🔉Miesiąc Luty poświęcony ku czci Matki Boskiej Bolesnej – dzień 22

salveregina.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: Miesiąc Luty poświęcony ku czci Matki Boskiej Bolesnej - dzień 22


Zachęta Św. Alfonsa Marii Liguori’ego o nabożeństwie do Matki Boskiej Bolesnej.

Źródło: Arka pociechy 1880

Kto pragnie żywe w sercu swoim przechowywać do Przenajświętszej Panny nabożeństwo, powinien często Jej Boleści rozpamiętywać. Nimi to bowiem pozyskała Ona te niezmierzone zasługi swoje przed Bogiem, które po Zasługach Męki Pańskiej są największym Skarbem Kościoła; przez nie stała się najpodobniejsza do Boskiego Syna Swojego i przez nie dostąpiła tytułu Współodkupicielki rodu ludzkiego, jak ją Ojcowie Święci nazywają.

Czytaj więcej

Święty Alfons Liguori, zachęcając dusze pobożne do nabożeństwa do Matki Bolesnej, przytacza dwa następujące objawienia. Jedno, w którym Pan Jezus tak przemówił do pewnej duszy Błogosławionej: „Drogimi są w oczach moich łzy wylane nad rozmyślaniem Męki Mojej; ale tak kocham Matkę Moją, iż gdy kto rzewnie rozpamiętywa Jej Boleści, jeszcze Mnie to więcej ujmuje“.

Drugie objawienie przytoczone przez tegoż Świętego jest następujące, a wyjęte z najpoważniejszych podań pierwszych wieków Chrześcijaństwa: niedługo po Wniebowzięciu Przenajświętszej Maryi Panny Święty Jan Ewangelista ujrzał Pana Jezusa i Matkę Bożą, proszącą Go o szczególne Łaski dla wszystkich mających nabożeństwo do Jej Siedmiu Boleści. Chrystus Pan zadość czyniąc Jej prośbie przyrzekł:

  1. Że ktokolwiek uciekać się będzie do Zasług Boleści Matki Bożej i przez nie prosić będzie o potrzebne Łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty za grzechy.
  2. Że uwolnionym będzie od przerażenia i ucisków wewnętrznych, ostatniej godzinie życia zwykle towarzyszących.
  3. Że będzie miał Łaskę serdecznego nabożeństwa i do Męki Pańskiej i za to szczególną nagrodę otrzyma w Niebie.
  4. Na koniec, iż wszyscy pobożną cześć oddający boleściom Matki Przenajświętszej mieć Ją będą za swoją szczególną Panią i Władczynią, i iż Marya nimi rozporządzać będzie według Najmiłościwszej Woli Swojej w sposób szczególniejszy.

Wyżej przytoczony Św. Alfons dodaje w końcu, iż różne poważne dzieła liczne przytaczają przykłady i wypadki na stwierdzenie tego podania.

Duszo pobożna weź to do serca twego.

Uwaga o odpustach.

Źródło: Głos duszy 1881;

Odpusty. Podręcznik dla duchowieństwa i wiernych opr. X. Augustyn Arndt 1890r.

Benedykt XIV, sławny i uczony Papież, polecał Brewem d. 16 grudnia 1746r., bardzo gorąco rozmyślanie, i bardzo słusznie, mało bowiem jest ćwiczeń pobożnych, z których by Chrześcijanie mogli czerpać skuteczniejsze środki do zapewnienia sobie wytrwania i postępu w cnotach.

Czytaj więcej

„Dajcie mi kogoś, który co dzień choć kwadrans poświęca rozmyślaniu powiedziała Św. Teresa, a ja mu obiecuję Niebo“.

Odpusty:

1) Zupełny raz na miesiąc w dzień dowolnie obrany, jeżeli kto przez miesiąc co dzień rozmyśla przez pół godziny lub przynajmniej przez kwadrans. Warunki: Spowiedź, Komunia Święta i modlitwa pobożna na zwyczajne intencje.

2) 7 lat i 7 kwadragen za każdy raz, gdy kto w kościele lub gdzieindziej, publicznie lub prywatnie, naucza innych o sposobie rozmyślania, albo gdy kto tej nauki słucha. Warunek: Spowiedź, Komunia Święta za każdym razem.

3) Odpust zupełny raz na miesiąc w dniu dowolnie obranym, gdy kto pilnie naucza, albo się dał pouczyć. Warunki: Spowiedź, ilekroć z sercem skruszonym przyjmą Komunię Świętą i modlitwa na zwyczajne intencje. (Benedykt XIV. Brew. dn. 16 grudnia 1746r.)

Wszystkie te odpusty można ofiarować za dusze wiernych zmarłych.

Pobożne ćwiczenie na cześć Matki Boskiej Bolesnej w Wielki Piątek i inne piątki roku.

Odpusty:

1) Odpust zupełny dla tych, którzy we Wielki Piątek w czasie od (około) godziny trzeciej po południu aż do godziny 11. rano w Wielką Sobotę zajmują się publicznie lub prywatnie przez godzinę albo przynajmniej przez pół godziny rozmyślaniem lub pobożnymi modlitwami, współbolejąc nad boleściami Najświętszej Maryi Panny po Śmierci Zbawiciela. Odpust ten zyska się w dniu, w którym czyni się zadość obowiązkowi wielkanocnemu.

Czytaj więcej

2) Odpust 300 dni w każdym tygodniu, gdy kto podobne ćwiczenia odprawia przez godzinę lub pól godziny w czasie od 3. godziny po południu w piątek aż do rana niedzieli.

3) Odpust zupełny co miesiąc w jednym z ostatecznych dni dla tych, którzy w tydzień nabożeństwo to odprawiali.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Pius VII Reskr. Sekret. Memoryał. 24 25 lut. i 21 marca 1815, najpierw na 10 lat, potem Reskr. Św. Kongr. z 18 czerwca 1812 na zawsze).

WEZWANIE DO DUCHA ŚWIĘTEGO

V. Racz przyjść Duchu Święty i napełnić serca wiernych Twoich.

R. A ogień Miłości Twojej racz w nich zapalić.

V. Ześlij Ducha Twego, a będą stworzone.

R. A cała ziemia będzie odnowiona.

V. Módlmy się: Boże! Światłem Ducha Świętego serca wiernych nauczający, daj nam w Tymże Duchu poznawać co jest dobrem, i zawsze obfitować w pociechy Jego. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje, Bóg w Trójcy Świętej Jedyny na wieki wieków.

R. Amen.

DZIEŃ 22.

CYKL I.

Ks. Józef Raba TJ – Matka Bolesna

ROZWAŻANIE. MATKA BOLESNA — WZOREM WIERNOŚCI PANU BOGU.

Towarzyszyliśmy Matce Najświętszej w Tajemnicy współcierpienia Jej z Chrystusem Panem. Widzieliśmy, jak dzięki duchowej łączności z Panem Jezusem, Cierpienie Maryi, nabierając wartości najwyższej, przekształca się w narzędzie wielkiego dzieła. Widzieliśmy Ją, zarazem wielką i mężną, a jednak bliską nam i prawdziwie ludzką w boleści. Poznaliśmy tajemnicze źródło, skąd czerpała światło i siłę. Zobaczymy jeszcze, jak Matka Bolesna dochowuje Panu Bogu wierności choćby pośród najcięższych doświadczeń.

Łatwo być wiernym, gdy wszystko układa się dobrze; trudniej, gdy przyjdą przeciwności. Marya okazała się wierną także w boleści. Cień Krzyża pada wcześnie na duszę Maryi i dotkliwie rani Jej Niepokalane Serce. Z wielkim zaufaniem i euforią podaje Boże Dzieciątko świątobliwemu Symeonowi w świątyni Jerozolimskiej. A natchniony przez Ducha Świętego starzec wśród uwielbień i błogosławieństw wypowiada twarde słowa przepowiedni; Oto ten położony jest na znak, któremu sprzeciwiać się będą, a Serce Twe przeszyje miecz. Jak głęboko te słowa dotknęły Maryę! Jej Syn Jezus, Który przyszedł zbawiać ludzi, stanie się okazją do upadku i duchowej ruiny wielu, wywoła sprzeciw, ściąganie na siebie nienawiści. Ona, jako Matka, będzie dzieliła poniżenie i Boleści Zbawiciela świata.

Poznaj dalszą część rozważania

Niedługo trzeba czekać na spełnienie się przepowiedni Symeona. niedługo Marya doznaje goryczy ucieczki do Egiptu i udręk tułaczki wśród obcych. Po Swym powrocie do ziemi ojczystej przez 3 dni boleśnie szuka zgubionego Dziecięcia Jezusa. A po upływie niewielu lat śladami Pana Jezusa obarczonego krzyżem zdąża na wzgórze Kalwarii, gdzie Boleści Maryi dochodzą do szczytu.

Jak Marya zachowała się wśród cierpień zsyłanych Jej przez Opatrzność Bożą? Podziwiamy sprawiedliwego Hioba, który, dotknięty nieszczęściem utraty majątku, a następnie wszystkich dzieci, z rezygnacją powtarza: Pan dał, Pan odjął, jako się Panu podobało, tak się stało, niech będzie Imię Pańskie błogosławione. Ma jednak Hiob chwile swego załamania duchowego, gdy złorzeczy dniowi, w którym się narodził (zob. Job 1, 21 por. 10, 18-20). W zachowaniu się Najświętszej Maryi Panny nie znajdziemy najmniejszego załamania się, choćby na chwilę. Zawsze pozostaje wierną Służebnicą Bożą. Współcierpi z Panem Jezusem, roni gorzkie łzy pod krzyżem, ale nie przestaje powtarzać swego hasła: „Niech Mi się stanie według słowa twego”. Matka Bolesna wraz z Chrystusem Panem Cierpieniami Swymi zadość czyni za grzechy ludzkości i zdobywa bezcenne dobra nadprzyrodzone dla zbawienia i uświęcenia dusz. Św. Bonawentura stanowczo oświadcza: „Nie należy wątpić ani na chwilę, iż mężnym duchem i stałym postanowieniem Marya pragnęła oddać Syna Swego za zbawienie rodzaju ludzkiego, aby Matka we wszystkim stała się podobna Ojcu i Synowi”.

I my powinniśmy okazywać Panu Bogu wierność w dniach doświadczeń. Cierpienie w takiej czy innej postaci to nasz nieodłączny towarzysz w życiu. Ludzie wysilają się we wszystkich czasach, aby usunąć cierpienie. Pęd w zasadzie słuszny. Świadczy, iż człowiek stworzony dla szczęścia i do niego nieprzeparcie dąży. I Pan Bóg chce, byśmy bronili się przed cierpieniem. Podaje nam ku temu wiele środków ukrytych w przyrodzie i w skarbnicy Kościoła Świętego. Bierność wobec cierpień nie odpowiada myśli Bożej ani stanowisku Kościoła Świętego. A już błędem i przewiną byłoby okazywać obojętność wobec cierpień braci naszych.

Jednak mimo wysiłków, aby z życia ludzkiego usunąć cierpienie, będzie ono tak długo, dopóki będzie żył człowiek na ziemi. I zawsze stawać będzie przed umysłem ludzkim pytanie: Jak przyjmować cierpienie? — zwykle traktuje się je jak niepożądanego gościa, jak osobistego wroga. Ile w życiu przekleństw, gniewu, buntu z powodu cierpienia? Ile załamań duchowych: odejście od praktyk religijnych, od Kościoła Świętego, od Pana Boga! Ile bezsilnych narzekań i skarg przeciwko Niebu — czemu mnie Pan Bóg tak karze?

Przykład Maryi, wiernej Panu Bogu wśród cierpień, stanowi niezawodny drogowskaz, jak wykorzystać krzyże, jakie nas uciskają. We wszystkich czasach nie brakuje dusz, które odważnie podążają za tym drogowskazem.

Jakże budujący jest ten piękny przykład wierności Panu Bogu wśród cierpień w jednej z książek Pana Archibalda Josepha Cronina:

„Rodzice pewnej małej dziewczynki oboje zginęli podczas bombardowania. Wątłe i kalekie dziecko przygarnął i wychował dziadek. Każdego dnia prowadził on swą małą wnuczkę do parafialnego kościoła, jednego z nielicznych, które nie uległy zniszczeniu podczas wojny. Dziadek umieszczał dziewczynkę na kilka minut w pobliżu balustrady Ołtarza, kazał jej składać ręce, klękał koło niej, później wrzucał grosik do puszki, wybierał maleńką świeczkę, zapalał ją i podawał dziewczynce, która z kolei nadzwyczaj starannie umieszczała ją na świeczniku, znajdującym się w pobliżu balustrady.

Następnie człowiek ten o profilu arystokraty, ale którego odzież przedstawiała obraz kompletnej ruiny, brał dziecko w ramiona i przenosił je do nędznego wózeczka, zrobionego ze skrzyni, do której przyprawiono dwa koła bez opon.

— Wojna? — zapytał ktoś będący świadkiem tej sceny.

— Tak, ten sam pocisk zabił jej ojca i matkę.

— Czy pan często tu przychodzi?

— Każdego dnia, aby się pomodlić. To dlatego, aby pokazać Dobremu Bogu, iż nie mamy do Niego żalu — dorzuca dziadek ze swym dobrym uśmiechem”.

Nie mieć pretensji i żalu do Dobrego Pana Boga i być Mu wiernym choćby wtedy, gdy się jest dotkniętym tak wielkim nieszczęściem — oto świadectwo niezwykłej, rzadko spotykanej wielkości duszy. Nie przestawać się modlić choćby wtedy, kiedy się nie jest wysłuchanym. U stóp Pana Boga starać się przede wszystkim pogrążyć w myśli o Panu Bogu, zamiast Pana Boga interesować własną osobą. Zapomnieć o małych troskach, a myśleć tylko o wielkich sprawach, w których w grę wchodzi zbawienie duszy ludzkiej. Nie ma nic ponad to piękniejszego. Ale również nic bardziej rzadko spotykanego?

Sławny artysta włoski, Michał Anioł Buonarotti, ukończył co dopiero swe arcydzieło, rzeźbę przedstawiającą Chrystusa Pana przybitego do krzyża. Zadowolony z dzieła artysta począł uważnie wpatrywać się w postać Pana Jezusa, jakby żywą, i — ogarnęło go wzruszenie. Wziął do ręki pędzel i pod rzeźbą umieścił napis: „CHRYSTE! — Któż myśli i pamięta o Tobie…?”

Pozwól, iż zapytam teraz ciebie: Czyś ty wpatrywał się już kiedy uważnie, przed dłuższą chwilę w Chrystusa Pana z rozwartymi Ramionami i dłońmi przygwożdżonymi, wiszącego na krzyżu?

Tak często Go spotykasz, kiedy wstępujesz do kościoła lub mijasz przydrożne krzyże, a także w domu, u siebie czy u kogoś innego… Często przechodzisz obok Niego; niekiedy choćby Nań spoglądasz; ale może nigdy jeszcze nie poświęciłeś Mu chwili głębszej uwagi i zastanowienia, nigdy może sam na sam z Nim nie rozmawiałeś…

Nie zapomnij, iż jednym z najlepszych sposobów uczczenia Męki Pana Jezusa i okazania Zbawicielowi wierności jest odprawianie Drogi Krzyżowej, podczas której należy — choćby bardzo krótko — myśleć o tym, co Chrystus Pan za nas cierpiał, co współcierpiała z Nim za nas Marya. Amen.

CYKL II.

Źródło: Matka Bolesna wzór dla cierpiących wolne tłumaczenie dzieła O. Fabera Oratorianina pod tytułem: „U Stóp Krzyża” przez O. Prokopa Kapucyna, 1895r.

🔉ROZWAŻANIE. Piąta Boleść. UKRZYŻOWANIE PANA JEZUSA. §. III. Wewnętrzne usposobienie Przenajświętszej Matki, w Jej piątej Boleści.

Lecz od rozważania szczegółów piątej Boleści Przenajświętszej Maryi Panny, przejdźmy do rozważania wewnętrznego usposobienia z jakim ją przenosiła. Wszakże mówić o tym, jest rzeczą nader trudną. Czytając Żywoty Świętych, znajdujemy w każdym z nich odrębną jakąś cechę ich świętości, niekiedy zupełnie różniącą się od doskonałości innych znanych nam Świętych. W każdym z nich, przychodzi nam podziwiać jakby jakieś nowe Dary Niebieskie, jakby odrębną doskonałość, którą w najrozmaitszych stopniach i rodzajach obdarza Pan Bóg Swoich Wybranych. I do tego też można stosować te słowa Psalmisty Pańskiego: Przedziwny Bóg w Świętych Swoich (Psalm 68/67/, 36). A jednakże wiemy o tym, iż to co w Świętych daje się nam dopatrzyć, jest jakby niczym w porównaniu z tym czego w nich widzieć nie jest nam dano. O każdym Świętym, w miarę jak go coraz lepiej poznajemy, powtórzyć możemy to, co królowa Saby mówiła o Salomonie, gdy go bliżej poznała: iż co o świetności jego dworu słyszała, ani w połowie nie dorównywało temu, co na nim znalazła.

Poznaj dalszą część rozważania

Otóż, gdy tak rzecz się ma z każdym Świętym, cóż dopiero gdy idzie o Przenajświętszą Maryę Pannę! O Niej Pismo Święte wyraźnie mówi, iż Jej Świętości, całej piękności Jej Duszy, ani w małej cząstce dopatrzyć nie jest nam dano: Wszelka chwała Córki królewskiej wewnętrzna jest (Psalm 45/44/, 20), a Duch Święty opisując Jej Piękność, aż dwa razy przydaje, iż jest to tylko cząstką tego co wewnątrz zostaje ukrytym (Pieśń 4. 1). W miarę też jak rozważamy po szczególe Boleści Matki Przenajświętszej, tym coraz większą napotykamy trudność, w określeniu wewnętrznego Jej usposobienia, z jakim je ponosiła. Do wyrażenia rzeczy tak nadzwyczajnych, mamy wyrazy tylko potoczne, zdolne adekwatnie określić tylko rzeczy zwyczajne. Tu zaś wchodzimy w dziedzinę tak wzniosłą, tak przewyższającą dziedzinę, w której realizowane są zjawiska zwykłego życia ludzkiego, iż nam coraz bardziej braknie słów, na wyrażenie tego, czego się domyślamy tylko, bo rozpoznać to dokładnie i zrozumieć, nigdy nie będziemy mogli. W zapatrywaniu się na Maryę, a zwłaszcza w rozważaniu Jej Boleści, przez co najlepiej poznać Ją możemy, najlepiej Ją, iż się tak wyrażę, widzieć — dzieje się coś podobnego do tego, co zachodzi w zapatrywaniu się w Niebie dusz Błogosławionych w Pana Boga. To wpatrywanie się w Stwórcę, ta tak zwana wizja błogosławiona, wznieca wpatrującym się coraz większe pragnienie widzenia jeszcze więcej, chociaż obok tego, najzupełniej zadawala, i najwyższą uciechą zapełnia duszę tym, co już widzi, w co już się wpatruje. Otóż, toż samo zachodzi, gdy rozważamy Boleści Maryi, gdy zapatrujemy się na Nią w ten sposób, przez który najlepiej widzieć Ją możemy.

Po takich wtedy uwagach trzeba nam zastanowić się, jak to i przy rozważaniu poprzednich Boleści Przenajświętszej Maryi Panny czyniliśmy — nad niezachwianym wewnętrznym spokojem, który w ciągu i tej piątej Boleści panował w Jej Duszy. Przebiegając myślą wszystkie okropne szczegóły Ukrzyżowania, wszystkie okoliczności tej ostatniej męczarni Zbawiciela towarzyszące, gdy zwracamy uwagę jak się to odbijać musiało na Sercu Maryi nieodstępnie tam wtedy obecnej — wydawać się nam będzie, iż niezachwiany wewnętrzny spokój jest czymś, czego i w takiej jaką była Jej Dusza, przypuszczać niepodobna. A nawet, gdybyśmy nie wiedzieli o tym, iż w Panu Bogu panuje pokój niezachwiany, stanowiący jeden z Przymiotów Jego Nieograniczonej Doskonałości, wydałoby się nam rzeczą nie zgadzającą się z najwyższą choćby świętością, zachowanie spokoju wśród tak wyjątkowo wzruszających wypadków, a od których cała choćby martwa natura wstrząśniętą została. W nas, zwykle każdemu żywszemu uczuciu, towarzyszy mniejsze lub większe wzruszenie, i z tego to powodu trudno nam zrozumieć niezachwiany spokój duszy, obok najsroższego jakie być może cierpienia? A także i jak największej, jaka może być na nie wrażliwości. W ludziach, w ogólności spokój wśród cierpienia, bywa oznaką nieczułości. ale spokój Matki Przenajświętszej pod krzyżem stojącej, był podobnym do spokoju w Panu Bogu niezachwianie panującego. Ten choćby najstraszniejszy objaw czym jest grzech, kiedy aż Boga rozpiął na krzyżu, i jaka złość jego, kiedy aż tego trzeba było dla zadośćuczynienia Najwyższej Sprawiedliwości — ten choćby widok jaki ma wtedy przed Macierzyńskimi Oczami Swoimi, kiedy widzi, iż własny Syn Jej jest tym Bogiem, nad którym tak okropnie, tak straszliwie spastwia się grzech — i to choćby Jej spokoju wewnętrznego nie narusza. Nic też bardziej jak ta okoliczność nie dowodzi nam, nic nie objawia silniej, jakim było zjednoczenie Maryi z Panem Bogiem, do jakiego stopnia doszło już było w tej piątej Boleści, zgodzenie się, zlanie się Jej Woli z Wolą Najwyższego.

Gdzie jest Pan Bóg, Którego Pismo Święte nazywa Bogiem pokoju, tam niepokoju być nie może, a całą Duszę Maryi tak Duch Boży na wskroś ogarniał, tak tę Duszę Pan Bóg zapełniał, iż w Niej ani szczeliny nie było, przez którą niepokój mógłby się wcisnąć. A stąd, gdy okropność następowała po okropności, w Matce Przenajświętszej nie rozbudzało to ani przerażenia, ani choćby zdumienia; słowem, najmniejszego zmieszania. Kiedy Tajemnice odbywające się wówczas, pogrążały Jej Serce w bezdenne przepaści coraz nowych i nieprzewidzianych Cierpień, każdy z tych tajemniczych Wyroków Boskich, padał na przygotowaną na wszystko Jej Duszę. O! w jakimże to bezustannym stawieniu się w Obecności Pana Boga trwać musiała wtedy! Jakąż to próbę przebywały wszystkie Jej władze duchowe, żeby z Jej strony jak najwierniej i jak być może najchętniej, spełniały się nad Nią Zamiary Pana Boga, jak każde uczucie Maryi poddane było niezwłocznemu zapanowaniu nad nim Łaski, gdy z drugiej znowu strony, działanie tejże Łaski wzmagając w Sercu Jej Miłość ku Panu Jezusowi, do coraz wyższego stopnia podnosiło w Niej cierpienia wtedy doznawane.

Z tego też niezachwianego wewnętrznego spokoju; z tej ciszy panującej w głębinach Jej duszy, pomimo strasznej nawałnicy, która z największą gwałtownością uderzała na Nią zewnątrz, pochodziło to męstwo z jakim wszystko znosiła. Trzeba bowiem pamiętać o tym, iż chociaż to, iż Marya przeżyła tak niezmierną Boleść było cudem, to wszelako Jej cierpliwość w zniesieniu takowej nie była Cudem, ale Łaską. Był to skutek Jej najdoskonalszego współdziałania z Łaską wtedy Jej udzieloną. Przy Życiu zachowana została cudowną Mocą Boską; ale wśród Cierpień Swoich, nie otrzymała ani jednego cudownego Wsparcia Boskiego, mogącego zmniejszyć nieobliczone Zasługi Jej cierpliwości. Było wtedy w Niej męstwo nie tylko przewyższające męstwo i wytrwałość w cierpieniach wszystkich Męczenników, ale aż takie, na jakie zdobyć by się nie mógł żaden Duch Anielski, należący do rzędu Mocy Niebieskich. Było to męstwo, którego potęgę i wytrwałość objawiało i milczenie, w którym stojąc pod krzyżem pogrążona była bez przerwy, a milczenie dowodzące także jak ścisłym, jak przedziwnym było Jej zjednoczenie z Panem Bogiem. Im kto bowiem ściślej zjednoczonym jest z Panem Bogiem tym mniej skory do mówienia; tacy tracą niejako zwyczaj wylewania się na zewnątrz wyrzeczonymi słowami, a nawykają słyszeć tym wyraźniej Słowo Odwieczne wewnątrz ich duszy bezustannie przemawiające. Marya nie wyrzekła wtedy ani słowa, gdyż duszą bezustannie rozmawiała z Panem Bogiem, albo raczej całkiem pochłoniętą była słuchaniem co On w Jej Duszy do Niej przemawia. Ona nie potrzebowała choćby wewnętrznymi aktami poddawać się Woli Bożej, gdy Ta Wola Przenajświętsza, Jej poddanie się na najcięższe jakie tylko być mogły wystawiała próby. Najdoskonalsze bowiem poddanie się, było już stanem ciągłym Jej Duszy. Wysileń do tego nie potrzebowała już czynić, wypływało to jakby samo z siebie.

Lecz pomyślisz: jakże postanowienia tak silne, tak wiele kosztujące, na takie próby wystawione, mogły być zarazem tak spokojnymi? Jak mogły iść w parze z niezachwianym spokojem wewnętrznym? I jest to w istocie zapytanie, łatwo tu nastręczające się naszemu ograniczonemu pojęciu Świętości Maryi. Odpowiedź wszelako na to, nie trudna. Trzeba nam bowiem wiedzieć, iż siła, potęga i wytrwałość Jej postanowień, pochodziła właśnie z nadprzyrodzonego niezachwianego pokoju Jej Duszy. Wreszcie było to w Niej czymś co, — jak w wielu podobnych razach — podziwiać, uwielbiać w Matce Przenajświętszej powinniśmy, ale czego biednym rozumem naszym wytłumaczyć sobie nie potrafimy. Jeśli, jak to niedawno przytoczyliśmy, mówi Pismo Święte, że: Przedziwnym jest w Świętych Swoich Bóg (Psalm 68/67/, 36), jakże nie miałby tym bardziej Przedziwnym być w Matce Swojej?

§. IV. Czego nas uczy Przenajświętsza Matka w Swojej piątej Boleści.

A teraz przejdźmy do nauk, jakie nam daje piąta Boleść naszej Przenajdroższej Matki. Poprzedzająca uczyła nas, jak dźwigać powinniśmy krzyże, z którymi spotyka nas Pan Jezus na drodze naszego żywota; ta którą teraz rozważamy, pobudzać nas powinna do nieuchylania się od nich i do mężnego wytrwania pod nimi. Nie należy nie tylko uchylać się od krzyża, albo wyrywać się spod niego, gdy nam ciąży na barkach, ale nie powinniśmy pragnąć zejść z niego, gdyśmy już na nim rozpięci. Nie powinniśmy schodzić z Kalwarii, dopóki nie zostaniemy przybici do krzyża, i dopóki z krzyżem nie zjednoczymy się miłością najżywszą.

Lecz niestety! Kalwaria jest polem, na którym na najtrudniejszą próbę wystawioną bywa cierpliwość ludzka. Wielu odważnie wstępuje na tę górę, mężnie dźwigając krzyż swój na barkach. Ale gdy staną na jej szczycie, składają krzyż na ziemię i wracają na dolinę życia, szukając na niej pociech, chociaż ich one zawsze zawodziły. Niektórzy pozwalają z szat się ogołocić, ale potem odchodzą nie dając przybić się do krzyża. Inni znowu już na nim przybici, odczepiają się od niego gdy go wznieść miano. A wreszcie są i tacy, którzy wytrzymują wstrząśnienie podniesienia z nimi krzyża, na którym są rozpięci, ale później schodzą z niego przed upływem trzech godzin. Jedni czynią to w pierwszej godzinie, inni w drugiej, a niektórzy, niestety! właśnie w chwili gdy trzeciej, a więc ostatniej nadchodził już koniec. Mój Boże! świat, mówi Święty Salezy, pełen jest dezerterów z Kalwarii; i gdy właśnie to tenże świat, wybrane dusze wiedzie na Kalwarię i krzyżuje je tysiącznymi sposobami, nierozważne, one do niego wracają, u niego szukając obrony od krzyża! Niektórzy znowu, chcieliby krzyża, ale tylko chwilowego, sądząc iż im krótszy czas on potrwa tym zbawienniej oddziała, jak kąpiel w zimnej wodzie, która im krótsza tym bardziej orzeźwiająca. ale na nieszczęście tak nie jest. Cierpienie jest powolną rękodzielniczką, a ukrzyżowanie uświęcające duszę, sprawą niejednej chwili. Drzewo krzyżowe, a zwłaszcza gdy na powinny grunt zasadzone bywa, niemało potrzebuje czasu, żeby korzenie swe zapuściwszy pożądane owoce wydało. A to, skażonej naturze człowieka, wprost jest przeciwne. Zgadzamy się na to, żeby nasze uświęcenie było dziełem bolesnego działania; ale pragniemy, żeby się to w jak najprędszym czasie odbyło, i trudno nam wytrwać, gdy się to odbywa jako powolne i stopniowe leczenie.

Któż z nas, gdy starał się umarzać w sobie miłość własną, wyniszczać swoje ja wszędzie pierwszeństwo trzymać usiłujące, nie przekonał się, jak na to długiego potrzeba było czasu. Otóż, krzyż to, i krzyż przede wszystkim, w jakimkolwiek kształcie nas spotykający, jest najpewniejszym, a może jedynym środkiem wyniszczenia w nas miłości własnej, tego największego i najwytrwalszego wroga wszelkiego dobra duszy. ale i on w zwykłym biegu rzeczy, potrzebuje czasu, by swego dokonał. Pan Jezus niósł Go na Duszy przez całe Życie, i Marya Boleści Swoje liczy od chwili co najmniej, gdy Boskie Dzieciątko w Świątyni za zbawienie ludzi złożyła Panu Bogu w ofierze. Od chwili więc gdy i my sami szczerze Panu Bogu się zaofiarowujemy, bądźmyż gotowymi nieść krzyż bezustannie, a gdy już i rozpięci na nim zostaniemy, trwać na nim przez tyle trzech godzin, przez ile ich Pan Bóg w nieprzebranym Miłosierdziu Swoim, dla ostatecznego uświęcenia naszego trzymać nas na nim postanowił. Nie zapominajmy bowiem o tym, iż po duszach Wybranych, Pan Bóg wiele się spodziewa i względem nich jest wyjątkowo wymagającym. To zaś właśnie powinno wzmagać ich miłość, i czynić tym gotowszymi na wszelkie próby, a próby to krzyże.

Lecz dlaczegóż tak wielu próby tej nie wytrzymuje, i wielkich dla duszy korzyści, które nas wtedy oczekują, pozbawia się dobrowolnie? Oto, iż stojąc pod krzyżem, nie chcieli, tak jak Matka Bolesna, stać pod nim w milczeniu. Cierpliwość wśród cierpień, w wielkiej mierze zależy od milczenia o nich, od nie rozwodzenia się w skargach, od nie szukania przez utyskiwanie współczucia drugich i od nich ludzkiej pociechy. Wszelka gadatliwość rozprasza wewnętrzne siły, to zaś szczególnie się dzieje, gdy cięższym jakim cierpieniem spodoba się Panu Bogu nas dotknąć. Wsparci tą Łaską zachowywania milczenia wśród cierpień, Święci zdobywają się na ponoszenie ich z tak zadziwiającą cierpliwością. Krzyż, pod którym będąc, utyskiwaniami naszymi rozbudziliśmy współczucie drugich, wnet już dlatego samego staje się cięższym, albo adekwatniej mówiąc, zaraz nam przez to ubyło sił do jego mężnego dźwigania. Milczenie pod krzyżem, jest najpewniejszym środkiem zapewnienia sobie szczególnych Łask potrzebnych do dźwigania go i z zasługą i z mniejszą trudnością. Krzyżami najzbawienniejszymi pod którymi najwięcej zasług możemy sobie naskarbić, są krzyże zatajone; a i jawne, gdy milczymy nie uskarżając się na nie, zataić możemy. Bo w każdym razie, jeżeli nie możemy ukryć, iż cierpimy, możemy nie objawiać w jak wysokim stopniu tego doznajemy. Możemy nie wyjawiać jak często już bliscyśmy upadku pod ciężarem nas przygniatającym. Możemy nie dać poznać drugim, tych różnych okoliczności stanowiących całą ostrość naszych boleści, a które właśnie największe i szczególne współczucie rozbudzić by mogły w drugich, prędzej jak jakie rzeczy na pozór większej od tego wagi. W każdym bowiem razie, współczucie ludzkie osłabia w nas działanie Łaski, do żywiołu Boskiego domieszując żywioł czysto ludzki. I chyba do tego to można, w całej ścisłości, zastosować to zdanie: Ne misceantur sacra prophanis: nie trzeba rzeczy świętych mieszać z rzeczami nie świętymi. Od duszy szukającej, a tym bardziej doznającej pociech ludzkich, Duch Święty się oddala: Albowiem co z ziemi jest, całkiem jest ziemskim (1 Kor. 1, 48), mówi Pismo Boże. Najwyższy Pocieszyciel, a tak Sam Pan Jezus nazywa Ducha Świętego, Najwyższy Pocieszyciel, najobfitszych pociech Swoich tym tylko duszom udziela, które żadnych pociech ludzkich nie doznają i za żadną z nich nie wzdychają. Ci, którzy szukają pociech w istotach stworzonych, niechże na nich poprzestają, jeżeli mogą, gdyż na próżno pragnęliby pociech Boskich: tych razem z tamtymi nigdy nie znajdą. I co większa: ci, którym gdy cierpią Sam Pan Bóg nie wystarcza, — i którzy prócz tego chcą i pociech ludzkich, — nie łatwo spostrzegą się jak błądzą. Dla nich bowiem Duch Święty nigdy Swoich pociech nie ześle w tym stopniu, który by ich przekonał, jak przy takowych wszelkie i największe pociechy ludzkie są jakby niczym.

Wszelako, wyznać nam trzeba pokornie, iż są to wyżyny Kalwarii, na które niełatwo się dostać, na których zwłaszcza niełatwo wystać nieporuszenie, jak pod krzyżem stała Marya. Niekiedy niezmiernie bywa dla nas trudno, wśród doznawanych cierpień, obejść się bez współczucia drugich. Wydaje się nam to wtedy jedyną rzeczą mogącą uczynić nam znośnymi strapienia, pod którymi upadamy. W takim razie, z aktem pokory w sercu, zejdźmy nieco niżej, kiedy tak wysoko na samym szczycie naszej Kalwarii wystać nam prawie niepodobna. ale idźmy nie gdzieindziej jak do Ogrójca, w którym i Sam Pan Jezus w niezmiernym ucisku Duszy, o którym mówiąc powiedział, że: Smutna jest Dusza Moja aż do śmierci (Mat. 26, 38), przyszedł do uczniów, chcąc od nich doznać pociechy. Ale nie zapominajmyż o tym, iż gdy ich zastał śpiących, wrócił na modlitwę i na niej ciągle powtarzał: „Ojcze! wszakże nie Moja, ale Twoja niech się stanie Wola!” (Mat. 26, 40).

Jednakże, gdyśmy już z Woli Bożej na Kalwarii, lepiej nam z niej ani na chwilę nie schodzić, jak z niej nie schodziła Matka Bolesna. Stać nieporuszenie i w milczeniu pod krzyżem, jest to bez wątpienia najwznioślejsza nauka jaką nam Ona daje w tej swojej piątej Boleści, ale oraz również i najtrudniejsza w wykonaniu. Pomimo tego usiłujmy, o ile naszej możności, stosować się do niej, chociaż się tego obawiamy, i nie upadajmy na duchu z powodu, iż takiej obawy doznajemy. Któż kiedy dokonał czegoś dobrego bez obawy, iż temu nie podoła. Biada tym, którzy na siebie samych w czymkolwiek rachują, ale niczego obawiać się nie powinni ci, którzy lękając się własnej niedołężności na Mocy Boskiej, której On nigdy proszącym o nią nie odmawia, śmiało się opierają. Wyrzec się wśród wielkich cierpień wszelkiej pociechy ludzkiej; milczeć wtedy przed ludźmi i stać spokojnie pod krzyżem, przechodzi siły nasze; ale i co do tego trzeba powtórzyć sobie słowa Świętego Pawła Apostoła, że: „Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia” (Flp 4, 13), i wezwawszy, za Pośrednictwem Maryi, Łaski Pana Jezusa, stanąwszy na Kalwarii, stać pod krzyżem wytrwale.

W końcu bowiem, w takowym zupełnym, a mężnym wyrzeczeniu się wszelkiej ludzkiej pociechy, co jednakże jest nam dostępnym, ukrywa się zatajona, ale największa, najprawdziwsza, najstalsza pociecha, a wystarczająca na najcięższe rany serca, na największe cierpienia czy to fizyczne czy moralne. Im bardziej się odrywamy od istot stworzonych, im mniej w nich szukamy czegokolwiek, tym łatwiej wszystko znajdujemy w Stwórcy. Stworzenia ciągle utrudzają nam z Nim stosunek; ciągle stają nam na drodze; odwracają działania Łaski, zasłaniają nam Pana Boga, pozbawiają nas pociech wewnętrznych, duchowych, czynią nas wśród cierpienia drażliwymi, wymagającymi i niecierpliwymi. Tak nas pochłaniają rozrywając na zewnątrz, iż odejmują nam zupełnie siłę wewnętrzną. Stworzenia zaprzątając nasze zmysły zewnętrzne, ubezwładniają wewnętrzne władze duszy.

Nieraz pragniemy więcej być skupionymi, mniej wylanymi na zewnątrz. Otóż cierpienie, im mniej wśród niego szukamy ludzkiej pociechy, przedziwnie nam do takowego skupienia wewnętrznego dopomaga. Owija ono duszę jakby w grubą osłonę, chroniącą ją od zziębiającego ją powiewu wrażeń zewnętrznych; zwęża przed nami widnokrąg świata zewnętrznego, i chcąc nie chcąc odrywa nas od niego. Czujemy się coraz mniej roztargnionymi, i byleśmy się dobrowolnie na zewnątrz nie wylewali, coraz to wyraźniej doznajemy pociechy wewnętrznej, coraz nam jaśniejszym i piękniejszym wydaje się krzyż, coraz to ściślej jednoczymy się z rozpiętym na nim Panem Jezusem, i coraz to miłościwiej przytula nas do Swego Serca stojąca tam Matka Bolesna.

Lecz nie na tym ograniczają się dobra duszy, wytrwale pozostającej na swojej Kalwarii. Na niej zaostrza się i wewnętrzny słuch duchowy, w wielu nas przytępiony dopóki na Kalwarię nie wstąpimy. Tam to łatwiej dosłuchujemy się tego, co Pan Jezus raczy do nas przemawiać, i wtedy to zwykle kiedyśmy ukrzyżowani, słyszymy od Niego najważniejsze Słowa, jak gdy On Sam był na krzyżu najważniejsze wyrzekł dla świata całego, a najpamiętniejsze dla Jego Matki Najdroższej.

Dopóki nie zawiódł nas Pan Jezus na Kalwarię, dopóki nie przybił nas do krzyża, ileż to Słów Jego, ile Jego najmiłościwszych przemówień, już to wewnętrznymi natchnieniami, już inną drogą odzywających się do nas, puściliśmy mimo uszów. Wrzawa zewnętrznych wrażeń ileż ich przygłuszyła! Czuliśmy, iż Pan Jezus jest przy nas, a jednakże rozmawiać z Nim nie mogliśmy. Podobnie się z nami działo, jak gdyby kto wśród wrzawy ulicznej hurkotu pojazdów, chciał rozmawiać z kimś, nie inaczej jak po cichu z nim rozmawiającym. Świat ten odbywając bieg swój tak nam hałasuje, tak nas tym hałasem łudzi, pociąga i ogłusza, iż o tamtym świecie, o Niebie i o zdążaniu do niego, łatwo zapominamy. Na Kalwarii — to dopiero ta wrzawa ucicha; na górę tę już się ona nie dostaje, i tam to Słowa Pana Jezusa najlepiej się słyszą, i co większa, najłatwiej się one rozumieją.

Lecz w tej piątej Boleści Przenajświętszej Maryi Panny, obecnością Jej na Kalwarii, Pan Jezus raczy nas uczyć jak umierać powinniśmy. Gdy On, w ostatniej godzinie Swojej chciał mieć przy Sobie Przenajświętszą Matkę, któżby odważył się przypuszczać, iż można dobrze umierać bez Niej? Powinnością jest naszą we wszystkim, wedle lichej możności naszej naśladować Pana Jezusa. Ale przede wszystkim, najważniejszą rzeczą jest dla nas naśladować Go w Jego Śmierci. Gdyby dla przykładu naszego, nie potrzeba było, żeby Pan Jezus miał przy Sobie Matkę Przenajświętszą, gdy umierał na krzyżu, byłby On Jej tej największej z Jej Boleści, pewnie oszczędził. Nie uczynił więc tego przez wzgląd na nas, bo wszystko, co czynił, czynił to dla naszej nauki i dla pozostawienia nam na Boskiej Osobie Swojej Przykładu.

W chwili to Śmierci Pana Jezusa, została Marya naszą Matką, i stąd też codzienną modlitwą każdego wiernego jest prośba do Niej, żeby nas zawsze, a najbardziej w godzinę śmierci naszej, Macierzyńską Opieką Swoją raczyła otaczać: Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej, wołają do Niej bezustannie miliony dusz, Śmiercią Jej Syna, przy której była obecną, odkupione. To też prośmy Ją o to jak najczęściej i jak najgoręcej. Zdajmy się na Pana Boga co do chwili i co do rodzaju śmierci jaką nam przeznacza, i co do tego niczego nie żądajmy, niczego nie wybierajmy. Błagajmy Go tylko, żeby śmierć nie znalazła nas nieprzygotowanych na nią, i żebyśmy utrwalonym w sercu naszym nabożeństwem do Przenajświętszej Maryi Panny, usposobili się do tego szczęścia, by Ją mieć przy sobie w tej o całej wieczności stanowiącej chwili.

Godzina śmierci jest dla wszystkich stanowczą i ciężką próbą. Szatan zachowuje sobie na tę chwilę najostrzejszą broń, z którą naciera wtedy na duszę. Na nieszczęście zaś nasze, dwa razy umrzeć nie możemy, wyuczyć się więc, wprawić się do umierania nie ma sposobu, a stąd ponieważ śmierć jest dla nas czymś nowym i nieznanym, więc nie łatwo przychodzi do tego, żeby była dobrą. Prawda, iż Pan Jezus obdarzył Swój Kościół, a przez Niego wszystkich wiernych, wielkimi Sakramentami Świętymi na tę z tylu względów straszną godzinę. Wszelako, zanadto tych pomocy nie ma, tak ich wiele wtedy potrzeba. Patrz na umierającego Chrześcijanina: przyjął on wszystkie Ostatnie Sakramenty Święte, a jeżeli ma szczęście mieć przy sobie gorliwego kapłana, rozgrzeszenia po rozgrzeszeniach spływają na jego duszę wysuszoną, jak deszcz letni na ziemię od posuchy popękaną. A pomimo tego widzisz jak w nim odbywa się, nie tylko na ciele, ale i na duszy, ciężka walka śmierci z życiem. O! jakże wtenczas potrzebna mu, jak niezbędna Marya, Którą i Pan Jezus chciał mieć przy Sobie, gdy wołał: Boże! Boże Mój czemuś Mnie opuścił? (Mat. 27, 46). A więc wtedy, przez zawczasu zawartą z Nią ugodę, zapewnijmy sobie Jej obecność przy nas na chwilę naszej śmierci. Tą zaś ugodą, niech będzie serdeczne przez całe życie nasze do Niej nabożeństwo, a zwłaszcza do Jej Boleści, najbardziej zaś do tej piątej, w której obecną była Śmierci Swego Najdroższego Boskiego Syna.

O Łaskę też tak wielką, wypada bezustannie modlić się, i o nią prosimy, gdy powtarzamy te słowa kończące Pozdrowienie Anielskie: Święta Maryo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Szczęśliwy kto sobie to uprosi! Mało wydarza się dobrych śmierci po niedobrym życiu, a te wyjątki, jak to powszechnym jest w Kościele Świętym przekonaniem, zawdzięczają się Miłosierdziu Maryi. W ogólności zaś mówiąc, jak życie poczciwe, życie chrześcijańskie, najlepiej usposabia do tego, żeby w godzinie śmierci cieszyć się szczególną Opieką Maryi, tak znowu życie ukrzyżowane, życie pełne krzyżów, najbardziej zapewnia nam Jej obecność przy nas, gdy umierać będziemy. Przy każdym bowiem ukrzyżowaniu jest Ona, iż się tak wyrażę, z urzędu Swego obecną, jako Ta, Która od Ukrzyżowanego Pana Jezusa ani na chwilę nie odstąpiła. jeżeli Pan Jezus, pomimo największej Boleści jaką zadał przez to Najdroższej Matce Swojej, nie chciał umierać bez Jej obecności, wtedy pewnie uczynił to na to, żeby Jej szczególną nad każdą duszą w chwili śmierci zapewnić tym Miłosierniejszą Opiekę, a nas przez to do tym większej w tę Jej Litość pobudzić ufności. Chociażby jak najdłuższym i najcięższym było konanie; chociażby kto umierając największych doznawał na duszy niepokojów, bądź co bądź, błogosławiony, szczęśliwy, komu Marya oczy zamyka, kto z Jej Przenajświętszym Imieniem jeżeli nie na ustach, to w sercu, Panu Bogu ducha oddaje.

Taką więc to naukę, daje nam Pan Jezus co się tyczy naszej własnej śmierci. Marya zaś daje nam naukę odnoszącą się do śmierci drugich, a tą jest: iż szczególna i serdeczna troskliwość o dusze bliskich zejścia z tego świata, jest Jej naśladowaniem i czynem miłosierdzia wielce miłym Jej Litościwemu Sercu. W dniu każdym i w każdej nocy, nie masz ani chwili, w której by na obszarze całego świata, gdzieś ktoś nie umierał, gdzie by nie spełniała się na jakiej duszy wielka tajemnica jej przejścia z tego świata na tamten. Według obliczeń statystycznych, co sekunda albo i częściej, za każdym uderzeniem naszego pulsu, ktoś gdzieś umiera. W tej liczbie ileż to jest przebywających pod każdym względem ciężkie konanie, których losy wieczne ważą się, na chwiejącej się to w tę, to w drugą stronę szali. Cóż więc może silniej przemawiać do naszej litości? Gdy pomyślimy jak Marya troszczy się o te dusze, kiedy widzi, iż co chwila mnóstwo ich staje u progów wieczności albo na zawsze szczęśliwej, albo na zawsze w całym znaczeniu tego wyrazu najokropniejszej, a stąd gdy wyobrazimy sobie bezustanne zabiegi Jej Macierzyńskiej Miłości, żeby je od wiecznej zguby zachować — zrozumiemy chociaż w części, jak dalece nasza litość nad umierającymi jest mile przez Nią przyjętą. Łoże śmierci każdego z ludzi, jest Jej miejscem ulubionym, bo przy nim to spełnia Ona najważniejsze Swojego Macierzyństwa zadania. Tam to Ona najbardziej współdziała z Panem Jezusem w sprawie zbawienia rodu ludzkiego; a do tego współdziałania i nas wzywać raczy. Miło Jej, gdy do Niej i z Nią razem modlimy się za umierających. Wszak-ci Ona Matką nas wszystkich, a czyż wszyscy gdziekolwiek umierający nie są naszymi braćmi i siostrami w tym Przenajsłodszym Macierzyństwie Maryi? Chodzi więc wtedy o najważniejszą sprawę jednego z należących do naszej wspólnej rodziny, czyż możemy być na nią obojętnymi? Czyż wedle możności nie będziemy nieść ratunku tym, których Marya najbardziej ratować pragnie? Często więc w modlitwach naszych pamiętajmy o umierających, często myślą przenośmy się do nich i wspierajmy ich westchnieniem za nimi do Pana Boga, w tej ich stanowczej i ostatecznej walce. Najbardziej zaś polecajmy Miłosierdziu Maryi, umierających grzeszników, niedowiarków, odszczepieńców, kacerzy, bezwyznaniowców i pogan! Jakże ostatnia ich godzina jest straszną! Jaka noc okropna otacza wtedy te dusze, jakie sieci zarzuca na nie piekło! Tym więc gorętszymi powinny być modlitwy nasze za umierających w takim stanie, kiedy do zbawienia ich potrzebne Łaski nadzwyczajne, potrzebne Cuda Miłosierdzia Boskiego i Cuda Opieki Maryi.

Słowem, gdy Marya piątą Boleścią Swoją, w której nie odstępowała od konającego Pana Jezusa, i zaciągnęła obowiązek opiekowania się w sposób najszczególniejszy każdym umierającym, i nabyła szczególnych Przywilejów dla takowej Swojej Opieki — więc nie tylko polecajmy Jej naszą ostatnią godzinę, ale serdecznie módlmy się do Niej i z Nią za wszystkich co chwila umierających. W ten sposób ciągle idąc niejako za Nią od łoża do łoża umierających, najpewniej znajdziemy Ją i przy swoim, gdy nasza ostatnia godzina wybije.

Lecz piąta Boleść Maryi prócz tego uczy nas, iż Tajemnica Ukrzyżowania, ani dokładnie rozpamiętywaną, ani adekwatnie pojętą być nie może, bez rozważania przy niej i Boleści doznanej wtedy przez Matkę Przenajświętszą. Dlatego też obraz Ukrzyżowania, nie może być całkowitym, gdyby w nim pod krzyżem rozpiętego na nim Pana Jezusa, nie było i Maryi stojącej z Sercem przeszytym od miecza Jej piątej Boleści.

Na Kalwarii, gdy odprawiała się po upadku pierwszych naszych rodziców, postanowiona w Wyrokach Boskich Msza za okup świata — Syn Boży był Jej i Ofiarnikiem i Ofiarą zarazem. Niebo całe, wszystkie Duchy Anielskie jej słuchały, pogrążone w świętem przerażeniu. Przy Podniesieniu wtedy Hostii cała natura nieżywotna choćby zadrżała, cześć ze swej strony w ten sposób Stwórcy swemu na krzyżu rozpiętemu, oddając. A Marya? Serce Maryi było wtedy żywym Ołtarzem, żywym Portatelem, na którym Ofiara się spełniała. Marya przy tym do tej Mszy Świętej służyła, każdą z doznanych wtedy Boleścią odpowiadając Najwyższemu Ofiarnikowi. Niepokalana Dusza Jej, była Kadzielnicą, w której gorzały jak najmilsze Panu Bogu kadzidła, Jej niezachwiana Wiara, najgorętsza Miłość, najsilniejsza Nadzieja, unoszące się jak dym najwonniejszy przed Oblicze Baranka bez zmazy, gładzącego grzechy świata. I wreszcie Serce Jej było Organami przygrywającymi przy tej Mszy Świętej uroczystości niezrównanej, a bolesne milczenie Jej Macierzyństwa, tak straszne Męki wtedy przebywającego, było śpiewem hymnów, zachwycających Pana Boga Najwyższego za ludzi umierającego.

UCZCZENIE MATKI BOSKIEJ BOLESNEJ.

Uczcijmy Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny modlitwą Św. Bonawentury oraz Koronką i Litanią do Matki Boskiej Bolesnej:

Koronka do Siedmiu Boleści Matki Boskiej.

Źródło: Arka pociechy 1880

V. Boże! wejrzyj ku wspomożeniu mojemu.

R. Panie! pośpiesz ku ratunkowi mojemu.

V. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.

R. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

  1. Użalam się nad Tobą, O Matko najboleśniejsza, dla tego smutku, który ogarnął Serce Twe najczulsze w chwili proroctwa Świętego Starca Symeona. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak zasmucone, uproś mi cnotę pokory i dar Świętej Bojaźni Bożej.
Ave Maria Doloribus plena, Crucifixus tecum, lacrimabilis tu in mulieribus et lacrimabilis Fructus Ventris Tui, Iesus.

— Sancta Maria, Mater Crucifixi lacrimas impertire nobis crucifixoribus Filii Tui, nunc et in hora mortis nostrae. Amen.

Zdrowaś Maryo, Boleści pełna, ukrzyżowany z Tobą, najboleśniejsza między niewiastami i bolesny Owoc Żywota Twojego, Jezus.

— Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twojego, i wyjednaj nam łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej naszej. Amen.

100 dni odpustu za każdy raz pozwolił Pius IX dnia 23 Grudnia 1847r.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej trwogi, która przejmowała Twe Serce najtkiwsze w ucieczce do Egiptu i w czasie Twego tam pobytu. O Maryo Najmilsza! przez Serce Twoje tak zatrwożone uproś mi litość względem ubogich i dar pobożności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Maryo Najboleśniejsza, dla tej tęsknoty, w jaką popadło Twe najtroskliwsze Serce czasu zgubienia drogiego Jezusa Twojego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje taką tęsknotą ściśnione, uproś mi cnotę czystości i dar umiejętności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej Boleści, którą jęknęło Macierzyńskie Serce Twoje w spotkaniu Jezusa Krzyż dźwigającego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak pełne Miłości a tak rozbolałe, uproś mi cnotę cierpliwości i dar mocy.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tego męczeństwa, którego doznało mężne Serce Twoje patrząc na konanie ukochanego Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak współumęczone, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej Rany, które litościwemu Sercu Twemu zadało uderzenie włócznią w Serce Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak okrutnie przeszyte uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tego ostatniego ciosu, który wytrzymało Serce Twe Najmiłosierniejsze w chwili Pogrzebu Jezusa, Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tą ostatnią Boleścią do szczętu złamane, uproś mi cnotę pilności i dar mądrości.

Zdrowaś Marya.

Litania o Siedmiu Boleściach Najświętszej Maryi Panny.

Źródło: Wianek różany 1853

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Ojcze z Nieba Boże, zmiłuj się nad nami!

Synu Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty Boże,

Święta Trójco Jedyny Boże,

Święta Maryo, Matko Bolesna, módl się za nami!

Święta Maryo, Któraś nie znalazła miejsca w gospodzie,

Święta Maryo, Któraś zmuszona była szukać przytułku w stajence,

Święta Maryo, Któraś Twego Pierworodnego w żłóbku złożyła,

Święta Maryo, Któraś krwawemu Obrzezaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Której powiedziano, iż Syn Twój położon jest na znak, Któremu sprzeciwiać się będą,

Święta Maryo, Której wyprorokowano, iż Duszę Twą własną miecz Boleści przeszyje,

Święta Maryo, Któraś z Synem do Egiptu uchodzić musiała,

Święta Maryo, Któraś rzezią niewiniątek przerażoną była,

Święta Maryo, Któraś dwunastoletniego Syna Twego w Jeruzalem zgubionego przez trzy dni żałośnie szukała,

Święta Maryo, Któraś ciągle na nienawiść żydów ku Synowi Twemu patrzała,

Święta Maryo, Któraś Męki i Śmierci Syna Twojego obraz bezustannie w Sercu nosiła,

Święta Maryo, Któraś w dniu Ostatniej Wieczerzy Syna do Jeruzalem na Mękę idącego ze smutkiem pożegnała,

Święta Maryo, Któraś Mękę Ogrójcową i krwawy Pot Syna Twojego na modlitwie wylany, Sercem Matki przeczuwała,

Święta Maryo, Któraś o Synu przez Judasza zdradzonym, a powrozami skrępowanym, z Ogrójca wiedzionym wieść odebrała,

Święta Maryo, Któraś Syna jakoby złoczyńcę przed sąd kapłanów stawionego widziała,

Święta Maryo, Któraś na Syna fałszywych świadków zeznania słuchała,

Święta Maryo, Któraś okrutny policzek przez Najdroższego Syna Twojego odebrany na Sercu uczuła,

Święta Maryo, Któraś obelgi od żydów i żołnierzy na Syna Twego bezbożnie miotane słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna biczami sieczonego i cierniem koronowanego ujrzała,

Święta Maryo, Któraś bezbożny, a haniebny wyrok śmierci na Syna Twego wydany słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna Twego Krzyż niosącego spotkała,

Święta Maryo, Któraś łoskotu przybijania gwoźdźmi Rąk i Nóg Syna Twojego słuchała,

Święta Maryo, Któraś ostatnie słowa Syna Twojego na Krzyżu do Serca przyjmowała,

Święta Maryo, Któraś konaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Któraś zmarłe Ciało Syna Twojego z Krzyża zdjęte na Macierzyńskie Łono Swoje przyjęła,

Święta Maryo, Któraś od Grobu Syna Twojego cała zbolała do domu wracała,

Święta Maryo, Królowo Męczenników,

Święta Maryo, Zwierciadło wszystkich utrapień,

Święta Maryo, Morze goryczy,

Święta Maryo, Opiekunko bolejących,

Święta Maryo, Wspomożycielko stroskanych,

Święta Maryo, Najszczodrobliwsza Pocieszycielko chorobą złożonych,

Święta Maryo, Mocy najpotężniejsza słabych,

Święta Maryo, pewna Ucieczko grzeszników,

Przez okrutną Mękę i Śmierć Syna Twojego, wybaw nas, o Królowo Męczenników.

Przez najcięższe Boleści Serca Twojego,

Przez największe smutki i utrapienia Twoje,

Przez straszne uciski Twoje,

Przez łzy i łkania Twoje,

Przez wszystkie Macierzyńskie współubolewania Twoje,

Przez przemożne Pośrednictwo Twoje,

Od niepomiarkowanego smutku, Zachowaj nas, o Matko Najboleśniejsza.

Od upadku na duchu,

Od trwożliwego umysłu,

Od niechętnego znoszenia wszelkich cierpień,

Od rozpaczy i braku nadziei w Miłosierdziu Bożym,

Od wszelkiej okazji i niebezpieczeństwa zgrzeszenia,

Od sideł szatańskich,

Od zatwardziałości serca,

Od ostatecznej niepokuty,

Od nagłej i niespodziewanej śmierci,

Od potępienia wiecznego,

My grzeszni Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko!

Abyś nas w wierze prawdziwej, nadziei i miłości Świętej Opieką Twoją utrzymywać raczyła, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko.

Abyś nam u Syna Twojego za grzechy nasze doskonałą skruchę i pokutę wyjednać raczyła,

Abyś wzywającym Cię, pociechę i ratunek Twój udzielać raczyła,

Abyś nas w chwili konania wspierać najszczególniej raczyła,

Abyś nam w stanie Łaski zejście ze świata tego wyjednać raczyła,

O Matko Boska, pełna Łaski, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas.

Matko Najboleśniejsza, Ciebie błagamy, zmiłuj się nad nami.

Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej przez trzy godziny na Krzyżu wisiał przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej Bogu Ojcu Ducha oddał, przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej z Krzyża nieżywy zdjęty, na Jej Łono złożony został, przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, zmiłuj się nad nami!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Ojcze nasz… Zdrowaś Marya… Chwała Ojcu…

V. Módl się za nami Matko Najboleśniejsza.

R. Teraz i w godzinę śmierci naszej.

V. Panie! wysłuchaj modlitwy nasze.

R. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.

V. Módlmy się: Niech raczy wstawić się za nami, prosimy Panie Jezu Chryste, teraz i w godzinę śmierci naszej do Miłosierdzia Twojego, Błogosławiona Marya Panna, Matka Twoja, Której Przenajświętszą Duszę w chwili Męki i Śmierci Twojej miecz Boleści przeszył. Przez Ciebie Jezu Chryste, Zbawco świata, Który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg po wszystkie wieki wieków.

R. Amen.

Idź do oryginalnego materiału