Rymanowski i fałszywi kapłani [polemika]

2 godzin temu
Zdjęcie: Konstanty Pilawa


Prawda naukowa wymaga konfrontacji i metodycznego wątpienia, a nie eliminowania z góry konkurencyjnych tez.

Karol Grabias w tekście zatytułowanym „Rymanowski i fałszywi rycerze wolności” skrytykował mój pogląd wyrażony w felietonie opublikowanym na łamach Klubu Jagiellońskiego. Przyjmuję z ironiczną dumą zaszczytne miano „rycerza”, choć za fałszywego – i to nie rycerza, ale kapłana – uznaję właśnie Karola Grabiasa.

Na początek jednak serdecznie dziękuję mojemu polemiście za rzucenie rękawicy w formie zapraszającej do wymiany myśli, a redakcji portalu Więź.pl za możliwość odpowiedzi. To budujące, iż dwa różne ideowo środowiska potrafią prowadzić ze sobą otwartą, opartą na argumentach krytykę.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

To dziś sytuacja wyjątkowa, ponieważ wolnej debaty – zarówno w Polsce, jak i na szeroko pojętym Zachodzie – jest coraz mniej. Co zresztą sam Grabias zauważa, pisząc, iż „są w naszej sferze publicznej obszary, dotychczas zarezerwowane dla swobodnej filozoficznej dyskusji, które od pewnego czasu uległy nadmiernemu usztywnieniu”.

W tekście tym znajdują się jednocześnie treści, które warto otrzepać z kurzu uproszczeń, błędów, retorycznej przesady i nietrafionych analogii.

Nauka czy naukowizm?

Już w lidzie pojawia się sformułowanie, które zdradza pewne specyficzne nastawienie autora do tego, czym jest nauka: „Pseudonaukowy fałsz to nie pogląd, który umyka widzom TVN. To fałsz i kropka”.

Zaraz, prawda naukowa wymaga konfrontacji i metodycznego wątpienia, a nie eliminowania z góry konkurencyjnych tez. Jaki jest bowiem inny mechanizm rozstrzygający, czym jest „pseudonaukowy fałsz”, a czym pogląd naukowy? Taki Międzynarodowy Trybunał Naukowy na szczęście nie istnieje.

Myślę jednak, iż w tym fragmencie Grabiasowi chodziło o coś zupełnie innego. Trudno mi posądzać inteligentnego człowieka o brak rozumienia różnicy między prawdziwą nauką a ideologią naukowizmu, która ma swoich kapłanów w debacie publicznej, oświecających lud objawioną w gwiazdach mądrością.

Prawdziwa intencja słów mojego polemisty ujawnia się w dalszej części jego tekstu. Autor pisze, iż „nawet radykał Voltaire zgodziłby się pewnie, iż są obszary, które tej dyskusji nie podlegają – jak choćby prawa człowieka – lub takie, wokół których dyskusja otwarta jest warunkowo, ze względu na posiadane kompetencje”. Na tej podstawie wnioskuję, iż mój polemista chętnie ograniczyłby znaczą część debaty publicznej do grona specjalistów i ekspertów, a także do obowiązującego konsensusu naukowego.

Liberalizm, którego owocem jest przekonanie na temat wolności słowa, nie zakładał nigdy, iż granice debaty będą regulowane przez naukowy konsensus czy ekspertów pełniących rolę inwizytorów prawdy. W klasycznym ujęciu debata kończy się tam, gdzie zaczyna się przemoc – a nie tam, gdzie kończy się cierpliwość merytokratów.

Tyrania merytokracji

Tekstowi Karola Grabiasa nie brakuje erudycyjnych odniesień. Mamy Voltaire’a, Bruno Latoura, wzmiankę o poststrukturalistach. Odnoszę jednak wrażenie, iż to jedynie ozdobniki, które nie dotykają istoty rzeczy. Zaproponuję więc dwa inne nazwiska, które trafiają w sedno debaty o wolności słowa w kontekście ostatnich burzliwych dni – nazwiska, które warto przypomnieć, również mojemu polemiście.

Leszek Kołakowski w eseju „Złudzenie uniwersalizmu kulturowego” stwierdzał, iż największą i unikalną zdolnością kultury umysłowej Zachodu jest odwaga wyrażająca się w zdolności samokrytycyzmu i podważania fundamentów dotychczasowego paradygmatu – kulturowego czy naukowego. Wspominam o tym, ponieważ Grabias zwraca uwagę na geopolityczny kontekst dezinformacji.

Nowość Nowość Promocja!
  • Zbigniew Nosowski

Szare, a piękne

31,20 39,00
Do koszyka
Książka – 31,20 39,00 E-book – 28,08 35,10

Rosja nie stworzyła jednak kryzysu zaufania – Zachód sam go wywołał. Zachód był silny, dopóki potrafił krytycznie podchodzić do samego siebie. jeżeli zarzut brzmi, iż istnienie teorii spiskowych służy Rosji, to można odpowiedzieć: Rosji służy to, iż liberalne elity przestały ufać samej zasadzie wolnej debaty i oddolnego myślenia, generując przy tym wielkie pokłady społecznego buntu.

Drugim nazwiskiem, które chcę przywołać, jest Michael Sandel. W książce „Tyrania merytokracji” w przekonujący sposób pokazuje on, skąd wzięło się w USA zwycięstwo Donalda Trumpa (mowa o pierwszej kadencji). Wzięło się mianowicie z pychy merytokratycznej elity, która zamknęła debatę i drogi awansu, składając obietnicę bez pokrycia, iż bez środowiskowego umocowania można w Stanach Zjednoczonych samodzielnie szarpnąć się na uznanie i dobrobyt.

Z podobnym zablokowaniem ścieżek awansu, hermetycznością debaty publicznej i alienacją elit wobec nastrojów społecznych mamy do czynienia od dłuższego czasu także w Europie, w tym w Polsce.

Ten „wstrętny” Rymanowski

Na końcu chciałem zaprotestować przeciw sformułowaniu używanemu ironicznie przez Grabiasa – jakoby istniała „doktryna Rymanowskiego–Pilawy”. Taka doktryna istnieje tylko w umyśle mojego polemisty. Co więcej, uważam, iż Bogdan Rymanowski powinien zachowywać w rozmowach z ekspertami większy krytycyzm. Jednakże z własnego doświadczenia wiem, iż jest to bardzo trudne, toteż mam do redaktora sporo wyrozumiałości, a jeszcze więcej szacunku.

Bronię prawa do rozmowy, nie zaś prawa do bezrefleksyjnego i świadomego rozpowszechniania nieprawdy, co zarzucali mi krytycy mojego tekstu – nie tylko Karol Grabias.

Wskazałem jedynie w pierwotnym felietonie, iż Rymanowski ma prawo zapraszać, kogo chce, a fałszywe teorie, a choćby bzdury, mogą mieć dla debaty publicznej zbawienny wpływ – ponieważ wypowiedziane publicznie spotykają się z krytyką, a poglądy uczestników debaty podlegają weryfikacji.

Oczywiście stado bezrefleksyjnych wyznawców wszystkich poglądów profesor Cichosz (myślę, iż część z nich jest wartościowa) pozostanie bezrefleksyjne i radykalne. Ale bez tego wywiadu i tak by istnieli – tylko w przekonaniu, iż ich „wielka prawda” nie może ujrzeć światła dziennego, ponieważ mainstream się jej boi.

Takie istnienie w podziemiu i kult ofiary działają jak kula śniegowa. Zaproszenie przez popularnego dziennikarza do programu wybija temu mechanizmowi zęby. A cała reszta, tzw. normalsi, pod wpływem krytyki, jaka spadła na Cichosz za niektóre z jej wypowiedzi, będzie w stanie ocenić je samodzielnie.

Liberalne media jednak skupiły się wyłącznie na oszalałym tłumie „szurów”, którzy niczym zombie snują się po zakamarkach internetu, a ten „wstrętny” Rymanowski wpuścił ich na dziennikarskie salony. W tej postawie – często ukrywanej pod płaszczykiem troski o rzetelność, oznaczanie materiałów jako niesprawdzonych czy domaganie się lepszego przygotowania rozmów – kryje się postawa ideologiczna. Inkwizytorska, religijna wręcz potrzeba zdystansowania się od „nieczystych” innowierców, nieuznających Nauki jako jedynej ostoi, która ma nas zbliżać do prawdy.

Trzeba uznawać naukę. Trzeba umieć czytać badania naukowe i znać ich gradacyjną wagę – pojedyncze próby to co innego niż wielkie metaanalizy. Są tezy naukowe, których na zdrowy rozsądek nie da się sfalsyfikować. Oczywiście – ziemia nie jest płaska, a komory gazowe istniały. jeżeli jednak ktoś pokłada zaufanie nie w nauce, ale w Nauce, odnajdując w niej bezpieczną przystań na morzu niepewności współczesnego świata, to bardzo błądzi.

Nauka bowiem to coś zupełnie przeciwnego – nie ustalona lista dogmatów, w które należy bezkrytycznie wierzyć, ale metodyczny sceptycyzm i empiryczne weryfikowanie hipotez.

Idź do oryginalnego materiału