Nicea, Konstantyn Wielki i Czesław Miłosz

3 godzin temu
Zdjęcie: Konstantyn


Cesarz nie był teologiem i nie wiódł wzorowego życia. Podjął jednak decyzje religijne, które prowadziły logicznie w rozwoju doktrynalnym ku coraz większemu podkreśleniu godności człowieka i uniżenia Boga.

W obecnym roku mija 1700 lat od obrad I Soboru Nicejskiego, którego decyzje zostały ostatecznie uznane za wiążące przez prawie wszystkie wyznania chrześcijańskie. Wydarzenie tego soboru łączy się nierozerwalnie z postacią cesarza Konstantyna Wielkiego.

Pamiętał o tym Czesław Miłosz, pisząc wiersz „Cesarz Konstantyn”, stanowiący jedenastą, ostatnią, część opublikowanego w 2001 r., poematu „Ksiądz Seweryn”:

Mógłbym żyć w czasach Konstantyna.
Trzysta lat po śmierci Zbawiciela,
O którym tyle było wiadomo, iż zmartwychwstał,
Niby słoneczny Mitra rzymskich legionów.
Byłbym tam świadkiem sporu pomiędzy homoousios i homoiousios,
O to, czy Chrystus ma naturę boską czy boskiej podobną.
Pewnie opowiedziałbym się przeciwko trynitarianom,
Bo kto może odgadnąć naturę Stwórcy?
Konstantyn, Imperator Całego Świata, pyszałek i morderca,
Przechylił szalę na soborze nicejskim,
Żebyśmy, pokolenie za pokoleniem, rozmyślali o Trójcy Świętej,
tajemnicy tajemnic,
Bez której krew człowieka byłaby obca krwi wszechświata
I daremne byłoby wylanie własnej krwi przez cierpiącego Boga,
Który złożył z siebie ofiarę, już kiedy stwarzał świat.
Więc Konstantyn był jedynie niegodnym narzędziem,
Nieświadomym, co czyni dla ludzi dalekich czasów?

A my, czy wiemy, do czego jesteśmy przeznaczeni?

Konstantyn Miłosza na pewno nie jest wyimaginowaną postacią, która z prawdziwym człowiekiem miałaby tylko wspólne imię. Poeta przedstawia nam konkretne i realistyczne tło historyczne: jesteśmy w cesarstwie rzymskim w początkach czwartego wieku – „trzysta lat po śmierci Zbawiciela”, co umieszcza nas bardziej precyzyjnie w latach dwudziestych-trzydziestych.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Datę potwierdzają inne szczegóły: Konstantyn jest już „Imperatorem Całego Świata” (co stało się po pokonaniu dotychczasowego współcesarza, Licyniusza, w 324 r.), Sobór Nicejski (325) już się odbył, a cesarz jest opisany jako „zabójca”, co może odnosić się do śmierci Licyniusza w 325 r., cesarza Maksymiana w 310 r., wreszcie syna Konstantyna z jego pierwszego małżeństwa, Kryspusa, i drugiej żony Konstantyna, Fausty, w 326 r. – wszystkie te zabójstwa dokonały się na rozkaz albo przynajmniej za przyzwoleniem cesarza.

Oryginalność refleksji Miłosza polega na tym, iż nie odnosi się do bardziej znanych i komentowanych wydarzeń z życia Konstantyna, związanych z rokiem 312/313: wizji chrystogramu lub krzyża przed bitwą przy Moście Mulwijskim i postępującym od tego momentu wsparciem udzielanym przez cesarza chrześcijaństwu.

W związku z tym refleksja naukowa i publicystyczna nad Konstantynem ma tendencję do unikania pytań teologicznych. Mówi się przede wszystkim o relacjach między Kościołem a państwem – o porozumieniu między tymi dwiema rzeczywistościami, wzajemnym wsparciu, pomocy materialnej, ale także o interwencjach cesarza w sprawy kościelne. Słowem, o słynnej „epoce konstantyńskiej” – to wyrażenie zyskało popularność w kościelnych środowiskach postępowych w drugiej połowie XX wieku (jako rzeczywistość, przeciw której należy walczyć).

Promocja!
  • ks. Stanisław Adamiak

Zawsze jest Wyjście

20,00 25,00
Do koszyka
E-book – 18,00 22,50

W kulturze zachodniej Konstantyn został także nierozerwalnie związany z kwestią władzy doczesnej papieży, dzięki sfalsyfikowanej „Darowiźnie Konstantyna”, z konsekwencjami unieśmiertelnionymi w wersach Dantego Alighieriego:

Ach Konstantynie, jakiego zła było matką
nie twoje nawrócenie, ale ten dar,
który od ciebie wziął pierwszy bogaty ojciec⁠1

Miłosz skupia się tymczasem na wydarzeniach późniejszych o kilkanaście lat, czyli na Soborze Nicejskim i na jego centralnym problemie – naturze Chrystusa. Można oczywiście mieć tu jakieś erudycyjne uwagi historyczne.

Z jednej strony wspominany przez noblistę termin homoiousius (czyli „współpodobny”) został ukuty dopiero po śmierci Konstantyna, a sam cesarz pod koniec życia skłaniał się raczej ku mniej rygorystycznej interpretacji decyzji nicejskich. Z drugiej strony, z uwagi na szczupłość bezpośrednich źródeł historycznych niektórzy badacze (zwłaszcza ks. Henryk Pietras) kwestionują rolę Soboru Nicejskiego w rozwiązaniu kontrowersji ariańskiej, sugerując, iż głównymi celami soboru było ustalenie wspólnej daty Wielkanocy (co faktycznie się udało) i ukazanie wzajemnego związku cesarza z Kościołem w dwudziestą rocznicę jego panowania.

Pozostaje jednak faktem, iż to Konstantyn zaprosił biskupów na sobór, opłacił im podróż i zakwaterowanie, przewodniczył obradom – i to jego opinia „przechyliła szalę” na korzyść przyjęcia formuły homoousios („współistotny”), która prowadzi nas bezpośrednio do doktryny Trójcy przyjętej do dziś przez wszystkie główne denominacje chrześcijańskie.

Homoousios a homoiousios. Różnica jednej jotyWielu próbuje ośmieszać kontrowersje teologiczne pierwszych wieków jako całkowicie abstrakcyjne i niezrozumiałe, ale dla już dziewięćdziesięcioletniego poety kwestia „natury boskiej lub podobnej do niej” wydaje się bardziej aktualna niż kiedykolwiek. W pewien sposób usprawiedliwiał się zresztą z tego rok później w „Traktacie teologicznym”: „Takiego traktatu młodu człowiek nie napisze”.

Teologią interesował się jednak Miłosz nie tylko pod koniec życia. Już dużo wcześniej podkreślał, iż katolickie wyjaśnienie natury zła jako braku uważa za niewystarczające. Dawał temu wyraz także w poemacie „Ksiądz Seweryn”, w trzecim z wierszy w nim zawartym ustami małej dziewczynki zadał pytanie:

Nie rozumiem, dlaczego tak być musiało,
że Syn Boży umarł na Krzyżu.

Rozwiązanie nie przychodzi przez uproszczenie. Wręcz przeciwnie, odpowiedź ortodoksji, tak, jak ją zdefiniowała Nicea, wydaje się być na granicy szaleństwa:

Żeby człowieka krwią broczącego z ran
Ogłosić Bogiem i władcą wszechświata,
Trzeba było szaleństwa – dostateczny dowód,
że nasz gatunek sięga po niemożliwe.

Historyczne znaczenie Konstantyna pojawia się dla Miłosza właśnie tutaj. Cesarz nie był teologiem i nie prowadził wzorowego życia. Nie był wzorem cnót, ani chrześcijańskich, ani antycznych. Liczyła się dla niego władza i chwała. Być panem „Całego Świata” – to był cel jego życia, który w końcu udało mu się osiągnąć. Będąc jednak na szczycie swojej władzy, podjął decyzje religijne, które prowadziły logicznie w rozwoju doktrynalnym ku coraz większemu podkreśleniu godności człowieka i uniżenia Boga.

Nowość Nowość Promocja!
  • Wiesław Dawidowski OSA
  • Damian Jankowski

Leon XIV. Papież na niespokojne czasy
Książka z autografem

28,00 35,00
Do koszyka
Książka – 28,00 35,00

Miłosz przedstawia nam alternatywy, które mogły być wybrane przez cesarza: „słoneczny Mitra legionów” – kult, która wydawał się doskonale dopasowany do imperium rządzonego przez wojskowych, kult boga triumfującego i zwycięskiego, wykluczający kobiety i charakteryzujący się pełnymi przemocy rytuałami. Z drugiej strony – chrześcijaństwo ariańskie, „nie-nicejskie”, wersja bardziej zracjonalizowana, uwolniona od paradoksów generowanych przez dogmat Trójcy, „tajemnicę tajemnic”.

Ale nie doszłoby się wtedy ani do pojęcia „Boga cierpiącego” (wynik doktryny communicatio idiomatum, rozwiniętej w V wieku, ale w logicznej linii myśli rozpoczętej w Nicei), ani do przebóstwienia natury ludzkiej, „krwi człowieka”, które nastąpiło w Chrystusie (ponieważ ma naturę boską), a jest obiecane nam.

Jeszcze w cytowanym powyżej wierszu „Karawele” z poematu „Ksiądz Seweryn” Miłosz dziwi się: „Tak postawić człowieka w centrum kosmosu!”. Poeta okazuje swoją sympatię wobec wątpliwości „ostatnich pogan”, którzy nie chcieli zaakceptować możliwości boskości obniżonej do poziomu ludzkiego i poddanej cierpieniu:

Pallas Atena była naszą panią.
Słaliśmy posłów do wyroczni w Delfach.
Procesją szliśmy do Diany w Efezie.
Tak być powinno. I filozofowie
Nie odjęli bóstwom należnej im chwały.

Wymyślony bohater cyklu poematów Miłosza, ksiądz Seweryn, to wiejski proboszcz, kapłan raczej kolęd niż wielkich traktatów teologicznych. Ale jest wystarczająco inteligentny, żeby dostrzec, iż to, czego naucza swoich parafian, nie jest czymś oczywistym i zrozumiałym samo przez się. Wręcz przeciwnie, alternatywne rozwiązania mogły wydawać się bardziej logiczne i realistyczne, jednak ktoś dokonał wyborów i decyzji w przeciwnym kierunku.

Dochodzimy tutaj do granicy między historią naukową z jednej strony, a poezją i teologią z drugiej. Historyk może analizować motywy decyzji Konstantyna Wielkiego i oceniać ich wpływ oraz skuteczność. Poeta natomiast ma prawo wejść w dziedzinę metahistorii, podnieść postać cesarza do poziomu bytu decydującego o całym rozwoju myśli europejskiej – i od razu go poniżyć: „czy był tylko niegodnym narzędziem?”.

Odpowiedź wydaje się pozytywna. Konstantyn, żołnierz z wykształcenia i zawodu, surowy i porywczy, nie mógł wyobrazić sobie wszystkich konsekwencji swoich wyborów. Ale my też nie możemy tego uczynić.

Miłosz zaczął od refleksji nad tym, jak mógł człowiek (Chrystus) być uważany za Boga, ale skończył, przypominając, iż także cesarze są jedynie ludźmi, a bycie człowiekiem to coś tak małego – i jednocześnie tak wielkiego. Zwycięstwo Konstantyna było zwycięstwem siły i władzy, ale pomogło przetrwaniu i rozwojowi chrześcijaństwa – wiary, która karmi refleksje takie jak ta zawarta w „Traktacie teologicznym” (zaraz po zacytowaniu jako motto słów kolędy: „Coś się narodził tej nocy, byś nas wyrwał z czarta mocy”):

Ktokolwiek uważa za normalny porządek rzeczy,
w którym silni triumfują, słabi giną, a życie kończy się śmiercią,
godzi się na diabelskie panowanie.

PRZYPISY:

1 Dante, „Inferno”, XIX, 115-117 (tłum. własne).

Idź do oryginalnego materiału