Ksiądz chodzi po kolędzie. Dzieci reagują różnie. "Brat schował się w szafie"

2 dni temu
Zdjęcie: Zdjęcie ilustracyjne/ Fot. Tomasz Wiech / Agencja Wyborcza.pl


Koniec roku to czas, gdy w wielu parafiach rozpoczynają się wizyty duszpasterskie. Jak na to reagują dzieci? Jedne się cieszą, inne boją, są też takie, które... udają chore.W niektórych parafiach duchowni już rozpoczęli kolędę. To czas, kiedy odwiedzają wiernych, rozmawiają z nimi, a przy tym ich poznają. Jedni bardzo lubią te wizyty, inni niekoniecznie. Część osób w ogóle z nich rezygnuje i nie przyjmuje księdza w swoim domu. Pewna internautka postanowiła rozpocząć dyskusję na ten temat, będąc ciekawa, jak ludzie reagują na wizyty duszpasterskie.
REKLAMA


Gdzie się chowacie, gdy ksiądz chodzi po kolędzie- pisze użytkowniczka portalu X. I doczekała się kilku ciekawych odpowiedzi. "Mój brat się kiedyś do szafy schował w tym samym pomieszczeniu", "Raz się schowałam i schodząc po ciemku, z kubkiem herbaty, ze schodów spadłam. Herbatą się poparzyłam, strachu się najadłam i tak to mnie Pan Bóg pokarał" - odpowiadają jej internauci. Jedna z komentujących przyznaje, iż "kiedyś siedziała w pokoju i udawała, iż jej nie ma".


Zobacz wideo


"Ludzie nie przyjmują księdza". Rozmówczyni mówi, jak wygląda to u niej w bloku


"Ja jako dziecko uwielbiałam, jak przychodził ksiądz"Zapytałam swoich znajomych, jak wspominają przyjmowanie księdza po kolędzie, gdy byli dziećmi. Okazuje się, iż jedni się bali, stresowali chwilą spotkania z duchownym, a inni wręcz przeciwnie - nie mogli się tego doczekać.Ja jako dziecko uwielbiałam, jak przychodził ksiądz. Zawsze dawał nam ładne obrazki, dużo cukierków i to takich dobrych, żartował. Ogólnie kojarzy mi się, iż to było fajne, wszyscy byli uśmiechnięci, siedzieli przy choince. Czasem ksiądz pił z rodzicami jakąś kawę i herbatę. Potem jak byłam starsza, to się wstydziłam siedzieć i opowiadać o czymś- mówi Julita. - Współcześnie wydaje mi się, iż wszystko jest takie bardziej "automatyczne", nie ma takiej radości, ani ze strony przyjmujących, ani księdza, który pewnie też musi się podczas tej kolędy nasłuchać wielu przykrości. Chyba jedynie na wsiach jest inaczej, bo moja babcia do dziś szykuje się na wizytę duszpasterską i widać, iż na nią czeka - dodaje.


Wizyta duszpasterska. Fot. Tymon Markowski/ Agencja Wyborcza.pl


Byli jednak też tacy, którzy nie ukrywają, że... bali się, gdy do domu przychodził ksiądz. "Do nas przychodzili różni księża, jedni spoko, inni np. chcieli odpytywać z modlitw, albo kazali śpiewać kolędy. Jako dziecko byłam bardzo wstydliwa i nie chciałam tego robić. Bałam się więc kolędy i nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Wydaje mi się, iż moi rodzice też się zawsze tym stresowali, bo tego dnia z reguły byli poddenerwowani i panowała napięta atmosfera" - przyznaje Karolina.Jako dziecko nie lubiłam wizyt obcych ludzi w domu. Bez względu na to, czy był to pan wymienić liczniki, czy jakiś hydraulik, zawsze wolałam, zamknąć się na ten czas w pokoju. Z księdzem było o tyle ciężko, iż zadawał różne pytania. Pamiętam, iż prosił o pokazanie zeszytu do religii i dawał obrazki ze świętymi, które następnie trzeba było wkleić. W tym zeszycie mało jednak pisaliśmy, często wyrywaliśmy z niego kartki, więc był dość cienki. Bałam się, iż ksiądz mnie pod tym względem oceni- wspomina Iza. - Stresowało mnie również pytanie o to, czy chodzę do kościoła - nie chodziłam i nie chciałam, by ktoś mnie pouczał. Stosowałam więc metodę "na chorą". Raz dałam mamie zeszyt i powiedziała, iż jak chce go wpuścić, to proszę bardzo, z kolei ja zamykałam się w pokoju, wchodziłam pod kołdrę i udawałam chorą. To pomagało mi oszczędzić stresu - dodaje. Karol wraz z krewnym musiał towarzyszyć babci podczas wizyty duszpasterskiej. Ten epizod szczególnie utkwił mu w pamięci. "Przyjechałem z kuzynem do babci na ferie zimowe. Nagle zapukał ksiądz. Kuzyn zdążył się schować do drugiego pokoju i nie chciał wyjść. Ja też chciałem, ale babcia mi nie pozwoliła. Przyjęliśmy go więc we dwoje. Potem dowiedziałem się, dlaczego kuzyn podjął taką decyzję. Ponoć w ubiegłym roku kapłan tak go przepytał i skarcił, iż tym razem po prostu się bał" - wspomina.A jakie są Twoje wspomnienia z wizyt duszpasterskich? Podziel się nami z nimi w komentarzach lub napisz na justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału