🔉POGADANKI RELIGIJNE DLA DZIECI. ŚW. PLACYD.

salveregina.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Pogadanki dla dzieci 1957


Pogadanki religijne dla dzieci na cały Rok Kościelny 1957

5 Października.

ŚW. PLACYD.

W szkole Świętych.

Był małym chłopcem kiedy rodzice oddali go na wychowanie do Św. Benedykta. Św. Benedykt był opatem, założycielem klasztoru i przełożonym. Mieszkał z początku w grocie, która nazywała się Subiaco. Małego Placyda przyjął z euforią i bardzo go pokochał, ponieważ Placyd był dobrym chłopcem, posłusznym na każde skinienie, przywiązanym do swego Świętego opata i do cichego, odosobnionego klasztoru.

Jak Pan Jezus wybierał uczniów mających być szczególnie świadkami Jego cudów, tak również Święty Benedykt często w obecności małego Placyda czynił mocą Bożą cuda.

Chłopcu czas gwałtownie płynął. Przede wszystkim razem ze starszymi zakonnikami chodzik mały Placyd kilka razy na dzień modlić się, śpiewać pleśni, psalmy o kościele i chwalić Boga całym sercem za to, iż nas stworzył, odkupił i uświęcił, iż jest nieskończenie dobry i nieskończenie godny miłości. Ogromnie lubiał Placyd benedyktyńskie modlitwy tak bardzo pobożne i piękne. Spieszył zawsze radośnie do kościoła i z całego serca przyłączał swój dziecięcy głosik do ślicznego, poważnego chóru starszych zakonników.

Poza modlitwą Placyd się uczył. Uczył się dużo i bardzo pilnie, pod kierunkiem mądrych nauczycieli. Bardzo często sam święty dawał mu rzeczy piękne i dobre i mądre. Ach jakżesz cudne i na całe życie niezapomniane były te chwile, gdy razem ze Świętym Benedyktem mały Placyd przechadzał się pod cieniem starych drzew rosnących obok klasztoru, gdy czasem Święty Benedykt brał go za rękę i prowadząc, mówił mu o Bogu: jak bardzo Pan Bóg jest Dobry, Mądry i Wszechmocny, jak Go trzeba całe życie chwalić modlitwą jak najpokorniejszą i jak najstaranniejszą pracą. Mały Placyd słuchał i – był posłusznym: wykonywał to, co mu polecono. Pod kierunkiem Świętego, sam stawał się Święty. Gdy skończył swoją naukę biegł do pracy. Zamiatał korytarze i podwórko, ocierał z prochu figury w kościele, mył naczynie, płukał jarzyny, palił w piecach, karmił kureczki, plewił chwasty w ogrodzie i nosił wodę do gotowania z pobliskiego jeziora.

Pewnego dnia stał Święty Benedykt z jednym z zakonników Św. Maurem i patrzył na dolinę przed klasztorem, zobaczył nagle małego Placyda jak zgięty biegł po wodę do jeziora. Święty Opat z uśmiechem dobroci patrzył jak gorliwie i gwałtownie mały Placyd ustawia wiadra na brzegu jeziora i schyla się czerpać wodę, nie zajmując się niczym innym tylko nakazaną mu pracą. Patrz – mówił Św. Benedykt do Św. Maura – Placyd umie dobrze spełniać swoje obowiązki. jeżeli tak samo gorliwym i posłusznym będzie dalej, jeżeli dalej wszystko będzie czynił z miłości ku Panu Bogu i Pan bóg dla niego uczyni wiele już w tym życiu.

Gdy Święty Benedykt kończył mówić, – nagle ujrzeli obaj ze św. Maurem – jak stało się nieszczęście: zbyt ciężkie wiadro, które Placyd chciał wydostać na brzeg, pociągnęło go swoim ciężarem tak, te w pewnej chwili stracił równowagę i razem z wiadrem wpadł w wodę. Na próżno chciał się złapać brzegu, woda porwała go i unosiła gwałtownie na środek jeziora.

Ojcze Opacie – krzyknął mały Placyd z trwogą, walcząc z silnymi falami. Ale z tej samej chwili pomyślał, iż przecież Ojciec Opat go nie usłyszy, bo klasztor daleko…

Nie usłyszał go, istotnie, ale go widział stojąc w oknie. I natychmiast posłał mu na pomoc Świętego Maura.

“Idź, uratuj go” – powiedział młodemu zakonnikowi. Idę Ojcze Opacie – odpowiedział Św. Maur posłusznie, już wychodząc, – ale ja nie umiem dobrze pływać. Idź – powtórzył Święty Benedykt i Maur ani na moment się nie zastanawiając nad otrzymanym rozkazem, pobiegł nad jezioro i święcie posłuszny, bez wahania postawił nogę na wodzie. I o dziwo, woda stała twarda jak lód. Młody zakonnik biegł po niej do tonącego Placyda, wyciągnął go i obaj wrócili spokojnie, idąc po falach jak po drodze pewnej, bezpiecznej i szerokiej.

Przyszli do Świętego Benedykta i uklękli przed nim, dziękując mu. A Święty położył ręce na ich pochylonych głowach i pobłogosławił ich. To modlitwa Ojca Opata uratowała życie Placydowi – mówił Maur. A Święty Benedykt: Nie, to jedynie twoje posłuszeństwo mój synu było powodem uzyskania tej Łaski.

I gdy tak przez chwilę Św. Benedykt i Św. Maur wzajemnie sobie przypisywali zasługi cudu, stanął miedzy nimi mały Placyd i powiedział: Przecież, gdy Maur wynosił mnie z wody, wyraźnie ujrzałem nad jego głową płaszcz i kaptur Ojca Opata. A wiec to przede wszystkim Ojciec Opat modlitwą swoją świętą uratował mi życie.

Na to Święty nic już nie odpowiedział; tylko uśmiechnął się wielką dobrocią i odprawił ich.

Odtąd mały Placyd jeszcze bardziej czcił i kochał swego Świętego przełożonego: słuchając i wypełniając pilnie nie tylko każdy jego rozkaz, ale choćby najdrobniejsze życzenie.

Święty Placyd zamieszkał później ze Świętym Benedyktem w wielkim, pięknym klasztorze na bardzo wysokiej, ogromniej górze, która się nazywała Monte Casino. Tam prowadził dalej życie tak piękne i dobre, oddane modlitwie i pracy i służeniu bliźnim – jak go uczył Święty Benedykt. Sam Święty Placyd tak żył i innych uczył przykładem i słowami tak żyć, aby Pan Bóg był z nas zadowolony zawsze.

W ten sposób mały dobry chłopczyk Placyd, prowadzony już w pierwszych latach tycia za rękę przez Świętego Benedykta, dobrze słuchając nauk swego Świętego przełożonego, starał się stawiać przy nim pierwsze kroki na drodze świętości, dobrego życia, a potem po tej drodze po prostu biegł, patrząc pilnie na wzór, który miał przed sobą. Umiał się dobrze modlić, dobrze pracował i z wielką cierpliwością i słodyczą cierpieć, a choćby potem zniósł radośnie męczeństwo, gdy Pan Bóg tego zażądał.

Więc też cały Kościół Święty 5 października co roku modli się do Świętego Placyda. I my się pomódlmy, aby nas nauczył od dziecka jak on służyć radośnie i wiernie Panu Bogu.

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału