Chewsuretia i Tuszetia – ucieczka od rozpędzonego świata – notatki z podróży
góry – przemieszczamy się na wysokości 2000m npm – 3000m npm w paśmie Kaukazu Wysokiego na pograniczu Gruzji z Dagestanem i Czeczenią; przestrzeń zapiera dech w piersiach, człowiek jest mrówką wobec potęgi natury;
drogi – wykute w skale, szutrowe, poprzecinane wodospadami i strumieniami górskimi, przejezdne tylko kilka miesięcy w roku; napęd na cztery koła obowiązkowy + spore umiejętności + doświadczenie;
lęk wysokości niewskazany
skansen
– mieszkamy w stuletnim domu z kamiennymi podłogami, w którym zgromadzono historyczne przedmioty codziennego użytku, w miejscowości Górne Omalo (2050m npm), nad nami już tylko wieże i niebo…
wieże
– kamienne budowle obronne, sytuowane na szczytach wzgórz niczym pradawni strażnicy bronią dostępu do tych nieskażonych terenów;
osady – zadziwiają zarówno średniowieczne twierdze z kamiennymi domami-wieżami (niektóre mają do 6 pięter) – Mutso, Szatili (Chewsuretia), Darlo, Dano, Keselo (Tuszetia)…
jak i zaklęte w czasie wioski ukryte na końcu świata – Szenako, Diklo, Girevi, Parsma, Bochorna;
fototapeta – okno w jadalni naszego domu, otwarte na otaczające pasma górskie, każdego dnia zachwyca widokami, raczymy się nimi zanim dotrą do nas zapachy kuchenne
smaki
– chinkali, chaczapuri, sery, cuda z bakłażana… wino… czacza… tutaj słowa w żadnej mierze nie oddadzą bogactwa smaków;
gaumardżos – gruzińskie toasty wznoszone przez tamadę w czasie biesiadowania, dowcipne i wzruszające, mające formę przypowieści z morałem godne najwyższej jakości trunków
życie – warunki do życia trudne, zimą śnieg odcina ten rejon Gruzji od reszty świata, tylko w jednej osadzie zostaje człowiek, a dostęp do niego w sytuacji awaryjnej tylko drogą powietrzną;
ludzie – życzliwi, pracowici, bogobojni, honorowi i bardzo gościnni (właścicielka na dwa dni przed naszym wyjazdem chciała zmieniać pościel chociaż za pralkę służyła balia z wodą i tarka);
przyroda
– niewyobrażalne bogactwo roślinności, łąki niczym kobierce tkane różnokolorowym kwieciem, nigdy jeszcze nie widziałam tylu gwiazd, można by w nie patrzeć całą noc;
czas – płynie swoim rytmem wyznaczonym przez zmieniające się pory roku;
kawa – przygotowywana każdego dnia przez naszego gruzińskiego przewodnika i kierowcę Samuela (w małym tygielku na kuchence turystycznej) nadawała smak każdej wyprawie;
Paweł – pomysłodawca, organizator, nasz przewodnik i sprawca całego zamieszania
Dzięki Niemu „Wschód (wciąż) is good”.
Małgorzata Szostek-Pochroń