🔉Miesiąc Luty poświęcony ku czci Matki Boskiej Bolesnej – dzień 13

salveregina.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: Miesiąc Luty poświęcony ku czci Matki Boskiej Bolesnej - dzień 13


Zachęta Św. Alfonsa Marii Liguori’ego o nabożeństwie do Matki Boskiej Bolesnej.

Źródło: Arka pociechy 1880

Kto pragnie żywe w sercu swoim przechowywać do Przenajświętszej Panny nabożeństwo, powinien często Jej Boleści rozpamiętywać. Nimi to bowiem pozyskała Ona te niezmierzone zasługi swoje przed Bogiem, które po Zasługach Męki Pańskiej są największym Skarbem Kościoła; przez nie stała się najpodobniejsza do Boskiego Syna Swojego i przez nie dostąpiła tytułu Współodkupicielki rodu ludzkiego, jak ją Ojcowie Święci nazywają.

Czytaj więcej

Święty Alfons Liguori, zachęcając dusze pobożne do nabożeństwa do Matki Bolesnej, przytacza dwa następujące objawienia. Jedno, w którym Pan Jezus tak przemówił do pewnej duszy Błogosławionej: „Drogimi są w oczach moich łzy wylane nad rozmyślaniem Męki Mojej; ale tak kocham Matkę Moją, iż gdy kto rzewnie rozpamiętywa Jej Boleści, jeszcze Mnie to więcej ujmuje“.

Drugie objawienie przytoczone przez tegoż Świętego jest następujące, a wyjęte z najpoważniejszych podań pierwszych wieków Chrześcijaństwa: niedługo po Wniebowzięciu Przenajświętszej Maryi Panny Święty Jan Ewangelista ujrzał Pana Jezusa i Matkę Bożą, proszącą Go o szczególne Łaski dla wszystkich mających nabożeństwo do Jej Siedmiu Boleści. Chrystus Pan zadość czyniąc Jej prośbie przyrzekł:

  1. Że ktokolwiek uciekać się będzie do Zasług Boleści Matki Bożej i przez nie prosić będzie o potrzebne Łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty za grzechy.
  2. Że uwolnionym będzie od przerażenia i ucisków wewnętrznych, ostatniej godzinie życia zwykle towarzyszących.
  3. Że będzie miał Łaskę serdecznego nabożeństwa i do Męki Pańskiej i za to szczególną nagrodę otrzyma w Niebie.
  4. Na koniec, iż wszyscy pobożną cześć oddający boleściom Matki Przenajświętszej mieć Ją będą za swoją szczególną Panią i Władczynią, i iż Marya nimi rozporządzać będzie według Najmiłościwszej Woli Swojej w sposób szczególniejszy.

Wyżej przytoczony Św. Alfons dodaje w końcu, iż różne poważne dzieła liczne przytaczają przykłady i wypadki na stwierdzenie tego podania.

Duszo pobożna weź to do serca twego.

Uwaga o odpustach.

Źródło: Głos duszy 1881;

Odpusty. Podręcznik dla duchowieństwa i wiernych opr. X. Augustyn Arndt 1890r.

Benedykt XIV, sławny i uczony Papież, polecał Brewem d. 16 grudnia 1746r., bardzo gorąco rozmyślanie, i bardzo słusznie, mało bowiem jest ćwiczeń pobożnych, z których by Chrześcijanie mogli czerpać skuteczniejsze środki do zapewnienia sobie wytrwania i postępu w cnotach.

Czytaj więcej

„Dajcie mi kogoś, który co dzień choć kwadrans poświęca rozmyślaniu powiedziała Św. Teresa, a ja mu obiecuję Niebo“.

Odpusty:

1) Zupełny raz na miesiąc w dzień dowolnie obrany, jeżeli kto przez miesiąc co dzień rozmyśla przez pół godziny lub przynajmniej przez kwadrans. Warunki: Spowiedź, Komunia Święta i modlitwa pobożna na zwyczajne intencje.

2) 7 lat i 7 kwadragen za każdy raz, gdy kto w kościele lub gdzieindziej, publicznie lub prywatnie, naucza innych o sposobie rozmyślania, albo gdy kto tej nauki słucha. Warunek: Spowiedź, Komunia Święta za każdym razem.

3) Odpust zupełny raz na miesiąc w dniu dowolnie obranym, gdy kto pilnie naucza, albo się dał pouczyć. Warunki: Spowiedź, ilekroć z sercem skruszonym przyjmą Komunię Świętą i modlitwa na zwyczajne intencje. (Benedykt XIV. Brew. dn. 16 grudnia 1746r.)

Wszystkie te odpusty można ofiarować za dusze wiernych zmarłych.

Pobożne ćwiczenie na cześć Matki Boskiej Bolesnej w Wielki Piątek i inne piątki roku.

Odpusty:

1) Odpust zupełny dla tych, którzy we Wielki Piątek w czasie od (około) godziny trzeciej po południu aż do godziny 11. rano w Wielką Sobotę zajmują się publicznie lub prywatnie przez godzinę albo przynajmniej przez pół godziny rozmyślaniem lub pobożnymi modlitwami, współbolejąc nad boleściami Najświętszej Maryi Panny po Śmierci Zbawiciela. Odpust ten zyska się w dniu, w którym czyni się zadość obowiązkowi wielkanocnemu.

Czytaj więcej

2) Odpust 300 dni w każdym tygodniu, gdy kto podobne ćwiczenia odprawia przez godzinę lub pól godziny w czasie od 3. godziny po południu w piątek aż do rana niedzieli.

3) Odpust zupełny co miesiąc w jednym z ostatecznych dni dla tych, którzy w tydzień nabożeństwo to odprawiali.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Pius VII Reskr. Sekret. Memoryał. 24 25 lut. i 21 marca 1815, najpierw na 10 lat, potem Reskr. Św. Kongr. z 18 czerwca 1812 na zawsze).

WEZWANIE DO DUCHA ŚWIĘTEGO

V. Racz przyjść Duchu Święty i napełnić serca wiernych Twoich.

R. A ogień Miłości Twojej racz w nich zapalić.

V. Ześlij Ducha Twego, a będą stworzone.

R. A cała ziemia będzie odnowiona.

V. Módlmy się: Boże! Światłem Ducha Świętego serca wiernych nauczający, daj nam w Tymże Duchu poznawać co jest dobrem, i zawsze obfitować w pociechy Jego. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje, Bóg w Trójcy Świętej Jedyny na wieki wieków.

R. Amen.

DZIEŃ 13

CYKL I.

Ks. Józef Raba TJ – Matka Bolesna

🔉ROZWAŻANIE. MATKA, KTÓRA WZIĘŁA PANA JEZUSA W RAMIONA, GDY UMARŁ.

Zbliżał się już wieczór, gromadkę wiernych trwających pod krzyżem ogarniał niepokój, co stanie się z Ciałem Zbawiciela, gdy ujrzeli z przerażeniem, iż podchodzą od strony miasta żołnierze i oprawcy z narzędziami do strasznego dzieła. Mieli ze sobą drabinkę do zdejmowania ciał, w ręku nieśli pałki do kruszenia kości i łopaty do wykopania wspólnego dołu straconych.

W Maryi zamarło Serce, ale co miała począć bezsilna? Czy takich ludzi ubłagają łzy? Zwróciła się do Nieba z gorącą modlitwą. I Pan Bóg wysłuchał. Był to, po straszliwych przejściach, jakby pierwszy promyk ulgi i zwiastun zwrotu na lepsze.

Poznaj dalszą część rozważania

Obejrzawszy skazańców i przekonawszy się, iż Pan Jezus już nie żyje, zaczęli oprawcy od obu złoczyńców. Pokruszyli im najpierw kości w nogach, potem potężnym uderzeniem pałki załamali piersi i zaczęli zdejmować ich z krzyżów. Zdrętwiała tym widokiem Marya, stała pełna litości, odpowiadając wzrokiem na błagalne spojrzenia Dobrego Łotra, gdy stała się nagle rzecz zupełnie niespodziewana. Jeden z żołnierzy, prawdopodobnie dowódca oddziału, podjechał konno pod krzyż Pana Jezusa. Czy to było okrucieństwo, czy sumienność żołnierska, dość, iż wziął rozmach włócznią i zanim obecni mieli czas pomyśleć co się dzieje, uderzył z całej siły w Prawy Bok Pana Jezusowy. Cios był tak potężny, iż ostrze, na dłoń prawie szerokie, otwarło piersi i przebiło się aż do Serca. Gdy żołnierz wyrwał na powrót żelazo trysnęły z Rany dwa zdroje i nie zmieszane popłynęły na ziemię, jeden purpurowy — Krwi, drugi jasny — Wody.

Z Ust Maryi wydobył się jęk, jak gdyby w Nią Samą uderzyła włócznia. Bo też „Panienko Najświętsza — tak mówi prześlicznie Św. Bernard — czy mogło żelazo dosięgnąć Ciała Syna Twego, nie przechodząc przez Duszę Twoją? Gdy oddał już Ducha Bogu słodki Twój Jezus, Duszy Jego nie dotknęła sroga włócznia, co Bok Jego otwarła, Twoją jednak Duszę przeszyła. Bo Duszy Jego już w Nim nie było, ale Twoja w żaden sposób nie mogła odeń się oderwać”.

Niewątpliwie jednak, prócz bólu, odczuła Marya i zrozumiała pierwszą Najsłodszą Tajemnicę otwarcia Bożego Serca. Dzieło Odkupienia było już dokonane, ale zakryty był jeszcze „zasłoną ciała” cudowny warsztat tych myśli i uczuć, z których zrodziły się słowa i sprawy i Cierpienia Chrystusowe.

Pan postanowił zerwać na końcu zasłonę, otworzyć Serce Swoje. I nie daremna była Wola Pańska, bo przez bramę, otwartą włócznią Longina, zaczęły cisnąć się i cisną coraz liczniejsze dusze jak do źródeł wody żywej, do Boskiej Szkoły Cnót, do bezpiecznego przytułku w utrapieniu, do niezawodnych Wrót Nieba.

Zdjęto z czcią Ciało Zbawiciela i oddano Je Bożej Matce. Pan Jezus leżał znów na kolanach Maryi, jak niegdyś, jako dziecko. Jakże często za Jego Dziecięcych lat patrzyła na Niego z uwielbieniem, myśląc: Oto przyszły Zbawiciel świata! A teraz znów wpatrywała się w te drogie rysy, wkładała całą moc oddania się i wiarę całego życia w tę jedną myśl: „Oto jest, Który zbawił świat!” — „Błogosławiony Owoc Żywota Twego!”— tymi słowy pozdrowiła Ją krewna. A oto owoc Jej Żywota leżał niedojrzały na Jej kolanach, zniekształcony straszliwą Męką, jako Ofiara wyniszczona za grzechy ludzkie.

Miecz tkwił głęboko w Sercu Maryi. Odczuwała ból podobny jaki przenika człowieka, w którego ciele tkwi zanurzony aż po rękojeść sztylet. Nieznośny ból przenika na wskroś całe ciało, skręcają się ścięgna, wiją mięśnie, każde poruszenie, każdy oddech, samo choćby krążenie krwi, nowe wywołuje cierpienia. Podobnie cała zdolność odczuwania ześrodkowała się u Maryi w jednym odczuciu: oto teraz miecz boleści wniknął aż do głębi Jej Serca. Świat cały może się zmieniać, ten stan rzeczy jednak nie zmieni się już nigdy! Umysł Jej zajęty był wyłącznie myślą o Śmierci Pana Jezusa. Wyobraźnia uprzytomniała Jej cały przebieg Męki. Jeden obraz następował po drugim. „Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest taka boleść jak boleść, co mnie przygniata” (Lam. 1, 12).

Z Postaci Matki Bolesnej promieniuje nie tylko bezgraniczny ból, ale pogodzenie się z Wolą Bożą. Ona zdaje się mówić: „Otom Ja Służebnica Pańska, niech Mi się stanie według słowa Twego”. To zasadnicze Jej usposobienie i postawa wobec cierpienia. Nie tylko gotowość przyjęcia zesłanego cierpienia i doświadczenia, ale i gotowość wyjścia na jego spotkanie. I tu Matka Bolesna jest nam nie tylko pociechą, ale i wzorem zachowania się w cierpieniu.

Na drodze życia może cię nagle spotkać cierpienie.

Cierpienie ciała w chorobie lub kalectwie. Cierpienie duszy w rozczarowaniach, w zwątpieniach, w zdradzonej przyjaźni, w braku rodzinnego ciepła…

Cierpienie istnieje. Gdy choćby ciebie nie spotkało, nie odwracaj od niego oczu. W twoim otoczeniu jest wielu cierpiących, musisz ich zrozumieć, żeby im pomóc.

Jeżeli ciebie cierpienie nawiedzi, bądź przygotowany.

Cierpienie jest skutkiem grzechu. Idzie za nim jako smutny orszak wojen, chorób, głodu, nędzy i śmierci.

Nie zawsze jednak spada na winowajcę. Często sprawiedliwi cierpią zamiast grzeszników.

Chrystus Pan za nas cierpiał na krzyżu we własnym Ciele. Do końca świata cierpieć będzie w Swym Ciele Mistycznym, jakim jest Kościół Święty.

Jesteś członkiem tego ciała. Nie dziw się, o ile na ciebie złoży Chrystus Pan część cierpienia za grzechy ludzkie.

Pamiętaj o tym, iż Pan Bóg nie odgrodził się od ludzkich cierpień. Stał się Człowiekiem, by dzielić je z nami. o ile Pan Bóg wszedł w nasze cierpienia, nie możesz Pana Boga oskarżać iż jest niedobry.

Pan Bóg uczynił coś niesłychanego: przemienił nasze cierpienia w zasługi zbawienia. Już Św. Paweł Apostoł mówił, iż uzupełnia swoimi cierpieniami Cierpienia Chrystusowe i przez to przyczynia się do zbawienia świata.

Wymowne są słowa pewnej, od długich lat cierpiącej osoby: „Traktuję swoje cierpienia jako narzędzie pracy”. Rozważ te słowa.

Wiedz jeszcze o tym, iż niektórych ludzi Pan Bóg powołuje do cierpienia, jak innych do kapłaństwa (*).

I jeszcze jedna uwaga dla naszego wewnętrznego życia: „Głęboko tkwi w nas trudne do wykorzenienia przeświadczenie, iż Życie Pana Jezusa skończyło się najpierw w hańbie i beznadziei Golgoty. Wprawdzie pamiętamy o tym, iż ta śmierć krzyżowa była przebłaganiem za grzechy świata, przyjęta dobrowolnie, z czystej Miłości. Ale na tę Śmierć patrzymy jak na jakieś zamknięte w sobie dzieło. Po nim dopiero staje się ów niesłychany Cud, iż Ukrzyżowany Zmartwychwstaje i Jego klęska zamienia się w Jego zwycięstwo.

To spojrzenie jest równie powszechne jak niewystarczające. Bo Krzyż i Zmartwychwstanie są dwiema fazami tego samego wydarzenia, iż Pan nasz Jezus Chrystus w przedwieczerzy Swej Męki, tak może modlić się: „Ojcze, uwielbij Syna Twego, aby Syn Twój Ciebie uwielbił” — nie dopiero w Zmartwychwstaniu, ale już na Krzyżu. Krzyż nie może mieć innego końca jak triumf Zmartwychwstałego, inaczej nie miałby sensu, a Wiara nasza byłaby próżna.

Jeżeli przemyślimy to wszystko adekwatnie, to może potrafimy lepiej powiązać to, co zwykle tak bardzo od siebie oddzielamy: Tajemnicę Wielkanocy — i nasze własne życie” (abp. A. Bengsch). Amen.

——————————————-

Przypis do powyższego rozważania:

(*) Wyjęte ze „Skarbca modlitw i pieśni” wydanego przez Kurię Diecezjalną w Katowicach 1936r.

CYKL II.

Źródło: Matka Bolesna wzór dla cierpiących wolne tłumaczenie dzieła O. Fabera Oratorianina pod tytułem: „U Stóp Krzyża” przez O. Prokopa Kapucyna, 1895r.

ROZWAŻANIE. Druga Boleść. UCIECZKA DO EGIPTU. §. III. Wewnętrzne usposobienie Przenajświętszej Matki w Jej drugiej Boleści.

A teraz od tych szczegółów drugiej Boleści Przenajświętszej Maryi Panny, przejdźmy do rozważania Jej wewnętrznego w ciągu niej usposobienia. Na trzy zaś rzeczy trzeba nam zwrócić tu głównie uwagę. Najpierw na to, iż Marya całkiem zajęta była cierpieniami drugich: one Ją całkiem pochłaniały. Serce Jej jakby przeniosło się w serca innych, aby z nimi cierpieć, ich boleści podzielać, ich niebezpieczeństwami się frasować, troską o nich być najdotkliwiej dręczoną.

W ciągu tej drugiej Swojej Boleści, Przenajświętsza Matka, ileż i Sama doznawała i trudów i niewygód i niedostatku, co wszystko tak młodziutką jeszcze i wątłą, na wiele wystawiało cierpień. Ale byłoby to czymś jakby uwłaczającym wyobrażeniu, jakie mamy o Jej Przenajświętszej Osobie, o Jej Sercu przepełnionym Miłością drugich i drugich tylko potrzebami i troskami zajętym, gdybyśmy się nad tym tylko zastanawiali, rozpamiętując szczegóły tej drugiej Jej Boleści. Jej wszelka troska nie zwracała się do Niej Samej; o Sobie Ona zupełnie nie myślała, a cała była zajęta Swoim Boskim Dziecięciem, wystawionym na największe niebezpieczeństwa i na ciężkie trudy owej pielgrzymki, tak długiej i po tak dzikich puszczach, i na przykrości pobytu w obcej pogańskiej krainie, a pobytu, którego końca przewidywać nie mogła.

To znowu bolało Ją niezmiernie widzieć, ile wtedy cierpiał Józef, na którym spoczywał cały ciężar opieki nad Przenajświętszą Rodziną; którego obarczał ciężki obowiązek czuwania nad Nią dzień i noc, gdy przebywała puszczę tyle nastraszoną niebezpieczeństwami, a następnie przeciążało niezmiernie staranie około Jej wyżywienia, gdy już osiedli w Egipcie.

Poznaj dalszą część rozważania

Lecz co może jeszcze bardziej zadawało Jej niewymowne Boleści, to Jej przejęcie się losem wszystkich dusz ludzkich. To bowiem obejście się ich wtedy z Dziecięciem Jezusem, to ściągnięcie przez Niego na Jego Boską Osobę prześladowania od ludzi tak prędko po Jego Narodzeniu, żywym było dla Niej obrazem i zapowiedzią, co czeka i przez cały czas Zbawiciela, i jak się z Nim świat i współczesny i następny do końca wieków po większej części obchodzić będzie. W onym okrutnym wyroku Heroda, zamierzającego zgładzić Dziecię Jezusa, i żeby tego pewniej dopiąć wymordowującego tysiące Niewiniątek, widziała Marya już wtedy obraz wszystkich prześladowań najokrutniejszych, jakie spotkają wiernych Wyznawców Chrystusowych, w różnych czasach i od najrozmaitszego rodzaju tyranów. A na wpół dzikich postaciach ludu pogańskiego, wśród którego musiała unieść wtedy Dziecię Jezusa, i w tych skażonych obyczajach, na jakie tam patrzała, widziała zapowiedź tego zdziczenia i skażenia obyczajów, do jakiego kiedyś dojdą i te choćby narody, które przyjąwszy Wiarę Świętą i w niej przez czas pewien wytrwawszy, z czasem i nieznacznie tak od niej odstąpią, iż w nowe pogaństwo, a daleko w Oczach Pana Boga obrzydliwsze od dawnego, zapadłszy, z niego się już może nigdy nie wydobędą

Tak wtedy, to zapomnienie o Sobie Samej, a troszczenie się tylko o drugich, w tej drugiej Boleści, niewymowne zadawało Maryi Cierpienia. Czy bowiem troską Swoją ogarniała Boskie Swoje Dzieciątko, czy Przeczystego Swego Oblubieńca, czy dusze ludzkie, to jest to wszystko co dla Pana Boga i w Panu Bogu miłowała całą siłą Swego Niepokalanego Serca, wszystko to stawało się źródłem i powodem niezmiernych dla Niej Boleści.

Innym znowu wewnętrznym usposobieniem Maryi, na które w tej drugiej Jej Boleści uwagę zwrócić powinniśmy, jest bolesne wrażenie jakiego doznawała z powodu obrazy Majestatu Boskiego grzechem, którego dopuszczali się ludzie przez prześladowanie Pana Jezusa i zmuszenie Go do szukania schronienia z tylu niebezpieczeństwami i dolegliwościami najrozmaitszego rodzaju połączonego.

Większa bowiem lub mniejsza czułość na obrazę Pana Boga w każdej duszy, odpowiada stopniowi Jej świątobliwości. W miarę jak dusza coraz ściślej jednoczy się z Panem Bogiem, nabywa ona co do tego coraz jaśniejszego i coraz dokładniejszego poznania. Coraz lepiej ocenia wielkość zniewagi zadawanej Panu Bogu grzechem, i coraz łatwiej dopatruje go gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób się on pojawia. Gdy zaś obok tego w duszy postęp w świątobliwości czyniącej, rozbudza się i coraz większa gorliwość o Chwałę Bożą — więc grzechy ludzkie na które patrzy, stają się dla Niej źródłem większego cierpienia wewnętrznego. W wielu też Świętych uczucie takowe było tak silne, iż im jakby zatruwało całe życie. Niektórzy, jak to w ich żywotach czytamy, najwyższą boleścią przejęci na widok obrazy Boskiej jakiej się dopuszczają ludzie, w uniesieniach miłości Pana Boga, pragnęli sami zostać potępionymi na wieki, byleby przez to chociaż jeden grzech odwrócić, jeden jaki czyn znieważający Najwyższy Majestat Boski powstrzymać. A tymczasem pomiędzy taką czułością, taką zgrozą na widok grzechu objawiającą się w duszach wysokiej świątobliwości, a takąż czułością i zgrozą, jaką rozbudzała obraza Majestatu Boskiego w Matce Bożej, żadnego porównania być nie może. Jej Życie było życiem nadziemskim w całym znaczeniu tego wyrażenia, stosując to do istoty jeszcze nie rozwiązanej z więzów ciała. Jej zjednoczenie z Najwyższym Majestatem Pana Boga było, po zjednoczeniu w Sobie Trójcy Przenajświętszej i po zjednoczeniu Bóstwa z Człowieczeństwem w Panu Jezusie, zjednoczeniem najściślejszym, jakie kiedy było i jakie wyobrazić sobie możemy, posuwając już je do najwyższego stopnia. A to sprawiało, iż żadna istota stworzona ani ziemska, ani niebieska nawet, nie miała tak na sercu Chwały Bożej jak Marya. Żadna nie była i nie mogła być, w przybliżeniu nawet, tak jak Ona czułą na wszystko co się tej Chwały tyczyło, a stąd tak boleśnie, tak okrutnie jak Ona dotkniętą, gdy tej Chwale coś uwłaczało. Marya jako Matka Boga, miała odrębne i jedynie Jej przysługujące prawo, a także i obowiązek, troszczenia się o Chwałę Pana Boga. Ta więc Chwała Najwyższego, obchodziła Ją w stopniu, obok którego, każde inne chociażby najgorliwsze troszczenie się o tę Chwałę dusz najświątobliwszych, było jakby niczym. Wszyscy wybrani troszczą się o Chwałę Bożą i przyczyniają się do Niej, każdy w mniejszej lub większej mierze. ale iż Maryi, jako Tej, Która na świat wydała Syna Bożego Wcielonego będącego Chwały Boskiej najwyższym dopełnieniem i celem, dano było przez to w najwyższym stopniu do Chwały Boskiej się przyczynić — więc też i troska Jej o Tę Chwałę o tyle przewyższać musiała takąż wszelką inną troskę, o ile Jej przyczynienie się do Chwały Pana Boga przez zrodzenie Zbawiciela, przewyższało przyczynienie się do niej wszystkich wybranych i wszystkich Aniołów.

Jednakże uwagi powyższe, nie dadzą nam jeszcze dokładnego wyobrażenia o czułości Maryi na wszelką obrazę Majestatu Boskiego. Ale niechże przynajmniej nas przekonają, iż o ile czułość takową i z niej wynikające cierpienie wewnętrzne, podziwiamy w niektórych Świętych — to taż czułość i zadawana przez nią Boleść w Przenajświętszej Matce, dochodziły do takiego stopnia, o jakim największy z tych Świętych wyobrażenia choćby mieć nie mógł.

A wreszcie czyż i dla nas samych, jeżeli na tej dolinie płaczu raczy nas Pan Bóg Dobry oświecać wiarą i serca nasze chociażby w niższym stopniu obdarzać Swoją Miłością — nie jest to źródłem niewymownych smutków, patrzeć jak ludzie, jak świat zepsuty, w najrozmaitszy sposób zmusza Pana Jezusa do wydalenia się z niego, wyrzuca Go od siebie, jak Go wyrzuciła była własna ojczyzna, gdy musiała Go Marya unosić do Egiptu? W tej drugiej Boleści Maryi widzimy, iż przyszło było do tego, iż Stwórca uchodził przed Swoim stworzeniem. I zgrozą to nas przejmuje. ale czyż nie jest to czymś podobnież okropnym patrzeć, jak stworzenie uchodzi przed Swoim Stworzycielem, a czego jakby ciągle jesteśmy świadkami. Gdy Łaska żywszej i oświeconej Wiary otwiera nam oczy, jakiż to widok przedstawia nam świat, a zwłaszcza dzisiejszy? Wszędzie Stwórca Najwyższy goni za Swoimi stworzeniami, za duszami ludzkimi, szczególnie przez Niego z pomiędzy wszystkich stworzeń umiłowanymi. Goni za najwystępniejszymi choćby z pomiędzy nich, a goni nie po to, aby je ukarać, jak na to milion razy zasłużyły, ale aby póki tu jeszcze żyją, upamiętać je, od kary im wieczności należnej uchować, nawrócić, przygarnąć do Siebie i byle szczerze tego pragnęły, najobfitszymi Łaskami wzbogacić. Nie masz żadnego miejsca, nie masz kryjówek, w których spełniają się największe zbrodnie i najsprośniejsze występki, do których Najwyższy Majestat Najświętszego Pana Boga wzbraniałby się zstępować, z Rękami pełnymi Łask i gotowością przebaczania duszom, które przed Nim uchodzą. Szybciejsze od błyskawicy, bardziej rozlane jak powietrze, tak wszędzie obecne jak nią jest Wszechobecność Pana Boga — Miłosierdzie Jego, napełnia świat cały: Miłosierdzia Pańskiego pełną jest ziemia (Ps 119/118/, 26), woła Psalmista, i także: Miłosierdzia Boskie nad wszystkie sprawy Jego (Ps 43/42/, 3). A tymczasem, wszędzie ludzie uchodzą przed goniącym za nimi Stwórcą! Patrząc na to co się dzieje na świecie, wydaje się jakby głównym celem, dla którego stworzenia umieszczone zostały w czasie i przestrzeni, było wyzwolenie się ich spod władzy Stwórcy i stronienia od Niego. Pan Bóg nawołuje ludzi w najrozmaitszy sposób: to grozi, to najtkliwiej wzywa, to prosi, to błaga prawie, to krzyczy, iż się tak wyrażę, a oni przed Nim uchodzą, jakby to było ich głównym zadaniem, ich sprawą najważniejszą! Przymnaża światła, żeby łatwiej i prędzej poznali zgubność drogi na której błądzą, chce ich ująć Sobie pobłażliwością do ostatnich granic posuniętą, a oni się nie opamiętywują. To znowu zsyła na nich ciemności wewnętrzne, niepokoje, zwątpienia, ciężkie wyrzuty sumienia, żeby przeraziwszy ich, do Siebie przyciągnąć; a oni jak uchodzili tak uchodzą przed Panem Bogiem tak ich miłującym. Niektórych szczególnymi i wielkimi Łaskami obdarza, ciska nimi na ich dusze, jakby z procy wyrzuconymi najwybrańszymi kamieniami, i na koniec ranieni nimi, padają do Nóg Jego ze łzami żalu i skruchy. Ale po chwili zrywają się na nogi i na nowo uchodzą przed Panem Bogiem.

Smutno pomyśleć, i oby to było rzeczą do nieuwierzenia, jak ogromną jest liczba dusz tak odbiegłych od Pana Boga, iż chyba cudu by potrzeba, żeby Łaska znalazła do nich przystęp i żeby się nawróciły. A ileż znowu takich, w których najlepsze chęci, najzbawienniejsze postanowienia, najchwalebniejsze zamiary, najświętsze natchnienia — wszystko to stłumione albo i zupełnie zniszczone, niepohamowanymi zabiegam i o korzyści doczesne, pragnieniem dobrobytu ziemskiego i codziennymi o to troskami. Inni znowu, żyjąc wśród otoczenia na wskroś przesiąkłego brakiem Religii, oszołomionego najzgubniejszymi dzisiejszymi zasadami przeciwnymi Wierze Świętej, pozbawieni wszelkich pomocy religijnych, zwichnięci najgorszymi przykładami, które ciągle mają przed oczyma — jakżesz wielkiej i wyjątkowej potrzebują Łaski, żeby i sami nie stali się podobnymi tym, wśród których przebywają, i jakże często taką choćby Łaską obdarzeni, nie współdziałają z nią dostatecznie i przed Panem Bogiem uchodzą! Niektórzy znowu zmuszeni bywają do przebywania w miejscowościach, gdzie nie mogą częściej przystępować do Sakramentów Świętych, a przez to pozbawieni pomocy, której w nich przedtem zaczerpywali, nie starając się zastąpić brak takowy tym większą nad sobą bacznością, wpadają w oziębłość, i w końcu o Panu Bogu i duszy własnej zapominają.

Na koniec bywają czasy, w których nieodstąpienie od Pana Boga dla dusz choćby wybranych, staje się niezmiernie trudnym. Przyczynia się wtedy jakby wszystko do tego powszechna niewiara, a wskutek tego również powszechne skażenie obyczajów; rozpowszechnione piśmiennictwo najprzewrotniejsze zasady szerzące; wszystko to stawia ogromne przeszkody w zbawieniu się dusz — i wtedy niezliczona ich liczba uchodzi przed najmiłościwszymi wysiłkami Pana Boga goniącego za nimi. A gdy na widok tego wszystkiego nasze zimne serca, byleśmy żywszą wiarą przejęci byli, wielkim smutkiem się przejmują — jakże niewymownego cierpienia było to powodem dla Maryi. To bowiem, co nas tylko oburza, dla Niej było powodem największej wtedy Boleści, gdy wtargnięciu się na Dziecię Jezusa przez Heroda i w ucieczce Jego do Egiptu, widziała jakby w nieszczęsnym zarodku wszystko to, co miało spotkać Pana Boga od ludzi począwszy od owej pory aż do dni naszych i do końca świata.

W tej więc drugiej Boleści myśli takie, taki obraz, takie jakby na jawie widzenie smutnej pod tym względem przyszłości, zaostrzały niezmiernie ten drugi z rzędu Miecz, w Niepokalane Serce Przenajświętszej Matki wtłaczający się. Ona unosząc Dziecię Jezusa po spalonych skwarem pustyni piaskach, wiedziała i miała to bezustannie na myśli, iż unosi z ojczystej ziemi Tego Boga, Którego z upływem czasu, tyle dusz do wydalenia się z nich zmusi, ile grudek piasku przez tę wędrówkę Jej po puszczy, Dziewicze Jej Stopy zdepczą.

Każde wtedy spojrzenie na ukochane Dziecię, gdy Je niosła do Egiptu, odżywiało podobne myśli i stawiało Jej w wyobraźni ten smutny obraz. Każde Cierpienie Dziecięcia Jezusa tą długą, trudzącą i na tyle niebezpieczeństw wystawioną wędrówką, było dla Niej wyraźnym zapowiednim obrazem, figurą na Samej Boskiej Osobie Syna Bożego, tego wszystkiego co Go czekało w Jego przez Kościół Święty wędrówce po ziemi, przez wszystkie wieki i czasy.

Lecz i na inne jeszcze wewnętrzne usposobienie Przenajświętszej Maryi Panny, w tej drugiej Jej Boleści uwagę naszą zwrócić powinniśmy. O ile obraza Pana Boga, nieuznanie Go i odłączanie się od Niego przez grzech, obudzało w Niej wstręt jak najwyższy i niewymownego smutku stawało się dla Niej źródłem — tak z drugiej strony, Jej Litość nad grzesznikami, a stąd i Jej Miłość ku nim granic nie miała. Jakkolwiek bolała Ją niewdzięczność i złość ludzka, względem grzeszników największych, do Serca Jej nie zakradała się ani najmniejsza gorycz. Nie rozbudzała się w Niej złość na nich, ale z Miłości ich cierpiała niezmiernie z powodu następstw przewinień, których się dopuszczali. Nie potępiała ich, ale tylko ich żałowała. Grzech był dla Niej rzeczą najobrzydliwszą, najstraszniejszą, gdy się na niego zapatrywała jako na obrazę Pana Boga Najwyższego; ale gdy go widziała w grzeszniku, zgroza jaką Ją przejmował jakby roztapiała się, zamieniając się w powódź litości. Jej gorliwość o Chwałę Bożą, nie pragnęła Sprawiedliwej Pomsty, dotknięciem odpowiednią karą znieważającego Najwyższy Majestat Boski; ale cała usilność Jej zwracała się do tego, ażeby wyrządzona zniewaga, wynagrodzoną została jak najczęstszym nawróceniem się grzesznika. Wiedziała bowiem dobrze, iż Sprawiedliwość Boska najchętniej ustępuje kroku Jego Miłosierdziu, jak tylko grzesznik nie stawia temu przeszkody.

Bo też i w każdej duszy oświeconej wiarą i żywszą miłością Pana Boga i ludzi przejętej, grzesznicy do szczególnych względów nabywają prawo, skoro się na nich zapatrujemy nie jako w grzechu będących, ale jako na istoty najnieszczęśliwsze, a o które i Sam Pan Bóg w szczególny sposób się troszczy. Wielka to litość nad grzesznikami, a stąd okazywanie im wielkiej miłości przez mężów w apostolskim zawodzie pracujących, sprawia, iż się oni do nich garną i do Pana Boga nawracają. Wierni słudzy Chrystusowi, jak we wszystkim starają się Go naśladować, tak i w Jego poświęceniu się dla grzeszników i w Jego Miłości z jaką ich przyjmował. Gdy bowiem grzesznik się nawraca, Łaski jakie otrzymuje, bardziej godne są podziwu i uwielbienia w nich Miłosierdzia Boskiego, aniżeli grzech oburzenia i wstrętu. Wszelkie usiłowania nawrócenia grzesznika, jeżeli nie są połączone z miłością ku niemu, chybiają swego celu, a im kto więcej okazuje im takowej miłości, tym łatwiej do najzatwardzialszych serc trafia. Gdy Zbawiciel chciał kogo nawrócić, zawsze czynił to spojrzeniem pełnym Dobroci, słowami najłagodniejszymi, przez zachowanie się z grzesznikiem z taką łaskawością, iż Mu to faryzeusze wyrzucali jako zbytnią pobłażliwość.

Takimi też uczuciami względem grzeszników było przejęte i Serce Przenajświętszej Matki, gdy w Jej drugiej Boleści stawali Jej oni na myśli. Bardziej Ją obchodziło ich nieszczęście jak ich przewrotność, a im większe przedstawiały się Jej złości ludzkie, tym srożej bolała nad nieszczęściem dopuszczających się tak owych i tym goręcej pragnęła uchronić ich od zguby. Nic bowiem nie dowodzi lepiej ścisłego zjednoczenia duszy z Panem Bogiem, jej przejęcia się uczuciami Przenajsłodszego Serca Pana Jezusowego, jak szczególna Litość nad grzesznikami i okazywanie im Miłości. Wyda się to rzeczą dziwną, a w istocie tak jest, iż dusze — to oddane bogomyślności, najżywiej miłują grzeszników; bardziej choćby jak ci, którzy w życiu czynnym poświęcają się wyłącznie ich nawracaniu. I dlatego to, żeby kto stał się doskonałym apostołem, trzeba żeby był i wielkim bogomódlcą.

§. IV. Czego nas uczy Przenajświętsza Matka w Swojej drugiej Boleści.

Tajemnica drugiej Boleści Maryi, a mianowicie pobyt Przenajświętszej Rodziny w Egipcie, jest najpierw przenośnym alegorycznym obrazem sposobu, w jaki obecnym i są wśród świata Pan Bóg i Jego wybrańsze dusze, to jest Święci.

Jak Pan Jezus, małym Dzieciątkiem zaniesiony na Rękach Przeczystej Matki do tego kraju pogańskiego, nieznanym był tam prawie nikomu, tak Pan Bóg wśród świata, chociaż wszędzie Obecny, jakże przez wielu jakby nieznany, od jakże małej liczby, ludzi w porównaniu z ludnością całej kuli ziemskiej, odbiera cześć Mu należną, a od jakże jeszcze mniejszej jest tak miłowanym, jak miłowanym być powinien!

Podczas pobytu Dziecięcia Jezusa w Egipcie, przy Nim są tylko Marya i Józef, otaczający Go Swoją czcią i miłością. Oni tylko Nim zajęci, Jemu służą, od Niego wszelką zniewagę Jego Boskiej Osoby odwrócić starają się, Jego Dzieciństwo najtroskliwszą opieką otaczają. A obok Nich i w koło Nich ogromne mnóstwo pogan, tylko sprawami doczesnymi zaprzątniętych, goniących za zyskiem, za uciechami światowymi, za ziemskimi zaszczytami, a ani domyślających się, iż wśród nich przebywa Bóg Wcielony. Tak podobnież i dziś dzieje się na świecie. Ogrom nie przeważająca liczba tych nawet, którym dał Pan Bóg z nieprzebranego Miłosierdzia Swojego należeć do Kościoła Świętego, tak pochłonięta jest sprawami doczesnymi, iż jakby nie domyślali się o Obecności pomiędzy nimi Pana Jezusa, już nie tylko jako Pana Boga wszędzie się znajdującego, ale i w sposób szczególny w Przenajświętszym Sakramencie przebywającego i Kościołem Swoim ciągle rządzącego. Malutka tylko liczba dusz wybrańszych, tak co do liczby mało znacząca w porównaniu z ogółem Chrześcijan, jak tych dwoje tylko Marya i Józef byli co do liczby mało znaczący w porównaniu pogan, wśród których żyli w Egipcie garnie się do Pana Jezusa, stara Mu się służyć jak najwierniej, cześć Mu należną oddawać i z Utajonym w Przenajświętszym Sakramencie jak najczęściej się łączyć.

Ma wreszcie świat, choćby Chrześcijański, na podobieństwo Egiptu, gdzie Matka Przenajświętsza zaniosła była Swoje Boskie Dzieciątko, swoją bystrą rzekę przerzynającą go jak rzeka Nil przerzyna ową krainę pogańską. Tym zaś są zasady świata najprzeciwniejsze Zasadom Ewangelii, a nurtami swoimi porywające ogromną liczbę światowców i do zguby ich wiodące. Dziś zaś wznosi on piramidy, wracając niejako do pogaństwa, przez rozpowszechnioną bezwyznaniowość i z nią wskrzeszając wszystkie najgrubsze błędy przed Chrystusowej oświaty, której piramidy egipskie są najokaźniejszym zewnętrznym zabytkiem.

Takim jest wtedy świat, na którym trzeba nam przebywać jakby na wygnaniu, trzeba nam być wśród jego skażenia obcymi mu przybyszami, jak była Przenajświętsza Rodzina w Egipcie. Każda dusza wybrana musi na nim, tak jak Marya i Józef żyć nie jak poganie, wśród których się znajdowali, ale nie odstępować Pana Jezusa i Jemu cześć oddawać; Jego tylko szukać, od wszelkiej zniewagi o ile to w czyjej możności Go zasłaniać, Jego duchem, a nie duchem świata wśród którego żyjemy, rządzić się.

Ucieczka do Egiptu zawiera w sobie i tę jeszcze naukę, iż nie powinniśmy roztrząsać Wyroków Boskich nad nami, czy to gdy na nas samych zsyła lub dopuszcza jakowe cierpienia, czy gdy nimi dotyka drogie nam osoby. Wszak wydawać się mogło, iż wielu innymi, a mniej dotkliwymi dla Przenajświętszej Rodziny sposobami, mógł Pan Bóg zabezpieczyć Dzieciątko Jezus od targającego się na Jego Życie Heroda. Dlaczegóż z tego powodu potrzeba było, żeby aż uchodził z ojczyzny i udawał się w tak odległe kraje, i to jeszcze przez pogan zamieszkałe, a do których dostając się, przebywać przychodziło pustynię wśród najrozliczniejszych niebezpieczeństw. Wreszcie, gdy już i do tego przyjść miało, mógł Pan Bóg oszczędzić Przenajświętszej Matce, wiele cierpień w tej Jej drugiej Boleści doznanych. Bez cudu nawet, mógł i Jej wędrówkę do Egiptu i pobyt tam osłodzić wielu pociechami. A gdyby i cudu na to potrzeba było, czyżbyśmy się temu dziwili? Wszak przez tęż pustynię, przez którą tak ciężki, tak trudzący i tak niebezpieczny przechód odbyła, Pan Bóg przeprowadzając Lud Swój Wybrany, niezliczonymi cudami tę jego wędrówkę ułatwiał. Dlaczegóżby tego samego nie miał uczynić dla Przenajświętszej Rodziny, która i droższą Mu była choćby nad cały Lud Wybrany, i większe do tego miała prawo.

Otóż Marya nie roztrząsała tego wcale. Ani cień podobnych myśli, uwłaczających doskonałemu Jej poddawaniu się, jak we wszystkim tak i w tej drugiej Jej Boleści, Woli i Rozporządzeniom Boskim, nie przesunął się przez Jej Umysł. Nie wątpiła, iż to, co Ją wtedy spotykało, było, chociaż w zakrytych jeszcze może wtedy i dla Niej widoków Pana Boga, najwłaściwszym, najstosowniejszym, i jak wszystko, co Pan Bóg zsyła lub dopuszcza, wynikającym z Jego Nieograniczonej Mądrości, Dobroci i Miłosierdzia.

A tymczasem, jakże to trudno przychodzi choćby niektórym duszom pobożnym, gdy je cięższe jakie i niespodziewane strapienie dotyka, poddać się takowemu spokojnie, bez roztrząsania dlaczego ono na nas spadło, dlaczego je Pan Bóg, gdy to tak łatwym było nie odwrócił. Nasza miłość własna tak trudną jest do ujarzmienia, iż gdy widzimy się w niemożności uchylenia się od jakiego krzyża, pragnęlibyśmy przynajmniej wiedzieć dlaczego on się nam dostaje, i chociaż przez to tylko dogodzić naszej, a tak dziwnej w takich razach, próżności. Skoro zaś nie możemy zdać sobie sprawy z tego, co Pan Bóg na nas zsyła lub dopuszcza, a zwłaszcza, gdy widzimy, iż to łatwym było do odwrócenia, zasługę pokornego w końcu poddania się temu psujemy roztrząsaniem wyroków w tej mierze Boskich, i jakby wymaganiem, żeby nam je wytłumaczył.

Patrzmyż na Maryę w tej drugiej Jej Boleści, a najtrudniejszej pod pewnym względem do zrozumienia dlaczego ją Pan Bóg na Nią dopuścił — i uczmy się od Niej nie roztrząsać Wyroków Boskich nad nami, chociażby się nam najniezrozumialszymi wydawały. A jeżeli z tychże Wyroków Najwyższych, nie dano nam to chociaż byśmy tego z całego serca pragnęli, wieść życie od wrzawy światowej wolne, ciche i ukryte z Panem Jezusem, jakie wiodła Marya w ukochanym Swoim Nazarecie; a zmuszeni jesteśmy żyć wśród świata takiego niemal jakim był świat pogański, wśród którego żyć Ona musiała przez czas Swojej drugiej Boleści — żyjmyż pomimo tego z Panem Jezusem, przy Panu Jezusie i nie odstępujmy Go ani na chwilę, jak żyła z Nim i przy Nim była ciągle Przenajświętsza Matka, gdy Go unieść musiała do Egiptu. Nośmy Go w sercu jak Go Ona i w Sercu i na Rękach nosiła, abyśmy pod Jej Opieką przebywszy, nierozłączeni od Niego, czas naszego tu na ziemi wygnania, za tąż Jej litościwą opieką i do Ojczyzny Niebieskiej się dostali.

Pisze Święty Alfons Liguori o Boleściach Maryi, iż gdy pewna świątobliwa zakonnica Zgromadzenia Augustianek, rozpamiętywała pobożnie drugą Boleść, Matka Przenajświętsza się jej objawiła i tak do niej przemówić raczyła: — „Widziałaś wtedy, córko miła, po ilu to strapieniach i trudach stanęliśmy u celu naszej podróży, i idąc do Egiptu i wracając z niego do Ziemi Świętej. Poweźmij więc stąd naukę, iż bez trudu, pracy i cierpienia, niczego człowiek osiągnąć nie może. Tylko jeżeli każdy trud, pracę i cierpienie, chcesz sobie osłodzić i uświęcić, weźmij do serca twego Jezusa i Mnie, i z Nami odbywaj wędrówkę po tej ziemi: Weźmij Dziecię i Matkę Jego” (Mat. 2, 13).

UCZCZENIE MATKI BOSKIEJ BOLESNEJ.

Uczcijmy Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny modlitwą Św. Bonawentury oraz Koronką i Litanią do Matki Boskiej Bolesnej:

Koronka do Siedmiu Boleści Matki Boskiej.

Źródło: Arka pociechy 1880

V. Boże! wejrzyj ku wspomożeniu mojemu.

R. Panie! pośpiesz ku ratunkowi mojemu.

V. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.

R. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

  1. Użalam się nad Tobą, O Matko najboleśniejsza, dla tego smutku, który ogarnął Serce Twe najczulsze w chwili proroctwa Świętego Starca Symeona. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak zasmucone, uproś mi cnotę pokory i dar Świętej Bojaźni Bożej.
Ave Maria Doloribus plena, Crucifixus tecum, lacrimabilis tu in mulieribus et lacrimabilis Fructus Ventris Tui, Iesus.

— Sancta Maria, Mater Crucifixi lacrimas impertire nobis crucifixoribus Filii Tui, nunc et in hora mortis nostrae. Amen.

Zdrowaś Maryo, Boleści pełna, ukrzyżowany z Tobą, najboleśniejsza między niewiastami i bolesny Owoc Żywota Twojego, Jezus.

— Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twojego, i wyjednaj nam łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej naszej. Amen.

100 dni odpustu za każdy raz pozwolił Pius IX dnia 23 Grudnia 1847r.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej trwogi, która przejmowała Twe Serce najtkiwsze w ucieczce do Egiptu i w czasie Twego tam pobytu. O Maryo Najmilsza! przez Serce Twoje tak zatrwożone uproś mi litość względem ubogich i dar pobożności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Maryo Najboleśniejsza, dla tej tęsknoty, w jaką popadło Twe najtroskliwsze Serce czasu zgubienia drogiego Jezusa Twojego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje taką tęsknotą ściśnione, uproś mi cnotę czystości i dar umiejętności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej Boleści, którą jęknęło Macierzyńskie Serce Twoje w spotkaniu Jezusa Krzyż dźwigającego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak pełne Miłości a tak rozbolałe, uproś mi cnotę cierpliwości i dar mocy.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tego męczeństwa, którego doznało mężne Serce Twoje patrząc na konanie ukochanego Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak współumęczone, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tej Rany, które litościwemu Sercu Twemu zadało uderzenie włócznią w Serce Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tak okrutnie przeszyte uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko Najboleśniejsza, dla tego ostatniego ciosu, który wytrzymało Serce Twe Najmiłosierniejsze w chwili Pogrzebu Jezusa, Syna Twego. O Matko Najmilsza! przez Serce Twoje tą ostatnią Boleścią do szczętu złamane, uproś mi cnotę pilności i dar mądrości.

Zdrowaś Marya.

Litania o Siedmiu Boleściach Najświętszej Maryi Panny

Źródło: Wianek różany 1853

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Ojcze z Nieba Boże, zmiłuj się nad nami!

Synu Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty Boże,

Święta Trójco Jedyny Boże,

Święta Maryo, Matko Bolesna, módl się za nami!

Święta Maryo, Któraś nie znalazła miejsca w gospodzie,

Święta Maryo, Któraś zmuszona była szukać przytułku w stajence,

Święta Maryo, Któraś Twego Pierworodnego w żłóbku złożyła,

Święta Maryo, Któraś krwawemu Obrzezaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Której powiedziano, iż Syn Twój położon jest na znak, Któremu sprzeciwiać się będą,

Święta Maryo, Której wyprorokowano, iż Duszę Twą własną miecz Boleści przeszyje,

Święta Maryo, Któraś z Synem do Egiptu uchodzić musiała,

Święta Maryo, Któraś rzezią niewiniątek przerażoną była,

Święta Maryo, Któraś dwunastoletniego Syna Twego w Jeruzalem zgubionego przez trzy dni żałośnie szukała,

Święta Maryo, Któraś ciągle na nienawiść żydów ku Synowi Twemu patrzała,

Święta Maryo, Któraś Męki i Śmierci Syna Twojego obraz bezustannie w Sercu nosiła,

Święta Maryo, Któraś w dniu Ostatniej Wieczerzy Syna do Jeruzalem na Mękę idącego ze smutkiem pożegnała,

Święta Maryo, Któraś Mękę Ogrójcową i krwawy Pot Syna Twojego na modlitwie wylany, Sercem Matki przeczuwała,

Święta Maryo, Któraś o Synu przez Judasza zdradzonym, a powrozami skrępowanym, z Ogrójca wiedzionym wieść odebrała,

Święta Maryo, Któraś Syna jakoby złoczyńcę przed sąd kapłanów stawionego widziała,

Święta Maryo, Któraś na Syna fałszywych świadków zeznania słuchała,

Święta Maryo, Któraś okrutny policzek przez Najdroższego Syna Twojego odebrany na Sercu uczuła,

Święta Maryo, Któraś obelgi od żydów i żołnierzy na Syna Twego bezbożnie miotane słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna biczami sieczonego i cierniem koronowanego ujrzała,

Święta Maryo, Któraś bezbożny, a haniebny wyrok śmierci na Syna Twego wydany słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna Twego Krzyż niosącego spotkała,

Święta Maryo, Któraś łoskotu przybijania gwoźdźmi Rąk i Nóg Syna Twojego słuchała,

Święta Maryo, Któraś ostatnie słowa Syna Twojego na Krzyżu do Serca przyjmowała,

Święta Maryo, Któraś konaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Któraś zmarłe Ciało Syna Twojego z Krzyża zdjęte na Macierzyńskie Łono Swoje przyjęła,

Święta Maryo, Któraś od Grobu Syna Twojego cała zbolała do domu wracała,

Święta Maryo, Królowo Męczenników,

Święta Maryo, Zwierciadło wszystkich utrapień,

Święta Maryo, Morze goryczy,

Święta Maryo, Opiekunko bolejących,

Święta Maryo, Wspomożycielko stroskanych,

Święta Maryo, Najszczodrobliwsza Pocieszycielko chorobą złożonych,

Święta Maryo, Mocy najpotężniejsza słabych,

Święta Maryo, pewna Ucieczko grzeszników,

Przez okrutną Mękę i Śmierć Syna Twojego, wybaw nas, o Królowo Męczenników.

Przez najcięższe Boleści Serca Twojego,

Przez największe smutki i utrapienia Twoje,

Przez straszne uciski Twoje,

Przez łzy i łkania Twoje,

Przez wszystkie Macierzyńskie współubolewania Twoje,

Przez przemożne Pośrednictwo Twoje,

Od niepomiarkowanego smutku, Zachowaj nas, o Matko Najboleśniejsza.

Od upadku na duchu,

Od trwożliwego umysłu,

Od niechętnego znoszenia wszelkich cierpień,

Od rozpaczy i braku nadziei w Miłosierdziu Bożym,

Od wszelkiej okazji i niebezpieczeństwa zgrzeszenia,

Od sideł szatańskich,

Od zatwardziałości serca,

Od ostatecznej niepokuty,

Od nagłej i niespodziewanej śmierci,

Od potępienia wiecznego,

My grzeszni Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko!

Abyś nas w wierze prawdziwej, nadziei i miłości Świętej Opieką Twoją utrzymywać raczyła, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko.

Abyś nam u Syna Twojego za grzechy nasze doskonałą skruchę i pokutę wyjednać raczyła,

Abyś wzywającym Cię, pociechę i ratunek Twój udzielać raczyła,

Abyś nas w chwili konania wspierać najszczególniej raczyła,

Abyś nam w stanie Łaski zejście ze świata tego wyjednać raczyła,

O Matko Boska, pełna Łaski, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas.

Matko Najboleśniejsza, Ciebie błagamy, zmiłuj się nad nami.

Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej przez trzy godziny na Krzyżu wisiał przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej Bogu Ojcu Ducha oddał, przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, Któryś wobec Matki Twojej z Krzyża nieżywy zdjęty, na Jej Łono złożony został, przez Boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, zmiłuj się nad nami!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Ojcze nasz… Zdrowaś Marya… Chwała Ojcu…

V. Módl się za nami Matko Najboleśniejsza.

R. Teraz i w godzinę śmierci naszej.

V. Panie! wysłuchaj modlitwy nasze.

R. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.

V. Módlmy się: Niech raczy wstawić się za nami, prosimy Panie Jezu Chryste, teraz i w godzinę śmierci naszej do Miłosierdzia Twojego, Błogosławiona Marya Panna, Matka Twoja, Której Przenajświętszą Duszę w chwili Męki i Śmierci Twojej miecz Boleści przeszył. Przez Ciebie Jezu Chryste, Zbawco świata, Który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg po wszystkie wieki wieków.

R. Amen.

Idź do oryginalnego materiału