Jedną z rzeczy, które mnie bardzo denerwują w czasie mszy, jest narzucanie przez kapłana własnej pobożności wiernym. Na przykład przy wspomnieniu świętych w Modlitwach Eucharystycznych II i III Mszał pozwala dodać imię świętego, którego wspomnienie akurat się obchodzi, lub patrona (kościoła, zakonu). Tymczasem zdecydowana większość księży dodaje tutaj litanię swoich ulubionych świętych. I tak na przykład słyszałem wspomnianych: Franciszka (założyciela zakonu), Antoniego (patrona kościoła), a dalej Jana Pawła, José
Sáncheza (del Rio), Piotra Jerzego (Frassatiego), Hannę (Chrzanowską)... Czasami pozostało Stefan Wyszyński, święta siostra Faustyna (dlaczego nie mówi się po prostu święta Faustyna?), i inni. A ja mam na przykład szczególne nabożeństwo do świętego Jana Chrzciciela, dlaczego nie mogę go usłyszeć wspomnianego we mszy, chyba iż odmawia się I Modlitwę Eucharystyczną? Albo święta Maria Magdalena, czy wreszcie mój patron, święty Marcin? Dlaczego ich nikt nie wspomina? Kapłan nie powinien promować własnej pobożności w czasie mszy. Występuje w imieniu wszystkich wiernych.
Tak samo budzi mój sprzeciw, kiedy kapłan przed słowami Oto Baranek Boży mówi, za kogo powinniśmy ofiarować Komunię. Po pierwsze, to nie miejsce na to, a po drugie, co to go obchodzi? Albo kapłan, który po Komunii zaczyna recytować akty strzeliste. jeżeli chce, niech to robi w swym sercu i umyśle, a nam niech pozwoli na własną modlitwę w milczeniu.
Grupa trzymająca władzę w czasie mszy. Nie tak powinno być.