Chociaż dorastałam w latach stalinizmu, odbudowy po wojnie, braku wszystkiego w sklepach, mam poczucie, iż było mi prościej – mówi „Gazecie Wyborczej” prof. Irena Namysłowska.
W nowym „Dużym Formacie”, w cyklu „Lekarze 80+”, Aleksandra Szyłło rozmawia z prof. Ireną Namysłowską, psychiatrą i psychoterapeutką, byłą szefową Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, współautorką – wraz z Cezarym Gawrysiem i Katarzyną Jabłońską – książki „Od rodziny nie można uciec”.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Prof. Namysłowska zwraca uwagę na fakt, iż w czasach, gdy zaczynała praktykę lekarką medycyna „skupiała się bardziej na negatywach, pacjentów psychiatrycznych postrzegano jako agresywnych, bez kontaktu. […] Praktycznie nie istniała rehabilitacja – czyli różnego rodzaju zajęcia, np. twórcze, które dziś proponuje się chorym. I przede wszystkim nie było pracy z rodzinami. Skutkowało to tym, iż pacjent często nie miał dokąd wracać po leczeniu – bo rodzina się go bała, nie rozumiała, wstydziła. Istniało głębokie tabu społeczne”.
– Fundamentalna zmiana, jaka zaszła od tamtego czasu w psychiatrii, dotyczy postrzegania pacjenta. Od myślenia o chorym jako niebezpiecznym, skazanym na wykluczenie doszliśmy do tego, iż widzimy osobę z epizodem choroby, której trzeba pomóc. I zrobić, co się da, żeby epizod był tylko epizodem – mówi psychoterapeutka.
Czy dziś więcej osób choruje niż kiedyś? – Na schizofrenię, chorobę dwubiegunową czy zespoły urojeniowe – zasadniczo tyle samo. Natomiast lawinowo urosła liczba tych, których kiedyś określaliśmy jako neurotycznych – czyli z zaburzeniami lękowo-depresyjnymi. Szczególnie wśród młodzieży po pandemii. Dlaczego? Powiedziałabym, iż dorastanie nigdy nie było tak trudne jak dziś – odpowiada prof. Namysłowska.
– Chociaż dorastałam w latach stalinizmu, odbudowy po wojnie, braku wszystkiego w sklepach, mam poczucie, iż było mi prościej. Było wobec mnie mniej wymagań, których nie mogłabym spełnić. Jako młoda dziewczyna w zasadzie miałam jeden obowiązek – uczyć się. I ja się uczyłam, sporo. Ale dzisiejsza młodzież musi się uczyć więcej – tego oczekują rodzice. W dodatku żyje w poczuciu – teoretycznie – nieograniczonych możliwości oraz słyszy o nieograniczonych obszarach, w których powinna się rozwijać – czytamy.
DJ