“Kos” – polskie historyczne kino, jakiego nie znaliśmy

stacja7.pl 7 miesięcy temu

Filmy historyczne najczęściej kojarzą się nam się z takimi, na które chodziliśmy do kina z wycieczkami szkolnymi. Na uwagę zasługują szczególnie te, które dotyczyły nie tylko wybranego okresu historycznego, ale przede wszystkim wybranej postaci historycznej. Lubimy wtedy wpadać we własną pułapkę stawiania im filmowych pomników narodowych herosów. “Kos” jest jednak zupełnie inny, jakiego z pewnością się nie spodziewaliśmy.

Film w reżyserii Pawła Maślony, nagrodzony niejednym “Złotym Lwem” zdecydowanie odbiega od klasycznych standardów filmu historycznego, czy biograficznego. Muszę przyznać, iż sama spodziewałam się batalistycznych scen prosto z Racławic. Spodziewałam się, iż dostanę film z perspektywy jednego z najwybitniejszych generałów w historii Polski. Tymczasem otrzymałam produkcję, w której Kościuszko jest tłem do zupełnie innej opowieści. To sprawia, iż próbujemy odnaleźć się w nieco innej, ale fascynującej rzeczywistości.

Czytaj także >>> “Dzień po”. Historia pewnej redefinicji

Niezwykle interesujące połączenie!

Tytułowy “Kos” – Tadeusz Kościuszko, którego znakomicie odgrywa Jacek Braciak wraz z czarnoskórym przyjacielem Domingo, w którego wcielił się Jason Mitchell, powracają z Ameryki, gdzie oboje walczyli w wojnie secesyjnej. Na ekranie bardzo często wspominają zresztą tamte wydarzenia. Przygotowują się do pierwszego w historii powstania w Polsce, do którego poza sarmatami mają włączyć się chłopi.Ta dwójka wraz z Pułkownikową (Agnieszka Grochowska) oraz rotmistrzem Duninem (Robert Więckiewicz) – Rosjaninem, który wyruszył w pościg za Tadeuszem Kościuszką, stanowią jeden trzon filmowej akcji, która rozgrywa się w dworku u wdowy Pułkownikowej.

Tymczasem te wydarzenia krzyżują się z historią chłopa – Ignaca (Bartosz Bielenia), któremu ojciec (z nieprawego łoża) przed śmiercią obiecał tytuł szlachecki. Gdy ten zmarł, sprawa niestety mocno się skomplikowała, gdy przyrodni brat Ignaca – Stanisław Duchnowski (Piotr Pacek), nie chciał dopuścić do podziału majątku ojca. Ignacowi udało się jednak skraść testament Duchnowskiego i uciec przed zawistnym bratem. W pędzie i w niezwykle ciekawych okolicznościach spotyka wspomnianego czarnoskórego Domingo i tak właśnie krzyżują się te dwie historie – “Kosa” i chłopa Ignaca.

W ten sposób zawiązują się dwie akcje, które wyjątkowo się dopełniają i ukazują rzeczywistość, która maksymalnie oddaje nie tylko wydarzenia 1794 r., ale także ówczesne nastroje społeczne.

Czytaj także >>> WOŚP a Kościół. Prawda czasu i prawda ekranu

Kim jest “Kos”?

Wspomniałam, iż film “Kos” adekwatnie nie opowiada bezpośrednio o Kościuszce. I faktycznie. Ośmieliłabym się wręcz powiedzieć, iż jest to film Kościuszką inspirowany. Owszem, znajdziemy tu kilka faktów historycznych o tej postaci (choćby walka w wojnie secesyjnej czy chęć wprowadzenia do powstania chłopów), jednak jak sami twórcy potwierdzają, nie jest to film biograficzny, a historyczne kino akcji.

Kim wobec tego jest “Kos”? Oczywiście to Tadeusz Kościuszko, który ukazany jest jako niezwykle charyzmatyczny, pełen tajemnicy, z przenikliwym spojrzeniem. Widz mocno z nim sympatyzuje i kibicuje wszystkim jego poczynaniom. Nie wszystko idzie po jego myśli, co nie zmienia faktu, iż spogląda się na niego jako na wodza z prawdziwego zdarzenia, któremu chce się zaufać.

Budowanie napięcia niczym u Quentino Tarantino

Wiedziałam, iż “Kos” coś mi przypomina. To budowanie napięcia, rozwiązanie akcji.. Quentin Tarantino! Jednak powiedziałabym, iż nie jest to kopiowanie zachodniego kina, a jedynie – jak mówił także Tomasz Samołyk w swojej recenzji “Kosa” – delikatna, godna i interesująca inspiracja.

Szczególnie ostatnie sceny przypominały mi motyw niczym z “Bękartów wojny”. Tym zresztą filmem twórcy mocno inspirowali się, jeżeli chodzi o plakat promujący produkcję, więc faktycznie można wyłapać tu pewne powiązania.

Czytaj także >>> Imiona dla dzieci. Jakie najczęściej wybierali Polacy w 2023r.?

Czy warto wybrać się na “Kosa” do kina?

Uważam, iż zdecydowanie jest to film godny uwagi, który warto zobaczyć na ekranie kina. Gra aktorska Braciaka, Bieleni, Grochowskiej, Więckiewicza, wymiany spojrzeń, niedopowiedzenia sprawiają, iż widz aż chce dojrzeć końca tej historii. To wszystko podane z genialną muzyką, dobrą scenografią, pięknymi, dopracowanym kolorami, a to często okraszone drobną dawką humoru, który w odpowiednich momentach rozładowuje napięcie.

Na koniec widz zostaje z pewnym niedosytem, który sprawia, iż chciałoby się dowiedzieć czegoś więcej o Kościuszce, bo film z pewnością nie zdradza nam wielu elementów z jego życiorysu. Jednak ta postać na ekranie nas hipnotyzuje, zaciekawia, a jednocześnie nam imponuje. Chciałabym powiedzieć za Tomaszem Samołykiem – czyż nie ma lepszej recenzji filmu historycznego, gdy chce się poznać bliżej postać, której on dotyczy?

atom
Idź do oryginalnego materiału