Lekcje religii, czyli pytanie o sens

4 godzin temu
Zdjęcie: Refleksja


W Dniu Edukacji Narodowej mam pytanie do min. Barbary Nowackiej: Gdzie młodzież ma w szkole rozmawiać o tym, co nadaje życiu sens, jeżeli nie na lekcjach religii?

Jakie motywy mną kierowały, gdy rano wstawałam/wstawałem? Czego spodziewałam/spodziewałem się po dzisiejszym dniu?

Co dzisiaj sprawiło mi radość? Czego dzisiaj się obawiam? Co jest mi potrzebne do szczęścia? Czy to jest coś, co mam, czy coś, czego mi brak?

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.

Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

25 zł 50 zł 100 zł 200 zł 500 zł 1000 zł

Czy ktoś zrobił coś takiego, iż nie potrafię mu tego wybaczyć?

Czy zrobiłem/zrobiłam w życiu coś, czego nie umiem sobie wybaczyć?

Na co dziś szczególnie czekam? Na co czekam w tym roku? W najbliższych latach? W całym moim życiu?

Czy jest coś, czego się spodziewam i na co czekam po życiu na ziemi?

Na KIM mi w życiu najbardziej zależy? Na CZYM mi zależy? Czy jedno i drugie ma związek, czy nie? A może kłóci się ze sobą?

Z moich rozmów z młodzieżą wynikało, iż większość sama przedtem nie zadawała sobie pytań o sens istnienia

Teresa Czarnecka

Ucząc w szkole, zwykle jedno, dwa takie lub podobne pytania stawiałam młodzieży na początku lekcji zwanej religią (młodzieży wierzącej, wątpiącej, niewierzącej, czasem innego wyznania, rzadko innej religii). Prosiłam, aby każdy w myślach odpowiedział na takie pytanie sobie. A wierzący – także Bogu.

Gdy robiłam uczniom ankiety na koniec roku szkolnego, w których pytałam, czy na te kwestie sobie kiedyś odpowiadali (zawsze, często, rzadko, nigdy), tylko jedna osoba raz napisała, iż nigdy. Z rozmów z młodzieżą wynikało, iż większość sama przedtem nie zadawała sobie takich pytań. Nie były one wyartykułowane w rodzinie ani w gronie rówieśników – choć przecież prawdopodobnie nadawały kierunek ich życiu i ich wyborom (nawet niewyartykułowane albo pozostawione bez odpowiedzi).

A dziś mam pytanie do min. Barbary Nowackiej i tych, którzy zaprzeczają sensowi lekcji religii (właśnie lekcji religii, a nie religioznawstwa): kto pomoże młodym ludziom zadać sobie takie i inne ważne pytania? I na której lekcji?

Gdzie młodzież ma w szkole rozmawiać o tym, co nadaje życiu sens? A właśnie sens jest absolutnie podstawową potrzebą człowieka. Ze względu na sens człowiek potrafi rezygnować z tych potrzeb, które są w tzw. piramidzie potrzeb uznawane za podstawowe: tych fizjologicznych i bezpieczeństwa. A bez sensu nikt nie chce podejmować wysiłku, pracy.

W polskiej szkole nie ma lekcji filozofii (nie tylko historii filozofii), w większości szkół nie ma etyki. Jest religia. Zamiast ją usuwać, trzeba pomóc katechetom (i wymagać od nich), by prowadzili zajęcia lepiej, na wyższym poziomie. Trzeba domagać się od hierarchii Kościoła, by katechetom stawiała wysoko poprzeczkę i nie dopuszczała ludzi, którzy nie są odpowiednio przygotowani i sprawdzeni.

Idź do oryginalnego materiału