🔉Miesiąc Luty poświęcony ku czci Matki Boskiej Bolesnej – dzień 16

salveregina.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: Miesiąc Luty poświęcony ku czci Matki Boskiej Bolesnej - dzień 16


Zachęta Św. Alfonsa Marii Liguori’ego o nabożeństwie do Matki Boskiej Bolesnej.

Źródło: Arka pociechy 1880

Kto pragnie żywe w sercu swoim przechowywać do Przenajświętszej Panny nabożeństwo, powinien często Jej Boleści rozpamiętywać. Nimi to bowiem pozyskała Ona te niezmierzone zasługi swoje przed Bogiem, które po Zasługach Męki Pańskiej są największym Skarbem Kościoła; przez nie stała się najpodobniejsza do Boskiego Syna Swojego i przez nie dostąpiła tytułu Współodkupicielki rodu ludzkiego, jak ją Ojcowie Święci nazywają.

Czytaj więcej

Święty Alfons Liguori, zachęcając dusze pobożne do nabożeństwa do Matki Bolesnej, przytacza dwa następujące objawienia. Jedno, w którym Pan Jezus tak przemówił do pewnej duszy Błogosławionej: „Drogimi są w oczach moich łzy wylane nad rozmyślaniem Męki Mojej; ale tak kocham Matkę Moją, iż gdy kto rzewnie rozpamiętywa Jej Boleści, jeszcze Mnie to więcej ujmuje“.

Drugie objawienie przytoczone przez tegoż Świętego jest następujące, a wyjęte z najpoważniejszych podań pierwszych wieków Chrześcijaństwa: niedługo po Wniebowzięciu Przenajświętszej Maryi Panny Święty Jan Ewangelista ujrzał Pana Jezusa i Matkę Bożą, proszącą Go o szczególne Łaski dla wszystkich mających nabożeństwo do Jej Siedmiu Boleści. Chrystus Pan zadość czyniąc Jej prośbie przyrzekł:

  1. Że ktokolwiek uciekać się będzie do Zasług Boleści Matki Bożej i przez nie prosić będzie o potrzebne Łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty za grzechy.
  2. Że uwolnionym będzie od przerażenia i ucisków wewnętrznych, ostatniej godzinie życia zwykle towarzyszących.
  3. Że będzie miał Łaskę serdecznego nabożeństwa i do Męki Pańskiej i za to szczególną nagrodę otrzyma w Niebie.
  4. Na koniec, iż wszyscy pobożną cześć oddający boleściom Matki Przenajświętszej mieć Ją będą za swoją szczególną Panią i Władczynią, i iż Marya nimi rozporządzać będzie według Najmiłościwszej Woli Swojej w sposób szczególniejszy.

Wyżej przytoczony Św. Alfons dodaje w końcu, iż różne poważne dzieła liczne przytaczają przykłady i wypadki na stwierdzenie tego podania.

Duszo pobożna weź to do serca twego.

Uwaga o odpustach.

Źródło: Głos duszy 1881;

Odpusty. Podręcznik dla duchowieństwa i wiernych opr. X. Augustyn Arndt 1890r.

Benedykt XIV, sławny i uczony Papież, polecał Brewem d. 16 grudnia 1746r., bardzo gorąco rozmyślanie, i bardzo słusznie, mało bowiem jest ćwiczeń pobożnych, z których by Chrześcijanie mogli czerpać skuteczniejsze środki do zapewnienia sobie wytrwania i postępu w cnotach.

Czytaj więcej

„Dajcie mi kogoś, który co dzień choć kwadrans poświęca rozmyślaniu powiedziała Św. Teresa, a ja mu obiecuję Niebo“.

Odpusty:

1) Zupełny raz na miesiąc w dzień dowolnie obrany, jeżeli kto przez miesiąc co dzień rozmyśla przez pół godziny lub przynajmniej przez kwadrans. Warunki: Spowiedź, Komunia Święta i modlitwa pobożna na zwyczajne intencje.

2) 7 lat i 7 kwadragen za każdy raz, gdy kto w kościele lub gdzieindziej, publicznie lub prywatnie, naucza innych o sposobie rozmyślania, albo gdy kto tej nauki słucha. Warunek: Spowiedź, Komunia Święta za każdym razem.

3) Odpust zupełny raz na miesiąc w dniu dowolnie obranym, gdy kto pilnie naucza, albo się dał pouczyć. Warunki: Spowiedź, ilekroć z sercem skruszonym przyjmą Komunię Świętą i modlitwa na zwyczajne intencje. (Benedykt XIV. Brew. dn. 16 grudnia 1746r.)

Wszystkie te odpusty można ofiarować za dusze wiernych zmarłych.

Pobożne ćwiczenie na cześć Matki Boskiej Bolesnej w Wielki Piątek i inne piątki roku.

Odpusty:

1) Odpust zupełny dla tych, którzy we Wielki Piątek w czasie od (około) godziny trzeciej po południu aż do godziny 11. rano w Wielką Sobotę zajmują się publicznie lub prywatnie przez godzinę albo przynajmniej przez pół godziny rozmyślaniem lub pobożnymi modlitwami, współbolejąc nad boleściami Najświętszej Maryi Panny po Śmierci Zbawiciela. Odpust ten zyska się w dniu, w którym czyni się zadość obowiązkowi wielkanocnemu.

Czytaj więcej

2) Odpust 300 dni w każdym tygodniu, gdy kto podobne ćwiczenia odprawia przez godzinę lub pól godziny w czasie od 3. godziny po południu w piątek aż do rana niedzieli.

3) Odpust zupełny co miesiąc w jednym z ostatecznych dni dla tych, którzy w tydzień nabożeństwo to odprawiali.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Pius VII Reskr. Sekret. Memoryał. 24 25 lut. i 21 marca 1815, najpierw na 10 lat, potem Reskr. Św. Kongr. z 18 czerwca 1812 na zawsze).

WEZWANIE DO DUCHA ŚWIĘTEGO

V. Racz przyjść Duchu Święty i napełnić serca wiernych Twoich.

R. A ogień Miłości Twojej racz w nich zapalić.

V. Ześlij Ducha Twego, a będą stworzone.

R. A cała ziemia będzie odnowiona.

V. Módlmy się: Boże! Światłem Ducha Świętego serca wiernych nauczający, daj nam w Tymże Duchu poznawać co jest dobrem, i zawsze obfitować w pociechy Jego. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje, Bóg w Trójcy Świętej Jedyny na wieki wieków.

R. Amen.

DZIEŃ 16.

CYKL I.

Ks. Józef Raba TJ – Matka Bolesna

🔉ROZWAŻANIE. MATKA BOLESNA — ORĘDOWNICZKĄ CIERPIĄCYCH.

Na jednej ze ścian katedry ormiańskiej we Lwowie, Jan Henryk Rosen, uczeń Luc-Olivier Herson’a namalował bardzo wymowny obraz. Na pierwszym planie scena Zwiastowania — Anioł pozdrawiający Maryę. W głębi zaś, w perspektywie kolumnady, góra Kalwarii. Pan Jezus wisi na krzyżu, a obok krzyża stoi Matka Bolesna, zalana Łzami.

Czyż zestawienie tych dwu Tajemnic to prosta fantazja artystyczna? Bynajmniej. To wyrażenie wielkiej Prawdy. To przypomnienie dwóch źródeł duchowego Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny w odniesieniu do nas i całego Kościoła Świętego. Marya przy Zwiastowaniu wszystkich nas poczęła do życia Łaski przez Swoją zgodę na Wcielenie, a na Kalwarii w chwili Odkupienia wszystkich nas porodziła do tego życia przez Śmierć Swego Syna i męczeństwo Swego Serca. Wtedy też nastąpiła uroczysta proklamacja i potwierdzenie Jej Macierzyństwa duchowego ze strony Chrystusa Pana: „Oto syn Twój — oto Matka twoja” (Jan 19, 26-27).

Poznaj dalszą część rozważania

Matkę więc Swoją uczynił Chrystus Pan Matką naszą i Matką całego Kościoła Świętego. Przekazując Ją jakby w Testamencie każdemu z nas wierzących jako najlepszą Opiekunkę i Przewodniczkę na drodze do Nieba, dokonał najwspanialszego Cudu. Poszerzył niepomiernie Serce Swojej Matki w Miłości, aby mogła odtąd pomieścić w Nim wszystkich ludzi. Uczynił je Sercem najczulszym z wszystkich serc, jakie poza Jego Najświętszym Sercem biły na świecie.

Odtąd Marya miłuje nas niewypowiedzianą miłością najlepszej Matki. Przyjęła z ust umierającego Pana Jezusa zaszczytny tytuł Matki Kościoła Świętego i Matki nas wszystkich i przyjęła równocześnie na Siebie z pełną świadomością i wykonuje z największą sumiennością wszystkie obowiązki najlepszej Matki naszych dusz.

A jakie są te zadania i obowiązki Maryi wobec Kościoła Świętego i każdego z Jego dzieci?

Dobra matka troszczy się starannie o codzienny pokarm dla Swoich dzieci. Gdy dziecię jest w wieku niemowlęcym, matka żywi je mlekiem własnej piersi, a potem drobi mu i wkłada do ręki z największą tkliwością kawałek codziennego chleba, w pocie czoła zapracowany.

Marya jest Matką naszych dusz. Czy jest tych dusz sumienną i troskliwą Karmicielką? Owszem. Pokarmem duszy jest Łaska Boża. Wysłużył nam ją w pocie i Krwi Swojej krzyżowej Męki Pan Jezus, ale ten pokarm kaski rozdziela nam Marya, którą od wieków zwie Kościół Święty „Matką Łaski Bożej”. Tak bowiem postanowił Pan Bóg, aby Ta, Która dała nam Zbawiciela, rozdzielała nam również z macierzyńską troskliwością owoce Jego zbawczego dzieła. Jest to już dzisiaj powszechną wiarą w Kościele Świętym, iż wszystkie niebieskie dary spływają do naszych dusz przez Ręce Maryi, albowiem jak śpiewamy w naszej staropolskiej pieśni Maryjnej — „wszystkie skarby, co są w Niebie, Bóg wydał, Panno, dla Ciebie”. I może doczekamy się jeszcze tego radosnego dnia, kiedy Kościół Święty nieomylnymi usty Namiestnika Chrystusowego na ziemi ogłosi jako dogmat ogólnie już dzisiaj wyznawaną prawdę, iż Marya jest Powszechną Pośredniczką Łask.

Dobra matka czuwa nieustannie nad swoim dzieckiem, jakoby ziemski anioł stróż. Chroni je od wszelkiego zła i spieszy natychmiast z pomocą i obroną, kiedy tylko dostrzeże, iż Jej dziecku grozi jakieś niebezpieczeństwo lub nieszczęście.

Podobną rolę wobec naszych dusz spełnia nasza Matka Niebieska Marya. Całym żarem swego kochającego Serca pragnie naszego szczęścia. Dlatego Swoim wstawiennictwem przed Panem Bogiem usuwa z drogi naszego życia wszystko, co mogłoby nas sprowadzić na manowce i wyrządzić wieczną szkodę naszym duszom. Ucisza nawałnicę pokus i odpędza szatana, czyhającego na naszą zgubę. Dlatego szczęśliwy ten z nas, kto idzie przez życie z Maryą i wzywa ufnie Jej pomocy w każdej potrzebie, szczególnie duchowej. Jego błagania nie przeminą bez echa.

Wszak jak uczy nas modlić się Św. Bernard: „Od wieków nie słyszano, aby ktokolwiek uciekający się pod obronę Maryi, błagający o Jej Pomoc żebrzący Jej wstawiennictwa, został kiedyś przez Nią opuszczony”.

Jest jeszcze jedno zadanie, które dobra i kochająca Matka wypełnia całym Sercem w stosunku do Swoich umiłowanych dzieci. Jest ich Orędowniczką nieustanną. Wszak choćby w najbardziej zgodnej i miłującej się rodzinie przychodzą chwile, kiedy bolesnym zgrzytem odzywają się nieporozumienia, wzajemne rozżalenia i zwady. To ojciec daje wyraz swego zagniewania wobec krnąbrnych dzieci, to znowu dzieci wadzą się między sobą. Któż wówczas najbardziej boleje nad tą skłóconą atmosferą rodzinnego życia? Matka. Ona to nie ustaje w zabiegach, prośbach, zaklinaniach, pośrednictwie, aż znowu na rodzinnym niebie zajaśnieje słońce zgody i miłości.

Orędowniczką dla dusz naszych i dla całego Kościoła Świętego ustanowił Pan Jezus w Swoim Testamencie krzyżowym Maryę. Wiedział dobrze, iż nieraz zagniewamy naszymi grzechami Sprawiedliwego Pana Boga i narazimy się na Jego karę. Na takie groźne chwile i dni naszego życia przewidział Swą Matkę, jako nieustanną Orędowniczkę przed Bożym Tronem.

Kościół Święty wierzy głęboko w dziejowe Orędownictwo Maryi. Idzie za wskazaniem Św. Bernarda: „Gdy miota tobą zwątpienie i bliski jesteś rozpaczy, myśl o Maryi i wzywaj Maryę. Niechaj ci Ona w takich chwilach nie schodzi z ust i nie uchodzi ze serca” (Hom. 2 super Missus est, circa finem).

W takich chwilach radzi nam Kościół Święty wzywać żarliwie Orędownictwa Maryi przed Panem Bogiem i Sam poleca się ufnie Jej Opiece. W obecnych wielkich przełomowych czasach Kościół Święty oddaje się z ufnością w Opiekę Maryi i wzywa Jej przemożnego Orędownictwa przed Bożym Tronem. Papieże naszych dni ofiarowują Jej Macierzyńskiemu i Niepokalanemu Sercu cały chrześcijański świat.

W powieści Bolesława Prusa „Faraon” występuje kapłan Pentuer, bardzo uwrażliwiony na niedolę egipskiego ludu. Kiedyś powiedział on o sobie: „Mam ból w duszy, bo odczuwam nędzę milionów”. — „Któż ci każe?” — zapytał go znajomy. Pentuer odpowiedział: „Oczy moje i serce. Jest ono jak dolina między górami, która nie może milczeć, kiedy słyszy krzyk, ale odpowiada echem”.

Jeżeli to porównanie może człowiek odnieść do siebie, do swojego serca, to o wiele więcej należy się nim posłużyć w odniesieniu do Serca Matki Bożej Bolesnej, które w Swej Dobroci i Miłosierdziu nie może milczeć, kiedy słyszy krzyk czy choćby modlitewny szept człowieka potrzebującego, cierpiącego, ale odpowiada mu echem pomocy i pociechy.

Ufajmy niezachwianie Maryi! Ona nas nie opuści i nie zawiedzie. Czyż nie mówi sama w Swoich cudownych objawieniach ostatniego wieku, iż wstrzymuje Swoim błaganiem wiszącą nad nami Wszechmocną Prawicę Bożą. Cała nasza nadzieja w Maryi, o Której mówi teologia katolicka, iż jest w Niebie „Wszechmocą błagającą”. Jej prośbom i orędownictwu za nami nie oprze się miłościwe Serce naszego Pana Boga. Ufajmy i wierzmy, iż zbawienie dla nas nadejdzie przez Maryę. Amen.

CYKL II.

Źródło: Matka Bolesna wzór dla cierpiących wolne tłumaczenie dzieła O. Fabera Oratorianina pod tytułem: „U Stóp Krzyża” przez O. Prokopa Kapucyna, 1895r.

ROZWAŻANIE. Trzecia Boleść. ZNIKNIĘCIE TRZYDNIOWE PANA JEZUSA. §. IV. Czego nas uczy Przenajświętsza Matka w Swojej trzeciej Boleści.

Chociaż ta trzecia Boleść Matki Bożej, zatrzymała uwagę naszą nad najgłębszymi Tajemnicami Jej Przenajświętszej Duszy, i objawia nam najszczytniejsze działania w Niej Łaski, wynoszącej Ją ponad wszystkie nie tylko najświętsze dusze ludzkie ale i nad Najwyższe Duchy Anielskie — to jednakże, obok tego, tak pełną jest zbawiennych i potrzebnych nam nauk, iż pomiędzy nimi trudny jest wybór, a wszystkie wyszczególnić byłoby niepodobieństwem. Nie możemy jednakże pominąć najważniejszych.

Najpierw wtedy ta Tajemnica trzeciej Boleści Przenajświętszej Maryi Panny uczy nas, iż strata Pana Jezusa, chociażby na najkrótszy przeciąg czasu, jest ze wszystkich spotkać nas mogących nieszczęść największym i najrzeczywistszym nieszczęściem. Strata to bowiem Dziecięcia Jezusa, a strata takowa bez najmniejszego cienia z Jej strony winy, była dla Maryi największym jakie kiedy doznała cierpieniem, była w Jej trzeciej Boleści taką boleścią, iż tylko Cudem Wszechmocności Boskiej zachowaną została przy życiu, gdyż inaczej umrzeć by była musiała od tego.

Poznaj dalszą część rozważania

Niezmierność więc tej Boleści, a widzieliśmy do jak przechodzących wszelkie nasze pojęcie rozmiarów ona dochodziła, jest skalą, według której oceniać powinniśmy wielkość nieszczęścia duszy tracącej Pana Jezusa, a nie tak jak Marya najniewinniej, ale jedynie z rozmyślnej, dobrowolnej własnej winy. A tymczasem, jakaż to ogromna liczba ludzi, inaczej zapatruje się na to! Jak wielu widzimy na pozór najszczęśliwszych, opływających w uciechy tego świata i za nimi namiętnie goniących, a którzy postradali Pana Jezusa, którzy zmusili Go wyjść z ich duszy, a którzy, pomimo tego, nie wiedzą, albo raczej nie chcą wiedzieć, jaką stratę ponieśli, jakiemu strasznemu podpadli nieszczęściu. Inni znowu, a i takich liczba wielka, chociaż dobrze wiedzą, iż stracili Pana Jezusa, obojętni są na to; nie odszukają Go wcale, i odmętem światowego życia, jakby umyślnie, zagłuszają w sobie głos sumienia pobudzający ich do tego. I to jest najopłakańszym stanem duszy. Bo chociaż zdawałoby się, iż nie masz większego i prawdziwszego nieszczęścia nad postradanie Pana Jezusa, to w istocie jeszcze jest rzeczą okropniejszą, nie oceniać tej straty nad stratami, nie czuć tego nieszczęścia nad nieszczęściami.

Do postradania zaś Pana Jezusa i do tak strasznej obojętności na to, najwięcej dusz przywodzi świat, który dlatego właśnie, iż sam nie posiada Pana Jezusa, iż Go nigdy nie posiadał i nigdy posiadać nie będzie, bo o nim Sam Pan Jezus powiedział że: on Go nie zna (J 17, 25) jest tak dla nas niebezpiecznym i tak godnym najwyższej nienawiści. Świat bowiem, tak dalece sam nie posiada i posiadać nie może Pana Jezusa, i o postradanie Go najłatwiej przywodzi dusze z nim się stykające, — iż Pan Jezus przewidując, iż on Go nigdy nie przyjmie, modląc się za wszystkich, co do świata uczynił straszny i pamiętny wyjątek, kiedy wyraźnie powiedział: Nie za światem proszę (Jan 16, 18). Chciał snać w sposób tak uroczysty i pamiętny, ostrzec nas, czym świat jest i będzie zawsze dla nas, jakiego w nim nieprzebłaganego wroga mamy, jak się go strzec, jak od niego stronić powinniśmy.

Samo więc już zamiłowanie świata jest postradaniem Pana Jezusa, gdyż Pan Jezus nie może przebywać w duszy miłującej Jego wroga, który Mu najwięcej dusz, Krwią Jego odkupionych, wydziera i na wieki gubi. Serce się też kraje, gdy widzimy jak wielu zwolenników ma świat, a wiemy, iż on jest obcym Panu Jezusowi tak jak prócz piekła nic mu bardziej obcym nie jest. Zapatrując się na świat pod tym względem, wygląda on jak owe wielkie obszary ziemi nieurodzajnej pokryte bagniskami, na których wylęgają się tylko gady i najobrzydliwsze płazy. Jest to kraina, której żaden promień niebieskiego słońca nie przyświeca; posępna w swoje dnie najpogodniejsze, a okazująca się tym ohydniejszą, im adekwatniej, im ściślej według Zasad Chrześcijańskich na nią się zapatrujemy. Takim zaś jest świat, dlatego iż Pana Jezusa nie posiada, a stąd i od swoich zwolenników wyraźnie lub mniej otwarcie wymaga, żeby się Go wyparli. Pan Jezus i świat, w żaden sposób pogodzić się ze sobą nie mogą, tego nas uczy najwyraźniej sama Ewangelia. A czyż już to samo jeżeli zmuszeni jesteśmy mieć ze światem stosunki, nie powinno i przerażać nas i przekonać, iż koniecznym jest dla nas mieć się na wielkiej baczności. Trzeba nam bowiem wiedzieć, iż granica pomiędzy stosunkiem ze światem, którego uniknąć osobom w nim żyjącym nie podobna, a zlaniem się z nim na dobre, — jest niezmiernie trudna do zakreślenia. Łatwiej to jak się nam zdaje, przekracza się ona, i ani się spostrzegamy jak pragnąc mieć tylko te stosunki ze światem, od jakich z położenia naszego uchylać się nie możemy, powoli i nieznacznie coraz bardziej zasadami się jego przejmujemy.

Prawym Chrześcijaninem, to jest prawdziwym uczniem Chrystusa Pana jest ten, kto na Niego zapatruje się ciągle jak na swego Najwyższego Mistrza, a więc w którego nie tylko jako w Pana Boga wierzy, ale Którego i w Jego Człowieczeństwie przez Niego przyjętym, wedle swojej możności we wszystkim stara się naśladować. A pytam: Czyż z naśladowaniem Pana Jezusa da się pogodzić to, co główną cechę życia światowego stanowi i to choćby w jego jeszcze nie najbardziej ujemnej stronie? Czy oddając się wesołym rozrywkom, co najmniej czas dla wszystkich drogi marnującym można sobie powiedzieć, iż się naśladuje Pana Jezusa? Czy wyprawiając wystawne uczty lub w nich z upodobaniem uczestnicząc, naśladuje się Pana Jezusa? Czy przesadne przestrzeganie tego, co nazywają modą; czy chęć odznaczania się we wszystkim; czy te usiłowania zajmowania bądź co bądź jakiegoś wyższego stanowiska; czy owe rozmowy próżne albo i płoche, a jakże często nie oszczędzające bliźniego, albo najdelikatniejszą z cnót, cnotę czystości już to obrażające, już narażające; czy to ukrywanie swoich zasad ściśle katolickich w stosunku z ludźmi ani tych zasad ani na prawdę żadnych nie mającymi, żeby sobie nie robić nieprzyjaciół i nie obrazić grzeczności światowej małpującej miłość chrześcijańską, a w takich razach w istocie ją obrażającą, — czy to wszystko jest naśladowaniem Pana Jezusa? Słowem, czy wszystkie podobne główne cechy życia światowego, mogą się zgodzić z obowiązkiem każdego Chrześcijanina naśladowania swego Boskiego Mistrza? Czy nie są najprzeciwniejsze Jego Duchowi, a Który to Duch ożywiać powinien każdego Chrześcijanina nie z imienia tylko należącego do Kościoła Świętego? I niestety! ileż to tego rodzaju odstępstw od Ducha Pana Jezusowego zawiera świat w sobie, a za nic złego to sobie poczytując. Przebranie miary w używaniu rozrywek jest złem; zbytek i wyszukane wygody, dogadzanie we wszystkim zmysłowości jest złem; nie mieć w każdej sprawie i w każdej chwili na pierwszym względzie Pana Boga jest złem; zaprzątywać umysł błahostkami doczesnymi jest złem; wyradzające się z tego samolubstwo, szukające osobistych tylko korzyści i zadowoleń miłości własnej jest złem. Ale przynajmniej jest to zło jawne, nie podszywające się pod przykrywkę czegoś godziwego, albo choćby pozornie chwalebnego. Gdy się czegoś podobnego dopuszczamy, byleśmy nie zatarli w sobie wyobrażeń Chrześcijańskich, wiemy co czynimy: czujemy, iż w mniejszym lub większym stopniu tracimy Pana Jezusa, zmuszamy Go do skrycia się przed nami, a co najmniej zapominamy o Nim, chociaż może jeszcze niezupełnie odłączyliśmy się od Niego. Ale co jest największym niebezpieczeństwem grożącym w świecie choćby osobom pobożnym, zmuszonym żyć wśród tej nieszczęsnej Babilonii, to chęć przypodobania się wszystkim, a niebezpieczeństwem tym większym, iż ukrywającym się pod przybraną szatą miłości chrześcijańskiej. A tymczasem, już sam takowy zamiar zamyka w sobie rozbrat z Panem Jezusem. W istocie bowiem, komuż to zamierzamy się przypodobać? Światu, który jest otwartym wrogiem Pana Jezusa? Jakim osobom pragniemy się podobać! Tym, które najzupełniej za nic sobie mają przypodobanie się Panu Bogu, i w których Pan Jezus upodobania mieć nie może. W czym usiłujemy podobać się? W płochych zajęciach, w lekkomyślnych rozmowach, w doczesnych zabiegach nie mających najmniejszego związku z Panem Bogiem, nie ożywioną żadną wyższą pobudką, żadną religijną intencją, którą uświęcone być winny wszelkie sprawy nasze? Kiedy ulegamy temu rodzajowi chęci; wskutek jakiego to wtedy wewnętrznego usposobienia naszego? Oto gdy najmniej zaprzątnięci jesteśmy tym, przez co moglibyśmy przypodobać się Panu Jezusowi: gdy zaniedbujemy się w modlitwie, w ćwiczeniach pobożnych, w uczęszczaniu do Sakramentów Świętych w rozżywianiu w sobie ducha skruchy i skupienia; to jest gdy zaniechaliśmy tego wszystkiego, co dla każdej duszy jest potrzebnym zawsze, a bardziej jak kiedy niezbędnym, gdy się jest zmuszonym żyć wśród świata. I wreszcie, gdzież to usiłujemy się przypodobać światu? W miejscach, w zebraniach, w towarzystwach, w rozrywkach, wśród których Pan Bóg znika jakby zupełnie z oczów i pamięci naszej; gdzie wszystko na wskroś przesiąknięte jest duchem świata, będącym dla duszy tym, czym są zbyt silne woniejące kwiaty, przyprawiające nieostrożnych o odurzenie, o omdlenie, a czasami i o śmierć nawet.

Tak jest bez wątpienia: świat skoro ulegamy pragnieniu przypodobania się mu, posiada w sobie własności odurzające, usypiające wszystkie wznioślejsze władze duszy, zaślepiające nasz wzrok wewnętrzny na wszystko, co do Pana Boga się odnosi. Stąd też często, a tak iż prawie tego nie czujemy, odwraca nas od Pana Boga i w końcu odłącza od Niego zupełnie.

Lecz jeżeli tym sposobem przyszło do tego, iż na nasze nieszczęście, utraciliśmy Pana Jezusa, cóż nam czynić wypada? To czego właśnie uczy nas trzecia Boleść Przenajświętszej Maryi Panny, kiedy Ona straciła Go była bez najmniejszej ze Swojej strony winy. Strata takowa powinna przyprawić nas o największą boleść, jak było to najcięższą z Boleści Maryi; i powinniśmy tak jak Ona to uczyniła, odszukiwać Tego, Któregośmy stracili i nie ustawać aż Go odnajdziemy. Powinniśmy wszystkiego innego zaniechać, o nic innego się nie troszczyć. Wszystko bowiem inne, chociażby się nam wydawało najważniejszym i najpilniejszym, powinno ustąpić przed takowym jak tylko być może najusilniejszym staraniem. Jednakże obok tego, należy to robić nie z gorączkowym pośpiechem, z jakim zabierają się ludzie światowi do spraw doczesnych więcej ich obchodzących, ale z wewnętrznym skupieniem, zabezpieczającym wewnętrzny bądź co bądź spokój i rozwagę, wtedy szczególnie potrzebne. Powinniśmy, tak jak Marya, odszukiwać Pana Jezusa z największą usilnością, ale bez cienia rozpaczy, owszem z nadzieją iż byleśmy Go szczerze szukali, da się nam On odnaleźć. Powinniśmy przy tym szukać Go tam gdzie Go szukała i znalazła Matka Przenajświętsza: to jest w Świątyni, do której udawała się na modlitwę, dla wyproszenia u Pana Boga szczęścia odszukania Pana Jezusa. Powinniśmy więc modlić się i gorąco się modlić o Łaskę doskonałej skruchy i szczerego nawrócenia się, żeby co prędzej przez godne przystąpienie do Sakramentów Świętych, odzyskać w duszy utraconego Pana Boga. Straciwszy Pana Jezusa, ściągnąwszy na siebie to największe jakie może spotkać nas na ziemi nieszczęście, nikt Go nie odszuka inaczej jak przez środki wskazane do tego przez Kościół Święty, którego obrazem, zapowiadającym, figurą była świątynia Jerozolimska, w której Go Marya szukała i odnalazła.

Wszakże wydarza się, iż tracimy Pana Jezusa nie zupełnie, a przynajmniej nie wyraźnie, z naszej winy. A wtedy strata takowa podobniejsza jest nieco do stracenia Dziecięcia Jezusa przez Maryę, bo nie tyle jest karą, jak raczej polem wielkiej zasługi i ostateczną próbą, przez którą Pan Bóg widzi potrzebę przeprowadzać niektóre z dusz najwybrańszych, uzdalniając je przez to do jeszcze ściślejszego z Nim zjednoczenia. W takich razach nie postradało się Pana Jezusa, nie zmusiło się Go, żeby nas odstąpił, tylko zasłonił On przed nami Swoje Boskie Oblicze i jakby się ukrył, odejmując nam uczuciowe wrażenie Swojej nas i przy nas obecności: Wydaje się nam wtedy żeśmy Go stracili, bo Go oczami duszy, jak to mogło być przedtem, nie widzimy; bo nie czujemy Go w sobie jak tego dotąd doświadczaliśmy. Spotyka to często i bardzo często, osoby po drogach wyższej pobożności zdążające; a gdyby one pilną na to zwracały uwagę, nie masz wątpliwości, iż odkryłyby powody, dla których następuje takowe jakby zniknięcie przed nimi Pana Jezusa. A choćby przyszłoby i do tego, iż rozpoznałoby się i te okoliczności wśród których wydarza się takowe opuszczenie duszy, i te od których zależy dłuższe lub krótsze onego trwanie, i wreszcie odkryłyby się i powody powrotu uczuciowej obecności w nas Pana Jezusa. Pan Bóg bowiem wszystko pod miarą i liczbą i wagą rozrządził (Ks. Mdr 11, 21); a gdy to stale zachowuje w całym święcie widzialnym, w porządku Swoich stworzeń materialnych, tym bardziej gdyby w tym jakie stopniowanie przypuszczać godziło się, z tą adekwatną miarą i liczbą i wagą, sprawia lub dopuszcza wszelkie zjawiska w naszym życiu duchowym, w rzeczach odnoszących się do duszy. Odwieczne Wyroki Boskie obejmują wszystko w nich więc i każda dusza ma wytkniętą drogę swego życia wewnętrznego. Na drodze tej cokolwiek nas spotyka, dzieje się nie ślepym trafem, ale według tych praw najwyższych, którymi Pan Bóg według powyższych słów Mędrca Pańskiego wszystko pod miarą i liczbą i wagą rozrządził, chociażby to dla nas było czymś niespodziewanym, a stąd łatwo nas o niepokój przyprawiającym.

Wszelako, rozpoznanie dokładne bezpośrednich, najbliższych powodów, dla których jakaś ważna, a niespodziewana dla nas, zaszła w życiu naszym wewnętrznym zmiana, jest rzeczą bardzo trudną. Nie możemy też dojść z pewnością, czy w danym jakim razie, zniknięcie przed nami Pana Jezusa, odjęcie nam uczuciowego wrażenia Jego w nas i przy nas obecności, nastąpiło z naszej winy, czy z innych powodów w Wyrokach Boskich przewidzianych i zesłanych, lub tylko dopuszczonych, na naszą próbę. Chociaż zdaje się, iż prócz Przenajświętszej Maryi Panny, przed Którą trzydniowe zniknięcie Dziecięcia Jezusa nie było spowodowane ani najmniejszym cieniem jakiej winy z Jej strony — ukrycie się Pana Jezusa przed duszą na drogach wyższej pobożności będącą, nigdy bez jakiegoś przyczynienia się jej do tego nie następuje. ale chociażby to było tylko próbą zesłaną na nas przez Pana Boga, nie chce Pan Bóg żebyśmy wtedy o tym z pewnością wiedzieli. Pewność bowiem, iż nie zachodzi w tym żadna z naszej strony wina, odjęłaby takowej próbie całą jej doskwierającą własność, przez zapewnienie iż jest to tylko próba.

Wszelako cokolwiek bądź, i w razach, w których zniknięcie przed nami Pana Jezusa, byłoby w istocie nie czym jak próbą zesłaną na nas przez Niego, nie wolno nam zachowywać się tylko biernie. Nie wolno nam ograniczać się wtedy na cierpliwym i pokornym znoszeniu doznawanego cierpienia, bez usilnego starania się o odszukanie Pana Jezusa. Uczy nas bowiem tego Przenajświętsza Matka w tej trzeciej Swojej Boleści, gdy widzimy jak po zniknięciu przed Nią Dziecięcia Jezusa, przez całe trzy doby, a jak się Sama wyraziła żałośnie (Łuk. 2, 35), to jest z największą Serca Boleścią, odszukiwać Go nie przestawała. Gdy więc skryje się przed nami Pan Jezus, a chociażby jak przed Maryą, bez naszej winy, i wtedy bezczynnymi być nie powinniśmy, jak nie była bezczynną Matka Przenajświętsza. Trzeba tak jak Ona chodziła szukając Go po ulicach Jerozolimy, — i nam chodzić i chodzić po różnych ulicach życia wewnętrznego, aż Go odnajdziemy, a to prędzej lub później, jak widzieć będzie tego potrzebę Jego Mądrość Najwyższa i Dobroć Nieograniczona. Dopóki zaś to nie nastąpi, nie szukajmy na to nigdzie i u nikogo pociechy, ani choćby u naszych przewodników duchownych, a tym mniej współczuciu dusz nam przychylnych lub w czymkolwiek ziemskim i doczesnym. Gdy Pan Jezus uznał potrzebę skrycia się przed nami, nic bardziej nie utrudziłoby nam Jego odszukanie, jak przypuszczenie, iż cokolwiek innego, jak On Sam, mogłoby nas pocieszyć. A byłoby rzeczą najsmutniejszą, gdyby w istocie coś takiego się znalazło.

Takie to więc są nauki, zawarte w trzeciej Boleści naszej Przenajdroższej Matki, a która przebywszy ją, cieszyła się już odtąd, w ubogim domku Swoim Nazareńskim, przez lat osiemnaście, bez żadnej przerwy, Obecnością Swego Boskiego Syna. A i w tym pozostawiła nam naukę, iż do jak najściślejszego zjednoczenia duszy z Panem Bogiem, do mniej więcej stałego cieszenia się uczuciem Obecności Pana Jezusa w sercu, nie dochodzi się inaczej jak przez mężne, cierpliwe i pokorne zniesienie Boleści Jego zniknięcia przed nami, a to na czas dłuższy lub krótszy, jak dla duszy jakiej widzi On tę próbę potrzebniejszą.

UCZCZENIE MATKI BOSKIEJ BOLESNEJ.

Uczcijmy Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny modlitwą Św. Bonawentury oraz Koronką i Litanią do Matki Boskiej Bolesnej:

Koronka do Siedmiu Boleści Matki Boskiej.

Źródło: Arka pociechy 1880

V. Boże! wejrzyj ku wspomożeniu mojemu.

R. Panie! pośpiesz ku ratunkowi mojemu.

V. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.

R. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

  1. Użalam się nad Tobą, O Matko najboleśniejsza, dla tego smutku, który ogarnął Serce Twe najczulsze w chwili proroctwa Świętego Starca Symeona. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak zasmucone, uproś mi cnotę pokory i dar Świętej Bojaźni Bożej.
Ave Maria Doloribus plena, Crucifixus tecum, lacrimabilis tu in mulieribus et lacrimabilis Fructus Ventris Tui, Iesus.

— Sancta Maria, Mater Crucifixi lacrimas impertire nobis crucifixoribus Filii Tui, nunc et in hora mortis nostrae. Amen.

Zdrowaś Maryo, Boleści pełna, ukrzyżowany z Tobą, najboleśniejsza między niewiastami i bolesny Owoc Żywota Twojego, Jezus.

— Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twojego, i wyjednaj nam łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej naszej. Amen.

100 dni odpustu za każdy raz pozwolił Pius IX dnia 23 Grudnia 1847r.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej trwogi, która przejmowała Twe Serce najtkiwsze w ucieczce do Egiptu i w czasie Twego tam pobytu. O Maryo Najmilsza! przez Serce Twoje tak zatrwożone uproś mi litość względem ubogich i dar pobożności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Maryo Najboleśniejsza, dla tej tęsknoty, w jaką popadło Twe najtroskliwsze Serce czasu zgubienia drogiego Jezusa Twojego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje taką tęsknotą ściśnione, uproś mi cnotę czystości i dar umiejętności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej Boleści, którą jęknęło Macierzyńskie Serce Twoje w spotkaniu Jezusa Krzyż dźwigającego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak pełne Miłości a tak rozbolałe, uproś mi cnotę cierpliwości i dar mocy.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tego męczeństwa, którego doznało mężne Serce Twoje patrząc na konanie ukochanego Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak współumęczone, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej Rany, które litościwemu Sercu Twemu zadało uderzenie włócznią w Serce Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak okrutnie przeszyte uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tego ostatniego ciosu, który wytrzymało Serce Twe Najmiłosierniejsze w chwili Pogrzebu Jezusa, Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tą ostatnią Boleścią do szczętu złamane, uproś mi cnotę pilności i dar mądrości.

Zdrowaś Marya.

Litania o Siedmiu Boleściach Najświętszej Maryi Panny

Źródło: Wianek różany 1853

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Ojcze z Nieba Boże, zmiłuj się nad nami!

Synu Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty Boże,

Święta Trójco Jedyny Boże,

Święta Maryo, Matko Bolesna, módl się za nami!

Święta Maryo, Któraś nie znalazła miejsca w gospodzie,

Święta Maryo, Któraś zmuszona była szukać przytułku w stajence,

Święta Maryo, Któraś Twego Pierworodnego w żłóbku złożyła,

Święta Maryo, Któraś krwawemu Obrzezaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Której powiedziano, iż Syn Twój położon jest na znak, Któremu sprzeciwiać się będą,

Święta Maryo, Której wyprorokowano, iż Duszę Twą własną miecz Boleści przeszyje,

Święta Maryo, Któraś z Synem do Egiptu uchodzić musiała,

Święta Maryo, Któraś rzezią niewiniątek przerażoną była,

Święta Maryo, Któraś dwunastoletniego Syna Twego w Jeruzalem zgubionego przez trzy dni żałośnie szukała,

Święta Maryo, Któraś ciągle na nienawiść żydów ku Synowi Twemu patrzała,

Święta Maryo, Któraś Męki i Śmierci Syna Twojego obraz bezustannie w Sercu nosiła,

Święta Maryo, Któraś w dniu Ostatniej Wieczerzy Syna do Jeruzalem na Mękę idącego ze smutkiem pożegnała,

Święta Maryo, Któraś Mękę Ogrójcową i krwawy Pot Syna Twojego na modlitwie wylany, Sercem Matki przeczuwała,

Święta Maryo, Któraś o Synu przez Judasza zdradzonym, a powrozami skrępowanym, z Ogrójca wiedzionym wieść odebrała,

Święta Maryo, Któraś Syna jakoby złoczyńcę przed sąd kapłanów stawionego widziała,

Święta Maryo, Któraś na Syna fałszywych świadków zeznania słuchała,

Święta Maryo, Któraś okrutny policzek przez Najdroższego Syna Twojego odebrany na Sercu uczuła,

Święta Maryo, Któraś obelgi od żydów i żołnierzy na Syna Twego bezbożnie miotane słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna biczami sieczonego i cierniem koronowanego ujrzała,

Święta Maryo, Któraś bezbożny, a haniebny wyrok śmierci na Syna Twego wydany słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna Twego Krzyż niosącego spotkała,

Święta Maryo, Któraś łoskotu przybijania gwoźdźmi Rąk i Nóg Syna Twojego słuchała,

Święta Maryo, Któraś ostatnie słowa Syna Twojego na Krzyżu do Serca przyjmowała,

Święta Maryo, Któraś konaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Któraś zmarłe Ciało Syna Twojego z Krzyża zdjęte na Macierzyńskie Łono Swoje przyjęła,

Święta Maryo, Któraś od Grobu Syna Twojego cała zbolała do domu wracała,

Święta Maryo, Królowo Męczenników,

Święta Maryo, Zwierciadło wszystkich utrapień,

Święta Maryo, Morze goryczy,

Święta Maryo, Opiekunko bolejących,

Święta Maryo, Wspomożycielko stroskanych,

Święta Maryo, Najszczodrobliwsza Pocieszycielko chorobą złożonych,

Święta Maryo, Mocy najpotężniejsza słabych,

Święta Maryo, pewna Ucieczko grzeszników,

Przez okrutną Mękę i Śmierć Syna Twojego, wybaw nas, o Królowo Męczenników.

Przez najcięższe Boleści Serca Twojego,

Przez największe smutki i utrapienia Twoje,

Przez straszne uciski Twoje,

Przez łzy i łkania Twoje,

Przez wszystkie Macierzyńskie współubolewania Twoje,

Przez przemożne Pośrednictwo Twoje,

Od niepomiarkowanego smutku, Zachowaj nas, o Matko Najboleśniejsza.

Od upadku na duchu,

Od trwożliwego umysłu,

Od niechętnego znoszenia wszelkich cierpień,

Od rozpaczy i braku nadziei w Miłosierdziu Bożym,

Od wszelkiej okazji i niebezpieczeństwa zgrzeszenia,

Od sideł szatańskich,

Od zatwardziałości serca,

Od ostatecznej niepokuty,

Od nagłej i niespodziewanej śmierci,

Od potępienia wiecznego,

My grzeszni Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko!

Abyś nas w wierze prawdziwej, nadziei i miłości Świętej Opieką Twoją utrzymywać raczyła, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko.

Abyś nam u Syna Twojego za grzechy nasze doskonałą skruchę i pokutę wyjednać raczyła,

Abyś wzywającym Cię, pociechę i ratunek Twój udzielać raczyła,

Abyś nas w chwili konania wspierać najszczególniej raczyła,

Abyś nam w stanie Łaski zejście ze świata tego wyjednać raczyła,

O Matko Boska, pełna Łaski, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas.

Matko Najboleśniejsza, Ciebie błagamy, zmiłuj się nad nami.

Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej przez trzy godziny na Krzyżu wisiał przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej Bogu Ojcu Ducha oddał, przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej z Krzyża nieżywy zdjęty, na Jej Łono złożony został, przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, zmiłuj się nad nami!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Ojcze nasz… Zdrowaś Marya… Chwała Ojcu…

V. Módl się za nami Matko Najboleśniejsza.

R. Teraz i w godzinę śmierci naszej.

V. Panie! wysłuchaj modlitwy nasze.

R. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.

V. Módlmy się: Niech raczy wstawić się za nami, prosimy Panie Jezu Chryste, teraz i w godzinę śmierci naszej do Miłosierdzia Twojego, Błogosławiona Marya Panna, Matka Twoja, Której Przenajświętszą Duszę w chwili Męki i Śmierci Twojej miecz Boleści przeszył. Przez Ciebie Jezu Chryste, Zbawco świata, Który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg po wszystkie wieki wieków.

R. Amen.

Idź do oryginalnego materiału