Pilotowanie ponad 800 lotów transatlantyckich z prędkością ponaddźwiękową to osiągnięcie, którym niewielu może się pochwalić. Kapitan Brian Walpole ma je jednak zapisane w swoim dzienniku pokładowym. Choć jego historia w lotnictwie jest bez wątpienia inspirująca, to jeszcze większe znaczenie ma dla niego droga do wiary.
Były oficer RAF z Surrey w Anglii rozpoczął swoją przygodę z lataniem na dwumiejscowym dwupłatowcu Tiger Moth, później pilotował odrzutowce podczas pokazów akrobacyjnych, aż w końcu przeszedł do lotnictwa cywilnego. Kulminacją jego kariery było dowodzenie samolotem Concorde w barwach British Airways — maszyny osiągającej prędkość 1350 mil na godzinę, czyli dwukrotność prędkości dźwięku. Walpole nie tylko pilotował Concorde’a, ale także kierował całą operacją lotów naddźwiękowych, o czym z pasją opowiada w swojej autobiografii Captain Concorde (Grace and Down Publishing, 2024).
Jednak to nie był szczyt jego życia. Dopiero gdy w wieku niemal pięćdziesięciu lat oddał swoje życie Chrystusowi, potrafił w pełni docenić majestatyczny widok krzywizny Ziemi z wysokości 60 000 stóp. Wcześniej, podczas lotów Boeingiem 707 nad Pacyfikiem, korzystał z gwiazd do nawigacji. Teraz te same gwiazdy mówiły mu o pięknie Stwórcy, którego poznał i któremu zaczął oddawać cześć.
Choć już na początku kariery zaprzyjaźnił się z kapelanem RAF-u i nosił przy sobie mały egzemplarz Ewangelii św. Jana, a jego ojciec był przykładem głębokiej wiary, Bóg pozostawał na marginesie jego życia — aż do momentu, gdy… tenis zatrzymał go w miejscu.
Jego córki, Julie i Shelley, odnosiły sukcesy w tym sporcie (ma również syna, Grahama). Shelley pokonała kiedyś legendarną Steffi Graf i zagrała z Chrissie Evert w pierwszej rundzie US Open (choć z mniejszym powodzeniem). Podczas jednej z tenisowych kolacji dumny ojciec nawiązał rozmowę z komentatorem Geraldem Williamsem, co doprowadziło go do wizyty w kościele baptystycznym w Guildford. To zapoczątkowało długą drogę poszukiwań — jego analityczny umysł potrzebował dowodów na prawdziwość Ewangelii.
Przełom przyniosła książka Josha McDowella Evidence That Demands a Verdict. Dzięki niej Brian przekonał się, iż Jezus rzeczywiście zmartwychwstał. Zgodził się z myślą C.S. Lewisa: „Chrześcijaństwo, jeżeli jest fałszywe, nie ma żadnego znaczenia, a jeżeli jest prawdziwe — ma znaczenie nieskończone. Jedyną rzeczą, jaką nie może być, to umiarkowanie ważne”.
Choć jego droga do wiary była — jak sam mówi — stopniowa i zwyczajna, jego żona Rosemary przeżyła duchowe przebudzenie w sposób gwałtowny i głęboki, podczas wizyty w kościele, gdy Brian był w podróży służbowej. Shelley poślubiła syna pastora baptystów i razem służą dziś Bogu w Kanadzie.
Brian odegrał kluczową rolę w przemianie Concorde’a — początkowo uznawanego za „komercyjnego trupa” — w dochodowe przedsięwzięcie, za co otrzymał tytuł OBE. Po jego przejściu na emeryturę, w wyniku zamachów z 11 września i spadku rentowności lotów naddźwiękowych, Concorde został wycofany z eksploatacji — zaledwie rok po katastrofie samolotu Air France w lipcu 2000 roku.
Dziś, mając ponad 90 lat, Brian pozostaje wiernym uczniem Jezusa. Po śmierci Rosemary w 2017 roku, zapytany, jaką radę dałby młodym mężczyznom, odpowiada:
„Zagłębianie się w życie Jezusa i to, co zrobił dla nas na krzyżu, to najważniejsza rzecz, jaką każdy z nas może zrobić w swoim życiu”.
Rada zawarta w małej Ewangelii, którą nosił w młodości, pozostaje aktualna:
„Kompas i przyrządy nawigacyjne są dla oficera marynarki tym, czym mapa dla oficera polowego, a Biblia — dla nas w naszej podróży przez życie”.
Gorąco polecam tę książkę nie tylko miłośnikom lotnictwa czy sportu. Żałuję jedynie, iż nie mógł jej przeczytać mój ojciec, który przez całe życie był pilotem. To poruszające świadectwo potęgi Boga — potęgi, która przewyższa choćby największe osiągnięcia ludzkiego geniuszu.
Autor: Charles Gardner
Źródło: God Reports