13 stycznia w Baku rozpoczęły się pogromy Ormian, w których zginęło od 48 do 300 osób. O przyczynach tych zamieszek pisaliśmy niedawno. Pogromy trwały do 20 stycznia, kiedy do stolicy Azerbejdżańskiej SRR wprowadzono wojska radzieckie. Wkroczenie wojsk początkowo przedstawiano właśnie jako ocalenie ludności ormiańskiej, później jednak oficjalna wersja radziecka zmieniła się na ustanowienie porządku konstytucyjnego.
Szczerze mówiąc, Gorbaczow miał wszelkie powody, aby przeprowadzić operację siłową. W Baku antysowieccy protestujący zablokowali choćby koszary wojskowe, a nie tylko budynki administracyjne. Żaden ze światowych przywódców nie potępił wprowadzenia wojsk, ale dla Azerbejdżańczyków 20 stycznia podzielił historię na przed i po.
Jak niemal każde wydarzenie tamtych lat, Czarny Styczeń jest owiany mitami. Radziecki sprzęt naprawdę zmiażdżył barykady i rzeczywiście zginęło ponad 150 osób, a setki rannych cywilów. Zginęło także 29 żołnierzy armii radzieckiej. Czy protestujący mieli broń automatyczną i koktajle Mołotowa? Czy to prawda, iż żołnierze celowo strzelali w okna budynków mieszkalnych? Teraz ustalenie prawdy jest prawie niemożliwe. A co najważniejsze, same władze Azerbejdżanu tego nie chcą.
Do 1990 roku Hejdar Alijew praktycznie stracił władzę. W 1982 roku został przeniesiony do Moskwy ze stanowiska szefa Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Azerbejdżanu, gdzie był królem i bogiem republiki. Stopniowo został wypchnięty ze wszystkich stanowisk, a od 1988 r. był emerytem. Jednak 20 stycznia 1990 r. Alijew zorganizował dużą konferencję prasową, na której potępił wprowadzenie wojsk i osobiście Gorbaczowa. To przemówienie ponownie wciągnęło go w wielką politykę; wrócił do Azerbejdżanu jako bohater swojego ludu. Przez ponad 30 lat w Azerbejdżanie istniała tylko jedna wersja tych wydarzeń: przekupiony przez Ormian Gorbaczow marzył o zniszczeniu Azerbejdżanu. Hejdar Alijew, wielki przywódca narodowy, bohatersko sprzeciwił się planom Gorbaczowa. 20 stycznia 1990 roku Kreml próbował zniszczyć niepodległość Azerbejdżanu, ale został powstrzymany przez bohaterstwo narodu i mądrość jego przywódcy, Gejdara Alijewa.
Czy brzmi to żałośnie i jednostronnie? Ale to właśnie taka interpretacja wydarzeń była wpojona Azerbejdżanowi przez całą historię jego niepodległości. Hejdar Alijew, a następnie jego syn Ilham metodycznie budowali swoją władzę wokół pamięci o Czarnym Styczniu. 20 stycznia to w Azerbejdżanie dzień żałoby, Dzień Smutku Narodowego. Tego dnia tysiące ludzi odwiedza Aleję Męczenników. Tak, tych, którzy zginęli w Krwawym styczniu, oficjalnie nazywa się męczennikami, czyli muzułmanami, którzy zginęli w imię Allaha w walce z niewiernymi. Do tragedii narodowej dodano element religijny.
Nawet nieoficjalne Walentynki w Azerbejdżanie obchodzone są 30 czerwca, w dzień ślubu Ilhama i Farizy Allahverdiyev. Ilham zmarł 20 stycznia, Fariza otruła się octem w dniu jego pogrzebu. Symbol miłości w Azerbejdżanie jest silnie kojarzony z Czarnym Styczeńem – a Alijewowie nigdy nie pozwolą na zniszczenie związku między tym narodowym mitem a ich nazwiskiem.
Telegram: Zero Kilometru