MC 2023 [lato] Nieoczywiste Zakopane

1 rok temu

Mam słabość do Krupówek poza sezonem, przyznaję. Jednak lubię też chodzić po tym mieście bocznymi uliczkami i odkrywać różne ciekawostki. W poniedziałek pogoda była idealna na góry, ja jednak miałam ochotę raczej nie popatrzeć, niż po nich chodzić. Na marginesie dodam, iż wyglądały idealnie, jak wyrysowane.

Już schodząc od Watry, upatrzyłam pierwszą nieoczywistość, mianowicie Pana Baranka w wersji lekko psychodelicznej. Ogólnie sklep ten ma ciekawą ofertę, jeżeli chodzi o wystrój wnętrz (tkaniny, poduszki etc.), ale ta poduszka była nie do podrobienia.

Uprzejmie spytałam właścicielkę, właśnie zamiatającą przed witryną, czy mogę zrobić zdjęcie. Jak się domyślacie, odpowiedź była twierdząca, więc skorzystałam. Ten ogórek czy to cukinia w roli bagietki! Paryski styl na tatrzańskich halach!

Jeszcze nie ma dzikich tłumów, zjawisko powoli dopiero narasta. Planowałam wizytę w galerii miejskiej, ale spuszczona żaluzja jasno dała mi znać, iż poniedziałek jest dniem wolnym od pracy. Żałuję, jest wystawa o 15 kobietach związanych z Zakopanem, od Jadwigi Zamojskiej począwszy, i byłam ciekawa, jak ujęto temat. W ramach odreagowania niepowodzenia zajrzałam do sklepu z górską odzieżą i nabyłam z dużą zniżką fajną koszulkę funkcyjną, po czym postanowiłam pójść na adorację, zakładając się sama ze sobą, iż pewnie kościół parafialny zamknięty, bo sprzątają. Bingo! Nie cierpię tej tabliczki.

Cóż, najwyraźniej wizyta w kościółku na Pęksowym Brzyzku była mi pisana, ciekawe, czy św. Jacek, którego obraz tam jest w prawym bocznym ołtarzu ma z tym jakiś związek. Po drodze zboczyłam pod Gubałówkę i nabyłam owoce. Ciesząc się smakiem świeżutkich brzoskwiń, posnułam się do św. Klemensa (ale i tak rządzi tam Pani Częstochowska). Otwarte były drzwi i większość okien, powietrze pachniało drewnem i kwitnącymi roślinami. Dobre miejsce.

Jak prawie każdy obywatel naszego kraju nie potrafię adekwatnie funkcjonować bez asortymentu sklepu z owadem w logo, więc po ponad tygodniu absencji w takim przybytku poszłam uzupełnić posiadane zasoby o kilka produktów. Po drodze wypatrzyłam piękny mural o Broad Peak, a wracając na Krupówki, efekt twórczości jakiegoś fana rodziny Simpsonów oraz, khem, Marii Konopnickiej.

Potem były oczywiście lody u Żarneckich, leniwy posiad z nimi w oparciu o jedną z latarń i odkrycie, iż do następnego busa mam tyle czasu, iż zdążę dojść do ronda św. Jana Pawła II, znanego bardziej jako kuźnickie. Warto było się przejść, bo po drodze wypatrzyłam jedno z tutejszych zwierząt ogrodowych.

Łania pasła się spokojnie, zaniepokoiło ją jedynie, kiedy zakradłam się do niej nieco z boku, na szczęście tylko rzuciła mi spojrzenie pt. „Tylko żeby mi obciachu na insta nie było!” i ładnie zapozowała. Moje zainteresowanie dostrzegła też idąca z naprzeciwka rodzina i tu wielki plus dla jednego z panów, który najpierw pokazał kilkuletniemu synkowi łanię, ale potem zabronił podchodzenia i prób oswajania. Tak to się robi!

Wieczór był spokojny, na mszy okazało się, iż o. Paweł Pawlikowski zjechał z grupką młodych z duszpasterstwa Schron z samiuśkiego Poznania. Sądząc po chęci robienia zdjęć wyrażonej przez jedną z dziewczyn, nie jestem jedyną osobą pod wrażeniem wnętrza kościółka (już miałam napisać: „św. Józefa”, ale to mogłoby zabrzmieć dość makabrycznie…). Wyrysowane w każdym detalu góry zapowiadały, iż prognoza się sprawdzi i we wtorek będzie lać. Nic to, nie poddam się i pójdę, choć na krótki spacer.

Idź do oryginalnego materiału