Literatura może dawać kojące poczucie zanurzenia w doświadczeniu innych. Groyecka, Rück i Franczak pokazują, iż może być również aktem solidarności – punktem wyjścia do rozmowy w cztery oczy, także takiej, która pomaga żyć i godzić się ze śmiercią.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2025. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.
„Dzięki Julianowi Barnesowi wiem, iż jestem jak Rachmaninow – «zaskakiwał swoich przyjaciół tylko wtedy, kiedy nie chciał rozmawiać o śmierci»” – pisze w liście do Nicka Cave’a, ojca dwóch nieżyjących synów, Dorota Groyecka, matka śmiertelnie chorej córeczki. Ten list jest częścią – ostatnim akordem – jej rozpisanej na wiele głosów reporterskiej książki Krwinki. Opowieści o stracie i nadziei, poświęconej rodzicom, którzy tracą lub stracili dziecko.
Dlaczego ktoś, kto nie jest w podobnej sytuacji życiowej, miałby sięgnąć po tę książkę? Czy to lektura wyłącznie dla osób podobnych do Rachmaninowa? Groyecka dzieli się osobistym doświadczeniem, ale równocześnie tworzy czytelnikowi przestrzeń do spotkania z ludźmi przeżywającymi żałobę, choć niepoddającymi się rozpaczy, z tymi, którym udaje się pójść dalej.
To książka z jednej strony o wyjątkowych doświadczeniach: straty dziecka, które urodziło się z ultrarzadką wadą genetyczną, cierpi lub cierpiało na terminalną chorobę albo straciło życie z rąk innego człowieka; z drugiej – o uniwersalnym doświadczeniu utraty i żałoby. Autorka walczy z pytaniem, czy wolno jej „opowiedzieć te historie. Uczynić także z własnego cierpienia i choroby mojego dziecka temat”. Czytelniczka zaś – z pytaniem, czy ma prawo się temu cierpieniu przyglądać; czy ma prawo się w nim przeglądać.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2025 w dziale „Nad książkami”.