Papież Franciszek szykuje się do rezygnacji? „Dał wyraźny sygnał”

news.5v.pl 1 dzień temu

Szymon Piegza, Onet: Papież Franciszek przed weekendem trafił do Polikliniki Gemelli z ostrym zapaleniem oskrzeli. Powinniśmy się niepokoić?

Stanisław Obirek: W wieku 88 lat wszelkie infekcje należy traktować bardzo poważnie. Myślę, iż sam papież zdaje sobie z tego sprawę, na co wskazują jego ostatnie decyzje.

Które?

Dość nieoczekiwanie w grudniu mianował dodatkowych 21 kardynałów, czyli dał wyraźny sygnał, iż jest gotów do nowego konklawe.

Zdaje sobie sprawę, iż w każdej chwili może odejść?

Na pewno widzi, iż coraz częstsze kłopoty zdrowotne wskazują, iż jego zegar biologiczny zbliża się do końca.

Papież Franciszek przygotowuje się do rezygnacji? „Wskazują na to jego decyzje”

W 2013 r. zaraz po objęciu Stolicy Piotrowej zdradził, iż napisał list z rezygnacją, który ma zostać odczytany w momencie, gdy choroby nie będą pozwalały mu dalej sprawować urzędu.

Widać w tym ewidentną inspirację postawą papieża Benedykta XVI, który mając 86 lat, abdykował i był pierwszym papieżem w historii nowożytnej, który zdecydował się na taki ruch.

Wcześniej abdykowało dwóch papieży: papież Celestyn V w 1294 r. oraz papież Grzegorz XII w 1415 r., ale to było dawno i nikt już o tym nie pamiętał.

MASSIMO PERCOSSI / PAP

Poliklinika Gemelli, gdzie znajduje się w tej chwili papież Franciszek

Franciszkowi na pewno nie jest bliska droga papieża Wojtyły. Wyraźnie przedłużająca się agonia Jana Pawła II była w pewnym sensie zgorszeniem dla Watykanu. Mimo zaklęć sekretarza papieża, czyli kardynała Stanisława Dziwisza, iż z krzyża się nie schodzi, sądzę, iż wśród kardynałów przeważa jednak przekonanie, iż opuszczenie Tronu Piotrowego powinno dokonywać się w sposób możliwie mało dramatyczny.

Franciszek tego nie chciał?

To, iż już w 2013 r. napisał swoją rezygnację, oznacza, iż też musiał być pod wielkim wrażeniem tego, co się działo z Janem Pawłem II. Myślę, iż dziś przekazanie władzy papieskiej następcy jest czymś, czego należy się niedługo spodziewać.

Włoski szpital, w którym przebywa papież, informuje, iż jego stan jest stabilny, a nawet, iż się poprawia.

Pamiętajmy, iż zapalenie oskrzeli, to nie jest największy problem zdrowotny Ojca Świętego. Od dawna ma kłopoty z kolanami, przez co już adekwatnie sam nie chodzi, tylko jeździ na wózku. Od dzieciństwa ma problemy z płucami, choćby jedno zostało mu wycięte. W ten sposób cały system dróg oddechowych jest wyraźnie osłabiony. Nic dziwnego, iż co jakiś czas walczy z infekcjami.

REUTERS / POOL / PAP

Papież Jan Paweł II i jego sekretarz Stanisław Dziwisz

Mimo opieki całej armii lekarzy, jego stan naturalnie może się pogarszać. Na szczęście u Franciszka nie ma tej wojtyliańskiej metafizyki, jeżeli chodzi o urząd papieski, czy tajemnicę Ducha Świętego, ale jest bardzo pragmatyczne podejście.

Papież Franciszek przygotował grunt dla następcy? „Przekroczył limity Jana Pawła II”

Jeśli w ostatnim czasie sam przygotowywał kardynałów do konklawe, to faktycznie wyjątkowo pragmatyczne myślenie.

Właściwie zaczął już na początku pontyfikatu. Przez 12 lat regularnie wymieniał skład kardynałów elektorów, którzy zdecydują o wyborze jego następcy.

Dziś wśród tej grupy jest 80 proc. kardynałów, których sam nominował. W ten sposób przekroczył choćby limity wyznaczone przez Karola Wojtyłę, iż kardynałów-elektorów może być tylko 120.

W ten sposób zabezpieczył się, żeby podczas następnego konklawe wybrano jego człowieka?

Franciszek w pełni świadomie zwiększył tę liczbę do 138 kardynałów, bo chciał, żeby wśród wyborców przeważali zwolennicy jego wizji Kościoła.

Tym bardziej iż adekwatnie od samego początku pontyfikatu musi zmagać się z atakami swoich przeciwników, jak choćby były nuncjusz apostolski w Stanach Zjednoczonych arcybiskup Carlo Maria Viganò, który został przez papieża ekskomunikowany za swoje wypowiedzi. Zresztą sfrustrowany Viganò rozpoczął całą jawną akcję przeciwko papieżowi. Ojciec Święty próbował choćby z nim rozmawiać, negocjować, ale do niczego to nie doprowadziło. Przeciwnie, jego oponenci, jak kard. Burke, czy Müller odczytywali to jako znak słabości papieża.

MAURIZIO BRAMBATTI / PAP

Emerytowany papież Benedykt XVI i papież Franciszek, 2014 r.

Obecnie wewnątrz Kościoła jest mocna frakcja „franciszkowych” kardynałów, z drugiej strony kardynałów konserwatystów. Jedni z drugimi będą walczyć na następnym konklawe?

Te frakcje w Kosciele walczą ze sobą od lat. Franciszek dobrze o tym wie, bo już w 2005 r., po śmierci Jana Pawła II, był na konklawe brany pod uwagę jako mocny kandydat „liberałów”.

W związku z tym, iż w trakcie swojego pontyfikatu z konserwatystami nie mógł się dogadać, to postanowił „wyrąbać” drogę wyboru swojego następcy poprzez ustawienie kolegium kardynalskiego. Robił to konsekwentnie przez 12 lat, nie bez zaskoczenia dla samych watykanistów.

W czym zaskakiwał?

W swoich wyborach. Na przykład nominował pierwszego w historii kardynała z Indonezji, który odmówił przyjęcia tego zaszczytu. Bardzo gwałtownie wymienił go na arcybiskupa z Neapolu, znanego ze społecznikowskiego instynktu, wieloletniego duszpasterza narkomanów, co Franciszkowi bardzo pasuje.

Co ciekawe, mianuje kardynałami często biskupów mniej znaczących diecezji, co też w Polsce, gdzie kardynałem został biskup Łodzi, a nie Krakowa czy Wrocławia.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Tajemnicze kulisy konklawe. „Rozpoczął kampanię w trakcie pogrzebu papieża”

W 2005 r. Jorge Bergoglio nie został wybrany. Kardynałowie wybrali Josepha Ratzingera, wcześniejszego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, czyli drugą najważniejszą osobę w Watykanie.

Mimo iż papieże dwudziestowieczni podtrzymywali ten mit wyjątkowości, co oczywiście łączyło się z sekretem konklawe, czyli Ducha Świętego, który nawiedza kardynałów, a ci poddają się jego przewodnictwu duchowemu i wybierają następcę tronu Świętego Piotra, to jednak znamy okoliczności wyboru czy to Jana Pawła II, czy właśnie Benedykta XVI.

ANSA/OSSERVATORE ROMANO / PAP

Pogrzeb papieża Jana Pawła II, 2005 r.

Te kulisy każą nam twierdzić, iż adekwatnie mało tam jest natchnienia Ducha Świętego, a przede wszystkim to przemyślana gra dużej grupy kardynałów.

Swoją wizję tego, jak wyglądały te zakulisowe gierki, przedstawił ostatnio reżyser Edward Berger w filmie „Konklawe”.

Myślę, iż ta wizja intryg i szukania na siebie haków jest bliska prawdy. To nikt inny, jak właśnie Joseph Ratzinger, aktywnie wpłynął na to, iż został wybrany, wykorzystując do tego największy religijny i medialny spektakl, czyli pogrzeb papieża Jana Pawła II.

Kazanie pogrzebowe, które wygłosił, było wyraźnie zaadresowane do przyszłych wyborców. To był jasny przekaz: „ja zadbam o to, żeby ta wielka moralna czystość Kościoła została zagwarantowana”.

Rozpoczął w ten sposób swoją kampanię wyborczą?

To była kampania wyborcza w najściślejszym sensie tego znaczenia. Kampania, która dezawuowała wartość kandydatów alternatywnych.

Benedykt XVI słusznie uważany jest za intelektualistę, ale tamto wydarzenie pokazało, iż był także świetny i niedocenianym strategiem. Po prostu był bardzo skutecznym politykiem kościelnym, który lobbował za określonymi rozwiązaniami. To Ratzinger teologicznie ukształtował pontyfikat Jana Pawła II i przejął po nim Tron Piotrowy. Dla wielu kardynałów był naturalnym kandydatem. Ratzinger nie przewidział tylko jednego, iż opór reformatorski Kurii Rzymskiej będzie tak wielki, iż to obróci się przeciwko niemu.

To był jeden z powodów, dlaczego Benedykt XVI ogłosił swoją abdykację.

W 2012 r. wybuchła olbrzymia afera Vatileaks. Doszło do „wycieku” medialnego tajnych dokumentów z najbliższego otoczenia papieża Benedykta XVI na temat korupcji i skandali finansowych Watykanu. Papież stał się ofiarą siebie samego i to przesądziło o jego abdykacji.

W mojej ocenie Benedykt popełnił jeszcze jeden poważny błąd.

BERND VON JUTRCZENKA / PAP

Ostatnia audiencja papieża Benedykta XVI, luty 2013 r.

Jaki?

Nie nazwał po imieniu tego zła, z którym walczył. Nie określił jego źródeł, nie odważył się skrytykować system, ale też swojego poprzednika, który ten system utrzymywał. Co więcej, przyczyniając się do beatyfikacji Karola Wojtyły, tak naprawdę powiedział, iż jego poprzednik adekwatnie był świętym człowiekiem. Nie da się walczyć z systemem, kiedy się go nie krytykuje i nie wskazuje źródeł zła.

Kolejny błąd to ciche wtrącanie się w pontyfikat Franciszka. W decydujących momentach, gdy chodziło o święcenia kobiet, stosunek do osób LGBT, emerytowany Ratzinger wyraźnie interweniował. Krótko mówiąc, do końca pozostał rzecznikiem konserwatywnej części. Myślę, iż podobnie, jak odchodzący w 2005 r. Jan Paweł II miał świadomość, iż przekazuje Kościół w ręce Ratzingera, tak odchodzący niedługo Franciszek też chce mieć pewność, iż przekaże władze w zaufane ręce.

ANSA FILES / PAP

Kard. Bergolio wchodzący na konklawe w 2013 r., na którym został wybrany papieżem

Kto po papieżu Franciszku? „To bardzo dobry klucz do zrozumienia całego pontyfikatu”

Od samego początku pontyfikatu dużo mówi się o tych, których papież awansuje, ale tyle samo też mówi się o tych, których nie awansuje.

I to jest bardzo dobry klucz do zrozumienia całego pontyfikatu. Dziś już wiadomo, iż ci „kandydaci oczekujący” nie zostaną kardynałami za czasów Franciszka, a najprawdopodobniej nie zostaną już nigdy.

VALDRIN XHEMAJ / PAP

Ogłoszenie kard. Jorge Mario Bergoglio kolejnym papieżem, 2013 r.

Doskonale widać to w Stanach Zjednoczonych, gdzie kardynałowie nominaci Wojtyły i Ratzingera w dużym stopniu odwrócili katolicyzm amerykański od uniwersytetów, a zwrócili go w kierunku konserwatywnych grup lobbystycznych, na przykład ruchów pro life pro i zdecydowanie opowiedzieli się za kandydaturą Donalda Trumpa, co bardzo spolaryzowało katolików. Jeszcze jako jezuita byłem na kilku amerykańskich uniwersytetach katolickich i pamiętam, iż ten nacisk Kongregacji Nauki Wiary był wielki. Do tego stopnia, iż Watykan zmuszał do odwołania Thomasa Reese’a z funkcji redaktora naczelnego jezuickiego dwutygodnika.

Lukasz Gagulski / PAP

Metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski

To nie tylko kwestia Stanów Zjednoczonych, ale także na przykład Polski.

Oczywiście. Ja od samego początku tego pontyfikatu uważam, iż Franciszek bardzo mało uwagi poświęca Kościołowi europejskiemu, a polskiemu szczególnie. Nominatami papieża zostali tylko arcybiskup Konrad Krajewski, papieski jałmużnik i arcybiskup Grzegorz Ryś. Są tacy, którzy twierdzą, iż to Krajewski wpłynął na decyzję Franciszka, by nominować właśnie Rysia.

Ewidentnie pominięte przez Ojca Świętego polskie stolice kardynalskie, czyli arcybiskup Marek Jędraszewski w Krakowie, czy arcybiskup Józef Kupny we Wrocławiu. Polska jest poza uwagą papieża.

MAURIZIO BRAMBATTI / PAP

Kard. Timothy Radcliffe OP

Który konkretnie z tych „franciszkowych kardynałów” ma według ciebie największe szanse zostać nowym papieżem?

Dla mnie takim odkryciem jest niewątpliwie dominikanin Timothy Radcliffe. Był generałem, był prowincjałem, był bardzo istotną figurą w zakonie, ale jednak był marginalizowany przez poprzednich papieży. I to jest pewna logika Franciszka, iż docenia tych, którzy byli odsuwani.

Timothy Radcliffe został kardynałem w wieku 79 lat i stał się jedną z twarzy nie tylko Kolegium kardynalskiego, ale przede wszystkim synodu o synodalności, o którym w Polsce zdecydowanie za mało się pisze. To najważniejsza inicjatywa pontyfikatu Franciszka. To może być pewna analogia historyczna do kard. Karola Wojtyły i tego, iż papież Paweł VI zaprosił go w 1976 r. do Watykanu, by wygłosił rekolekcje wielkopostne. A już dwa lata później rzeczywiście został wybrany nowym papieżem.

Kto jeszcze jest w tym projekcie?

To na pewno jezuita, kardynał z Luksemburga Jean-Claude Hollerich, czyli wieloletni przewodniczący Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskie. Kolejnym jest sekretarz generalny Synodu Biskupów maltański kardynał Mario Grech. jeżeli chodzi o Maltę, to na pewno prawą ręką Franciszka w walce z pedofilią jest arcybiskup Charles Sicluna.

Nawiasem mówiąc, nie tylko kardynałowie są ważni, ale też spora grupa bliskich doradców Franciszka jak chociażby jezuita Antonio Spadaro, autor wielu wywiadów z Franciszkiem, wieloletni redaktor wpływowego miesięcznika Civilta Cattolica, a w tej chwili pracujący w jednej z dykasterii watykańskich.

THOMAS FREY / DPA / PAP

Kard. Jean-Claude Hollerich

Tę grupę uzupełnia też kontrowersyjny Victor Manuel Fernández, którego Franciszek powołał na funkcję prefekta Dykasterii Nauki Wiary. Fernández od początku był bardzo mocno popierany przez papieża, no i też jest Argentyńczykiem, więc kardynałowie z Ameryki Południowej mogą za nim lobbować.

Czy Polak ma szansę znowu zostać papieżem? Ekspert stawia sprawę jasno

Jakie szanse podczas najbliższego konklawe Polacy?

Jeden z poważniejszych watykanistów, założyciel portalu Crux John L. Allen, ogłosił kiedyś tekst, w którym wskazał, iż papieski jałmużnik kard. Konrad Krajewski jest możliwym kandydatem. Ewidentnie jednak nie zostało to przez nikogo podjęte i według mnie kard. Krajewski nie ma żadnych szans.

PAP/Abaca / PAP

Kard. Konrad Krajewski i papież Franciszek, przyjmujący osoby bezdomne w Watykanie

Nie sądzę, by w ogóle Polacy byli brani pod uwagę. Poza Krajewskim w konklawe będą brać udział jeszcze Stanisław Ryłko (do 4.07.2025), Kazimierz Nycz (do 1.02.2030), no i najmłodszy Grzegorz Ryś (9.02.2044).

A którzy konserwatyści mają największe szanse?

Z pewnością będzie to grupa gromadzona wokół kard. Burke, czy Müllera. Obaj są wybieralni, jeden ma 78 a drugi 76 lat. Na pewno będą mieli duże wsparcie części kardynałów europejskich, głównie z Europy Środkowej i Wschodniej, ale też na przykład z Afryki. Z kolei bardzo trudno określić, na kogo postawią kardynałowie z tzw. Trzeciego Świata, a to jest bardzo liczna grupa 20-30 osób, które realnie mogą wpłynąć na końcowy wynik.

Konserwatyści na pewno nie oddadzą pola bez walki. Jednak w mojej ocenie ich szanse realnie są bardzo niewielkie.

ANDREAS ARNOLD / PAP

Kardynał Gerhard Ludwig Müller

Jest jeszcze jedna zasada konklawe: gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.

I dokładnie tak było z Karolem Wojtyłą. W 1978 r. zderzyły się dwie bardzo wykluczające się wzajemnie wizje Kościoła. To był kardynał Giovanni Benelli z Florencji, czyli kontynuator reformy Soboru Watykańskiego II i Pawła VI i bliski Lefebra kardynał Genui Giuseppe Siri. Przez bardzo długi czas nie było wiadomo, który z nich wygra.

I wtedy objawił się czarny koń, czyli Wojtyła, który okazał się kompromisowy, bo znany z otwarcia, z teologicznych intuicji bliskich dokumentom podstawowym Soboru Watykańskiego II, czy z otwarcia na współczesność. I konserwatyści i liberałowie łączyli z nim duże nadzieje. Na pewno poparcie wpływowych hierarchów niemieckich, a zwłaszcza austriackiego kardynała Franza Königa, sprawiło, iż ostatecznie ta kandydatura przeważyła.

Ta rola „czarnego konia” bardzo dobrze została zobrazowana właśnie w filmie „Konklawe”, gdzie kandydat pozostało bardziej zaskakujący.

Czyli ciągle jest szansa na przykład na pierwszego w historii Kościoła czarnoskórego papieża?

Raczej nie ma w tym gronie charyzmatycznej postaci z Afryki. o ile już, to bardziej z Filipin. W tym kontekście od lat mówi się o byłym prymasie Filipin i prefekcie Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów kard. Luisie Antonio Tagle, któremu bliskie są postulaty Franciszka.

Osobiście najbardziej obstawiałbym za Radcliffem lub którymś z kardynałów amerykańskich. Nie bez znaczenia może być także ostatnie duże wzmocnienie Włochów w kapelusze kardynalskie. Może to właśnie Włosi okażą się na tyle sprytni, iż przypomną o swoich talentach koncyliacyjnych i zawiążą jakieś sojusze.

Jakie wyzwania czekają przyszłego papieża?

Nie chcę się bawić w George’a Weigla, który już kilka lat temu ogłosił portret przyszłego papieża w książce „Następny papież. Urząd Piotra i misja Kościoła”. W Polsce Weigel jest traktowany bardzo poważnie jako nadworny biograf Jana Pawła II. Natomiast teologowie zwracają uwagę, iż jest on przede wszystkim politologiem katolicyzmu fundamentalistycznego.

Przyszły papież powinien podjąć jeszcze bardziej zdecydowanie główne intuicje Franciszka, które uczynią katolicyzm kompatybilny ze współczesnym wielokulturowym i wieloreligijnym światem. Na pewno dużym wyzwaniem będą rozmowy głowy Kościoła katolickiego z Donaldem Trumpem. Tylko, czy w 2013 r. wiedzieliśmy, co nieznany nikomu Jorge Maria Bergoglio wniesie do katolicyzmu? Potrzebna jest więc również pokora, by dać się zaskoczyć.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: szymon.piegza@redakcjaonet.pl

Czytaj inne artykuły tego autora tutaj.

Idź do oryginalnego materiału