Świętego… spotkałem, LIV

filipini.eu 1 miesiąc temu

Św. Matylda, patronka niesłusznie oskarżonych

Matylda Boduła

Urodziłam się dwanaście lat temu w ciepły, sierpniowy poranek. Dla moich rodziców byłam pierwszym dzieckiem, oczekiwanym i kochanym na długo przed tym, zanim moje serce zaczęło bić pod sercem mamy. Rodzice z euforią przygotowywali się na moje narodziny i zastanawiali się nad tym jakie wartości chcą mi przekazać, w co chcą mnie wyposażyć na całe moje życie. Pragnęli wychować mnie tak, abym była dobra i dzielna, abym potrafiła postępować w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami, bez względu na to jak zachowa się otoczenie. A gdy zajdzie taka konieczność, abym miała odwagę pójść pod prąd.

Obydwoje rodzice uważali również, iż imię nadane dziecku nie jest tylko jego banalną ozdobą. Szukali patrona, który będzie dla mnie autorytetem i wsparciem, któremu będę mogła zawierzyć każde moje działanie. W ten oto sposób, 7 października 2012 roku, zostałam ochrzczona jako Matylda, czyli ta, która jest silna, odważna w walce. W tym dniu po raz pierwszy, choć wówczas zupełnie nieświadomie, spotkałam moją patronkę, świętą Matyldę von Ringelheim.

Matylda urodziła się w 895 r. w Westfalii, stąd często nazywana jest Matyldą Westfalską lub Matyldą Saksońską. Była córką Teodoryka oraz Reinhildy, pochodzącej z duńsko-fryzyjskiego rodu królewskiego. Jako dziewczynka wychowywała się w klasztorze benedyktynek w Herford, gdzie ksienią była jej babcia ze strony taty, nosząca również imię Matylda. Tam nauczyła się czytać i pisać, śpiewać psalmy, wykonywać robótki manualne i drobne prace domowe. Przede wszystkim jednak była kształcona w modlitwie i bojaźni bożej. Dziewczynka była mądrą, radosną i pojętną uczennicą, a czas spędzony u boku babci uważała za najpiękniejszy w całym swoim życiu.

Pomimo tego, iż Matylda chciała pozostać w klasztorze i poświęcić swoje życie Bogu, pogodziła się z wolą taty, który postanowił wydać ją za mąż i w wieku 14 lat została żoną księcia Henryka Ptasznika, przyszłego króla Niemiec.

Zaloty Henryka do św Matyldy, Konrad Astfalch, 1896

Po ślubie przyszła królowa żyła według nauk, które odebrała w klasztorze. Pomagała biednym i chorym, rozdawała jałmużnę, skazańcom wypraszała ułaskawienie. W soboty kąpała bezdomnych i pielgrzymów, a dwa razy dziennie, o tych samych porach rozdzielała posiłki ubogim. Dopóki nie rozdała całej żywności, przeznaczonej dla biednych, sama również nic nie jadła. Uważała się za matkę strapionych i zasmuconych. Wierzyła, iż w każdym chorym i ubogim spotyka Chrystusa, a pomagając im może być bliżej Boga.

Matylda opiekowała się również zwierzętami, szczególnie lubiła koguty „ponieważ swoim pianiem budzą wierzących do służby Chrystusowej”. Była przykładem żywej wiary, przez większość nocy modliła się, a każdy dzień rozpoczynała Mszą świętą. Wspomagała Kościół i fundowała klasztory. Za każdym razem gdy wybierała się w podróż, zabierała z sobą woskowe świece, które składała w darze mijanym kaplicom. Jej życie wypełnione było modlitwą, postem i jałmużną, a Henryk nie tylko zgadzał się na działania żony, ale również sam się w nie włączał.

Matylda z Henrykiem przeżyli razem 25 lat i mieli pięcioro dzieci, dwie córki: Jadwigę, przyszłą żonę księcia Paryża Hugona Wielkiego, Gerbergę, która wyszła za króla Francji Ludwika IV oraz trzech synów: króla niemieckiego i cesarza rzymskiego Ottona I Wielkiego, księcia Bawarii Henryka oraz św. Brunona, arcybiskupa Kolonii.

Małżeństwo Matyldy i Henryka było zgodne. Na łożu śmierci Henryk wyznał: „Nigdy nikt nie miał żony, której wierność byłaby bardziej niewzruszona, gorliwość do czynienia wszelkiego dobra nie byłaby bardziej sprawdzona. Przyjmij podziękowanie za to, iż łagodziłaś mój gniew, iż we wszystkich sprawach dawałaś mi zbawienne rady i prowadziłaś mnie często do sprawiedliwości i łagodności, napominając abym się litował nad ciemiężonymi. Polecam Ciebie i nasze dzieci wszechmogącemu Bogu i wstawiennictwu jego wybrańców. Jemu także polecam moją duszę” .

Po śmierci męża, Matylda przeżyła wojnę domową pomiędzy jej synami Ottonem i Henrykiem. Walkę o tron wygrał Otton, a Matylda bardzo zabiegała o to, by bracia pogodzili się. przez cały czas hojnie pomagała ubogim, czym naraziła się swoim synom, którzy oskarżyli ją o rozrzutność, odebrali dochody i zmusili do wstąpienia do klasztoru. Matylda, bez sprzeciwu, podzieliła majątek odziedziczony po zmarłym mężu pomiędzy synów i osiadła w klasztorze w Herford.

Cesarz Otton I żegna się z matką przed katedrą w Nordhausen, oryg. Hans Looschen, 1912r. Obraz został zniszczony w czasie II w. św., replika pochodzi z 2001 r.

Postępowanie braci nie spodobało się ludowi. Pierwszy opamiętał się Otton, który za namową swojej żony Edyty Angielskiej poprosił matkę o powrót i przebaczenie. Gdy królowa wracała z klasztoru, wyjechał naprzeciw i z płaczem padł przed nią na kolana. Matylda uściskała go i ucałowała, mówiąc: „Bądź spokojny, mój synu. Gdybym na to grzechami mymi nie zasłużyła, nie byłoby mnie to spotkało”. Pogodziwszy się z synami, królowa odzyskała swój majątek i znów mogła pomagać innym.

W swoim życiu Matylda doświadczyła wielu cierpień. W wieku 60 lat przeżyła śmierć syna Henryka, a dziesięć lat później najmłodszego Brunona.

Niedługo przed śmiercią królowej, przybył do niej wnuk, biskup Wilhelm z Moguncji, żeby wyspowiadać babcię i opatrzyć ją Sakramentami świętymi. Matylda chciała mu coś podarować, ale nie miała już niczego, poza śmiertelnymi prześcieradłami. Postanowiła dać je Wilhelmowi, twierdząc, iż będzie ich potrzebował wcześniej niż ona. Rzeczywiście, biskup zmarł nagle 2 marca 968 r.

Matylda odeszła niedługo po nim, w wieku 73 lat. W sobotę po I niedzieli Wielkiego Postu, wyspowiadała się i przyjęła Komunię świętą. Około godziny dziewiątej poprosiła by ją położyć na włosiennicy, po czym sama posypała swoją głowę popiołem. Stwierdziła: „tak się godzi, aby chrześcijanin umierał w włosiennicy i popiele!”. Zmarła, czyniąc znak krzyża, 14 marca 968 roku, o godzinie w której zwykle karmiła ubogich. Pochowano ją obok męża w krypcie klasztoru św. Serwacego w Kwedlinburgu.

Zamek i kolegiata św. Serwacego w Kwedlinburgu

W osobie świętej Matyldy szczególnie zachwyca mnie jej pokora. Chociaż była królową, piękną, mądrą i majętną kobietą, starała się wykorzystywać swoje talenty i możliwości przede wszystkim do czynienia dobra. Im większe zaszczyty ją spotykały, tym więcej miała w sobie skromności i ufności Bogu. Tym więcej też od siebie wymagała.

Imponuje mi jej postawa wobec synów, zarzucających jej rozrzutność. Nie tłumaczyła się przed nimi, nie broniła przed jawną niesprawiedliwością, nie walczyła o swoje, chociaż przecież mogła. Z pokojem przyjęła ich wolę, oddała oskarżycielom wszystko co miała i z pokorą trwała w ubóstwie, traktując je jako słuszną karę za grzechy. Takie zachowanie nie jest proste. W podobnych sytuacjach zwykle chciałabym udowodnić swoją rację. Ale uczę się od św. Matyldy pokoju. Uczę się być ponad sporami, tłumaczeniami, odpłacaniem pięknym za nadobne. To nie oznacza, iż zgadzam się na złe traktowanie. To oznacza, iż uczę się odróżniać sytuacje kiedy trzeba walczyć o kogoś lub o siebie i stawiać granice, od sytuacji, gdy mogę odpuścić. Nabieram też odwagi, by trwać przy tym co dobre, choć czasem jest ono wyśmiewane i takie niemodne. Staram się dobrze traktować tych, którzy mnie prowokują, zrozumieć powód ich zachowania i przebaczyć. Uczę się tego każdego dnia. Czasem nie jest mi łatwo, ale wtedy przypominam sobie, iż nie jestem sama. Jest nas dwie. Matylda i ja.

Święta Matylda jest patronką wielodzietnych rodzin i fałszywie oskarżonych, a także wdów oraz rodziców, którym zmarły dzieci. Przedstawiana jest jako królowa. Jej atrybutami są korona, jałmużniczka i budynek klasztoru.

Matylda Boduła

Jestem uczennicą Szkoły Podstawowej Sacre Coeur w Tarnowie oraz Szkoły Muzycznej I stopnia w klasie fortepianu.
Moją pasją są: historia, muzyka klasyczna, pisanie książek i jazda konna.
Idź do oryginalnego materiału