Jestem agnostykiem i deistą i tłumaczę dlaczego

1 rok temu

Nigdy nie byłem szczególnie religijny. Zostałem wychowany w wierze chrześcijańskiej i znam jej wady, jak i zalety. W okresie podstawówki uczęszczałem na koło misjonarskie, prowadzone przez katechetkę szkolną, co jednak miało dla mnie charakter towarzyski, a nie duchowy – chodziło o spotkanie się z ludźmi. O ile do komunii poszedłem z powodu normy kulturowo-społecznej, tak przy bierzmowaniu już się buntowałem. Niemniej nie żałuję go, choćby dlatego iż mam dzięki niemu drugie (trzecie) imię, które lubię i czasami z niego korzystam. W dalszej części artykułu wyjaśniam, zgodnie z obietnicą złożoną moim Czytelnikom, jak patrzę na religię i dlaczego jestem kimś pomiędzy agnostykiem a deistą.

W wieku gimnazjalnym, i częściowo licealnym, szukałem czegoś innego niż konwencjonalna religia. Interesowałem się np. parapsychologią – jak wielu ówczesnych nerdów, geeków i innych „wycofańców”, którzy dorastając z łatwością przerzucili się później na racjonalne i naukowe tory – będącą dzisiaj regularnym obiektem mojej krytyki.

Podczas nauki do matury z biologii moje wierzenia były regularnie poddawane próbom dowodowym i w związku z tym coraz to kolejne z nich odrzucałem. Teorię ewolucji biologicznej zacząłem traktować jako punkt odniesienia do wielu tematów dotyczących świata przyrodniczego. Do dziś jedną z istotniejszych zasad, którą kieruję się w życiu, jest branie pod uwagę faktów i nie negowanie rzeczywistości, choćby jeżeli jest ona trudna do zaakceptowania.

Na studiach już całkiem odszedłem od religii. Tak pojmowanej tradycyjnie, jak i postmodernistycznie oraz postchrześcijańsko, czyli m.in. ezoteryki, astrologii, parapsychologii, wierzeń popkulturowych np. o kosmitach, czy subkulturowych np. o „inkluzywności”, a także od teorii spiskowych (pamiętam, jak w liceum przeczytałem niezwykle fałszującą rzeczywistość książkę pt. „Ręce precz od tej książki”…). Na marginesie, popularność tego rodzaju parareligijnych i neoreligijnych ruchów na Zachodzie sprawia, iż od niedawna myślę o nim nie jako o laickim, ateistycznym czy agnostycznym, ale właśnie neoreligijnym. Wiara w „pozytywne myślenie”, „potęgę podświadomości”, powiązania między podświadomością a fizyką kwantową czy między osobowością a gwiazdami, w stworzenie ludzi przez UFO-ludków, i tak dalej, wszystko to i rozmaite inne wierzenia popkultury i subkultur zmieniły moje patrzenie na świeckość świata zachodniego.

Tymczasem w poprzednim akapicie padły najważniejsze dwa słowa: ateizm i agnostycyzm. pozostało trzecie: deizm, niezbędny w tym artykule. Ateizm to całkowity brak wiary w siły wyższe. Ponieważ jednak nie da się istnienia i nieistnienia takowych potwierdzić lub obalić, ateizm jest wiarą tak samo jak wiara w Boga, tylko wiara ta ma inną strukturę. Agnostycyzm z kolei zakłada, iż nie wiadomo, czym jest lub miałby być Bóg, więc nie rozstrzyga sporu wiary, dopóki nie pojawią się w tym zakresie jakieś dowody. Deizm natomiast uwzględnia możliwość istnienia Boga lub bogów, ale rozumianych inaczej, niż we wszelkich religiach, mitologiach i wierzeniach. Zakłada bowiem, iż nie ingerują oni w ludzkość na zasadach, jakie wyznają chrześcijanie, muzułmanie, hindusi i inni, ale sobie tylko znanych, a może w ogóle tego nie robią. W pewnym sensie wiara w to, iż żyjemy w jakiejś symulacji rzeczywistości może być poniekąd dziwaczną odnogą deizmu.

Tutaj dochodzę do wyjaśnienia, co oznacza, iż uważam się od czasu, gdy miałem około 18-19 lat, za kogoś pomiędzy agnostykiem a deistą. Uznaję mianowicie, iż póki nie ma dowodów, choćby teoretycznych, w tym zakresie, to nie będę rozstrzygał na ten temat, ale zarazem dopuszczam, iż może istnieć jakaś siła lub siły wyższe i to sprawia, iż oprócz bycia agnostykiem jestem zarazem deistą. Jest to dla mnie postawa tak samo racjonalna (bardziej niż czysty agnostycyzm, i tym bardziej niż ateizm), co wygodna.

Artykuł ten mogłem napisać dzięki wsparciu moich Patronów i Patronek. Dołącz do nich na moim profilu w serwisie Patronite.

Jednocześnie mam świadomość, iż dla wielu ludzi na Ziemi religia i wiara są niezmiernie ważne. Najprawdopodobniej również ewolucyjnie człowiek jest ukształtowany tak, iż potrzebuje takiej wiary, tak indywidualnie, jak i społecznie. Wspólnoty religijne mają zasadnicze znaczenie w tworzeniu się spójnych, współpracujących grup, co jeszcze nie tak dawno w historii naszego gatunku było bardzo ważne (i przez cały czas jest, ale w innej formie). Myślę też, iż dla osób z ciężkim dzieciństwem, które nie wytworzyły prawidłowego przywiązania z rodzicami, rolę takiej rodzicielskiej figury w ich umysłach pełnić może Bóg, dzięki czemu nie popadają w rozwój cięższych zaburzeń psychicznych.

Ponadto wiele zasad kultywowanych przez konwencjonalne chrześcijaństwo, takich jak altruizm, wzajemna pomoc, dbanie o dobro wspólne, lojalność, uczciwość itp., jest moim zdaniem dobrych, niezależnie od religii czy poglądów politycznych. Dlatego też, z przyczyn zarówno indywidualnych, jak i wspólnotowych, dawno zaprzestałem zwalczać religię i religijność. Jestem tolerancyjny wobec wierzących w bóstwa i w ich brak. Krytykę wymierzam w poszczególne zjawiska, takie jak np. kreacjonizm czy wojujący ateizm, a nie w chrześcijaństwo czy ateizm jako takie.

Gdy miałem 23 czy 24 lata postanowiłem wypisać się z Kościoła Katolickiego. Zamówiłem niezbędny do tego odpis aktu chrztu. Pomimo desperackich prób księdza w trakcie rozmowy przy odbieraniu dokumentu (naprawdę desperackich, było mi żal tego człowieka, gdyż cały trząsł się z nerwów, i, nie panując nad sobą, nawoływał mnie, abym „jeszcze raz wszedł do kościoła” i „poczuł Jezusa”) nie zrezygnowałem z tego pomysłu. Przygotowałem wniosek i planowałem go złożyć. Jednak dwukrotnie coś mi wypadło, a po drodze do kościoła mi nie było i w końcu tego nie zrobiłem. Wniosek leży wydrukowany w teczce, w szufladzie, wraz z aktem chrztu, do dziś, kiedy to choć moja (nie)religijność nie uległa zmianie, to pogląd na znaczenie religii dla porządku społecznego i dla wspólnotowości – już tak. W niewielu kwestiach zgadzam się z Zielonymi, jestem wręcz ich regularnym krytykiem, jednakże tutaj moje aktualne nastawienie jest bardzo bliskie temu, co wyznała przewodnicząca niemieckich Zielonych i obecna Minister Spraw Zagranicznych Niemiec, Annalena Baerbock: jest niereligijna, ale pozostaje członkiem Kościoła, gdyż ważna jest dla niej wspólnotowość.

Moje wymogi wobec ateistów, osób religijnych i neoreligijnych, są następujące. Chcę, aby nie starali się wymuszać na mnie stosowania ich praktyk religijnych, udziału w rytuałach itp. Co zarazem nie znaczy, iż nie pójdę do kościoła na chrzest, komunię, bierzmowanie, ślub czy pogrzeb – uważam, iż osoby robiące z tym problemy za bardzo skupiają się tylko na sobie. Mam raczej na myśli nie wymuszanie regularnego chodzenia na mszę czy przestrzegania pewnych restrykcyjnych zasad religijnych albo robienia rzeczy, które ewidentnie kolidują z porządkiem społecznym. Stąd jestem przeciwny także np. temu, czego dokonują niektóre wspólnoty muzułmańskie we Francji bądź Szwecji.

Drugi mój postulat jest taki, by religia tyczyła się spraw wspólnoty i wiary, zaś tam, gdzie wkracza wiedza, by ustępowała jej jako empirycznej i racjonalnej siostrze. Gdy wiara i religia nie zwalczają nauki, mogą moim zdaniem współistnieć, a ludzie religijni, jak i niereligijni, jak również religijnie „przeciętni”, też pełnią swoje role w ekosystemie społecznym i są dla zdrowia społecznego niezbędni.

Jestem też zdania, iż to, co dobre w danej religii, warto powielać niezależnie od własnego wyznania. I tak, jako agnostyk, chętnie przytaczam np. fragmenty „Hymnu o miłości” z Biblii (za co byłem atakowany i obrażany, nazywano mnie „katolem”), zaś w otwarciu mojej nowej książki (reportaż, który ukaże się niedługo nakładem wydawnictwa PWN, pt. „Przeludnienie czy wyludnienie? Reportaż demograficzny”) cytuję arabskiego myśliciela Kalila Gibrana. Z przyjemnością czerpię z „Mitologii” Jana Parandowskiego albo z przeciekawych religijnych przekazów hinduskich. Robię to jako agnostyk-deista o chrześcijańskim pochodzeniu.

Artykuł napisałem dzięki wspierającym mnie Patronom i Patronkom. jeżeli chcą i mogą sobie Państwo pozwolić na dołączenie do grona moich Patronów, serdecznie zapraszam na mój profil w serwisie Patronite.

Idź do oryginalnego materiału