Klerykalizm, czyli zgubne poczucie wyższości

3 godzin temu
Zdjęcie: kler


Niezbędna okazuje się praca rugująca klerykalizm z myślenia teologicznego oraz ze struktur kościelnych. Istotną częścią tej pracy jest zmiana komunikacji między duchownymi a świeckimi.

Klerykalizm to specyficzny rodzaj poczucia wyższości duchowej. Jest ono nam doskonale znane z przypowieści Jezusa o faryzeuszu i celniku (Łk 18,9-14). W pouczeniach mistrzów duchowych jest kwalifikowane jako pycha, czyli oceniane niezwykle surowo. Można je utożsamić z próżnością albo próżną chwałą, którą Ewagriusz z Pontu umieszcza w hierarchii złych myśli (demonów) atakujących mnicha jako siódmą z ośmiu.

Wyżej znajduje się już tylko taka pycha, która podpowiada mnichowi, iż własnymi siłami osiągnął doskonałość i adekwatnie Bóg jest mu niepotrzebny. Ewagriusz wskazuje też, iż duchowa próżność, podobnie jak pycha, grozi szczególnie mnichom, którzy wiele lat spędzili na pustyni i osiągnęli wysoki stopień doskonałości duchowej. To właśnie ich demony kuszą myślami, jacy to oni są lepsi od innych.

Kiedy przywództwo duchowe zmienia się w poczucie wyższości

Ale klerykalizm nie jest poczuciem wyższości duchowej zrodzonym z przeświadczenia o własnej doskonałości, nie jest też zasadniczo zbudowany na fundamencie „doskonale przestrzegam prawa”.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Poczucie wyższości duchowej będące fundamentem klerykalizmu jest oparte na przeświadczeniu o wielkości daru, jaki duchowny otrzymał. Dar święceń jest faktycznie wielki – i niezasłużony – ale otrzymuje się go po wieloletniej formacji i po złożeniu ślubu celibatu. Została więc przebyta długa droga duchowa – kapłan jest w tym podobny do mnicha. Zresztą formacja do święceń czerpie bardzo wiele z tradycji duchowych monastycyzmu. Stąd pokusa klerykalizmu okazuje się podobna do tej, jaką opisał Ewagriusz.

Wielkość daru, władzy sakramentalnej, jaką szafuje kapłan i związana z tym szafarstwem relacja: szafarz udzielający sakramentu – wierny przyjmujący sakrament, jest sytuacją wymagającą ciągłej czujności. Łatwo rodzi pokusę poczucia się wyższym duchowo od tych, którym udzielam sakramentów – pokusę klerykalizmu.

Władza sakramentalna, o ile jest źle przeżywana, może rodzić poczucie władzy duchowej nad wiernymi. Przywództwo duchowe należy do istoty duszpasterzowania, ale przeżywane jako władza dająca wyższość staje się swoim własnym zaprzeczeniem.

Kapłaństwo jako „stan doskonałości”

Ten aspekt klerykalizmu może być karmiony przez pewien typ duchowości kapłańskiej obecny w wielu pouczeniach na ten temat. To duchowość indywidualistyczna, która koncentruje się na doskonałości wewnętrznej kapłana. choćby o ile w tej duchowości podkreśla się fundamentalny charakter więzi z Chrystusem, sposób jej przeżywania może umacniać duchowość klerykalną. Inaczej mówiąc: duchowy klerykalizm może karmić się wypaczonym przeżywaniem tego aspektu tajemnicy kapłaństwa, który jest opisywany słowami alter Christus.

Drugą cechę klerykalizmu jako poczucia wyższości duchowej stanowi pewien specyficzny sposób przeżywania swojej przynależności do kleru. Owa przynależność jest prostą konsekwencją przyjęcia święceń i nie pozostało klerykalizmem. Ale o ile tę przynależność przeżywa się jako przynależność do „stanu doskonałości”, który niejako automatycznie udziela doskonałości każdemu, kto do tegoż stanu przynależy – staje się wtedy klerykalizmem. Niestety praktyka pokazuje, iż ten aspekt często przejawia się w ukrywaniu swoich i cudzych wykroczeń w imię „obrony świętości stanu kapłańskiego”.

Wydaje się, iż najlepszym sposobem przezwyciężania klerykalizmu, jaki może rodzić się z nadmiernego akcentowania faktu przynależności do stanu duchownego, jest żywa pamięć, iż owa przynależność ma sens tylko jako służebna we wspólnocie Kościoła, rozumianego jako „misyjna wspólnota uczniów” („Evangelii gaudium”, 24).

Najlepszym sposobem przezwyciężania klerykalizmu jest pamiętanie, iż kapłaństwo stanowi służbę we wspólnocie Kościoła

Ks. Jan Słomka

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Teologiczną pożywką dla klerykalizmu jest pewien typ eklezjologii oraz ściśle z tą eklezjologią powiązany typ teologii sakramentu święceń. Eklezjologia przedsoborowa, skoncentrowana na hierarchii, niemal nie pozwalała na wyrwanie się z mentalności klerykalnej. Potrafili to tylko nieliczni, najwięksi duchem kapłani i biskupi.

Duch tej eklezjologii nie zniknął, dlatego przezwyciężanie klerykalizmu powinno być nie tylko tematem konferencji duchowych w ramach rekolekcji kapłańskich, ale także zadaniem dla teologów. Powinniśmy niestrudzenie studiować eklezjologię ludu Bożego, czyli eklezjologię „Lumen gentium”, i w jej świetle krytykować te myśli eklezjologii przedsoborowej, które niosą w sobie klerykalizm, a które ciągle krążą w przestrzeni duchowej katolicyzmu w Polsce.

Wielką pracę, o ile chodzi o rugowanie ducha klerykalizmu z eklezjologii i teologii sakramentu święceń, z naszego sposobu myślenia i mówienia, wykonał Franciszek. Studiowanie jego tekstów, a zwłaszcza myśli o Kościele i sakramencie święceń, jest niesłychanie pomocne w rozpoznawaniu i odrzucaniu teologicznych podpórek klerykalizmu.

Nazwa, która karmi mentalność klerykalną

Warto kilka słów poświęcić też samej nazwie sakramentu święceń – sacramentum ordinis. Otóż ta nazwa praktycznie od początku – czyli od pierwszego wyliczenia siedmiu sakramentów przez Piotra Lombarda (ok. 1100-1164) – była używana w oficjalnych dokumentach Kościoła. Jest też użyta w Katechizmie Kościoła Katolickiego, gdzie zalicza się ten sakrament do grupy sakramentów „w służbie komunii”.

Przy czym Katechizm (p. 1537-1538) komentuje tę nazwę w tradycyjnym duchu, jako włączenie do osobnego stanu – ordo. Z wielu znaczeń tego łacińskiego słowa autorzy Katechizmu wybrali znaczenie „ordo” jako osobnego stanu. Taka zresztą była wielowiekowa kościelna tradycja rozumienia i używania tego określenia. Ale Katechizm eksponując ordo jako osobny stan w pewien sposób podtrzymuje mentalność klerykalną.

Ciekawa jest recepcja nazwy sacramentum ordinis w piśmiennictwie polskim. Otóż w Katechizmie Trydenckim Piusa V z 1566 roku jest ona używana. Natomiast w polskich przekładach tego katechizmu czytamy o „sakramencie kapłaństwa”.

Zbigniew Janczewski w swoim artykule pokazuje, iż nazwa „sakrament kapłaństwa” zadomowiła się w polskim piśmiennictwie teologicznym, w publicznych wypowiedziach biskupów. Pojawiała się choćby w polskich przekładach dokumentów Soboru Watykańskiego II.

Rozpoznać zapach klerykalizmu

Klerykalizm należy więc traktować jako chorobę albo deformację życia duchowego. Z tego źródła wypływają najróżniejsze formy ekspresji klerykalnej widocznej w podejmowanych decyzjach, w słowach i zachowaniach. Ale nie oznacza to, iż źródłem klerykalizmu są tylko indywidualne wypaczenia w sposobie przeżywania przez duchownych swojego kapłaństwa.

To niezbyt czyste źródło od dawna jest zasilane treściami zawartymi w oficjalnych dokumentach kształtujących samorozumienie Kościoła, w tekstach teologicznych i duchowych, kształtujących świadomość i duchowość kapłanów. Nasyciły one duchem klerykalizmu prawo, instytucje oraz obyczaje w Kościele.

Dlatego niezbędna jest również praca rugująca klerykalizm z myślenia teologicznego oraz ze struktur kościelnych. Istotną częścią tej pracy jest zmiana komunikacji między duchownymi a świeckimi, gdyż właśnie w tych relacjach klerykalizm jest najbardziej widoczny. Ale żeby go rozpoznać w tych relacjach, w indywidualnych zachowaniach, w strukturach i obyczajach, trzeba najpierw dobrze identyfikować jego duchowy zapach.

Bez tego wyczucia reforma struktur jest niemożliwa, a o ile będzie wykonywana – to w najlepszym wypadku bezowocna, a może choćby przeciwskuteczna. Zmiana sposobu komunikacji duchownych ze świeckimi będzie wtedy podobna do tynkowania zmurszałej ściany. Choćby choćby tynk był najlepszy i tak będzie się kruszył i odpadał.

Przeczytaj również: Klerykalizm – odwieczne wyzwanie dla chrześcijaństwa?

Idź do oryginalnego materiału