Jednym z najtrudniejszych do wyjaśnienia terminów w chrześcijańskim wyznaniu wiary jest wyraz techniczny, a dokładniej przymiotnik współistotny (wybrano to tłumaczenie łacińskiego terminu consubstantialis). Jest to pierwszy wyraz pochodzący nie z Pisma Świętego, ale z filozofii, który został wybrany przez Ojców Kościoła do przedstawienia prawdy wiary chrześcijańskiej. Skupienie się na nim jest o tyle ważne, iż wyraz ten pokazuje, iż nie wystarczy przetłumaczyć teksty liturgiczne na języki narodowe, aby stały się one zrozumiałe dla wszystkich. Konieczna jest ponadto adekwatna katecheza.
Precyzja języka teologicznego
W teologii słowo, choćby litera, może całkowicie zmienić znaczenie wypowiedzi, stąd waga, jaką Kościół zawsze przywiązywał do słownictwa, którego używa, zwłaszcza w liturgii, która jest najpowszechniejszym sposobem wyrażania wiary przez chrześcijan. Stwierdzenie, iż jedna osoba ma tę samą naturę co druga, nie oznacza wcale, iż ma tę samą substancję, istotę, a więc jest współistotna. Pierwsze wyrażenie jest słabsze niż drugie. Piotr i Paweł to dwie bardzo różne substancje, każda jest odrębną istotą ludzką, ale mają tę samą naturę, naturę ludzką. Ale Piotr nie jest Pawłem, nie są współistotni. Za to Ojciec i Syn (oraz Duch Święty) są współistotni, a więc nie tylko mają tę samą naturę, ale są tą samą substancją, istotą. Jednym i jedynym Bogiem.
Aby lepiej zapamiętać to wyjaśnienie, warto jeszcze dodać kilka słów na temat użytych terminów. Niech metafizycy wybaczą mi następujące uproszczenie: natura jest zespołem cech, które pozwalają na odróżnienie różnych rzeczywistości od siebie (na przykład ptaka od konia), natomiast substancja jest konkretną realizacją konkretnej natury. Natura jest abstrakcyjnym pojęciem, ale którego realizacja istnieje w bardzo realnych substancjach.
Czy ta różnica rzeczywiście ma aż takie znaczenie?
Pomocnym w zrozumieniu jak ważna jest precyzja naszego języka teologicznego jest rozważenie czy inne tłumaczenie również by mogło zostać użyte, czy by pasowało i oddawało tę samą treść. Pozwoli nam to zobaczyć niezbędność bardzo dokładnych tłumaczeń.
Jeśli zastosujemy inne słowa do mówienia o Bogu, zobaczymy, w jakim stopniu mówienie „o tej samej naturze” zamiast o „współistocie”, które zostało wybrane przez Ojców Kościoła, jest redukcyjne. W stwierdzeniu „mający tę samą naturę co Ojciec” stwierdzamy jedynie to: Ojciec ma naturę Boską, a Syn ma naturę Boską. Natomiast stwierdzenie „współistotny” mówi, iż te dwie Osoby są tylko jedną substancją, Bogiem, który ma oczywiście boską naturę. Wyklucza to możliwość posiadania dwóch, jeżeli nie więcej, Bogów. Użycie wyrażenie „tej samej natury” nie wyklucza wielości Bogów, więc tym samym, jak twierdzą niektórzy, promuje herezję, która może prowadzić do politeizmu. Zaprzeczenie współistotności Osób Boskich połączone z potwierdzeniem tożsamości ich natury nie jest niczym innym jak stwierdzeniem istnienia kilku Bogów odrębnych, ale mających tę samą naturę, co zresztą jest niemożliwe.
Następnym razem zostanie dokończona prezentacja Syna w ramach Trójcy Świętej, nad którą się wspólnie pochylamy od jakiegoś czasu. Spróbuję także wykazać, iż to ostatnie stwierdzenie o życiu Syna w Trójcy Świętej, „a przez Niego wszystko się stało”, pozwala także na wprowadzenie części Credo poświęconej życiu Syna Bożego na ziemi.
Ks. Mateusz Markiewicz IBP