W 2005 roku wszyscy mówili, iż papieżem zostanie Józef Ratzinger – i tak się rzeczywiście stało. Nikt nie miał takiej renomy, jak wieloletni prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Bliski współpracownik św. Jana Pawła II, uznany teolog, doświadczony kurialista. Nic nie obciążało Ratzingera, może oprócz braku charyzmy – ale wydawało się, iż po długim i dynamicznym pontyfikacie Karola Wojtyły nieco spokojniejsze lata pod papieżem z Niemiec Kościołowi nie zaszkodzą.