Rok Boży
w liturgji i tradycji Kościoła świętego
z uwzględnieniem obrzędów i zwyczajów ludowych
oraz literatury polskiej
Księga ku pouczeniu i zbudowaniu
wiernych katolików
1932 rok.
ks. Franciszek Marlewski
Z dnia na dzień słońce chyli się szybciej ku zachodowi. Chłód poranny i wieczorny coraz bardziej daje się we znaki. Życie i ruch na polach zamiera. Zboża i trawy już dawno posprzątane. Tu i owdzie tylko sterczy na bezkwietnych łąkach spóźniona sasanka. ,
Jak ona przypomina starca, co przeżył już zenit życia! Wiosna i lato minęły, nastała dla niego jesień, ów okres życia, o którym już Sofokles pisze, iż „zbliża się starość, wzgardzona, bezsilna i smutna, a z nią cierpienia i ból“.
Wiek podeszły ma istotnie swoje znamiona i niedomagania. Zwykle cichość i skupienie cechują starca. Syt gwaru i zgiełku świata, lubi on życie odosobnione, pustelnicze, przywiązany do rzeczy dawnych, utartych, przecenia je często, a z niedowierzaniem i podejrzliwością patrzy na nowości. Widząc, iż inne nastawają czasy, iż dojrzewa pokolenie o innej umysłowości, innym nastawieniu psychicznym, unika towarzystwa i wmawia w siebie, iż błogo temu, co nie potrzebuje już z nowym prądem płynąć. Jego zdolność odczuwania i siła wyobraźni zanikają. Starzec bogaty jest w doświadczenia, ale często zbywa mu na dobrym humorze. Gumno i winnica i ogród opustoszały. Skłonny do zadumy, człowiek w podeszłym wieku troska się wiele; czując się niezdolnym do zarobku, mniema, iż wszyscy go opuścili, i często skłania się do chciwości; odsunięty na bok przez szumiący potok życia, pragnie uznania i szacunku. Niewątpliwie też przeczucie bliskiej śmierci rzuca cienie na jego sposób myślenia.
Lecz starość ma także nieraz ciche swe radości, które łagodzą jej uciążliwość i łagodnym opromieniają ją blaskiem.
Duch wtedy podtrzymuje i krzepi ułomność ciała. Postać uprzejmego i miłego starca o śnieżnych włosach, błyszczącym oku i uśmiechniętej twarzy czcigodny zaiste przedstawia widok. Najsłodszą euforia uczuwa starzec, gdy widzi się znów młodym w dzieciach i wnukach swych. Jak miłym jest widok dziadka lub babci, siedzących w fotelu w otoczeniu wnucząt, które z uwagą i w skupieniu słuchają ich opowiadania. Jak często przedmiotem tych opowieści są zdarzenia poważne i wesołe z własnego życia dziadków, którzy w ten sposób po raz wtóry przeżywają z rozkoszą szczęśliwe lata swojej młodości i swojego wieku dojrzałego.
I tak być powinno zawsze. Trudno powstrzymać ciało od zestarzenia się, ale serce i duch powinny pozostać jare. I choć lata przyprószą głowę śniegiem, to pod tym śniegiem zawsze jeszcze zielenić się powinna ruń młodości.
Ostatni okres wieku podeszłego jest czasem przygotowania powrotu duszy do ojczyzny, jej narodzin dla nieba. Walki życiowe przeszły; rodzice i długi szereg krewnych i znajomych już dawno podążyli drogą, którą wszystkim iść trzeba — stary wędrowiec ziemski pragnie także odłożyć już na dobre swój kij pielgrzymski. Tęskno mu — nie za padołem ziemskim, który mu już nic dać nie może, nie za latami młodości, które minęły niepowrotnie, spieszno mu do gwiazd, — do dalekich krain, gdzie inny, lepszy świat, — do dusz najmilszych, które go wyprzedziły — do Ojca niebieskiego, który obetrze wszystkie łzy z oczu jego, — do ojczyzny, gdzie nie będzie już ani śmierci, ani krzyku, ani lęku, ani bólu, ale gdzie wiekuiste mieszka szczęście i wiekuista radość.