Bardzo często ludzie
myślą o sobie, iż to od nich wszystko zależy, iż są niezastąpieni, a bez nich
się wszystko zawali. Dlaczego tak jest? Bo jakiś głos szepce im te słowa w
głowie, w które oni wierzą, dlatego uważają się za samowystarczalnych,
samodzielnych i tym samym nie potrafią innych prosić o pomoc.
Skoro teraz nie potrafią
poprosić ludzi o pomoc, to co oni zrobią w chwili śmierci, gdzie ostatnią deską
ratunku, mogącą uratować ich przed wiecznym potępieniem będzie poproszenie
Jezusa o pomoc: „Jezu, ratuj!”?
Czasem człowiek musi
wylądować na samym dnie, aby zrozumiał swoje błędne życie. Jego skamieniałe
serce musi zostać skruszone. Musi zniknąć „ja wiem lepiej” i „ja mam zawsze
rację”.
Popatrz na przykład św.
Pawła. Morderca chrześcijan dzięki utracie wzroku zmienia całe swoje życie i
zostaje świętym.
Święci rzadko kiedy są
idealni. To ludzie ich mylnie za takich uważają. Często oni w pewnej chwili
życia zatrzymują się, widzą swoje błędy i zaczynają postępować zupełnie
inaczej.
Kolejny przykład to św.
Piotr: wyparł się Jezusa trzykrotnie, ale dzięki temu, iż okazał skruchę jest
świętym i dzierży klucze do Królestwa Niebieskiego (czyli stoi na bramce do
lokalu zwanego Niebo).
Dalej św. Ignacy Loyola.
Miał często kłopoty z prawem, bo uwielbiał pojedynki, awantury oraz hazard. Nie
stronił także od towarzystwa pięknych kobiet. W jednej z bitw, w której
uczestniczył został ciężko ranny – kula armatnia strzaskała mu prawą nogę
poniżej kolana i zraniła też lewą.
Kości źle się zrosły i
trzeba było łamać nogę raz jeszcze. Dzięki temu doświadczeniu zmienił swoje
życie i został świętym.
Św. Augustyn – za młodu
prowadził bardzo hulaszczy tryb życia, ale nawrócił się, został świętym i
doktorem Kościoła.
Możesz się opierać i
stawiać opór Bogu, tylko po co? Im wcześniej do Niego przyjdziesz, tym szybciej
zrozumiesz, jakie życie z Nim jest piękne.
Ewelina
Szot