Maryja płakała, była bowiem Współodkupicielką i Matką rodzaju ludzkiego, który od Boga otrzymał nowe życie. Musiała płakać za wszystkie matki, które nie potrafią uczynić ze swej matczynej boleści korony wiecznej chwały

prawda-nieujawniona.blogspot.com 2 miesięcy temu

Maryja płakała, była bowiem Współodkupicielką i Matką rodzaju ludzkiego, który od Boga otrzymał nowe życie. Musiała płakać za wszystkie matki, które nie potrafią uczynić ze swej matczynej boleści korony wiecznej chwały

2. «PŁAKAŁA, BO BYŁA WSPÓŁODKUPICIELKĄ»
Ciąg dalszy tego samego dnia. A, 1745-1756

Jezus mówi:
«To czwarta boleść Maryi, Matki Boga. Pierwszą było ofiarowanie w Świątyni; drugą – ucieczka do Egiptu; trzecią – śmierć Józefa; czwartą – Moje odejście od Niej.

Znając pragnienie ojca, powiedziałem ci wczoraj wieczorem, iż przyspieszę opis ‘Naszych’ cierpień, aby je poznano. Jak widzisz zostały już naświetlone przez cierpienia Mojej Matki. Wyjaśniłem ucieczkę do Egiptu przed Ofiarowaniem, bo trzeba było, abym to uczynił w tym dniu. Znam tego przyczynę i ty ją rozumiesz. Wyjaśnisz to ustnie ojcu.
Moim planem jest dawanie ci na przemian [materiału do] kontemplowania oraz wyjaśnień, jakimi cię następnie obdarzę, oraz dosłownych “dyktand”. Wznoszę twój umysł dając ci szczęśliwość wizji. Przez to okaże się też wyraziście różnica stylu pomiędzy twoją relacją i Moją. Poza tym wobec tylu książek – które mówią o Mnie, a zmieniają, poprawiają, wprowadzą zmiany oraz upiększenia i odbiegają od rzeczywistości – pragnę dać tym, którzy we Mnie wierzą, wizję ukazującą prawdę o Moim ziemskim życiu. Nie wychodzę z niej pomniejszony, ale przeciwnie staję się większy w Mojej pokorze. Dzięki Mojej pokorze stałem się dla was chlebem, by was nauczyć pokory i upodobnić do Mnie. Byłem bowiem człowiekiem jak wy, a pod płaszczem ludzkiego okrycia nosiłem doskonałość Boga. Muszę być waszym wzorem, a wzory zawsze są doskonałe.

Nie będę ukazywał wizji w takim porządku chronologicznym, jaki występuje w Ewangeliach. Zajmę się tymi punktami, które uznam za najużyteczniejsze i [dam je] w określonym dniu tobie i innym, idąc za Moim porządkiem nauczania i dobroci.
Nauka wypływająca z kontemplowania Mojego odejścia dotyczy szczególnie rodziców i dzieci, których wola Boża wzywa do wzajemnej rezygnacji ze względu na wyższą miłość. Na drugim miejscu dotyczy tych wszystkich, którzy muszą stanąć wobec uciążliwej rezygnacji. Ileż znajdziecie ich w życiu! To są ciernie waszego ziemskiego życia, przeszywające serce. Wiem o tym, ale dla tego, kto przyjmuje je z rezygnacją zmieniają się w wiecznie kwitnące róże. Zauważ, iż nie mówię “kto ich pragnie i przyjmuje z radością” – gdyż to byłaby doskonałość – ale mówię: “z rezygnacją”. Jednak ci, którzy przyjmują [te ciernie] z rezygnacją, nie są liczni, bo jak opierające się osły wierzgacie i przeciwstawiacie się woli Ojca, o ile nie usiłujecie choćby zranić Go przez duchowe wierzganie i kąsanie, to znaczy buntując się wewnętrznie i bluźniąc Bogu.

Nie mówcie: “Posiadałem jedynie to dobro, a Bóg mnie go pozbawił. Miałem jedynie to uczucie, a Bóg mi je wyrwał”. Maryja również, jako dobra niewiasta, odznaczała się doskonałą uczuciowością, ponieważ w “Pełnej Łaski” choćby formy uczuć i wrażliwość była doskonała. Miała jedno jedyne dobro, jedną miłość na ziemi: Swego Syna. Pozostawało Jej jedynie to uczucie. Jej rodzice umarli wiele lat wcześniej, a Józef przed kilkoma laty. Miała jedynie Mnie, by nie odczuwać samotności. Krewni – nie wiedząc o Moim Boskim pochodzeniu – byli do Niej nastawieni trochę wrogo z powodu Mnie. Dla nich była Ona mamą, która nie potrafi przeciwstawić się synowi, gardzącemu ludzkim rozsądkiem, odrzucającemu plany małżeństwa, które przydałoby rodzinie świetności i może choćby wspomogłoby ją materialnie.
Krewni – głos rozsądku, w ludzkim znaczeniu – pragnęli praktycznych zmian w Moim życiu. Wy nazywacie zdrowym rozsądkiem to, co jest jedynie rozsądkiem ludzkim, czyli egoizmem. W istocie była to jednak obawa krewnych, by pewnego dnia nie mieć kłopotów z Mego powodu. Ośmieliłem się bowiem wyrazić myśli, według nich, zbyt idealistyczne, które mogły poirytować Synagogę. Hebrajską historię przepełniają pouczenia o losie proroków. Misja proroka nie była łatwa. Często sprowadzała śmierć na proroka, a kłopoty – na jego rodzinę.

Tak więc krewni ciągle myśleli, iż kiedyś będą musieli zająć się Moją Matką. Byli źle usposobieni widząc, iż nie przeciwstawia Mi się w niczym i wydaje się trwać w nieustannej adoracji przed Synem. Opozycja ta wzrastała następnie przez trzy lata Mojej posługi, aż doszło do publicznych wyrzutów z ich strony, kiedy przyszli Mnie odszukać pośród tłumu i czerwienieli z powodu Mojej – według nich – manii obrażania potężnych grup społecznych. Wyrzuty pod Moim adresem i pod adresem Mojej biednej Mamy!
Maryja znała nastroje krewnych, którzy nie wszyscy byli jak Jakub, Juda, Szymon oraz jak ich matka Maria, żona Kleofasa. Ona przewidywała, dokąd zaprowadzą ich [ludzkie] skłonności. Wiedziała, jaki będzie Jej los w czasie tych trzech lat, co czeka Ją potem oraz jaki będzie Mój los. Mimo to nie protestowała, jak wy to czynicie. Płakała. Któż nie płakałby nad odłączeniem od Syna, który kochałby tak, jak Ja Ją kochałem? [Któż nie płakałby] na myśl o długich dniach, kiedy już Mnie nie będzie w Jej pustym domu? [Któż nie płakałby] wobec przyszłości Syna, mającego zetrzeć się ze złośliwością ludzi, którzy czuli się winni, a ich poczucie winy skłaniało ich do atakowania Niewinnego aż do chęci zabicia Go.

Maryja płakała, była bowiem Współodkupicielką i Matką rodzaju ludzkiego, który od Boga otrzymał nowe życie. Musiała płakać za wszystkie matki, które nie potrafią uczynić ze swej matczynej boleści korony wiecznej chwały.
Jak wiele jest matek na świecie, którym śmierć wyrywa z ramion ich dzieci! Ileż jest matek, którym wola nadprzyrodzona odbiera syna! Maryja płakała za wszystkie Swe córki, jako Matka ludzkości, za wszystkie Swe siostry, w ich bólu osamotnionych matek. Płakała także za wszystkich Swych synów zrodzonych z niewiast, przeznaczonych do stania się apostołami Boga i męczennikami dla miłości Bożej, z powodu wierności Bogu lub okrucieństwa ludzi.

Moja Krew i łzy Maryi stanowią mieszaninę wzmacniającą wezwanych do heroicznego przeznaczenia, zmazującą ich niedoskonałości czy choćby winy wymykające się im w słabości. Daje im ona – prócz męczeństwa, jakiekolwiek by nie było – pokój Boży, a jeżeli cierpieli dla Boga – chwałę Nieba.
Dla misjonarzy mieszanina [Mojej Krwi i łez Maryi] jest płomieniem ogrzewającym ich w krajach, w których króluje śnieg. Odnajdują ją jako rosę tam, gdzie panuje palące słońce. Łzy Maryi rodzą się z Jej miłosierdzia i wypływają z Jej serca Lilii. Dzięki dziewiczemu Miłosierdziu złączonemu z Miłością posiadają ogień, a dzięki dziewiczej Czystości – wonną świeżość, przypominającą wodę zebraną w kielichu lilii po nocy skąpanej rosą.
Dusze poświęcone znajdują tę mieszaninę na pustyni, którą jest dobrze pojęte życie klasztorne. Jest ono pustynią, bo nic na niej nie żyje prócz związku z Bogiem. Wszelkie inne uczucie rozprasza się, stając się jedynie nadprzyrodzoną miłością do krewnych, przyjaciół, przełożonych i podwładnych.

Tę Boską mieszaninę [Mojej Krwi i łez Maryi] odnajdują poświęceni Bogu pośród świata, który ich nie rozumie ani ich nie kocha. To także pustynia dla tych, którzy żyją, jakby byli sami, tak bardzo są niezrozumiani i ośmieszani z powodu miłości, jaką mają do Mnie.
Odnajdują tę mieszaninę Moje drogie “ofiary”. Maryja bowiem jest pierwszą, która stała się ofiarą z miłości do Jezusa. Są nią również ci, którzy poszli w Jej ślady. Ona ręką Matki i Lekarki daje Swe łzy, które umacniają i pobudzają do większej ofiary: święte łzy Mojej Matki!
Maryja modli się. Ona nie odrzuca modlitwy z tego powodu, iż Bóg dał Jej cierpienie. Zachowajcie to wspomnienie. Ona modli się z Jezusem. Prosi Ojca naszego i waszego.

Pierwsza [modlitwa] Ojcze nasz została wypowiedziana w ogrodzie w Nazarecie, aby pocieszyć Maryję w smutku, aby ofiarować naszą wolę Przedwiecznemu w chwili, gdy rozpoczynał się dla naszej woli okres rosnącego cały czas wyrzeczenia się. Dla Mnie osiągnął on szczyt w wyrzeczeniu się życia, a dla Maryi – w [przyjęciu] śmierci Syna.
Nie było niczego, co Ojciec musiałby nam wybaczyć, a jednak my – “Bez Zmazy” – prosiliśmy Ojca “o odpuszczenie”, by otrzymać przebaczenie, uzyskać uwolnienie [od winy], choćby tylko dlatego, iż westchnęliśmy wobec wielkości naszej misji. Chcieliśmy was pouczyć, iż im bardziej trwa się w łasce u Boga, tym bardziej misja jest błogosławiona i owocna. Uczyniliśmy to, by was nauczyć szacunku dla Boga i pokory. W obliczu Boga Ojca – choćby w naszej doskonałości Mężczyzny i Niewiasty – poczuliśmy się jak nicość i prosiliśmy o przebaczenie, podobnie jak prosiliśmy o “chleb powszedni”.

Co było naszym chlebem? O! Nie ten [chleb], który wyrabiały czyste ręce Maryi, pieczony w małym piecu, do którego tak wiele razy wiązałem pęki i wiązki chrustu. Ten [chleb] także jest potrzebny, jak długo żyje się na ziemi. Jednak “naszym” chlebem powszednim było wypełnianie dzień po dniu zadań naszej misji. [Prosiliśmy], aby Bóg dawał go nam każdego dnia. Wypełnienie misji powierzonej nam przez Boga jest euforią naszego dnia, prawda, mały Janie? Czy i ty nie mówisz, iż pustym, jakby nie istniejącym, wydaje ci się dzień, jeżeli dobroć Pana pozostawia cię choćby w ciągu jednego z nich bez twej misji cierpienia?

Maryja modli się z Jezusem. To Jezus was usprawiedliwia, dzieci. To Ja sprawiam, iż wasze modlitwy [zanoszone] do Ojca są godne przyjęcia i przynoszą korzyść. Powiedziałem: “O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię Moje” [por J 14,13]. Kościół podnosi wartość swych modlitw mówiąc: “przez Chrystusa, Pana naszego”.

Kiedy się modlicie, zawsze, zawsze, zawsze jednoczcie się ze Mną. Będę się modlił głośno za was, okrywając wasz ludzki głos Moim głosem Boga-Człowieka. Wezmę waszą modlitwę w Moje przebite ręce i wzniosę ją do Ojca, a stanie się hostią nieskończenie cenną. Mój głos stopiony z waszym wzniesie się jak synowski pocałunek do Ojca i purpura Moich ran uczyni cenną waszą modlitwę. Trwajcie we Mnie, jeżeli chcecie mieć Ojca w was, z wami i dla was.
Skończyłaś opis mówiąc: “dla nas...”, a chciałaś powiedzieć: “dla nas, którzy jesteśmy tak niegodni w obliczu tych Dwojga, którzy dla nas wstąpili na Kalwarię.” Dobrze uczyniłaś wypowiadając te słowa. Pisz je za każdym razem, kiedy ukażę ci jedno z naszych cierpień. Niech będą jak dzwon wzywający do medytowania i do skruchy.
Już dość na teraz. Odpocznij. Pokój niech będzie z tobą.»
Maria Valtorta
Księga II - Pierwszy rok życia publicznego
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA –
Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.2)
Idź do oryginalnego materiału