Dwanaście lat temu, kiedy kardynałowie wybrali argentyńskiego
hierarchę na papieża, katolicy na całym świecie przeżyli ogromną radość.
Pierwszym miesiącom zakończonego w poniedziałek pontyfikatu
towarzyszyła euforia. Nowy papież przyjął imię Biedaczyny z Asyżu, dając
do zrozumienia, iż chce skupić swoją uwagę na biednych, wykluczonych i
skrzywdzonych. Pragnął być blisko ludzi, co wyraził decydując się na
zamieszkanie w Domu Świętej Marty. Wypowiedziane po zakończeniu
pierwszej modlitwy Anioł Pański: „dobrej niedzieli i smacznego obiadu”
stało się symbolem otwartości nowego biskupa Rzymu. Czy dziś zostało
jeszcze coś z tej euforii? Jaki jest Kościół katolicki po dwunastu
latach kierowania nim przez Franciszka i czy sukcesor papieża z
Argentyny będzie kontynuował jego kurs? To pytania, które zadajemy sobie
od wielkanocnego poniedziałku i będziemy zadawać w najbliższych
tygodniach.
21
kwietnia światem wstrząsnęła wiadomość ogłoszona w Domu Świętej Marty
przez kard. Kevina Farrella. Przeżywszy 88 lat, do Domu Ojca odszedł
papież Franciszek. Zakończył się dwunastoletni pontyfikat, który bez
wątpienia przejdzie do historii jako pontyfikat przełomu. 266. sukcesor
św. Piotra pozostawił po sobie Kościół w innym kształcie niż zastał go
zasiadając na papieskim tronie. Jorge Mario Bergoglio był papieżem
kontrowersyjnym, a jego pontyfikat wpisał się w podziały, które targają
katolikami. Pierwszy w historii jezuita na tronie św. Piotra nie starał
się tych podziałów łagodzić, będąc papieżem z każdym rokiem bardziej
krytykowanym przez konserwatywne skrzydło Kościoła i zachwalanym przez
reprezentantów skrzydła liberalnego.
Flaga LGBT nad Watykanem?
Jak
zauważył w artykule opublikowanym po śmierci papieża na łamach Vatican
News Salvatore Cernuzio, celem pontyfikatu Franciszka było „inicjowanie
procesów”. „Procesów będących w toku, zakończonych lub odległych,
procesów prawdopodobnie nieodwracalnych, także dla tych, którzy zasiądą
na tronie Piotrowym po nim” – wskazał dziennikarz. Procesy te obejmują
m.in. kwestie doktrynalne, czego przykładem jest ten zapoczątkowany
przez synody biskupów na temat małżeństwa i rodziny, których owocem
stała się adhortacja „Amoris Laetitia”. W dokumencie z 2016 roku papież
Franciszek otworzył drogę do udzielania Komunii świętej osobom
rozwiedzionym, żyjącym w ponownych, niesakramentalnych związkach.
Interpretacji tego dokumentu dokonała w 2023 roku Dykasteria Nauki
Wiary. Odpowiadając na wątpliwości kard. Dominika Duki, kard. Victor
Manuel Fernández stwierdził, iż zgodnie z nauczaniem papieża Franciszka,
w pewnych sytuacjach można dopuścić rozwodników żyjących w ponownych
związkach do Komunii świętej, choćby o ile nie powstrzymują się oni od
aktów płciowych. To prawdziwy przewrót kopernikański, ale nie jedyna
rewolucja w nauczaniu Kościoła na temat etyki seksualnej, która dokonała
się w trakcie pontyfikatu papieża Franciszka. Druga rewolucyjna zmiana
dotyczy podejścia do osób homoseksualnych.
O
stosunek zmarłego papieża do kwestii związanych z ruchem LGBT
zapytaliśmy pilnego obserwatora tego pontyfikatu, red. Pawła
Chmielewskiego z PCh24.pl. Dziennikarz podkreśla, iż „papież Franciszek
od samego początku pontyfikatu wykazywał się bardzo koncyliacyjną
postawą wobec środowisk homoseksualnych”.
„Już w 2013 roku wypowiedział głośne słowa Kim jestem, żeby osądzać
dotyczące zachowań homoseksualnych. Pozostał wierny temu ujęciu do
samego końca. Franciszek wyraźnie wspierał sztandarowe postaci
dialogujące w Kościele ze środowiskami LGBT, jak o. Jamesa Martina SJ,
s. Jeannine Gramick czy o. Timothy’ego Radcliffe’a. Tego ostatniego
uczynił choćby kardynałem. Można powiedzieć, iż choć Franciszek
konsekwentnie oceniał aktywność homoseksualną jako grzeszną, to zarazem
sugerował, jakoby nie był to wcale grzech ciężki, ale raczej jakieś
umiarkowane nieuporządkowanie”
- przypomina.
Punktem
kulminacyjnym dokonującej się w czasie minionego pontyfikatu rewolucji w
podejściu Kościoła do osób homoseksualnych było ogłoszenie w grudniu
2023 roku przez Dykasterię Nauki Wiary deklaracji doktrynalnej „Fiducia
Supplicans”, w której dopuszczono pewną formę błogosławienia par
homoseksualnych.
-
„Teoretycznie chodziło tutaj o jakiegoś rodzaju „umocnienie” osób
żyjących w takich związkach bez sugerowania, iż sam związek jest
aprobowany przez Kościół. W praktyce trudno to jednak odróżnić i w wielu
krajach uznano, iż Fiducia supplicans oznacza de facto
akceptację relacji homoseksualnych. Dlatego na przykład w większości
krajów Afryki dokument ten został całkowicie odrzucony. Jeszcze nigdy
w historii tylu biskupów nie sprzeciwiło się nauczaniu papieża. To
wymowny dowód chaosu, w jakim pogrążał się Kościół za pontyfikatu
Franciszka”
- zauważa red. Chmielewski.
Wszystkie religie prowadzą do zbawienia?
Jednym
z najbardziej zapamiętanych obrazów minionego pontyfikatu z pewnością
pozostanie wprowadzenie figurki Pachamamy do ogrodów watykańskich.
Czczona przez rodzime ludy Ameryki Łacińskiej bogini płodności została
uhonorowana przez papieża w 2019 roku. Podejście do innych religii, obok
etyki seksualnej, jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów
pontyfikatu Franciszka. Bergoglio wielokrotnie zdawał się wyrażać
przekonanie, iż w zasadzie wszystkie religie mogą prowadzić do
zbawienia.
- „W 2019 roku Franciszek podpisał tak zwaną Deklarację z Abu Zhabi,
w której razem z wielkim imamem z Uniwersytetu Al-Azhar w Kairze,
Ahmedem al-Tayyeebem, stwierdził, iż pluralizm religii jest wyrazem
mądrej woli Bożej. Wielu komentatorów odczytało to jako wyraźne
opowiedzenie się za koncepcją pluralizmu religijnego, to znaczy
przekonania, jakoby różne religie prowadziły do Boga”
- przypomina nasz rozmówca.
W osobistej rozmowie papieża Franciszka o korektę tego nauczania poprosił wówczas bp Athanasius Schneider z Kazachstanu.
-
„Franciszek zapewnił go, iż nie miał złych intencji, ale nigdy nie
przeprowadził tej korekty w zadowalającej formie. Co więcej we wrześniu
2024 roku udał się w podróż do Azji Południowo-Wschodniej. Goszcząc w
Dżakarcie i Singapurze wygłaszał zdania, które zrównywały ze sobą takie
religie jak islam, hinduizm, buddyzm, sikhizm i chrześcijaństwo.
Wywołał tym duży skandal, ale żadnej korekty nie było”
- dodaje red. Chmielewski.
Chodzi
o spotkanie Franciszka z indonezyjską młodzieżą we wrześniu ub. roku,
kiedy to papież porównał różnice między religiami do różnic między
językami. Franciszek stwierdził, iż różne religie są różnymi drogami do
Boga, nie akcentując przy tym prawdy o tym, iż „nie ma w żadnym innym
zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w
którym moglibyśmy być zbawieni”. W podobnym tonie kilka dni później
Ojciec Święty zwrócił się do młodzieży w czasie ekumenicznego spotkania w
Tiranie stwierdzając, iż „różnorodność tożsamości kulturowych i
religijnych jest darem Boga”. Czy więc po pontyfikacie Franciszka
Kościół katolicki wciąż wierzy w jedyność zbawczą Jezusa Chrystusa?
-
„Po jego pontyfikacie nauczanie Kościoła odnośnie jedyność zbawczej
Jezusa Chrystusa i Kościoła nie jest w żaden sposób zmienione, bo
Franciszek nie wydał nigdy dokumentu na ten temat. Wygłaszał swoje
wątpliwe teorie wyłącznie przy nieformalnych okazjach. Wywołał tym
jednak tak duże zamieszanie, iż należy mieć nadzieję, iż kolejny papież
te sprawy wyjaśni zgodnie z katolicką ortodoksją”
- mówi publicysta PCh24.pl.
Decentralizacja czy schizma?
Kluczowym
przedsięwzięciem pontyfikatu Franciszka był rozpoczęty w 2021 roku
Synod o synodalności. Chociaż formalnie zakończył się on w październiku
ub. roku, zapoczątkowany przez Franciszka proces synodalny wciąż trwa.
Najważniejszym postulatem tego procesu jest decentralizacja Kościoła.
Chodzi o umożliwienie Kościołom lokalnym, które rozwijają się w „różnym
tempie”, autonomicznego kształtowania doktryny. Do niedawna wiele mówiło
się o możliwej schizmie, którą zagrożony miałby być choćby Kościół w
Niemczech, decydując się na realizację sprzecznych z katolicką doktryną
pomysłów. Decentralizacja jest pewną alternatywą dla schizmy. Zamiast
mówić o odłączeniu się wspólnot głoszących sprzeczne z nauczaniem Rzymu
tezy, daje się im prawo do autonomicznego kształtowania doktryny. Tak
też w Kościele przyszłości, w którym zrealizowany zostanie postulat
decentralizacji, związki homoseksualne mogą pozostawać czymś
nieakceptowalnym dla Kościoła katolickiego w Polsce, a jednocześnie będą
mogły być błogosławione w Kościele katolickim w Niemczech.
-
„Papież Franciszek obejmując w 2013 roku władzę w Kościele nie miał
łatwego zadania. Na skutek zmian wprowadzanych po II Soborze Watykańskim
w katolicyzmie panował duży chaos. Za pontyfikatów Jana Pawła II oraz
Benedykta XVI próbowano niekiedy ten chaos ogarniać, ale zwykle ze zbyt
małą siłą. W efekcie w różnych miejscach na świecie rozpowszechniły się
kompletnie odmienne ujęcia wielu ważnych zagadnień teologicznych.
Franciszek nie próbował zaprowadzić w tej dziedzinie jedności. Wprost
przeciwnie, uznał, iż tę istniejącą różnorodność doktrynalną i moralną należy zaakceptować i nadać jej formalne ramy.
Dlatego zaczął promować koncepcję decentralizacji Kościoła
katolickiego, której kulminacją miał stać się Synod o Synodalności
odbyty w latach 2021-2024”
- wyjaśnia red. Chmielewski.
-
„W ocenie wielu konserwatywnych biskupów i teologów pomysł Franciszka
na zachowanie jedności Kościoła poprzez decentralizację jest wewnętrznie
sprzeczny. Nie można mówić o faktycznej jedności, o ile katolicy mają
zupełnie odmienne przekonania na wiele istotnych tematów. Wydaje się, że
sukcesor Franciszka powinien podjąć próbę usunięcia tych pęknięć i
rozpocząć pracę na rzecz przywracania faktycznej jedności doktrynalnej i
moralnej, choćby o ile wiązałoby się to z pewnymi kosztami w postaci
lokalnych schizm. To wymagałoby jednak bardzo dużo odwagi i
samozaparcia”
- dodaje dziennikarz.
Co po Franciszku?
Czy
na taką pracę, mającą powstrzymać proces decentralizacji i przywrócić
faktyczną jedność Kościoła, zdecyduje się sukcesor Franciszka? Zmarły w
poniedziałek wielkanocny papież zatroszczył się, by tak się nie stało. W
marcu, przebywając w klinice Gemelli, Franciszek zatwierdził list,
który szef Sekretariatu Generalnego Synodu kard. Mario Grech skierował
do wszystkich biskupów świata. Wezwał w nim do wdrażania zmian
wypracowanych w ramach zakończonego w październiku ub. roku Synodu o
Synodalności i ogłosił, iż w 2028 roku odbędzie się w Rzymie
Zgromadzenie eklezjalne. Zatwierdzając dokument podpisany przez kard.
Grecha, Franciszek powierzył mu kontynuowanie rozpoczętego przez siebie
procesu synodalnego. Nowy papież będzie oczywiście mógł ten proces
zatrzymać. Franciszek wytrwale dbał jednak, by nowego papieża wybierali
kardynałowie podzielający jego wizję reformy Kościoła. Nie powoływał do
kolegium kardynalskiego niezgadzających się z nim duchownych, jak robili
to jego poprzednicy. Na kardynałów kreował podobnych sobie
rewolucjonistów, gotowych kontynuować zapoczątkowane w Kościele zmiany,
takich jak choćby kard. Timothy Radcliffe, o którym wspomniał nasz
rozmówca. Arytmetyka wskazuje więc, iż czeka nas kontynuacja rewolucji.