Te same mechanizmy, które rządzą zachowaniem antylopy na sawannie, można obserwować także u ludzi, społeczeństw, a choćby państw. Historia polityki międzynarodowej to w dużej mierze historia reagowania na zagrożenia i strategia radzenia sobie z nimi.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” lato 2025. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.
Takie mamy czasy. One już nie są jedynie ciekawe, są groźne. Historia bynajmniej się nie skończyła, ale przyspiesza i chce się w pewnym sensie powtórzyć.
Z tej perspektywy niepokojące jest przypomnienie, iż od sarajewskiego zamachu 28 czerwca 1914 r. do wypowiedzenia Serbii wojny przez Austro-Węgry minął zaledwie miesiąc. Po upływie kolejnego miesiąca wszyscy byli w stanie wojny ze wszystkimi. Miała to być wojna, która zakończy wszystkie wojny. Mimo olbrzymich, niewyobrażalnych wręcz strat nie tylko nie zakończyła panujących konfliktów, ale okazała się wręcz uwerturą do wojny jeszcze większej.
Mamy powody do niepokoju. choćby więcej – mamy powody, żeby się bać. Sprawy toczą się gwałtownie i nieprzewidywalnie. Decyzje o nieprawdopodobnych wręcz skutkach często spoczywają w rękach groźnych, ale potężnych lunatyków. Na takie zagrożenie musimy jakoś zareagować. Liczba dostępnych opcji jest ograniczona.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” lato 2025 jako felieton z cyklu „Trzy po trzy”.