W anielskim kręgu
18 lutego 1941 roku jak zwykle po południu wracał z pracy. Zapadał już powoli zmierzch, a należało odwiedzić jeszcze kilka miejsc. Do domu dotarł dopiero wieczorem i od razu uderzyła go panująca w mieszkaniu cisza. Ojciec leżał w ubraniu na łóżku i nie dawał najmniejszego znaku życia. Na stole stała szklanka z niedopitą herbatą. Przybyły lekarz stwierdził zgon, a jako przyczynę podał rozległy zawał serca. Karol Wojtyła senior miał zaledwie 62 lata i zmarł niespodziewanie dla wszystkich, prawdopodobnie dla siebie także.
Po pogrzebie osierocony syn niemal codziennie odwiedzał grób ojca na Cmentarzu Rakowickim. Zamieszkał choćby na ul. Felicjanek 10 u przyjaciół Kydryńskich, uzasadniając to bliższą odległością do cmentarza. Skrywana prawda była jednak inna: Karol nie potrafił mieszkać w pustym mieszkaniu, gdzie wszystko przypominało ukochanego ojca. Stan ten trwał prawie pół roku, aż w końcu młodzieniec oswoił się z realiami.
Czy śmierć ojca pchnęła go w kierunku kapłaństwa? Z pewnością utrata najbliższego człowieka zbliżyła go do Boga. Sam Karol Wojtyła podkreślał jednak przy wyborze kapłaństwa fundamentalne znaczenie postaci Jana Tyranowskiego, organizatora życia religijnego i Żywego Różańca w parafii na Dębnikach. Pisał o tym po latach w „Tygodniku Powszechnym”. To właśnie Jan Paweł II ocalił osobę „podgórsko-dębnickiego dewota” od niepamięci. Minęły jednak kolejne lata i warto przypomnieć tę nieco jakby zapomnianą i pozostającą w cieniu papieża Polaka postać. Jan Tyranowski był niejako ukrytym podgórskim aniołem dwudziestoletniego Karola Wojtyły i towarzyszył mu przez cztery lata okupacji.
Pierwsze spotkanie
Spotykali się prawdopodobnie już w roku 1939, choćby o tym nie wiedząc, wszak należeli do tej samej potężnej parafii św. Stanisława Kostki i św. Jana Bosko na Dębnikach, powstałej w roku 1930 po wydzieleniu z parafii św. Józefa w Podgórzu. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości gospodarzami stali się sprowadzeni tu księża salezjanie. 9 października 1938 odbyła się uroczystość konsekracji nowej świątyni i prawdopodobnie Wojtyłowie w niej uczestniczyli.
Wielka tragedia wydarzyła się 23 maja 1941 r. Tego dnia gestapo aresztowało salezjanów-duszpasterzy oraz profesorów pobliskiego salezjańskiego seminarium przy ul. Tynieckiej 39. Z kilkunastu internowanych wówczas księży salezjanów aż 9 zginęło później w obozach koncentracyjnych. Z powodu ogromnych braków kadrowych Jan Tyranowski został poproszony o poprowadzenie pracy duszpasterskiej i katechetycznej wśród młodzieży męskiej na Dębnikach. Miał w tym spore doświadczenie, bo rekolekcje dla młodzieży prowadził już w roku 1940.
To właśnie podczas takiego spotkania w lutym 1940 r. dwudziestoletni Karol Wojtyła poznał Tyranowskiego i od marca raz w tygodniu uczestniczył indywidualnie lub grupowo w jego kursach życia duchowego. W rekolekcjach tych uczestniczył także młodziutki Mieczysław Maliński, znany później kapłan, poeta i twórca literatury dla dzieci. Oto jego wrażenie na temat wystąpienia Tyranowskiego: „Zepsuł sprawę jakiś starszy pan, który się przyplątał i zabrał głos. Mówił dyszkantem – co zresztą nie było najważniejsze – ale formułował zdania i ujmował kwestie jakimś staroświeckim językiem, zamierzchłym sposobem myślenia, iż choćby odezwały się śmiechy”1. niedługo jednak Tyranowski powierzył mu prowadzenie własnej czternastoosobowej grupy różańcowej.
Kim był Jan Tyranowski?
Jan Tyranowski (1901-1947), apostoł Akcji Katolickiej, działacz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzież Męskiej, moderator Żywego Różańca Młodzieży, pochodził ze znanej krakowskiej rodziny krawieckiej, a jego dziadek brał udział w powstaniu styczniowym. Początkowo Tyranowscy mieszkali przy ul. Zwierzynieckiej 8 na Salwatorze, ale w 1905 r., po urodzeniu się drugiego syna, Edwarda, podjęli decyzję o przeprowadzce na sąsiednie Dębniki po drugiej stronie Wisły.
Jan z dobrymi wynikami ukończył Szkołę Powszechną w Dębnikach (placówka mieściła się przy ul. Barskiej 38 (obecnie to ul. Barska 45), a od roku 1912 w nowym budynku przy ul. Konfederackiej, w którym ma siedzibę do dzisiaj), a następnie Akademię Handlową w Krakowie, mieszczącą się na rogu ulic Kapucyńskiej i Podwala. Placówka ta cieszyła się znakomitą opinią i posiadała wysoki poziom nauczania, przyciągając młodzież polską także z zaboru rosyjskiego.
Po ukończeniu edukacji i zdobyciu matury Jan Tyranowski rozpoczął pracę jako pomocnik handlowy, był dobrze rokującym księgowym i bilansistą. Ochoczo uzupełniał wiedzę i nauce poświęcał każdą wolną chwilę. Zgłębiał języki obce, z pasją uprawiał turystykę i fotografię. Nie różnił się niczym do cieszących się życiem rówieśników. Około roku 1930 zaczął jednak chorować i ta okoliczność skłoniła go do zmiany pracy i dołączenia do pracowni krawieckiej ojca oraz starszego brata. Jan twierdził, iż to krawieckie rzemiosło bardziej sprzyja rozwojowi jego życia wewnętrznego. Zakład i dom Tyranowskich znajdował się w Dębnikach przy ul. Różanej 11, niedaleko od rynku i kościoła. Dom ten stoi do dziś, a mieszkanie Tyranowskich znajdowało się prawdopodobnie na pierwszym piętrze.
Wojna, różaniec i mistyka Karmelu
Podczas II wojny światowej Tyranowski (mimo surowych kar) kontynuował spotkania z młodzieżą, m.in. w swoim mieszkaniu przy ul. Różanej 11. Ksiądz Mieczysław Maliński opisał je w taki sposób: „Weszliśmy na górę. Ciemny przedpokój, na lewo wejście do kuchni, na prosto pokój. Wszedłem. Główna ściana zajęta książkami oprawionymi w pakunkowy papier, czego nie cierpiałem. Wnętrze zagracone, ale nie bałagan tylko dużo mebli. Maszyna do ciężkiego szycia. Druga do lekkiego”2. To tu głównie odbywały się spotkania Tyranowskiego z młodzieżą, nazywane przez uczestników „Kwadransami ewangelicznymi”.
Pewien usłużny obserwator, chcący prawdopodobnie przypodobać się okupantom, napisał donos i na jednym ze spotkań niespodziewanie pojawiło się gestapo. Szczęśliwie przesłuchujący Tyranowskiego oficer uznał go za nieszkodliwego wariata, niespełna rozumu maniaka i fanatyka religijnego, w każdym razie dalekiego od pracy konspiracyjnej, bo takie były podejrzenia.
Raz w miesiącu cała duża grupa spotykała się w kościele na zmianie tajemnic różańcowych. Dobrze znający Tyranowskiego jako parafianina i darzący go wielkim zaufaniem salezjanie powierzyli mu w trudnej dla siebie chwili prowadzenie edukacji religijnej i duszpasterstwa młodzieży. Tyranowski działał głównie w formacji młodych w ramach Żywego Różańca. Czynił to tak dobrze, iż spośród jego wychowanków aż dziesięciu zostało kapłanami (m.in. Karol Wojtyła i Mieczysław Maliński).
Spotykali się w salkach parafialnych i w pracowni krawieckiej Tyranowskiego, początkowo na modlitwę różańcową w ramach Żywego Różańca. Potem czytali starannie wybrane fragmenty Pisma Świętego, rozważali je, analizowali i dyskutowali. Jan wypracował swoje metody kształcenia wewnętrznego, jego wychowankowie składali pisemne sprawozdania z postępów z pracy nad sobą. Skromny krawiec funkcjonował w pewnym sensie jak mistrz nowicjatu w zgromadzeniach zakonnych. Uczestnicy prowadzonych przez niego spotkań zapamiętali go jako człowieka nieśmiałego i łagodnego, operującego (mimo stosunkowo młodego wieku) staroświecką, wyszukaną polszczyzną.
Mimo pogorszenia stanu zdrowia już po wojnie Tyranowski zorganizował kurs katechetyczny i prowadził serię prelekcji. Pozostał całkowicie sam – podobnie jak Karol Wojtyła pochował ojca, brata i matkę. Od marca 1946 nie był w stanie dalej samodzielnie funkcjonować i musiał zgłosić się do szpitala. Agresywna gruźlica zaatakowała cały jego organizm, konieczna okazała się amputacja ręki. Jan odszedł dokładnie w połowie marca 1947, a czując zbliżającą się śmierć podziękował wszystkim wokoło, pożegnał się i wydał dyspozycje odnośnie swego pogrzebu. W uroczystości tej uczestniczyło 40 kleryków z seminarium duchownego, a trumnę nieśli młodzieńcy z Żywego Różańca.
Jan Tyranowski pochowany został na Cmentarzu Rakowickim, a w 1998 r. jego szczątki przeniesiono do sarkofagu kościoła św. Stanisława Kostki na Dębnikach. W roku 2017 papież Franciszek ogłosił dekret o heroiczności jego cnót i odtąd przysługuje mu tytuł Sługi Bożego.
Sylwetka duchowa
Około roku 1935 pod wpływem jednego z kazań o powołaniu do świętości zwykłych ludzi Tyranowski odczuł potrzebę samodoskonalenia wewnętrznego i na drodze tej wytrwał do końca swego krótkiego życia. Osiągnął niedostępne dla większości wyżyny życia wewnętrznego. W relacjach świadków i osób znających go bliżej cieszył się opinią świętości: spokojny i łagodny, cierpliwy do granic możliwości. Nigdy nie widziano go zdenerwowanego lub zagniewanego. choćby w trakcie ciężkiej i bolesnej choroby (gruźlica całego organizmu) wykazał się siłą wewnętrzną i spokojną postawą.
Jan był przekonany, iż celem życia ludzkiego jest zjednoczenie z Bogiem, ale, chcąc to osiągnąć, dusza musi zostać oczyszczona ze wszystkich ziemskich pragnień i uwikłań. W człowieku tkwi głęboka religijność, ale należy ją w sobie odszukać i pozwolić się jej wyzwolić. Tyranowski zagłębił się w dziełach mistycznych św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avili. Potrafił wszczepić miłość do duchowości Karmelu wielu swoim uczniom, m.in. także Karolowi Wojtyle, który nauczył się hiszpańskiego, aby obcować ze wspomnianymi dziełami w oryginale.
Powierzeni Janowi przez salezjanów podopieczni uznawali go w pierwszym momencie za dewota, a delikatniej mówiąc za starszego nabożnego pana, aczkolwiek Tyranowski miał wówczas zaledwie czterdzieści lat. Jan, spoglądając na słuchaczy, był świadom tego, iż bywają oni wyraźnie znudzeni. Nie rezygnował jednak, przecież wymagał rzeczy prostych: codziennego rachunku sumienia, znajomości doktryny na poziomie katechizmu, wierności modlitwie i wybranym praktykom służącym kształtowaniu charakteru.
Młodzi czyhali na jakieś potknięcie Tyranowskiego, słabość, chcieli zdemistyfikować go jako oszusta religijnego. Jednak im dłużej z nim przebywali, tym bardziej zaczynali go szanować. On wydobywał z powierzonych sobie młodych ludzi ich wewnętrzny duchowy potencjał, ostrzegał przed duchowymi pułapkami i wspierał w chwilach kryzysu, de facto był ich aniołem, bo spełniał anielskie funkcje. Traktował ich niczym czeladników, których należało nauczyć rzemiosła.
W okresie wojny Tyranowski przez cały czas utrzymywał siebie oraz matkę z krawiectwa, ale naprawdę żył różańcem i dziełami mistrzów Karmelu, św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avili – klasyków mistyki chrześcijańskiej, którzy osiągnęli nigdy wcześniej i później niedostępny mistyce chrześcijańskiej poziom. Jan prowadził przy tym skrupulatną kronikę, coś w rodzaju dziennika duchowego.
Wojtyłowie w podgórskich Dębnikach
Pojawili się Wojtyłowie (Karol ojciec i Karol syn) w Podgórzu latem 1938 roku. Ojciec przebywał (od 1929 r.) na emeryturze wojskowej, a syn miał za dwa miesiące rozpocząć upragnione studia polonistyczne. Znaleźli małe i skromne mieszkanie u wuja Roberta Kaczorowskiego3 w kamienicy na ul. Tynieckiej 10: dwa nieduże pokoje, kuchnia, łazienka, wszystko to w suterenie, więc wilgoć i mrok.
Karol poruszał się najczęściej w symbolicznym nieregularnym „prostokącie” wyznaczonym przez: (1) miejsce zamieszkania (Tyniecka 10) i kościół parafialny na Dębnikach; (2) kamieniołom na Zakrzówku, a później fabrykę sody w Borku; (3) nieistniejący dzisiaj kościółek-barak na Górze Borkowskiej; (4) kościół oo. redemptorystów na ul. Zamoyskiego. Wyjąwszy niedziele, tak wyglądała z grubsza codzienna marszruta „studenta w drewniakach”. Tu, w kościele na Dębnikach, ul. Różana 11, budynek, w którym znajdowało się mieszkanie Jana Tyranowskiego odprawił 3 listopada 1946 r. swoją mszę świętą prymicyjną. Tyranowski był już wówczas na tyle chory, iż nie mógł być obecnym na uroczystości swojego najważniejszego ucznia.
W dębnickiej świątyni znajdują się dzisiaj doczesne szczątki Sługi Bożego Jana Tyranowskiego, a kilka lat temu rozpoczął się proces beatyfikacyjny ośmiu salezjanów zamęczonych przez Niemców podczas II wojny światowej. Pełniąc już posługę biskupią, bywał potem Karol Wojtyła wielokrotnie prawie we wszystkich parafiach i podgórskich osiedlach: Bieżanów, Borek Fałęcki, Kobierzyn, Ludwinów, Łagiewniki, Płaszów, Pychowice, Prokocim, Piaski Wielkie, Rybitwy, Skotniki, Swoszowice, Wola Duchacka, Wróblowice, Zabłocie, Zakrzówek – znajdował czas dla wszystkich.
Po latach wspominał: „Od niego [Tyranowskiego] nauczyłem się między innymi elementarnych metod pracy nad sobą, które wyprzedziły to, co potem znalazłem w seminarium. Tyranowski, który sam kształtował się na dziełach św. Jana od Krzyża i św. Teresy, wprowadził mnie po raz pierwszy w te niezwykłe, jak na mój ówczesny wiek, lektury”. Rok po śmierci krawca-mistyka ks. Karol Wojtyła obronił rozprawę doktorską Zagadnienie wiary według św. Jana od Krzyża.
Herbert Oleschko
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (6/2023)
-
Olej św. Michała Archanioła (1 buteleczka) + 5 książek ks. Mateusza Szerszenia CSMA (Zestaw)110,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Post Świętego Michała Archanioła (Zestaw)40,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Wielkie Zawierzenie Świętemu Michałowi Archaniołowi (Zestaw)40,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Anielskie Tajemnice (Zestaw)40,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Modlitwy Wielkiej Mocy (Zestaw)40,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Niebiański modlitewnik (Zestaw)40,00 zł z VATDodaj do koszyka
- Marek Cholewka (oprac.), Przez Podgórze na Watykan, Nakładem Parafii św. Józefa w Krakowie-Podgórzu, Wydawnictwo „Czuwajmy”, Kraków 1998, s. 103. Nawiasem mówiąc „Starszy Pan” Tyranowski nie miał wówczas choćby czterdziestu lat. ↩︎
- Marek Cholewka (oprac.), Przez Podgórze…, s. 104. ↩︎
- Był on jedynym bratem matki przyszłego Papieża. Wybudował w Dębnikach skromny dom, a ponieważ nie założył rodziny zamieszkały u niego dwie młodsze siostry. Dla Wojtyłów przygotował w 1938 małe dwupokojowe mieszkanie w suterenie. ↩︎