
Źródło: Nowenna na cześć Św. Teresy przez Św. Alfonsa Liguoriego wyd. II Kraków 1937r.
— Grób znajduje się w klasztorze Karmelitów Bosych w Alba de Tormes, w Hiszpanii.
Święta ta Matka opuszczając miasto Burgos chciała udać się do kochanego swego klasztoru w Avili, by spocząć nieco w ulubionym tym ustroniu, kolebce odrodzenia Zakonu; ale Boski jej Oblubieniec powoływał ją do innego zacisza i do innego spoczynku. Chciał On ją wprowadzić do Błogosławionej Ojczyzny. Zrządzeniem Opatrzności odebrała w drodze rozkaz przełożonego Swego Ojca Prowincjała, by jechała do klasztoru Alby: tam to oczekiwał nań Pan Bóg, żeby ją uwolnić z więzienia życia tego i na wieczne zaprowadzić gody.
Pójdź więc, o Święta moja, pójdź! Boski twój Oblubieniec mile przyjął prace twoje, zlitował się wreszcie nad wzdychaniem twoim. — Pójdź z tej burzliwej krainy do portu zbawienia. Pójdź rozpocząć nowe życie miłości, do którego masz wejść przez śmierć z miłości, jaką Ci gotuje Pan Bóg w błogosławionym tym miejscu. Święta usłuchała i przybyła do klasztoru Alby w dzień Św. Mateusza (*), o szóstej wieczorem, w 1582 r. Pobożne jej córki przyjęły ją z wielkimi oznakami miłości i uszanowania, jak gdyby przeczuwając, iż ją niedługo stracić miały. Otrzymały jej błogosławieństwo i ucałowały jej rękę, podczas gdy ta przemawiała do nich słowy serdecznego przywiązania. Zmęczona była podróżą i chora na febrę, której w drodze dostała, dlatego też, ulegając prośbom córek, zaraz poszła położyć się mówiąc: Oby mi Pan Bóg dopomógł! drogie córki, jakże czuję się zmęczoną! Już przeszło lat dwadzieścia nie położyłam się tak wcześnie! Niech Bóg błogosławion będzie za to, iż wpośród was zachorowałam”.
Przez cały następny tydzień źle się miała, nie przestając wszakże nigdy wstawać z łóżka, kiedy chodziło o przyjęcie Jezusa Drogiego w Najświętszym Sakramencie, Jezusa, Który był życia jej — życiem jedynym.

Pablo Pardo González: „Wiatyk Św. Teresy od Jezusa” (1870), Museo del Prado
W dzień jednakże Św. Michała zniewolona chorobą, która stawała się śmiertelną, kazała przenieść się do infirmerii i położyła się do łóżka, żeby już zeń nie powstać. Przepędziła w nim dzień i noc całą w zachwyceniu na modlitwie, i w tym zachwyceniu poznała, iż bliskim już był dla niej czas spoczynku; owszem — już się dowiedziała przez objawienie choćby o godzinie i o chwili śmierci. Dlatego też powiedziała drogiej swej towarzyszce podróży, czcigodnej siostrze Annie od Św. Bartłomieja, iż nadszedł już czas zejścia z tego świata. Kiedy, na trzy dni przed śmiercią, spowiednik jej, Ojciec Antoni od Jezusa, przyszedłszy wyspowiadać ją, powiedział jej, by prosiła Boga o przedłużenie życia dla dobra swego Zakonu, Święta odpowiedziała mu, iż już o tym myśleć nie trzeba, iż śmierć jej pewna i iż obecność jej na tym świecie już niepotrzebna. Lekarze kazali postawić jej bańki, chętnie poddała się temu, nie w nadziei wyzdrowienia, ale przez pragnienie cierpień i w tym celu, żeby w boleściach życie zakończyć, tak jak sobie tego zawsze gorąco życzyła z miłości dla Najdroższego Oblubieńca, Który chciał skonać wśród tylu cierpień.
W wigilię Św. Franciszka poprosiła o Święty Wiatyk. Gdy Go jej przynoszono, a zakonnice zebrane w Jej pokoju zalewały się łzami, Teresa złożyła ręce i rzekła do nich: Drogie córki i mistrzynie moje! Przebaczcie mi — zły przykład, jaki wam dawałam i nie naśladujcie mnie, — mnie, która z całego świata jestem największą grzesznicą. A gorzej od drugich regułę mą zachowywałam. Dla miłości Boga, córki moje – proszę was, zachowujcie doskonale tę Regułę i słuchajcie przełożonych waszych” (Rib. Ks. 3 rozdz. 7). Ta Święta Matka, która tak kochała posłuszeństwo, w chwili śmierci tę tylko cnotę zalecała wiedząc, iż od doskonałego posłuszeństwa zależy doskonałość każdej, a tym bardziej zakonnej osoby.

Malarskie przedstawienie śmierci Św. Teresy od Jezusa – obraz z klasztoru karmelitanek w Alba de Tormes
Skoro tylko przybył Pan Jezus w Przenajświętszym Sakramencie, Teresa jakkolwiek do tego stopnia osłabiona była, iż zaledwie ruszyć się mogła, jednak na widok Boskiego swego Oblubieńca pod sakramentalną zasłoną, miała na tyle siły, aby podnieść się sama. Zapał, którym ją miłość natchnęła, tak był wielki, iż się zdawało — jak podają biografowie — jakoby z łóżka biec chciała naprzeciw Oblubieńca swej duszy, by co prędzej Go przyjąć. Oblicze Jej jaśniało i gorzało jak słońce, tak iż już nań patrzeć nie można było; a kiedy miłośnie złożyła ręce i zapłonęła najwyższym ogniem, stała się podobną do mistycznego feniksa, co własnym dogorywał ogniem. W miarę jak zbliżał się jej koniec, ona też z większą odzywała się miłością do Boskiego swego Oblubieńca tak, iż rozrzewniła wszystkich obecnych: „O mój Panie i Oblubieńcze mój – mówiła między innymi — oto wreszcie nadchodzi upragniona chwila, za którą tak wzdychałam! Czas żebyśmy się już zobaczyli, o Boże mój! Czas, bym już opuściła to życie i żeby dusza moja używała przy Tobie tego, czego tak gorąco pragnęła!” (Rib. Ks. 3 rozdz. 7).
Niezmierną było dla niej pociechą w ostatnich swych chwilach myśleć, iż umiera na Łonie Kościoła prawdziwego składała za to dzięki Bogu nie przestając powtarzać z weselem: „Na koniec, Panie! jestem dzieckiem Kościoła” Rib. Ks. 3 rozdz. 7). Często też powtarzała owe słowa Dawida: „Cor contritum et humiliatum, Deus, non despicies — Panie! sercem skruszonymi uniżonym nie wzgardzisz” (Ps 51/50/, 19).
Dnia następnego, po przyjęciu Ostatniego Olejem Świętym Namaszczenia, ścisnęła mocno krucyfiks i czternaście godzin przebyła w zachwyceniu, z obliczem rozognionym, bez ruchu, zaczynając już doznawać przedsmaku wielkiej chwały, jaką Bóg zgotował Jej w Niebie, a dokąd Boski Oblubieniec wzywał ją z Miłością. „Surge, propera, amica Mea… et veni — Spiesz się, przyjaciółko Moja… a przyjdź” (Ks. Pnp 2, 10).
Wtedy czcigodna siostra Anna, towarzyszka jej ujrzała przed skonaniem Świętej Jezusa stojącego z mnóstwem Aniołów przy jej łożu i czekającego na tę pożądaną chwilę, by ją zaprowadzić do Nieba. Widziała także i swoją Najsłodszą Matkę, Maryę, wraz z Józefem Świętym, który przybył z Nieba, by Jej towarzyszyć. Później ujrzano ogromny orszak osób w bieli i światłości, wchodzących z wielką euforią do celki, w której Święta konała. Domyślano się, iż to były pewnie owe dziesięć tysięcy Męczenników, którzy obiecali jej byli jeszcze za życia, iż jej do Raju towarzyszyć będą. Oto, co czytamy o tym u O. Ribera: „Gdy Św. Teresa obchodziła z wielkim nabożeństwem święto Dziesięciu Tysięcy Męczenników, ci szermierze Chrystusowi objawili się Jej wszyscy razem, by okazać Jej wdzięczność swoją i przyrzekli Jej, iż przyjdą przyjąć Ją w godzinę śmierci, by towarzyszyć Jej przy wejściu do szczęśliwości Nieba, gdzie do jednakowego stopnia Chwały z nimi podniesioną być miała” (Wit. ks. 4. r. 7). Według Bollandystów, Męczennicy ci, są ci o których mniemają, iż w liczbie dziesięciu tysięcy na górze Ararat ukrzyżowani zostali, a o których wspomina Martyrologium 22 Czerwca.
Zbliżyła się do łoża w chwili, gdy strawiwszy piękne swe życie w słodkim ogniu miłości, siłą tej miłości skonała. Błogosławiona Jej dusza wychodząc z tego więzienia wzleciała jak gołębica miłująca, by połączyć się z Ukochanym, i rzeczywiście widziano ją unoszącą się ku niebu w postaci białej gołębicy. W tejże chwili ukazała się cała w chwale siostrze Katarzynie od Jezusa; powiedziała jej, iż z gorącej miłości zgasło piękne jej życie, i iż idzie cieszyć się Bogiem na wieki.
Dziewicze Jej ciało, wydawało potem woń tak miłą, a tak mocną, iż klasztor cały był nią napełniony.
‐——————————————————-
Przypis do powyższego rozważania:
(*) Według Bollandystów, 20. Września, to jest w Wigilię Świętego Mateusza.