Pomimo bombardowań s. Maya pozostaje Libanie

pkwp.org 2 dni temu

Pomimo trwających nalotów, s. Maya zdecydowała się pozostać w klasztorze św. Józefa w Ain Ebel w południowym Libanie, zaledwie pięć kilometrów od granicy z Izraelem, aby towarzyszyć wspólnocie chrześcijańskiej. „Wciąż jest tu około 9000 chrześcijan w trzech różnych wioskach”.

Jesteśmy w ciągłym niebezpieczeństwie” – relacjonuje s. Maya El Beaino z Sióstr Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. „W okolicy nie ma szpitala, nie ma Czerwonego Krzyża i mamy tylko trzy godziny prądu dziennie. To oznacza: brak Internetu, brak wody!”.

Podczas naszej rozmowy telefonicznej z s. Mayą w tle słychać było eksplozje. „W ciągu ostatnich dwóch tygodni znacznie się nasiliły” – powiedział, pomimo tego niebezpieczeństwa pozostała sama w swoim klasztorze, aby wspierać miejscową ludność. „Sytuacja jest po prostu straszna. Ludzie wciąż noszą w sobie traumę z wojny w 2006 roku i istnieje duży strach, iż mosty i drogi zostaną ponownie zbombardowane – zwłaszcza teraz, gdy mówi się o inwazji lądowej”.

Klasztor św. Józefa w Rmeich prowadzi jedyną szkołę katolicką w regionie i uczy dzieci z 32 okolicznych wiosek. Jednak ze względu na trwającą przemoc, bezpośrednie nauczanie musiało zostać przerwane. „Widzieli, jak Izrael zaatakował dwie szkoły w Gazie. Dzieci nie były tu bezpieczne” – powiedziała s. Maya, która jest również dyrektorką szkoły.

Nie ustawajmy w modlitwie i działaniu

W Rmeich znajdują się dwie inne wspólnoty religijne. Ich obecność jest pocieszeniem dla tych, którzy pomimo bombardowań chcieli pozostać w swoich rodzinnych stronach. „Wszyscy mówią o ludziach, którzy uciekli z powodu ataków, ale nikt nie mówi o wielu chrześcijanach, którzy zostali, ponieważ boją się stracić swoje domy na zawsze” – powiedziała siostra zakonna. „To prawda, iż wielu opuściło region na początku wojny w Strefie Gazy w październiku 2023 r., ale wiele rodzin wróciło do swoich domów, ponieważ życie w Bejrucie było zbyt drogie, a wielu nie mogło znieść rozłąki z ojcami, którzy pozostali sami na południu”.

W ostatnich miesiącach udało nam się zapewnić pomoc medyczną 500 osobom, które pomimo niebezpieczeństwa pozostały w Ain Ebel. Dostarczyliśmy również paczki żywnościowe tysiącom potrzebujących rodzin w południowym Libanie.

Prosimy o modlitwę za mieszkańców południowego Libanu, za ofiary wojny i uchodźców oraz
o zakończenie przemocy. „Prosimy, aby „Bóg wszelkiego pocieszenia” wysłuchał naszych modlitw” – powiedziała Regina Lynch, prezes wykonawczy ACN, „aby Jego miłość i współczucie dotknęły serc walczących stron, aby zainspirować ich do znalezienia pokojowych rozwiązań, tak aby sprawiedliwość i pojednanie zapanowały w całej Ziemi Świętej i poza nią.

Idź do oryginalnego materiału