Zachęta Św. Alfonsa Marii Liguori’ego o nabożeństwie do Matki Boskiej Bolesnej.
Źródło: Arka pociechy 1880
Kto pragnie żywe w sercu swoim przechowywać do Przenajświętszej Panny nabożeństwo, powinien często Jej Boleści rozpamiętywać. Nimi to bowiem pozyskała Ona te niezmierzone zasługi swoje przed Bogiem, które po Zasługach Męki Pańskiej są największym Skarbem Kościoła; przez nie stała się najpodobniejsza do Boskiego Syna Swojego i przez nie dostąpiła tytułu Współodkupicielki rodu ludzkiego, jak ją Ojcowie Święci nazywają.
Święty Alfons Liguori, zachęcając dusze pobożne do nabożeństwa do Matki Bolesnej, przytacza dwa następujące objawienia. Jedno, w którym Pan Jezus tak przemówił do pewnej duszy Błogosławionej: „Drogimi są w oczach moich łzy wylane nad rozmyślaniem Męki Mojej; ale tak kocham Matkę Moją, iż gdy kto rzewnie rozpamiętywa Jej Boleści, jeszcze Mnie to więcej ujmuje“.
Drugie objawienie przytoczone przez tegoż Świętego jest następujące, a wyjęte z najpoważniejszych podań pierwszych wieków Chrześcijaństwa: niedługo po Wniebowzięciu Przenajświętszej Maryi Panny Święty Jan Ewangelista ujrzał Pana Jezusa i Matkę Bożą, proszącą Go o szczególne Łaski dla wszystkich mających nabożeństwo do Jej Siedmiu Boleści. Chrystus Pan zadość czyniąc Jej prośbie przyrzekł:
- Że ktokolwiek uciekać się będzie do Zasług Boleści Matki Bożej i przez nie prosić będzie o potrzebne Łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty za grzechy.
- Że uwolnionym będzie od przerażenia i ucisków wewnętrznych, ostatniej godzinie życia zwykle towarzyszących.
- Że będzie miał Łaskę serdecznego nabożeństwa i do Męki Pańskiej i za to szczególną nagrodę otrzyma w Niebie.
- Na koniec, iż wszyscy pobożną cześć oddający boleściom Matki Przenajświętszej mieć Ją będą za swoją szczególną Panią i Władczynią, i iż Marya nimi rozporządzać będzie według Najmiłościwszej Woli Swojej w sposób szczególniejszy.
Wyżej przytoczony Św. Alfons dodaje w końcu, iż różne poważne dzieła liczne przytaczają przykłady i wypadki na stwierdzenie tego podania.
Duszo pobożna weź to do serca twego.
Uwaga o odpustach.
Źródło: Głos duszy 1881;
Odpusty. Podręcznik dla duchowieństwa i wiernych opr. X. Augustyn Arndt 1890r.
Benedykt XIV, sławny i uczony Papież, polecał Brewem d. 16 grudnia 1746r., bardzo gorąco rozmyślanie, i bardzo słusznie, mało bowiem jest ćwiczeń pobożnych, z których by Chrześcijanie mogli czerpać skuteczniejsze środki do zapewnienia sobie wytrwania i postępu w cnotach.
„Dajcie mi kogoś, który co dzień choć kwadrans poświęca rozmyślaniu powiedziała Św. Teresa, a ja mu obiecuję Niebo“.
Odpusty:
1) Zupełny raz na miesiąc w dzień dowolnie obrany, jeżeli kto przez miesiąc co dzień rozmyśla przez pół godziny lub przynajmniej przez kwadrans. Warunki: Spowiedź, Komunia Święta i modlitwa pobożna na zwyczajne intencje.
2) 7 lat i 7 kwadragen za każdy raz, gdy kto w kościele lub gdzieindziej, publicznie lub prywatnie, naucza innych o sposobie rozmyślania, albo gdy kto tej nauki słucha. Warunek: Spowiedź, Komunia Święta za każdym razem.
3) Odpust zupełny raz na miesiąc w dniu dowolnie obranym, gdy kto pilnie naucza, albo się dał pouczyć. Warunki: Spowiedź, ilekroć z sercem skruszonym przyjmą Komunię Świętą i modlitwa na zwyczajne intencje. (Benedykt XIV. Brew. dn. 16 grudnia 1746r.)
Wszystkie te odpusty można ofiarować za dusze wiernych zmarłych.
Pobożne ćwiczenie na cześć Matki Boskiej Bolesnej w Wielki Piątek i inne piątki roku.
Odpusty:
1) Odpust zupełny dla tych, którzy we Wielki Piątek w czasie od (około) godziny trzeciej po południu aż do godziny 11. rano w Wielką Sobotę zajmują się publicznie lub prywatnie przez godzinę albo przynajmniej przez pół godziny rozmyślaniem lub pobożnymi modlitwami, współbolejąc nad boleściami Najświętszej Maryi Panny po Śmierci Zbawiciela. Odpust ten zyska się w dniu, w którym czyni się zadość obowiązkowi wielkanocnemu.
2) Odpust 300 dni w każdym tygodniu, gdy kto podobne ćwiczenia odprawia przez godzinę lub pól godziny w czasie od 3. godziny po południu w piątek aż do rana niedzieli.
3) Odpust zupełny co miesiąc w jednym z ostatecznych dni dla tych, którzy w tydzień nabożeństwo to odprawiali.
Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.
(Pius VII Reskr. Sekret. Memoryał. 24 25 lut. i 21 marca 1815, najpierw na 10 lat, potem Reskr. Św. Kongr. z 18 czerwca 1812 na zawsze).
WEZWANIE DO DUCHA ŚWIĘTEGO
V. Racz przyjść Duchu Święty i napełnić serca wiernych Twoich.
R. A ogień Miłości Twojej racz w nich zapalić.
V. Ześlij Ducha Twego, a będą stworzone.
R. A cała ziemia będzie odnowiona.
V. Módlmy się: Boże! Światłem Ducha Świętego serca wiernych nauczający, daj nam w Tymże Duchu poznawać co jest dobrem, i zawsze obfitować w pociechy Jego. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje, Bóg w Trójcy Świętej Jedyny na wieki wieków.
R. Amen.
DZIEŃ 9
CYKL I.
Ks. Józef Raba TJ – Matka Bolesna
ROZWAŻANIE. MATKA, KTÓRA STAŁA PRZY PANU JEZUSIE, GDY WISIAŁ NA KRZYŻU. CZĘŚĆ I.
W Andaluzji istnieje legenda, która mówi, iż kiedy Matka Bolesna stała pod krzyżem, zalewając się gorzkimi Łzami z powodu Męki Pana Jezusa, Bóg posłał Aniołów, żeby pozbierali Jej Łzy. Łzy te rozrzucili Aniołowie po błękicie niebios i tak powstały maleńkie, jasne gwiazdy. Mieszkańcy Andaluzji „Mleczną drogę” zwą „Lagrimas de la Virgen” — „Łzami Panny Maryi”.
O, ile Łez przelała Matka Bolesna!
Patrzy na Syna wiszącego na krzyżu. Czego lękała się całe Życie, to teraz przyszło na Jej umiłowane Dziecię. Tyle razy drżało Jej Serce, gdy słuchała w synagodze w Nazarecie odczytywane proroctwo o „Mężu Boleści”, Który nie będzie miał piękności (Ks. Iz. 53, 2), gdy śpiewała w Psalmie, iż będzie robakiem, nie człowiekiem, iż policzą wszystkie Jego kości, iż Ręce i Nogi przebodą (Ps 22/21/, 7.17-18/, a teraz oto te przepowiednie niegdyś jeszcze tak dalekie i mgliste stały się rzeczywistością. Pan Jezus, Jej Syn, jest Ukrzyżowany…
O jakże boleć musiało Jej czułe Serce. Ciężkie było Życie Maryi; ciężko było, gdy w Betlejemie w żłobie bydlęcym niby w kołysce złożyć musiała Nowonarodzone Dziecię, ale jakże dopiero teraz ciężko było, gdy patrzeć musiała, jak nie wdzięczna ludzkość zgotowała Zbawcy swemu tak bolesne łoże śmierci. W Betlejemie Chóry Anielskie, prości pasterze, Trzej Mędrcy wynagradzali Dziecinie Bożej ubóstwo, a na Kalwarii za wyniszczenie się na krzyżu bez litości szydzili z Pana Jezusa śmiertelni Jego wrogowie.
Patrzy, jak Pan Jezus niewymownie cierpi. Widzi te tysięczne Rany, z Których spływa na ziemię Krew, a z Nią ucieka Życie. Patrzy, jak kolczasta korona cierniowa rani Głowę i nie pozwala ani na chwilę Jej oprzeć o okrutne drzewo. O jakże Ją bolało, iż w tych cierpieniach nie mogła Panu Jezusowi przyjść z pomocą. A jakby chciała zawiązać otwarte Rany, spieczonym wargom podać jakiś napój chłodzący. Inne matki mogą być przy swych konających dzieciach, mogą im podnieść poduszkę, zmierzyć puls, zbadać oddech, Maryi nie było danym w niczym tylko bolesnym współczuciem pomóc umierającemu Synowi. A współczuła z gasnącym Synem, jak żadna inna matka. Wielkość bowiem współczucia z cierpiącą osobą zależną jest od stopnia miłości. Któraż zaś matka miłowała bardziej swe dziecię jak Marya Jezusa? Jej Miłość ku Swemu Dziecięciu była najgłębsza, najczulsza.
I z tego powodu Boleść Maryi nad Boleścią Swego Syna przewyższała jakąkolwiek inną boleść matczyną. I czyż nie słusznie mogłaby ta żałosna Matka „Męża Boleści” wołać z Prorokiem: „Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest taka boleść jak boleść co mnie przygniata” (Lam 1, 12).
Ale na tym nie koniec jeszcze boleściom Maryi. Podobno matce stojącej przy łożu umierającego dziecięcia cała jego przeszłość staje przed jej oczyma. Coś podobnego przeżywała Marya. I Jej na górze Golgocie stanęło żywo całe Życie Jezusa. Szyderczy napis nad krzyżem: Jezus Nazareński, Król Żydowski (Jan 19, 19), potęguje to wspomnienie przeszłości.
Jezus! Na widok tego Imienia przeniosła się Matka Boleściwa duchem do owej godziny, gdy usłyszała je wypowiedziane po raz pierwszy przez Archanioła Gabryela: „Któremu nadasz Imię Jezus” (Łuk. 1, 31). Jakże drogie było to Imię. Oznaczało Ono Tego Wysłańca Bożego, Który „zbawi lud Swój od grzechów” (Mat. 1, 21). Na dźwięk tego Imienia powinno klękać wszelkie kolano Niebieskich, ziemskich i podziemnych potęg (zob. Flp 2, 10). A tymczasem to Imię jest na krzyżu tak zbezczeszczone. Noszący to Imię uznany jest za zbrodniarza.
Nazareński! Słowo to obudziło w wyobraźni Matki Bożej Bolesnej prawdopodobnie wszystkie szczegóły wspólnego Życia w Nazarecie. Stanęło Jej żywo Dzieciństwo Pana Jezusa. Ileż euforii płynęło wtedy do Jej Serca, gdy wpatrywała się w Boskie Oczy Swego Dziecięcia, gdy całowała Jego maleńkie Rączki. Jak podziwiała, gdy jako zwyczajny robotnik pracował w warsztacie rzemieślniczym. Ileż Łaski, oświecenia od Niego otrzymała. Ile czynów świętych u Niego widziała. Jakie nadzwyczajne było to Boże Dziecię! Teraz zaś to uwielbiane Dziecię jest „Mężem Boleści”, a Ona Matka Jego — Matka „Męża Boleści”.
Patrzy dalej na napis. Widzi dwa ostatnie Jego Słowa: „Król żydowski”. Jakże Ją znów zasmuciło to szyderstwo Piłata z Boskiego Jej Syna. Jak bolało wyśmianie Jego królewskiej godności. Słyszała przecież zapewnienie Archanioła Gabryela, iż Pan Jezus ma oddane przez Ojca w Dziedzictwo wszelkie narody ziemi: „Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, i Jego Panowaniu nie będzie końca” (Łuk. 1, 32-33). Rozumiała jak nikt inny wszystkie proroctwa o godności królewskiej Mesjasza. Zgłębiła wszystkie świadectwa Swego Syna dowodzące, iż jest Dziedzicem Niebieskim, iż Ojciec Niebieski oddał Mu wszelką władzę na Niebie i na ziemi. Jakże Ją teraz boli, iż ten Król królów, zamiast Tronu pełnego blasku i Chwały na krzyżu został rozciągnięty jako „Król Boleści”. Jakże cierpieć musiała, iż zamiast licznego grona wiernych, zamiast narodów korzących się przed Nim, żołnierze i tłum urągają, drwią z Niego złośliwie. Jak płonęło Jej Serce czcią i adoracją, by wynagrodzić te wszystkie zelżywości, które napełniały goryczą Konające Serce Pana Jezusa.
Zapewne nasuwa się nam pytanie: „Dlaczego Pan Bóg, Który tak bardzo Maryę umiłował, nie szczędził Jej tej wielkiej Boleści? Dlaczego musiała tak bardzo cierpieć Najświętsza ze wszystkich stworzeń? — Oto przede wszystkim dlatego, aby razem z Panem Jezusem, drugim Adamem, naprawić zło spowodowane przez pierwszą niewiastę — Ewę. Marya, druga Ewa, stojąc pod krzyżem, przez swe współcierpienie z Synem podtrzymywała Go moralnie w mrocznych godzinach Męki i Konania, i z Nim współdziałała gdy dokonywał Odkupienia ludzkości.
Stojąc pod krzyżem najbliżej umierającego Pana Jezusa, była zjednoczona z Nim i z Jego Zbawczym Dziełem całą Swoją zbolałą, współczującą i miłującą Duszą. I jak ongiś w dniu Zwiastowania, Swoim słowem: „Niech Mi się stanie według słowa Twego” (Łuk. 1, 38), sprowadziła Zbawcę na świat, tak teraz pod krzyżem ofiaruje Go w Swoim Macierzyńskim Sercu Bogu Ojcu jako zadośćczynną ofiarę za nasze grzechy. A wraz z Panem Jezusem ofiaruje Siebie Samą za nas z wszystkimi Swoimi Boleściami, które uczyniły Ją pod krzyżem Królową Męczenników. Nikt tak wszechstronnie nie współdziałał z Panem Jezusem, Jedynym Odkupicielem naszym w Jego Życiu całym i w krzyżowej, zbawczej Męce, Jak Jego Matka. Stąd większość teologów katolickich nie waha się zwać Ją naszą „Współodkupicielką”.
Marya cierpiała też i dlatego, bo na przykładzie tej najdoskonalszej z istot chciał nas Najmędrszy Pan Bóg pouczyć, iż często cierpienie zsyła On na ludzi dobrych, uczciwych jako Dopust, jako próbę ich cnoty. Na przykładzie Maryi pokazał Pan Bóg, iż ten jest Mu droższy, kto więcej cierpi, kto więcej obciążony jest dolegliwościami. Jak bowiem symbolem miłości wśród ludzi są róże, tak symbolem miłości u Pana Boga jest cierpienie.
W ten sposób na Kalwarii przekleństwo cierpienia przekształca się w Błogosławieństwo. Ból to jest radość, która jeszcze nie dojrzała. jeżeli wespół cierpimy z Chrystusem i Jego Matką razem też będziemy uwielbieni. Trwając pod krzyżem z Maryą, Matką Bożą i naszą, nie tylko zmażemy własne winy, ale przyczynimy się do wyzwolenia świata z grzechowej niewoli. Dopełniamy, czego nie dostaje Cierpieniom Chrystusowym, a nie dostaje im właśnie naszej cząstki. Bo Odkupienie świata wciąż jeszcze się dokonuje i my wszyscy mamy w Nim udział. Amen.
CYKL II.
Źródło: Matka Bolesna wzór dla cierpiących wolne tłumaczenie dzieła O. Fabera Oratorianina pod tytułem: „U Stóp Krzyża” przez O. Prokopa Kapucyna, 1895r.
ROZWAŻANIE. Pierwsza Boleść. PROROCTWO ŚWIĘTEGO SYMEONA. §. II. Główne cechy pierwszej Boleści Przenajświętszej Matki.
Jeśli pilnie zastanowimy się nad pierwszą Boleścią Przenajświętszej Maryi Panny, zobaczymy, iż zamyka ona w sobie wiele cierpień odrębnych, kilka Ran oddzielnych. Najpierw rozważajmy, iż była to ofiara kosztująca Ją w najwyższym stopniu jaki tylko być może, w stopniu przechodzącym wszelkie ludzkie wyobrażenie. Ten bowiem, Który był Jej Synem, był także Jej Panem Bogiem, a więc składała w ofierze to, co było i mogło i powinno było być dla Niej i najdroższego i czci nieograniczonej najgodniejszego. Ze zaś tym była ta ofiara przez Nią składana, o tym najdoskonalej wiedziała, i co Ona za sobą pociągnie to przewidywała najdokładniej. Żaden czyn ludzki nie był rozważniejszym, dojrzalszym, dobrowolniejszym bardziej zrozumianym przez dopełniającego takowy, od tego zaofiarowania Bogu Ojcu Pana Jezusa przez Maryę. A gdy w miarę jak po spełnieniu tego zaofiarowania, każda chwila przydawała Jej nowych Boleści, nigdy ani przemknęła się przez Jej umysł myśl cofnięcia raz uczynionej ofiary, co dla Niej straszniejszym by było od tego nawet, co wskutek tej właśnie ofiary, czekało Ją na Kalwarii.
A w jakiej chwili zdobywa się na nią? Czy aby miała czas nacieszyć się Tym którego oddawała Panu Bogu, Którego jakby wyrzekała się z Miłości Pana Boga i ludzi, żeby Go zaofiarować na pojednanie ludzi z Panem Bogiem, na zadośćuczynienie Najwyższej Sprawiedliwości, na otworzenie nam Nieba zamkniętego grzechem? Czy mówię długo mogła cieszyć się Swoim Bożym Dzieciątkiem, bez jakby konieczności wydania Go za grzeszników, złożenia Go za nich w ofierze?
Oto przez czas, w którym przez dziewięć miesięcy posiadała Go w Swym Dziewiczym Łonie, wyglądała z pragnieniem pragnienia wszystkich Aniołów spragnionych oglądania Oblicza Boskiego przechodzącym — chwili, w której wydawszy Go na świat, ujrzeć Go i najgłębszą a najpełniejszą miłości cześć będzie mogła Mu oddać. I doczekała tego, i w stajence Betlejemskiej wyszedłszy z zachwycenia, w Nocy Bożego Narodzenia, ujrzała Dziecię Jezus leżącego przed Nią na wiązce siana, a wyciągającego do Matki Boskie Rączęta i uśmiechem, euforii niebieskie stanowiącym, przymilającego się do Niej. ale zaledwie czterdzieści dni upłynęło od tej chwili, zaledwie dano Jej było zakosztować tych pociech rajskim pociechom w niczym nie ustępujących, a oto już ich pozbawioną zostaje. Snać na to chyba tylko miała ich przez tak krótki czas dostępować, żeby tracąc je zaraz w pierwszej Swej Boleści, tym srożej od tej straty cierpieć.
Jakoż, przepowiednia Symeona i nadprzyrodzone światło ogarniające umysł Maryi w chwili gdy tę przepowiednię usłyszała, jako też i szczególne objawienie wszystkiego co czekało zaofiarowywane wtedy przez Nią Dziecię — wszystkie dotychczasowe pociechy od razu w nieprzebrane morze goryczy, smutku i w boleści serca zamieniły.
To też gdy Marya zaofiarowała Dziecię Jezus, gdy własnymi Rękoma wydawała Go na całe okrucieństwo Jego Boskiego Posłannictwa, tym trudniejsza była dla Niej do zrozumienia, albo raczej do przeniesienia, ta przepowiednia Świętego Proroka, którą zapowiadał on, iż choćby po Odkupieniu i to takim kosztem świata, ludzie sprzeciwiać się Mu będą: iż wielka ich liczba Nauki Jego nie przyjmie, i, a co najsrożej przeszywało Jej Serce, wielkie ich mnóstwo z własnej złości nie ujdzie potępienia. To bowiem wyrażały te straszne słowa Symeona, które on wyrzekł wskazując Maryi Dzieciątko Jezus: Oto Ten położon jest na upadek wielu, i na znak, Któremu sprzeciwiać się będą (Łuk. 2, 29).
Jak to! więc po dokonaniu Męką i Śmiercią Syna Bożego sprawy Odkupienia, świat cały nie będzie u Nóg Jego? jeżeli z nieprzebranego Miłosierdzia Boskiego Wyroków, dla zadośćuczynienia za grzechy wszystkich ludzi, poniesie On najstraszniejsze męczarnie i podda się najhaniebniejszej i najokrutniejszej jaka tylko być może śmierci, czyż jeszcze pomimo tego ludzie znieważać będą Pana Boga? Czyż nie wszyscy co do jednego ile ich jeszcze do końca świata będzie, nie będą należeć do Kościoła Świętego przez Niego założonego, albo należąc do Niego nie będą jego członkami żywymi, to jest Świętymi, albo przynajmniej z całej siły o to się starającymi? Niestety, tak być nie miało i Marya o tym już wtedy dobrze wiedziała.
Ale cóż mogło znaleźć się w Panu Jezusie czemu ludzie sprzeciwiać by się mogli, co by ich od Niego odstręczało? Co by owszem, do Niego wszystkie i chociażby najtwardsze serca nie pociągnęło? Wszakże On był Wcieloną Najwyższą Pięknością, Najwyższą Prawdą, Najwyższą Dobrocią, Najwyższą Mądrością, nieprzebranym Miłosierdziem, samąż Miłością! Tak jest w istocie, i któż lepiej wiedział o tym od Maryi, któż lepiej od Niej to rozumiał; a jednakże zapowiedziano Jej zostało przez Samego Pana Boga przez usta Proroka, iż pomimo tego, świat to jest ludzie, w znacznie większej swojej liczbie sprzeciwiać się (Łuk. 2, 29) Mu będą.
I wtedy stanęło Jej na myśli to nieprzeliczone pasmo dusz nie korzystających z Zasług Boga Zbawiciela, którym ta Jej tak Ją niezmiernie kosztująca ofiara nie tylko na żadną korzyść nie przyjdzie, ale choćby ich złość powiększając niewdzięcznością względem Pana Boga tak niezmierne dowody Swojej ku nim Miłości dającego — tym godniejszymi ciężkiej kary ich uczyni: Ten położon jest na zgubę wielu (tamże) powiedział Symeon, i to było odrębnym Mieczem przeszywającym Serce Tej, Która była Matką i Matką najczulszą, najprzywiązańszą, i tych wielu, a tak nieszczęsnych, wyrywających się dobrowolnie spod Jej skrzydeł Macierzyńskich, jak to przepowiadał Symeon.
O! nieszczęsna Matko! o Matko! i takim w tej pierwszej Twojej Boleści mieczem przeszyta! A więc w Niepokalanym, a tak kochającym Sercu Swoim, od razu nie jedna rozwarła się rana, ale coraz nowe i jakby jedna w drugiej już miały na zawsze i ciągle się zaogniać, ciągle się krwawić, jak owe cudowne Blizny Świętego naszego Ojca Franciszka, nigdy zagoić się nie mogące!
Lecz obok tego, obok tak wielkiej Boleści Maryi z powodu wielkiej liczby dusz, nie mających, wskutek własnej złości, korzystać z tego zaofiarowania się na ich Odkupienie Syna Bożego jakie wtedy dopełniał przez Ręce Matki, była jeszcze i inna Boleść, odrębną i osobną zadająca Jej Sercu Ranę.
Symeon wypowiadając tę smutną przepowiednię o mających się gubić duszach, chociaż Krwią Baranka bez zmazy okupionych, wyraźnie zapowiedział, iż będzie z nich jakby najwięcej w narodzie wybranym, w narodzie Izraelskim, a więc w narodzie, który był narodem Przenajświętszej Maryi Panny, a przeto dla Niej i z tego powodu narodem najdroższym. Powiedział bowiem: Oto Ten postawion jest na upadek wielu w IZRAELU (tamże). I otóż nowa odrębna rana zadana Sercu Maryi.
Wskutek zniedołężnienia naszej skażonej natury, jedne wrażenia jakie odbieramy, przygłuszane bywają drugimi. A stąd i zmartwienia nawet, gdy kilka ich razem nas dotknie, neutralizują się niejako nawzajem, jakby łagodzą się jedne przez drugie. Gdy zaś wielkiego doznajemy strapienia, obojętnymi się stajemy na mniejsze przykrości przytrafiające się wtedy, i tyle się nam one czuć dają, ile krople drobnego deszczyku podczas wielkiej burzy. Gdy dźwigać nam przychodzi krzyż bardzo ciężki, i mniejsze zwalające się na nas obok niego widzimy, ale ich ciężaru prawie nie czujemy.
Z Maryą nie tak się działo: z powodu Jej natury nieskażonej grzechem, a więc najdoskonalszej, najwrażliwszej i zdolnej najrozmaitsze wrażenia, jednocześnie jak najsilniej odczuwać, jedno wrażenie, chociażby najmocniejsze, innych nie przygłuszało wcale. Zdolna Ona była wszystkie razem, a z każdego z nich adekwatną im zjadliwością zarówno odczuwać. A stąd, Boleść doznana przez Nią w chwili przepowiedni Symeona, z powodu zapowiedzianej Jej i przewidzianej odtąd przyszłości Pana Jezusa, chociaż była siły niewymownej, pomimo tego nie przeszkodziło to, żeby Jej Serce i z innych jeszcze powodów nie zalał wielki smutek. A tym właśnie było i przepowiedzenie i przewidzenie przekleństwa Boskiego, jakie ściągnie na siebie Jej naród, Jej ojczyzna, przez nieuznanie Pana Jezusa Mesjaszem.
Wszystkie chwały przeszłych czasów wybranego narodu, od jego cudownego wywiedzenia go przez Pana Boga z niewoli Egipskiej, aż do jego świetnych czynów pod wodzą Machabeuszów dokonywanych, stanęły Jej wtedy na myśli. Przypomniała sobie wszystkie zmienne koleje, przez które przechodził Izrael, a z których zawsze tak szczęśliwie i z taką chwałą, wyprowadzała go najwyższa Opatrzność, z taką Miłością nad ulubionym tym Swoim Dziecięciem czuwająca. Stanęły przed Jej Oczyma wszystkie groby Świętych Starego Zakonu, rozsiane po wzgórzach Judei. Przebiegała myślą wszystkie pola bitew, na których oręż Jej rodaków dokonywał z Rozkazu Bożego pomsty nad wrogami Najświętszego Imienia Jego, i powstrzymywał szerzenie się panującego na całym świecie bałwochwalstwa. Ojczyzna Maryi była to Ziemia Obiecana (Zob. Ks. Pwt 32, 1), którą zdobił i uświęcał wyjątkowy przywilej Wyboru Boskiego, którą Pan Bóg wybrał na obsadzenie na niej Swego narodu wybranego, i w której miał przyjść na świat Zbawiciel od tylu wieków oczekiwany. Był to jakby w streszczeniu ten Wschód, z którego na cały Zachód, a następnie na cały świat, miało spłynąć światło Ewangelii i cała nowa chrześcijańska oświata. Miłość więc ojczyzny w Maryi, nie była tym tylko zwykłym przywiązaniem do kraju rodzinnego, jakim kochają swoją ojczyznę wszystkie dusze prawe, ale było to razem i uczuciem nadprzyrodzonym. Kraina ta słusznie Ziemią Świętą nazwana, była już przedtem miejscem pobytu Prawdy Niebieskiej, jedynie w narodzie wybranym ją zamieszkującym wiernie w jego Religii przechowanej, a oto tylko co w Osobie Wcielonego na niej Słowa Przedwiecznego, Syna Bożego, stała się i Jego Ojczyzną. W porównaniu też z innymi krajami świata całego, Palestyna wyglądała bardziej na świątynię aniżeli na jakiś zwykły przedział geografii od innych części ziemi odróżniony. Nie było tam prawie ani jednej góry, na której nie zaszedłby jaki cud wielki, świadczący o Potędze Pana Boga w sposób szczególny nad Swoim ludem ukochanym czuwającego. Nie było ani jednej doliny, a tyle ich tam tak pięknych, tak barwnych kwiatami, tak odświeżanych jeziorami przeźroczystymi — do której nie byłyby przywiązane jakieś Boskie Przyrzeczenia, pełne tajemniczych przepowiedni dla całego przyszłego Kościoła Chrystusowego. Nad skalistymi korytami jej rzek, nad malowniczymi brzegami jej kilku niewielkich mórz wśród ziemnych, unosiły się różne pienia Biblijne, pełne świętej bo przez Samego Ducha Świętego natchnionej poezji. Najrozmaitsze, a najważniejsze i również w sposób wyjątkowy przez Pana Boga natchnione proroctwa, ogarniały jakby siecią z Nieba spuszczoną, różne miejscowości tego błogosławionego kawałka ziemi, zamieszkałego przez dwanaście pokoleń Jakubowych, których jak cnoty tak i błędy miały religijne, mistyczne, przenośne i prorocze znaczenie, służące pisarzom ksiąg Biblijnych do jaśniejszego przedstawienia niektórych głębszych i trudniejszych do zrozumienia, a odkrytych im wyjątkowym objawieniem Prawd Wiary.
Zewnętrzna postać kraju tego, a tak wyróżniająca go od wszystkich innych krain całej ziemi, posłużyła tym, iż natchnionym pisarzom do obrazowania najważniejszych proroctw i przepowiedni zapełniających Pismo Starego Testamentu, a niedługo miała stać się jakby ramami, jakby oprawą dziejów pobytu na ziemi Syna Bożego.
A przy tym była tam Jerozolima. Sam Pan Bóg Najwyższy szczególnie umiłował to miasto, a umiłował je i jako Pan Bóg, gdyż było to miejsce jedyne w świecie ówczesnym, gdzie w Świątyni Salomonowej oddawano Mu cześć prawdziwą — i umiłował jako człowiek miłuje ojczyznę, bo wiemy, iż Pan Jezus płakał przewidując i przepowiadając jego zniszczenie. Boleść Swoją doznaną wtedy porównywał do boleści matki chcącej dzieci swoje, od grożącej im zguby, skrzydłami Macierzyńskiej Opieki zasłonić, a widzącej, iż one wyrzekając się jej i gardząc jej miłością lecą na zgubę (zob. Łuk. 19, 41).
Otóż, to co przywiodło Pana Jezusa do płaczu, czyż i Serce Przenajświętszej Matki mogło nie przeszyć jakby odrębnym Mieczem? Nie zadać Mu osobnej Rany, gdy wtedy i Jej stanęło na myśli to wszystko co czeka to tak ukochane i przez Nią miasto, za jego odrzucenie i zamęczenie Mesjasza?
Gdy więc wszystko zbiegało się do tego, żeby uczucie miłości ojczyzny, miłości kraju i narodu swego, w Sercu Maryi było w najwyższym jaki tylko być może stopniu, nie trudno nam zrozumieć jak odrębną, a ciężką Boleścią przeszyło Ją i to znowu proroctwo Symeonowe, gdy wyrzekł: Oto Ten położon jest na zgubę wielu w IZRAELU (Łuk. 2, 34). Ta bowiem przepowiednia, rozbudziła w wyobraźni i umyśle Maryi najżywszy obraz wszystkich nieszczęść czekających naród wybrany, a po jego zaparciu się Pana Jezusa, odrzucony i przeklęty przez Pana Boga.
A przecież czyż takich to następstw z Przyjścia na świat Syna Bożego mogła się spodziewać? Czyż przy pierwszym Jego kroku uczynionym przez Zbawiciela na Rękach Matki w sprawie zbawienia ludzi, takie czarne chmury miały nagromadzić się na widnokręgu przyszłości malującym się przed Oczyma Jej Duszy? Czyż zaofiarowanie się Pana Jezusa Bogu Ojcu za grzechy wszystkich ludzi, wtedy właśnie dokonane przez Przenajświętszą Matkę, nie powinno by być zapowiedzią samych dowodów największej ku Niemu miłości ze strony tychże ludzi, a ze strony Pana Boga samych Jego największych nad nimi miłosierdzie? On zstępuje z Nieba na ziemię jedynie z przechodzącej wszelkie ludzkie pojęcie Miłości ku ludziom, a ludzie, według wyrażenia proroctwa Symeonowego sprzeciwiać się Mu będą; a do jakiego okrucieństwa, do jakiego pastwienia się nad Jego Osobą Boską przyjść miało, to wtedy Maryi ze wszystkimi Swymi okropnymi szczegółami objawionym zostało. A prócz tego, będzie już niedługo miała jakby próbkę tego co czeka i Jego wyznawców, co czeka dusze wybrane, bliżej za Nim iść mające. Bo tego miała być zapowiedzią barbarzyńska rzeź Niewiniątek, którą według wszelkiego podobieństwa, dano Jej było już wtedy przewidzieć.
Ale bądź co bądź, czy w każdym razie, Przyjście Syna Bożego na ziemię, i to wówczas zaofiarowanie Go przez Matkę Bogu Ojcu na zbawienie świata, wyjdzie na wielką Chwałę Pana Boga, i na wielki pożytek dusz ludzkich, aż tak przez Niego umiłowanych, iż Sam przychodzi po nie z Nieba na ziemię? Tak, bez wątpienia, wyjdzie to na wielką Chwałę Pana Boga, na wielki pożytek dusz ludzkich, ale niestety! nie w takiej mierze, nie w takim stopniu, nie w takiej rozległości, w jakiej to nastąpić mogło i nastąpić powinno było. Przyjście Syna Bożego na ziemię, Jego Boskie posłannictwo jako Odkupiciela, zamykało w sobie możliwość nieograniczoną, i zwiększenia Chwały Pana Boga i uświęcenia wszystkich dusz, jakie do końca świata istnieć będą. Ale taką nieograniczoną możliwość, zawartą w sprawie Odkupienia nieograniczoną Dobrocią Pana Boga dokonać się mającą, jakże fatalnie ograniczyć miała złość ludzka!
Gdy Marya rzuciła wzrok Swój proroczy w przyszłość świata, w przyszłość rodu ludzkiego, ujrzała iż koniec końców, porównywając to jak ludzie skorzystali ze Sprawy Odkupienia, z tym czego w istocie, gdyby nie złość ich, dostąpić przez Nią mogli i powinni byli; porównywając tę Chwałę Pana Boga jaką Mu w rzeczywistości przyniosło Wcielenie się Jego, z tą Chwałą jaka stąd, gdyby nie złość ludzka, wyniknąć mogła i powinna była, wszystko było jakby słabym tylko cieniem tego, co Pan Bóg mógł po Sprawie Odkupienia oczekiwać od ludzi i co nastąpić mogło i powinno było. Pan Jezus bowiem, jak to zapowiadał i prorokował wtedy Matce Przenajświętszej Symeon, miał być postawiony wskutek ich zaślepienia i złości, na zgubę wielu i to choćby w Izraelu (zob. Łuk. 2, 39), w narodzie wybranym, w narodzie, który był narodem Maryi, i dla wielu, a zawsze z ich własnej winy, stać się kamieniem obrażenia (zob. Ks. Iz. 8, 14) zamiast pobudką do tym większej oddawania Chwały Panu Bogu.
W późniejszych czasach, mogli Teologowie utrzymywać, iż wykupienie Maryi przed Jej Przyjściem na świat, i przez to uwolnienie Jej od skazy i skutków grzechu pierworodnego, w samejże chwili Jej Poczęcia, dlatego Niepokalanym zwanego — było w pewnej mierze dostatecznym wynagrodzeniem Sprawy Wcielenia się Pana Boga, wynosząc istotę stworzoną, a czysto ludzką, bez połączenia Jej z Bóstwem, jak w Osobie Chrystusa Pana, do najwyższej jaka tylko być mogła po Panu Bogu Doskonałości i Świętości. Ale na wzgląd taki jako osobisty, pokora Maryi nie pozwalała; a stąd w Jej Oczach nie było nic takiego, co by Jej Boleść z przewidzianych ograniczonych owoców sprawy zbawienia łagodzić mogło.
O! Matko nieszczęsna, o! Matko Najboleśniejsza! Otóż więc w tym przeszyciu pierwszym Mieczem Twojego Serca, pięć Mu od razu Ran zadanych! Musisz Syna droższego Ci nad wszystko, droższego nad miliony żyć gdybyś je miała, milszego niejako jak całe Niebo, bo w Nim masz Pana Boga za ludzi mającego umrzeć, zaofiarować na to: to jedna rana. A za to ludzie odpłacą się Mu niewdzięcznością: to druga. A choćby lud Twój własny, lud wybrany, Twoja ojczyzna tylu miłościami przez Ciebie umiłowana, za obejście się z Nim zostanie przeklętą: to trzecia odrębna Boleść.
I na koniec, ani Panu Bogu Chwały, ani ludziom pożytku nie przyniesie Sprawa Odkupienia tyle i takich, ile i jakich przynieść mogła i powinna była, oto czwarta i piąta na Duszy Twojej przy zaofiarowaniu Dziecięcia Jezusa odebrana rana. Nieszczęsna i gdzież się zwrócisz dla szukania pociechy? Czy do Dziecięcia Jezusa? Ależ Ty już na Jego Boskiej Główce widzisz koronę cierniową, w Jego Rączkach Rany i gwoździe, a gdyś patrzała na Niego na rękach Świętego Symeona uniesionego, zdawało Ci się, iż Go już Ukrzyżowanego widzisz w górę podnoszonego. I odtąd takim już będzie każde Twoje spojrzenie na Pana Jezusa, takimi myślami zatrute będą odtąd wszystkie Twoje pociechy, wszystkie Twoje Macierzyńskie troski i starania przy pielęgnowaniu Bożej Dzieciny.
§. III. Wewnętrzne usposobienie Przenajświętszej Matki w Jej pierwszej Boleści.
Takimi wtedy były szczegóły pierwszej Boleści Przenajświętszej Maryi Panny, a nie będziemy długo rozwodzić się nad wewnętrznym usposobieniem z jakim ją Marya przeniosła. Już bowiem można było zrobić sobie o tym wyobrażenie z tego co się powiedziało dotąd. A przy tym są to owe wewnętrzne piękności tej Córki królewskiej (Ps 45/44/, 24), o których wspomina Psalmista Pański, a nazywając je wewnętrznymi daje do zrozumienia, iż są one dla nas niezbadane: należą do tych Tajemnic Świętości Maryi, które tylko Oko Pana Boga dojrzeć i ocenić jest w stanie. Tu więc zwrócimy tylko uwagę na trzy szczególne Łaski udzielone wtedy Maryi, a z którymi współdziałała Ona jak z każdą inną jak najwierniej, jak najdoskonalej, w stopniu według wyrażenia teologów heroicznym.
Pierwszą z tych Łask było to, iż Marya czynem uznawała Wszechwładztwo Pana Boga; a wiemy, iż takowe uznanie najwyższej i nieograniczonej nad nami Władzy Pana Boga, jest podstawą wszelkiej należnej Mu czci od nas. Z tego wynika, iż gdy Pan Bóg wymaga od nas czegoś, w układy i jakby w targi wchodzić z Nim nie można. W stosunkach człowieka z Panem Bogiem, obowiązki są tylko po jednej, a właśnie po naszej stronie. Pan Bóg względem nas do niczego nie jest obowiązany, a my winniśmy Mu uległość nieograniczoną, bez żadnego zgoła wyjątku, i wtedy to właśnie dopełniamy aktu najdoskonalszej wolnej woli naszej, gdy takowej uległości dajemy dowody w rzeczach wiele nas kosztujących. Cała też świętość duszy każdej, zawisła na jak najdoskonalszym uznaniu Wszechwładzy Pana Boga nad nami i niedopuszczaniu najmniejszej wątpliwości iż czegokolwiek On od nas wymaga, zgadzać się to musi jak z Jego Nieograniczoną Dobrocią, tak i również Najwyższą Sprawiedliwością i takąż Mądrością. I takowe to wewnętrzne usposobienie duszy, rozbudza i stale utrzymuje w niej żywą miłość Pana Boga, i niezachwiany, bądź co bądź, pokój wewnętrzny.
Otóż, gdy mniej więcej wszystko dzieje się z nami po myśli naszej; gdy na widnokręgu życia naszego mało chmurek, albo wcale ich nie ma, nie trudno nam i wierzyć w powyższe prawdy i pamiętać o nich. ale gdy nadejdą cięższe chwile, gdy strapienie po strapieniu nas dotyka, gdy złość ludzka znęca się nad nami, gdy we wszystkim doznajemy bolesnych zawodów; a z drugiej strony jeżeli na domiar próby spodoba się Panu Bogu i wewnętrznymi uciskami przygnębić naszą duszę — gdy zewsząd dotkliwymi ciosami rażeni, jeżeli do Pana Boga podnosimy oczy i serce, wydaje się nam, iż i On w słusznym Gniewie odwrócił się od nas — o wtedy to, wtedy, nie łatwo nam uznawać z miłosnym poddaniem się Wszechwładztwo Pana Boga nad nami. Trudno nam w takich razach znosić wszystko co się na nas zwaliło, z niezachwianym przekonaniem iż pochodzi to z Woli lub Dopuszczenia Tego, którego wyroki nad nami tylko uwielbiać powinniśmy; trudno nam poddawać się im bez najmniejszego cienia chęci nie tylko ich zrozumienia, ale choćby badania, dlaczego względem nas są takimi, a nie innymi.
Błogosławione dusze, które o tym pamiętają właśnie w chwilach, w których Pan Bóg w skrytych, a zawsze Miłosierdzia pełnych Wyrokach Swoich, cięższe próby zesłać na nie widzi potrzebę. Daje nam Pismo Święte wzór tego, we wzniosłej postaci Hioba, dotkniętego, na wypróbowanie jego wierności Panu Bogu, najcięższymi strapieniami. Gdy się zaś na niego najniespodziewaniej zwaliły, gdy w jednej chwili i wszystkie jego dzieci okrutnie wymordowane zostały przez jego wrogów i całe ogromne mienie swoje postradał, te tylko słowa powtarzał: „Pan dał, Pan zabrał, niech Imię Pańskie będzie błogosławione” (Hi 1, 24). Wszelako, chociaż był to Mąż Święty, iż jednak był człowiekiem ze wszystkimi do każdego z ludzi przywiązanymi ułomnościami, wyszły z ust jego i skargi, które jakby echa jego pokornych jęków po dziś dzień powtarzają nam Księgi Biblijne, i podobnież w każdej duszy bardzo cierpiącej, rozbudzają się mimowolnie.
Lecz jakżeż daleko wznioślejszy wzór pokornego i najdoskonalszego poddania się najcięższym dla nas Wyrokom Pana Boga, przedstawia nam Marya w tej pierwszej Swojej Boleści! Strasznymi były wieści jakie tajemniczy wysłaniec, jak to czytamy w Księdze Hioba, przyniósł mu o wymordowaniu jego dzieci i złupieniu całej majętności przez Sabejczyków. ale czymże to było w porównaniu z tym, o czym dowiadywała się Marya z proroctwa Symeonowego i ze szczególnego objawienia jakie wtedy miała o całej Męce i Śmierci Pana Jezusa? A czyż z Ust Jej wyszła chociażby najlżejsza, najpokorniejsza skarga? Hiobowe święte skargi całą jedną z ksiąg Starego Testamentu zapełniają, ucząc nas jak cierpieć powinniśmy i jakich tylko w wielkim strapieniu użalań się przed Panem Bogiem wolno nam dopuszczać się. ale milczenie Maryi stokroć, co mówię stokroć, bez żadnego porównania jest wymowniejszym, jest cudowniejszym, jest najwyższym wzorem jak najcięższe ciosy znosić powinniśmy.
W tej też to pierwszej Boleści Swojej Przenajświętsza Marya Panna uczyniła akt najzupełniejszego, najdoskonalszego, bezwarunkowego poddania się Woli Ojca Przedwiecznego, we wszystkim, co tylko Najboleśniejszego Pana Jezusa i Ją Samą czekało. Wtedy zaszła, iż się tak wyrażę, rdzenna zmiana w Jej sposobie widzenia rzeczy, w Jej sposobie zapatrywania się na wszystko? Dotąd Pan Jezus był dla Niej Źródłem i Powodem i Przedmiotem najwyższej nadziemskiej pociechy. Odtąd trzeba żeby w Nim miała i widziała źródło i powód i przedmiot najcięższych jakie kto kiedy przebył strapień, cierpień i boleści. Jak więc się wyraziliśmy, musiała od owej chwili zmienić cały Swój sposób widzenia rzeczy, całe Swoje zapatrywanie się na wszystko. A jakże ważna i głęboka zawiera się w tym dla nas nauka, i to nie tylko co do zachowania się naszego w razie wielkiego nieszczęścia, ale w ogólności, gdy idzie o to, abyśmy się na wszystko nie z punktu własnego, osobistego, ludzkiego sposobu widzenia, ale wedle Pana Boga zapatrywali.
Każdy z nas ma pewny, a adekwatny mu sposób zapatrywania się na wszystko, a zwłaszcza na rzeczy bliżej go samego obchodzące. To stanowi to, co nazywamy sposobem myślenia, a co jest główną podstawą tego, co znowu określamy pod nazwą charakteru człowieka. A iż takowy sposób widzenia rzeczy jest tak różny jak różne są osobistości ludzkie, więc z tego to wynika, iż ludzie tak rzadko zgadzają się z sobą w wypadkach najpospolitszych, i zaledwie przystają na jedno w rzeczach pod zmysły podpadających, chociaż i to jeszcze najrozmaiciej sobie tłumaczą i oceniają.
Taki zaś sposób widzenia rzeczy, taki sposób myślenia, a tak rozmaity, wyradza się w nas z mnóstwa okoliczności od nas niezależących: z pewnego usposobienia naturalnego, z wrażeń odbieranych od dzieciństwa, z otoczenia w jakim wzrastamy, z epoki czasu w jakiej żyjemy, z rodzaju wychowania jakie odbieramy, ze stanu w jakim się znajdujemy, narodowości do której należymy, i wreszcie z kolei przez jakie w życiu przechodzimy.
Ale co główną odgrywa tu rolę, co przeważnie wpływa na nasz sposób myślenia i zapatrywania się w ogólności na rzeczy jak największej wagi tak i na pozór pospolite — to nasze przekonania religijne, a następnie ich zgodność lub niezgodność z Jedyną Religią prawdziwą i wierniejsze lub mniej ścisłe zastosowywanie się do Jej Praw i Przepisów.
Stąd nie masz większej, bardziej uderzającej w sposobie myślenia i zapatrywania się w ogólności na rzeczy różnicy, jak pomiędzy osobami albo innej religii, albo i tejże samej, i chociażby prawdziwej, ale nie w równym stopniu poddającymi się Jej Zasadom i Prawom. Proszę porównać sposób myślenia Katolika gorliwego, ze sposobem myślenia z tym mnóstwem Katolików zimnych i obojętnych, a łatwo się o tym przekonać. A choćby porównywając wiernego syna Kościoła Świętego, ale na pospolitych drogach prawowierności się ograniczającego, z osobą dążącą do wyższej doskonałości chrześcijańskiej, z osobą gruntownie i bardzo pobożną — jakąż wielką i w wielu rzeczach znajdziemy różnicę w ich sposobie myślenia, w ich zapatrywaniu się na rzeczy! I w końcu przekonamy się, iż cała różnica, jaka zachodzi pomiędzy Świętymi a nami na pospolitych drogach ograniczających nasze starania o zbawienie, pochodzi z różnego ich od naszego zapatrywania się na rzeczy, pochodzi z różnicy pomiędzy naszym, a ich sposobem myślenia. Gdy bowiem od wewnętrznego to usposobienia naszego, od naszego sposobu widzenia rzeczy zawisły i nasze postępki, więc i cnoty są owocem adekwatnego, świętego, według Pana Boga i Prawd przez Niego nam objawionych sposobu myślenia; a nawzajem wszelkie w nas wady, wszelkie nasze zboczenia, mają swoje źródło w braku zgodności naszego zapatrywania się na wszystko z zapatrywaniem się na to tak, jak zapatrywać się na to powinniśmy.
Lecz jakże-to my powinniśmy zapatrywać się na wszystko? Jaki mieć sposób myślenia, sposób widzenia rzeczy, a zwłaszcza bliżej nas samych się tyczących. Oto nie inny jak ten, jaki o tym ma Sam Pan Bóg, i o ile nam to światłem rozumu i naturalnym i nadprzyrodzonym raczy objawiać. I Pan Bóg bowiem, albo raczej i w Panu Bogu jest pewien sposób widzenia rzeczy, a stanowiący najwyższy, nieograniczony, niestworzony i odwieczny rozum.
Jest w Panu Bogu sposób widzenia rzeczy wszystko ogarniający, począwszy od najdrobniejszego tworu Rąk Jego, od małej trawki, od listka mchu rosnącego na drzewach, aż do najcudowniejszych Dzieł Jego Łaski, jakimi są Duchy Niebieskie. Wszystko to On ogarnia Swoim sposobem widzenia rzeczy, i według Niego każdemu z tworów Swoich daje adekwatne przeznaczenie, obdarzając każdy potrzebnymi środkami do spełnienia takowego. Istoty bezmyślne, istoty nie posiadające rozumu i woli, spełniają swoje przeznaczenie ślepo i niewolniczo stosując się do sposobu myślenia o nich Pana Boga, ale iż to czynią bezwiednie, więc przez to nabywać jakowej zasługi nie mogą. Istocie zaś rozumnej i wolną wolą obdarzonej, jakim jest człowiek, Pan Bóg przez światło rozumu objawia jaki jest Jego sposób widzenia rzeczy względem niego, i wolnej woli jego przedstawia pole do nabycia zasług przez zastosowanie się do tego. I co większa, żeby go do tego silniej skłonić, grozi choćby karą za niezastosowanie się do Jego sposobu myślenia, a przyrzeka nagrodę stosującym się do takowego.
Z tego wtedy widzimy, iż na zastosowaniu się naszego myślenia o rzeczach w ogólności, a zwłaszcza tyczących się naszej duszy, do sposobu myślenia o tym Samego Pana Boga, zawisła cała tajemnica jak naszego zbawienia, tak i najwyższego uświęcenia. W sposobie myślenia i zapatrywania się na rzeczy przez Pana Boga, są przewidziane wszelkie nasze usposobienia, wszystko co się nas dotyczy, wszystkie koleje życia jakie przebywać mamy, z najdrobniejszymi ich okolicznościami. A co do naszego zbawienia i uświęcenia, przeznaczone są i przygotowane wszelkie Łaski, to jest wszelkie niezbędne do tego nadprzyrodzone środki i pomoce. Z naszej zaś strony idzie tylko o to, a idzie koniecznie, żebyśmy rozpoznawszy zamiary względem nas Pana Boga, ten Jego względem nas sposób myślenia całkowicie podzielali, wyrzekając się chociażby to najbardziej kosztujących nas ofiar wymagało, naszego własnego sposobu myślenia, naszego osobistego zapatrywania się na rzeczy.
Lecz skutkiem skażonej natury naszej grzechem pierworodnym, a stąd skutkiem zaślepienia naszego rozumu i skłonności do złego, jakże to nam niełatwo przychodzi w ogólności, a jak trudno gdy Pan Bóg, mając wyjątkowe jakowe względem nas zamiary, wyjątkowe zsyłać musi na nas próby, żeby nas do nich usposobić i godnymi ich uczynić. Wtedy to potrzeba, abyśmy wyrzekając się całkowicie naszego osobistego sposobu widzenia rzeczy, naszego sposobu myślenia, opartego na miłości własnej, całkiem weszli w zamiary względem nas Pana Boga, i Jego o nas i o wszystkim, co się nas tyczy sposób myślenia podzielali. A jak powiedzieliśmy rzecz to niełatwa, gdy kogo Pan Bóg do wyższej świętości powołuje, nie nabywającej się na innych drogach jak najeżonych cierniami i obfitych w krzyże tym częstsze i cięższe, im do wyższej doskonałości zamierza Dobroć Najwyższa doprowadzić jaką duszę. Wtedy to potrzeba nam tak przeistoczyć nasz własny sposób widzenia rzeczy, aby go zgodzić najdoskonalej z widzeniem rzeczy Pana Boga Samego, żebyśmy według wyrażenia Świętego Pawła Apostoła jakby w nowego, to jest innego jakim byliśmy, przemieniali się człowieka (Ef 4, 24). Abyśmy tak we wszystkim przeistoczyli nasz własny sposób widzenia rzeczy, na sposób myślenia Pana Jezusa, żebyśmy z tymże Świętym Pawłem Apostołem w całej prawdzie powiedzieć mogli: Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus (Gal 2, 20).
Jest to ową mistyczną śmiercią, onym zamarciem wewnętrznym, zaparciem się doskonałym samego siebie, którego domaga się Pan Jezus, po chcących jak najbliżej iść za Nim (zob. Mat. 16, 24). A nie dochodzi się do tego szczytu doskonałości chrześcijańskiej, jak po wielu i niekiedy długich walkach, po długim i mniej więcej ciężkim wewnętrznym konaniu. Trzeba przebyć ciężkie zapasy, wśród których nieraz i upaść przyjdzie, ale z których dusza wybrana i przeznaczona do wyższej świątobliwości, za Łaską Boską i wiernym ile możności z Nią współdziałaniem, wychodzi zwycięsko. Jest to dla duszy czymś podobnym do tego czym dla ciała bywają najboleśniejsze, a i najniebezpieczniejsze operacje chirurgiczne, po których jednakże odzyskuje się najczerstwiejsze i najzupełniejsze zdrowie.
Otóż, pierwsza Boleść Maryi od razu sprawiła w Niej to wszystko. Albo adekwatniej mówiąc zastała Jej Duszę tak już ściśle zjednoczoną z Panem Bogiem i z Wolą Jego, w tak obfite Łaski bogatą, iż to, co w innych duszach, żeby je usposobić do doskonałego poddania się Wyrokom Boskim w najcięższych ciosach, potrzebuje czasu i jakby stopniowego coraz wyższego uświęcenia, u Niej znalazło się już od razu gotowym. Było zaś to skutkiem tego nadmiaru Łask w jaki już i przedtem opływała, a zwłaszcza Łask zlanych na nią w mierze jakby granic nie mającej, gdy stała się Matką Boga.
Marya jak gdy zawezwaną była w chwili Zwiastowania do dania Swego przyzwolenia na stanie się Matką Odkupiciela, tak teraz w tej pierwszej Boleści, przez zaofiarowanie Swego Boskiego Syna Ojcu Przedwiecznemu i po wysłuchaniu proroctwa Symeonowego, zgadzała się na wszystko, co Go czekało w Sprawie Odkupienia: dawała przyzwolenie na straszną Mękę Jego i Śmierć najokrutniejszą. Dano Jej było wtedy przewidzieć jak najdokładniej co Ją z tego powodu czekało. Wiedza Jej oświecona nadprzyrodzonym światłem dosięgała wszystkich szczegółów czyniących ofiarę jaką wtedy składała Panu Bogu z Miłości ku Niemu i ku ludziom, jak tylko być może najbardziej kosztującą Serce Matki, i jeszcze takiej jaką Ona była. A pomimo tego, weszła Ona najzupełniej w Zamiary Pana Boga względem Jej Syna i Jej Samej, przyswoiła je Sobie całkowicie, poddała się bez najmniejszego oporu Woli Pana Boga, i ten pierwszy Miecz Boleści przeszywający Jej Serce Macierzyńskie, nie tylko z poddaniem się, ale z Miłością do Tegoż Serca, w które się wtłaczał, przycisnęła.
To też trzeci rodzaj wewnętrznego usposobienia Maryi, na który zwrócić powinniśmy uwagę, w tym się nam objawia w tej pierwszej Boleści Przenajświętszej Matki, iż Ona nie tylko poddaje się Wyrokom Pana Boga ogłoszonym Jej przez proroctwo Symeona, ale się na nie zgadza, przyzwala na nie, jakby się one najzupełniej z Jej własną Wolą zgadzały, najdoskonalej Jej odpowiadały.
Tymczasem z nami zwykle inaczej się dzieje. W razach cięższej jakiej zesłanej na nas przez Pana Boga próby, w razach zwłaszcza jakiego bolesnego ciosu niespodziewanego, pomimo za Łaską Boską poddawania się wtedy Woli Najwyższej, czujemy wszelako, chociażby mimo chęci, wstręt ku temu, co nas tak wiele kosztuje. Stąd też im wstręt takowy jest silniejszym, a nasze przezwyciężanie takowego usilniejszym, tym większej ceny nabiera pomimo tego czyniona przez nas ofiara Panu Bogu. ale w Maryi takiej walki, tego jakby pasowania się własnej Woli z Wolą Pana Boga nie było wcale. Mogło to być, i byłoby Jej dało pole do nowej zasługi, ale nie było, gdyż nie zgadzało się to z Jej najwyższą, niedoścignioną dla żadnej innej duszy doskonałością i świętością. Największa bowiem zasługa w czynionej Panu Bogu, a bardzo nas kosztującej ofiary, cała Jej w Oczach Jego krasa, kwiatem nadającym Jej najmilszą woń przed Panem Bogiem, jest pospieszność w jej złożeniu, będąca dowodem naszej gotowości do spełniania w tym Woli Pana Boga.
Wprawdzie w podobnym razie, gdy chodziło o niezwłoczne już zaofiarowanie się na Mękę i Śmierć, Pan Jezus w Swojej modlitwie Ogrójcowej, dopuścił na Siebie wstręt najsilniejszy, z którym walka w Jego naturze ludzkiej odbywająca się, aż krwawy pot na Boskim Ciele Jego wywołała. ale ten wstręt jakiego wtedy raczył doznawać Zbawiciel, pochodził w Nim nie od wstrętu do spełnienia Woli Ojca Przedwiecznego, ale od wstrętu jaki obudzały w Nim wszystkie grzechy ludzkie, za które miał iść na śmierć i Mękę, a które się Mu wtedy przedstawiły w całej swojej ogromnej masie i ohydzie. Pan Jezus, w owej szczególnie chwili, przedstawiał się Sprawiedliwości Ojca Przedwiecznego, jako obarczony wszystkimi grzechami ludzkimi, które raczył przyjąć na Siebie. Przedstawiał się jako z Własnej Woli przedmiot za Gniewu Bożego, na którym Sprawiedliwość Najwyższa miała się wywrzeć, żeby godne otrzymać zadośćuczynienie. Więc wstręt jakiego wtenczas Jego Natura ludzka doznawała, był to wstręt który nie mógł nie obudzać się w Jego Człowieczeństwie Najświętszym i Najniewinniejszym, gdy Ono przyjęło na Siebie brzemię wszystkich win, złości, zbrodni i najobrzydliwszych występków jakich dopuścili się ludzie od początku świata, i dopuszczać się mieli do jego końca. Stąd w Panu Jezusie, był to pod pewnym względem szczyt w Jego Męce, wprawdzie wewnętrznej tylko, ale podobno z całej Jego i zewnętrznej Męki największe zadający Mu cierpienie, czego był dowodem i objawem pot krwawy który Go niejako obalił na ziemię. Był to więc i szczyt w Jego zaofiarowaniu się za nas.
Lecz dla Maryi nie zachodziły powyższe powody do tego, żeby w ofierze jaką w pierwszej Boleści Swojej składała Bogu Ojcu Przedwiecznemu, miała doznawać wstrętu. Gdyby go czuła, byłby to tylko wstręt naturalny do cierpienia, jakiego każdy doznaje. To zaś nie zgadzało się z Jej niezrównaną doskonałością, z najdoskonalszym jakie tylko być może zjednoczeniem Jej Woli z Wolą Pana Boga, z Jej zapatrywaniem się na wszystko nie inaczej jak według Zamiarów Najwyższej Opatrzności, według zapatrywania się Pana Boga.
Była chwila w Życiu Przenajświętszej Maryi Panny, w której Jej Wola jakby zawahała się była w zgadzaniu się z Wolą Pana Boga, albo prawdziwiej mówiąc, w której Ona nie wiedziała z pewnością czy to, co Jej objawionym zostało przez Anioła, nie sprzeciwia się Woli Pana Boga, według której poślubiła była dozgonne Dziewictwo. Bo gdy Jej Anioł Gabryel zapowiedział był, iż ma się stać Matką Syna Bożego, Strwożyła się (Łuk. 1, 29) na to, jak się wyraża Ewangelia Święta, i rzekła: Jakże się to stać może, kiedy męża nie znam (Łuk. 1, 34). Ale skoro dowiedziawszy się wyraźniej, iż jest Wolą Bożą, żeby była Matką Odkupiciela, gdy znowu powiedziała: Oto Ja Służebnica Pańska, niech Mi się stanie według słowa Twego (Łk 1, 38), już odtąd Wola Jej zanurzona w Woli Pana Boga, nigdy najmniejszego nie czuła wstrętu w zastosowaniu się do Niej.
Tak na powierzchni uciszonego morza, jeżeli niekiedy ulatujący nad nim orzeł morski, ruchem skrzydeł wywoła lekką falkę, ta zazłociwszy się odbiciem w sobie promieni słonecznych wnet się rozpływa spokojnie na bezdennym obszarze, i najmniejszego po sobie nie pozostawia śladu. Podobnież po chwilowym zatrwożeniu się na słowa Anioła, działo się z Wolą Maryi: zjednoczywszy Ją z Wolą Pana Boga przy Zwiastowaniu, już nigdy i w najcięższych jakie Ją czekały ciosach Jej nie odłączała od Tej Przenajświętszej Woli, i z największym wewnętrznym spokojem poddawała się takowej. Jakkolwiek z czasem miał zalać Jej Niepokalaną Duszę cały ocean Boleści niewymownych, na cichej powierzchni Jej wewnętrznego spokoju, żadna falka się nie zakołysała ani na chwilę.
UCZCZENIE MATKI BOSKIEJ BOLESNEJ.
Uczcijmy Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny modlitwą Św. Bonawentury oraz Koronką i Litanią do Matki Boskiej Bolesnej:
Koronka do Siedmiu Boleści Matki Boskiej.
Źródło: Arka pociechy 1880
V. Boże! wejrzyj ku wspomożeniu mojemu.
R. Panie! pośpiesz ku ratunkowi mojemu.
V. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.
R. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
- Użalam się nad Tobą, O Matko najboleśniejsza, dla tego smutku, który ogarnął Serce Twe najczulsze w chwili proroctwa Świętego Starca Symeona. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak zasmucone, uproś mi cnotę pokory i dar Świętej Bojaźni Bożej.
Ave Maria Doloribus plena, Crucifixus tecum, lacrimabilis tu in mulieribus et lacrimabilis Fructus Ventris Tui, Iesus.
— Sancta Maria, Mater Crucifixi lacrimas impertire nobis crucifixoribus Filii Tui, nunc et in hora mortis nostrae. Amen. |
Zdrowaś Maryo, Boleści pełna, ukrzyżowany z Tobą, najboleśniejsza między niewiastami i bolesny Owoc Żywota Twojego, Jezus.
— Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twojego, i wyjednaj nam łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej naszej. Amen. |
100 dni odpustu za każdy raz pozwolił Pius IX dnia 23 Grudnia 1847r.
- Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej trwogi, która przejmowała Twe Serce najtkiwsze w ucieczce do Egiptu i w czasie Twego tam pobytu. O Maryo Najmilsza! przez Serce Twoje tak zatrwożone uproś mi litość względem ubogich i dar pobożności.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Maryo Najboleśniejsza, dla tej tęsknoty, w jaką popadło Twe najtroskliwsze Serce czasu zgubienia drogiego Jezusa Twojego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje taką tęsknotą ściśnione, uproś mi cnotę czystości i dar umiejętności.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej Boleści, którą jęknęło Macierzyńskie Serce Twoje w spotkaniu Jezusa Krzyż dźwigającego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak pełne Miłości a tak rozbolałe, uproś mi cnotę cierpliwości i dar mocy.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tego męczeństwa, którego doznało mężne Serce Twoje patrząc na konanie ukochanego Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak współumęczone, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej Rany, które litościwemu Sercu Twemu zadało uderzenie włócznią w Serce Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak okrutnie przeszyte uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tego ostatniego ciosu, który wytrzymało Serce Twe Najmiłosierniejsze w chwili Pogrzebu Jezusa, Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tą ostatnią Boleścią do szczętu złamane, uproś mi cnotę pilności i dar mądrości.
Zdrowaś Marya.
Litania o Siedmiu Boleściach Najświętszej Maryi Panny
Źródło: Wianek różany 1853
Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z Nieba Boże, zmiłuj się nad nami!
Synu Odkupicielu świata, Boże,
Duchu Święty Boże,
Święta Trójco Jedyny Boże,
Święta Maryo, Matko Bolesna, módl się za nami!
Święta Maryo, Któraś nie znalazła miejsca w gospodzie,
Święta Maryo, Któraś zmuszona była szukać przytułku w stajence,
Święta Maryo, Któraś Twego Pierworodnego w żłóbku złożyła,
Święta Maryo, Któraś krwawemu Obrzezaniu Syna Twojego obecną była,
Święta Maryo, Której powiedziano, iż Syn Twój położon jest na znak, Któremu sprzeciwiać się będą,
Święta Maryo, Której wyprorokowano, iż Duszę Twą własną miecz Boleści przeszyje,
Święta Maryo, Któraś z Synem do Egiptu uchodzić musiała,
Święta Maryo, Któraś rzezią niewiniątek przerażoną była,
Święta Maryo, Któraś dwunastoletniego Syna Twego w Jeruzalem zgubionego przez trzy dni żałośnie szukała,
Święta Maryo, Któraś ciągle na nienawiść żydów ku Synowi Twemu patrzała,
Święta Maryo, Któraś Męki i Śmierci Syna Twojego obraz bezustannie w Sercu nosiła,
Święta Maryo, Któraś w dniu Ostatniej Wieczerzy Syna do Jeruzalem na Mękę idącego ze smutkiem pożegnała,
Święta Maryo, Któraś Mękę Ogrójcową i krwawy Pot Syna Twojego na modlitwie wylany, Sercem Matki przeczuwała,
Święta Maryo, Któraś o Synu przez Judasza zdradzonym, a powrozami skrępowanym, z Ogrójca wiedzionym wieść odebrała,
Święta Maryo, Któraś Syna jakoby złoczyńcę przed sąd kapłanów stawionego widziała,
Święta Maryo, Któraś na Syna fałszywych świadków zeznania słuchała,
Święta Maryo, Któraś okrutny policzek przez Najdroższego Syna Twojego odebrany na Sercu uczuła,
Święta Maryo, Któraś obelgi od żydów i żołnierzy na Syna Twego bezbożnie miotane słyszała,
Święta Maryo, Któraś Syna biczami sieczonego i cierniem koronowanego ujrzała,
Święta Maryo, Któraś bezbożny, a haniebny wyrok śmierci na Syna Twego wydany słyszała,
Święta Maryo, Któraś Syna Twego Krzyż niosącego spotkała,
Święta Maryo, Któraś łoskotu przybijania gwoźdźmi Rąk i Nóg Syna Twojego słuchała,
Święta Maryo, Któraś ostatnie słowa Syna Twojego na Krzyżu do Serca przyjmowała,
Święta Maryo, Któraś konaniu Syna Twojego obecną była,
Święta Maryo, Któraś zmarłe Ciało Syna Twojego z Krzyża zdjęte na Macierzyńskie Łono Swoje przyjęła,
Święta Maryo, Któraś od Grobu Syna Twojego cała zbolała do domu wracała,
Święta Maryo, Królowo Męczenników,
Święta Maryo, Zwierciadło wszystkich utrapień,
Święta Maryo, Morze goryczy,
Święta Maryo, Opiekunko bolejących,
Święta Maryo, Wspomożycielko stroskanych,
Święta Maryo, Najszczodrobliwsza Pocieszycielko chorobą złożonych,
Święta Maryo, Mocy najpotężniejsza słabych,
Święta Maryo, pewna Ucieczko grzeszników,
Przez okrutną Mękę i Śmierć Syna Twojego, wybaw nas, o Królowo Męczenników.
Przez najcięższe Boleści Serca Twojego,
Przez największe smutki i utrapienia Twoje,
Przez straszne uciski Twoje,
Przez łzy i łkania Twoje,
Przez wszystkie Macierzyńskie współubolewania Twoje,
Przez przemożne Pośrednictwo Twoje,
Od niepomiarkowanego smutku, Zachowaj nas, o Matko Najboleśniejsza.
Od upadku na duchu,
Od trwożliwego umysłu,
Od niechętnego znoszenia wszelkich cierpień,
Od rozpaczy i braku nadziei w Miłosierdziu Bożym,
Od wszelkiej okazji i niebezpieczeństwa zgrzeszenia,
Od sideł szatańskich,
Od zatwardziałości serca,
Od ostatecznej niepokuty,
Od nagłej i niespodziewanej śmierci,
Od potępienia wiecznego,
My grzeszni Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko!
Abyś nas w wierze prawdziwej, nadziei i miłości Świętej Opieką Twoją utrzymywać raczyła, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko.
Abyś nam u Syna Twojego za grzechy nasze doskonałą skruchę i pokutę wyjednać raczyła,
Abyś wzywającym Cię, pociechę i ratunek Twój udzielać raczyła,
Abyś nas w chwili konania wspierać najszczególniej raczyła,
Abyś nam w stanie Łaski zejście ze świata tego wyjednać raczyła,
O Matko Boska, pełna Łaski, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas.
Matko Najboleśniejsza, Ciebie błagamy, zmiłuj się nad nami.
Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej przez trzy godziny na Krzyżu wisiał przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej Bogu Ojcu Ducha oddał, przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej z Krzyża nieżywy zdjęty, na Jej Łono złożony został, przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, zmiłuj się nad nami!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!
Ojcze nasz… Zdrowaś Marya… Chwała Ojcu…
V. Módl się za nami Matko Najboleśniejsza.
R. Teraz i w godzinę śmierci naszej.
V. Panie! wysłuchaj modlitwy nasze.
R. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.
V. Módlmy się: Niech raczy wstawić się za nami, prosimy Panie Jezu Chryste, teraz i w godzinę śmierci naszej do Miłosierdzia Twojego, Błogosławiona Marya Panna, Matka Twoja, Której Przenajświętszą Duszę w chwili Męki i Śmierci Twojej miecz Boleści przeszył. Przez Ciebie Jezu Chryste, Zbawco świata, Który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg po wszystkie wieki wieków.
R. Amen.