Od kilku lat obserwuję, jak starość bliskich mi osób wpędza je w poczucie, iż Bóg o nich zapomniał. Może ktoś jednak powinien się z Nim o to pokłócić?
Ach, śpij kochanie, przemijasz
– to wszystko, już blisko
Agnieszka Osiecka, „Kołysanka dla babci”
Od zawsze pamiętam te oczy. Czarne, figlarne, świecące się, wpatrzone we mnie, kiedy rozmawiamy. Musiały być jednymi z pierwszych, które zobaczyłem w życiu. Oczy mojego dziadka, dobre oczy człowieka, który najpierw zadziornie pytał w dziecięcych zabawach, z kim trzymam sztamę – z nim czy z babcią? – by w następnych latach uważnie słuchać o moich życiowych planach, moich rozterkach, sukcesach i klęskach.
Kiedy pojawiliśmy się z braćmi na świecie, już nie pracował. Dość gwałtownie przeszedł na rentę, potem na emeryturę. Stale się oszczędzał, niczego nie dźwigał; jeżeli spacerował, to w swoim tempie. Jako chłopcy słyszeliśmy od babci, żebyśmy zdążyli się nim nacieszyć, bo „zaraz dziadka nie będzie”. Ale traf chciał, iż to ona zmarła z dnia na dzień, w wieku ledwie siedemdziesięciu lat. A jej mąż wciąż żyje, zbliżając się do dziewięćdziesiątki.
Chciałem napisać: żyje, i ma się dobrze, ale byłaby to nieprawda.
Najtrudniej umrzeć
Niewiele wiem o śmierci. Obserwuję ją z daleka, kiedy upomina się o najstarszych członków rodziny albo redakcji. Nieco więcej dowiaduję się o umieraniu. I o starości. Jak bardzo ona ciemnieje wraz z coraz większym licznikiem lat. Ktoś bliski czuje się staro po przekroczeniu siedemdziesiątki, a ja wiem i on również to wie, iż prawdziwa próba zacznie się za dekadę albo i później.
Rejestruję w pamięci te rozmowy. Potwierdzają one poniekąd, iż „starość się Panu Bogu nie udała”. Pewien krewny uważał inaczej, ale później, kiedy na koniec zachorował na nowotwór, łapał mnie za rękaw. – Zapomnij, co ci mówiłem!
WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
A to i tak jedna z mniej dramatycznych rozmów. Nauczyłem się, iż ciotki i wujkowie na pytanie „jak się czujesz?”, odpowiadają szczerze. – A jak mam się czuć? Damianku, dobrze już było – słyszę. – Nie przypominam samej siebie. Wiesz, najtrudniej to umrzeć!
Ostatnie zdanie wypowiedział niedawno także dziadek, zdziwiony tym, jak długo żyje. Zdążył pożegnać adekwatnie wszystkich swoich znajomych i rówieśników. On sam od lat powtarza, iż chciałby umrzeć spokojnie, we śnie. Zasnąć i już się nie obudzić. A potem przychodzą kolejne wschody słońca, zaś kresu nie widać. I ta różnica perspektyw: dla mnie poranek to niepewność, ale i nadzieja. Dla niego – rozczarowanie.
Widzę zmiany, które w dziadku zachodzą. Wciąż porusza się samodzielnie, choć coraz wolniej, z coraz większym wysiłkiem. Traci na wadze, ciało coraz bardziej mu dokucza i stopniowo odmawia posłuszeństwa, kurczy się. Podczas naszego ostatniego spotkania opowiada mi o stanie, w którym znalazł się znienacka kilka tygodni wcześniej: po raz pierwszy w życiu zaczęły mu się mieszać imiona i daty, teraźniejszość z przeszłością, odwiedzali go też dawno zmarli koledzy.
– Zobacz, co się ze mną działo. Kto to sprawił? – pyta przy herbacie, siedząc w swoim ulubionym fotelu. Zamyśla się. Podnosi i zaraz opuszcza ręce. Czuję jego bezradność, próbuję w nią wejść, towarzyszyć mu w tej bezradności.
Leżący w ciemności
Wiem, iż mój dziadek nie jest wyjątkiem. Tyle było przed nim – i będzie po nim – osób czekających na śmierć, która nie chce przyjść. Która nie słucha ich próśb. Ludzi gasnących po cichu, nierzadko samotnie, w swoich mieszkaniach (choćby w dziadkowym bloku 75 proc. mieszkańców stanowią wdowy i wdowcy), żyjących tak długo, aż mają poczucie, jakby ktoś o nich zapomniał.
Oczywiście, iż można żyć za długo. I chodzi o coś więcej niż ostatni kryzys rozwojowy w życiu człowieka, kiedy podsumowuje on swój życiorys. Sięgam do Iwaszkiewicza. „Staję się nieważki / To choćby nie boli / ten świat bez motyli” – notował stary poeta w wierszu „Nowa Rzeczywistość”. W innym wyrażał przekonanie, iż „nie trzeba nic zrywać wyłączać / samo się wszystko skończy”.
Może poczucie opuszczenia przez Boga jest warunkiem śmierci? Może Bóg musi odejść, by człowiek mógł umrzeć?
Damian Jankowski
Było to jednak względnie wcześnie, w roku 1977. Ola Watowa, która spotkała go kilka tygodni przed agonią, zobaczyła już Iwaszkiewicza bezsilnego. „Był ciężko chory i zrozpaczony po śmierci swojej żony. […] Patrzyłam na niego, mając wciąż w pamięci młodego, pięknego, wspaniałego Jarosława. A tu, w Paryżu, w łóżku hotelowym leżał stary, chory człowiek i widzę na jego twarzy potworną pracę czasu ku śmierci. […] Ucałowałam tę biedną głowę, a on zaszlochał” – wspominała. W „Uranii”, swoim ostatnim wierszu, poeta poprosi Muzę: „Wyszarp mi ręce, co już nie wyrosną / Pogrzeb mnie, ratuj, daj swoje korony”.
Podobna bezsilność przebija z „Modlitwy” Miłosza. To zmagania kogoś, kto zbliżając się do dziewięćdziesiątki mierzy się z Bogiem i swoim ciałem: „Teraz pięć moich zmysłów powoli zamykasz, / I jestem stary człowiek leżący w ciemności”. Mało znam w tej poezji równie dramatycznych wersów-wyznań.
Przywołuję jeszcze „Milczenia i psalmy najmniejsze” Anny Kamieńskiej. Świat w jej krótkich, przejmujących utworach jawi się jako „kłoda drewna”, zaś „trucizna starości” ciągnie człowieka wstecz. Trzeba nam twardo stać na ziemi, ale ze świadomością, iż należymy nie do niej, a „do otchłani”. Ostatecznie wszyscy musimy „chylić głowę przed spadającym ciosem”, wszyscy stracimy wszystko.
Posłuchaj, zapamiętaj
W tym przeszywającym doświadczeniu ważna okazuje się obecność. „Ty – nie zostawiaj mnie tutaj samego / Gdy odlatują gwiazdy i bogowie / Posłuchaj słowa mojego prostego / Bo już nikt inny tak tobie nie powie” – zapisze Iwaszkiewicz w zakończeniu „Mapy pogody”.
- Wojciech Marczewski
- Damian Jankowski
Świat przyspiesza, ja zwalniam
Staram się zatem słuchać. Dziadek chętnie opowiada. O tym, jak niemiecki żołnierz podczas okupacji przerzucił go, sześcioletniego, za uszy przez płot. Jak poznał swoją żonę, czyli moją babcię. Jak ciągał sanki z moim tatą z przedszkola do domu zimą. Jak musiał odebrać szwagra z dworca i przekazać mu, iż jego córka zmarła.
Od dwóch dekad głównie słucham. Sięgamy coraz głębiej w przeszłość. Dziadek porusza się w tych labiryntach pamięci ze swobodą, a choćby z pewną nonszalancją. Tka przede mną poemat swojego życia – czasem zabawny, czasem dramatyczny. Zwyczajny i niezwyczajny. – Zapamiętasz? – pyta. Zapamiętam, obiecuję. Nie możemy już rozmawiać przez telefon, ale co kilka miesięcy odwiedzam rodzinne strony. Słucham i zapamiętuję.
Łapię się czasem na tym, iż chciałbym go znać, gdy był w moim wieku. Towarzyszyć mu, kiedy „zdobywał” – to jego określenie – serce kobiety, z którą następnie spędzą razem ponad czterdzieści lat. Odwiedzić go w tapicerni, gdzie pracował. Albo wieczorem pójść z nim na działkę, której pozbył się krótko przed moim narodzeniem. Wydaje mi się po prostu, iż byśmy się od razu polubili. Tak zwyczajnie, po ludzku polubili.
Czy na koniec, kiedy wreszcie stanie przed „Panem Nicości”, jego życie naprawdę nic nie będzie znaczyło? Zaśnie w „niezmiennej nicości, w zachwycającej sérénité”? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, iż dziadek przez całe życie wierzył w Boga i w sensowność świata. I dlatego teraz mu ciężko.
Gdybyś tu był
Jeśli coś mnie drażni i powoduje mój bezsilny żal, jeżeli miałbym się o coś wykłócać z Bogiem, to właśnie o to: iż osoby takie jak mój dziadek na sam koniec wpadają w metafizyczną pustkę, czują, jakby Bóg je opuścił, skierował się ku pilniejszym sprawom. Zastanawiam się, trawestując wers z nowego tomiku Małgorzaty Lebdy: jasności, dlaczego nie mogłaś stać przy nim do końca? Przecież to nie w porządku, nie porzuca się kogoś, kto trwał u twego boku przez dekady…
Coś podobnego widziałem już wcześniej u moich ciotek, sióstr babci. Jako chłopiec spotykałem je regularnie w kościele, rozmawialiśmy często po mszy. Potem natomiast, wraz z postępującą starością, ulatniał się z ich życia temat wiary. Jako starsze panie nie opuszczały niedzielnej liturgii, ale jako osiemdziesięciokilkuletnie osoby mierzyły się z bólem, chorobą, lękiem w samotności, nie chciały nawet, by odwiedził je ksiądz z komunią. Zastanawiające, prawda? Może poczucie opuszczenia przez Boga jest warunkiem śmierci? Może Bóg musi odejść, by człowiek mógł umrzeć?
Przychodzi mi na myśl ks. Adam Boniecki i jego wyznanie, iż gdy doznał udaru, nastąpiła, jak sam to określił, „dziwna rzecz”. – Wiara w niebo, w zbawienie, wszystko to znikło. Byłem świadom tego, iż dzieje się coś nowego. I iż ten dziwny stan, w którym nie ma nic więcej, trwa. […] „Dobrze” – pomyślałem. Żyłem długo, teraz trzeba umrzeć. Umrze się i spokój. Nie było w tym ani radości, ani smutku. Zanik wiary… Nic się z nim nie da zrobić. Jest w środku, w człowieku – mówił Annie Goc w rozmowie dla „Tygodnika Powszechnego”. Jak zaznaczył, po udarze proste sformułowania, które kiedyś wypowiadał, „już się nie sprawdzają”. – Pan Bóg jest w moim życiu ciągle, może tylko dyskretniejszy, niż był przedtem.
Pytałem o Niego dziadka całkiem niedawno. Odpowiedział, iż Bóg się nim chyba nie interesuje, ale też trudno Go za to winić. W końcu to Bóg. Ciekawe, iż dziadek zacytował niemal jeden do jednego monolog szeryfa Bella z filmu „To nie jest kraj dla starych ludzi” braci Coen. – Zawsze myślałem, iż kiedy się zestarzeję, w moim życiu pojawi się Bóg. Nic z tego. Nie mam mu za złe. Na Jego miejscu też bym się mną nie przejmował – przyznaje zrezygnowany bohater grany przez Tommyego Lee Jonesa. Czasem myślę, iż może warto, by ktoś jednak miał Bogu za złe, iż znika na ostatniej prostej. Albo przynajmniej tak odczuwają to nierzadko osoby idące po tej ścieżce…
Gdyby Łazarz był starcem, może zarzucono by Mistrzowi: gdybyś tu był, mój brat by umarł? Czy wtedy Jezus zrobiłby jak św. Franciszek i wezwał na pomoc siostrę śmierć?
Damian Jankowski
Raz jeszcze sięgam do wierszy. Młody poeta Iwaszkiewicz uznawał jeszcze, iż „przyjdzie Święty, ramieniem ogarnie, wszystkie wytłumaczy przeżyte męczarnie”. Ale już stary poeta Iwaszkiewicz zadawał Bogu pytanie: „co jest po Twojej stronie?”. I wątpił, iż cokolwiek. Z kolei w późnych wierszach Kamieńskiej Bóg pojawia się jako „stała osoba dialogu”, ten, „którego nie ma”, „milczący smutny”, ale finalnie odciśnięty w poetce „jak w koleinach płyty / muzyka”.
Lubię też wracać do fragmentu Janowej Ewangelii, gdy Jezus chodzi gdzieś z uczniami i dowiaduje się, iż jego przyjaciel Łazarz umiera. Zamiast jednak ruszyć od razu do Betanii, nadkłada drogi i się spóźnia – tamtego zdążą już pochować. Wiemy dobrze, co będzie dalej, Jezus wskrzesi Łazarza (w „Ostatnim kuszeniu Chrystusa” jest genialna scena, jak ręka wciąga Nazarejczyka do grobu i musi się on mocować ze śmiercią), ale to później. Kiedy przychodzi na miejsce, siostra zmarłego wyrzuca mu: „Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”.
Przywołuję coraz częściej w głowie tę scenę i ten dialog. A gdyby go zmodyfikować? Gdyby Łazarz był starcem, może zarzucono by Mistrzowi: gdybyś tu był, mój brat by umarł? Czy wtedy Jezus zrobiłby jak św. Franciszek i wezwał na pomoc siostrę śmierć? Wiedziałby, iż nie wolno zapominać o starych przyjaciołach?
Oczy mojego dziadka coraz bardziej gasną. Ale i on mnoży pytania. Zdarza się, iż zaczepia mnie: jak ci się wydaje, jest TAM coś? Jak TAM jest? Zastanawiam się, co mu opowiedzieć. Zacytować Fisza, iż życie to podróż z „ciemnych pokoi do ogrodów i ciepłych plaż, wysokich gór i palm”? Przywołać wers z piosenki Anawy, zapewniając: „jeżeli czekasz, na pewno kiedyś popłyniesz w rejs”?
Najczęściej nic wtedy nie mówię. Zbliżamy się przecież do granicy, za którą kończą się słowa.

2 godzin temu
![Rymanowski i fałszywi kapłani [polemika]](https://wiez.pl/wp-content/uploads/2011/08/Nosowski_Szare-a-piekne_wyd2.jpg)




![Demograf: nie mamy dzieci, bo nie tworzymy związków [ROZMOWA]](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2020/03/woman-in-grey-jacket-sits-on-bed-uses-grey-laptop-935743.jpg)








![Czy szczyty klimatyczne mają sens? Ekspertka nie ma złudzeń [WYWIAD]](https://smoglab.pl/wp-content/uploads/2025/11/4B883823-4CEA-481E-9C05-0D61B78F4174-10602-0000036612C2B0BD.jpg)
