Czy spodziewał się Ojciec, iż to właśnie Leon XIV zostanie nowym papieżem?
Od chwili rozpoczęcia konklawe - podobnie jak wielu innych kapłanów - po prostu modliliśmy się o dobry wybór nowego papieża. Szczerze mówiąc, nie miałem żadnych oczekiwań ani konkretnych kandydatów. Byliśmy jednak bardzo dumni, iż wśród kardynałów znalazł się również greckokatolicki kardynał Mykoła Byczok - najmłodszy z całego kolegium. Już sam fakt, iż przedstawiciel Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego brał udział w wyborze papieża, był ogromnym wyróżnieniem.
REKLAMA
Co oznacza fakt, iż konklawe trwało tak krótko? Wielu było zaskoczonych, iż decyzja zapadła już drugiego dnia.
Rzeczywiście, mało kto spodziewał się tak szybkiego rozstrzygnięcia - iż kardynałowie, tak liczni i pochodzący z tak różnych stron świata, tak sprawnie wybiorą papieża. To bardzo zróżnicowane środowisko, kardynałowie reprezentują odmienne wizje Kościoła, różne kultury i doświadczenia. Wielu komentatorów przewidywało, iż osiągnięcie kompromisu zajmie im znacznie więcej czasu. Tymczasem już drugiego dnia konklawe mieliśmy nowego Ojca Świętego. To również świadczy o działaniu Ducha Świętego, który prowadził ich w tej decyzji.
Zobacz wideo Posłowie PiS-u marzą, by papieżem został kardynał z Afryki
Jakie oczekiwania ma ojciec jako ukraiński duchowny wobec nowego papieża?
Nowy papież staje dziś przed ogromnymi wyzwaniami: postępującą sekularyzacją, kryzysem rodziny, który odczuwalny jest na całym świecie oraz rzeczywistością, w której coraz częściej słyszymy, iż bycie chrześcijaninem i katolikiem przestaje być "na czasie". To są naprawdę poważne trudności.
Z perspektywy Kościoła greckokatolickiego moje nadzieje dotyczą przede wszystkim tego, jak Ojciec Święty będzie patrzył na Kościoły wschodnie - jaka będzie jego otwartość, czy podejmie linię swoich poprzedników. Nasz Kościół nie ukrywa, iż oczekuje uznania jego statusu jako patriarchatu. Chodzi o nadanie rangi, która odzwierciedlałaby rzeczywistość - jesteśmy największym Kościołem katolickim obrządku wschodniego na świecie.
pozostało jedna, bardzo ważna perspektywa - perspektywa Ukraińca. Z wielką uwagą przyglądamy się temu, jak papież odniesie się do sytuacji w Ukrainie, do wojny, do cierpienia naszego narodu. Jego pierwsze słowa były bardzo wymowne - pozdrowił miasto i świat, mówiąc o pokoju, którego pragnie dla swoich uczniów i całej ludzkości. To jest właśnie największe pragnienie Ukrainy i wszystkich krajów, które dziś zmagają się z brutalną wojną. Przed papieżem stoi ogromne zadanie: jak będzie działał, by ten pokój mógł stać się rzeczywistością.
Ukraińcy jednak oczekują, iż nowy papież zajmie bardziej stanowcze stanowisko wobec wojny.
Tak, bardzo liczyliśmy na to również w przypadku papieża Franciszka - iż wyraźnie i jednoznacznie nazwie rzeczy po imieniu: iż zło to zło, iż jasno wskaże, kto jest agresorem, a kto ofiarą. To zrozumiałe, bo patrzymy na cierpienie narodu ukraińskiego i chcemy, by głos papieża był głosem prawdy.
Z drugiej strony nie znamy wszystkich uwarunkowań, które stały za tym, w jaki sposób papież Franciszek wypowiadał się publicznie. Po jego śmierci pojawiło się wiele świadectw o pomocy, której udzielał Ukrainie - często po cichu, bez rozgłosu. Być może było to motywowane chęcią uniknięcia dalszej eskalacji. Tego nie możemy dziś z całą pewnością ocenić.
Jak podejdzie do tej kwestii nowy papież - czas pokaże. Czy powinien być bardziej stanowczy w nazywaniu pewnych rzeczy? Myślę, iż tak. Ale nie potrafię teraz odpowiedzieć, jakie konsekwencje mogłoby mieć takie jednoznaczne stanowisko. Jego pierwsze słowa - słowa o pokoju, które wypowiedział u progu pontyfikatu - są już bardzo wymowne. Pokazują kierunek, który zamierza realizować.
To pierwszy papież Amerykanin w historii. Co to może oznaczać?
To zupełnie inna mentalność niż ta, którą reprezentowali jego poprzednicy - papież Franciszek był Argentyńczykiem, Benedykt XVI Niemcem, a Jan Paweł II Polakiem. Teraz mamy papieża z wielkiego, wpływowego kraju, który - jak się wydaje - bardzo dobrze rozumie współczesny świat. Ma świadomość mechanizmów polityki, także tej międzynarodowej.
Przed nim stoją trudne zadania, oczekiwania są ogromne. Ale wierzymy, iż nad wszystkim czuwa Bóg i iż Duch Święty prowadzi jego myśli i decyzje. Wszyscy czekamy na jego pierwsze słowa, katechezy. Może choćby nie tyle na konkretne decyzje - bo trzeba pamiętać, iż papież nie jest politykiem ani menedżerem. Jego rolą jest być duchowym ojcem, głosić słowo Boże i inspirować tych, w których rękach spoczywa władza, także ta polityczna.
Słowa, które będzie wypowiadał, mają mieć moc poruszania ludzkich serc - po to, by budować pokój i dobro w naszym świecie.
Wiele mówi się o tym, iż Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych jest bardziej konserwatywny. Czy ścieżki, które wyznaczył Franciszek, będą kontynuowane?
Często patrzymy na pontyfikat tak, jakby zmienił się prezes firmy - i teraz ta firma ma iść w zupełnie innym kierunku. Ale Kościół to nie firma. To okręt, który od dwóch tysięcy lat niesie wiernych przez ocean historii, a za jego sterem stoi Chrystus.
Każdy papież ma swoją wizję prowadzenia Kościoła, ale nigdy nie oznacza to nagłego zwrotu o 180 stopni. Wszystko zakorzenione jest w nauczaniu i doktrynie Kościoła. Papież ponosi odpowiedzialność za zbawienie powierzonych mu ludzi - to ogromna odpowiedzialność. Dlatego sądzę, iż wiele z inicjatyw papieża Franciszka będzie kontynuowanych. Oczywiście, czekamy także na nowe kroki. Każdy papież wnosi coś swojego.
Jan Paweł II był tym, który zmagał się z komunizmem - wielu dzięki niemu zrozumiało, czym jest wolność. Benedykt XVI był papieżem-teologiem. Franciszek - ojcem ubogich, który mówił o synodalności i roli świeckich w Kościele. Jaki będzie pontyfikat papieża Leona XIV? Nie mam obaw. Kardynałowie, którzy na niego głosowali, znali człowieka, którego wybierali. A fakt, iż konklawe trwało tak krótko, świadczy o jego autorytecie wśród nich.