Hipotetyczna III wojna światowa to temat, który budzi grozę, niepokój i refleksję. Świat, który znamy, zawisłby na włosku.
Cywilizacja, w której żyjemy, mogłaby runąć w jednej chwili. Ludzkie zabezpieczenia, technologie, plany i marzenia zostałyby zmiecione przez żywioł przemocy, który wymknąłby się spod kontroli. Wojna na skalę światową w naszych czasach – z bronią nuklearną, cyberatakami, biotechnologią i całym arsenałem współczesnych środków zniszczenia – miałaby niewyobrażalne skutki. Ale, patrząc oczami wiary, warto postawić pytanie: jakie znaczenie dla naszego zbawienia miałoby takie globalne doświadczenie cierpienia i chaosu?
Z chrześcijańskiego punktu widzenia nie istnieje sytuacja, której Bóg nie mógłby wykorzystać dla większego dobra. choćby w największym zniszczeniu, choćby w dramacie końca świata, który znamy, może pojawić się światło zbawienia. Bóg nie jest autorem wojny. To nie On wypowiada wojny, nie On pociąga za spust. To człowiek, ulegając pysze, chciwości, nienawiści, tworzy scenariusze zagłady. Ale Bóg – choć pozwala na cierpienie – nigdy nie przestaje być Ojcem. I właśnie dlatego, gdy człowiek staje nad przepaścią, Bóg pochyla się nad nim jeszcze bardziej.
Wojna, zwłaszcza w takiej skali, obnaża złudzenia, którymi żyje współczesny świat. Nagle wszystko, co wydawało się stabilne – pieniądze, systemy polityczne, bezpieczeństwo, dostęp do technologii – traci znaczenie. Ludzie, którzy wcześniej żyli w obojętności wobec Boga, mogą nagle odkryć prawdę o swojej kruchości. W ogniu wojny, w ruinach miast i serc, może narodzić się to, co wieczne. Tam, gdzie zawodzi człowiek, zaczyna działać Bóg. W chwilach największego zagrożenia człowiek pyta: co dalej? co po śmierci? co z moją duszą? To właśnie ten moment, w którym dusza może się obudzić.
Może się wydawać, iż wojna to czas przekleństwa. Ale wielu świętych mówiło o tajemnicy cierpienia jako o drzwiach do nawrócenia. W czasach pokoju ludzie łatwo zapominają o Bogu. Żyją, jakby Go nie było. Ale kiedy wszystko się wali, kiedy nikt już nie potrafi pomóc, wtedy niebo staje się jedyną nadzieją. W obliczu śmierci wielu ludzi zaczyna wołać o miłosierdzie. I Bóg nie gardzi takim wołaniem. choćby jeżeli ktoś przez całe życie był daleko, jeden akt żalu może stać się kluczem do zbawienia.
Trzecia wojna światowa byłaby dramatem dla świata, ale mogłaby też stać się potężnym wezwaniem do pokuty i nawrócenia. Mogłaby być ostatnim krzykiem Boga do ludzkości: „Wracajcie do Mnie, dzieci!”. Nie chodzi tu o straszenie, ale o realizm duchowy. Każde wielkie cierpienie w historii ludzkości było jednocześnie czasem próby i czasem łaski. Tak było podczas I i II wojny światowej, tak było podczas epidemii, katastrof, reżimów totalitarnych. W najciemniejszych godzinach historii rodziły się największe akty heroicznej wiary, poświęcenia, przebaczenia. Wojna mogłaby więc stać się dla wielu ludzi momentem decyzji: albo idę w stronę nienawiści, albo wybieram miłość; albo szukam zemsty, albo błagam o przebaczenie; albo ginę w rozpaczy, albo ratuję się w ramionach Boga.
W obliczu wojny wszystko nabiera innej wagi. Miłość staje się bezcenna, rodzina staje się twierdzą, modlitwa staje się tlenem. I może właśnie w takich czasach człowiek przypomina sobie, iż nie jest panem życia ani śmierci, iż nie wystarczą mu pieniądze, wiedza i wpływy, jeżeli dusza jest martwa. Wojna, jakkolwiek przerażająca, mogłaby odsłonić prawdę o tym, co naprawdę ratuje – o Krzyżu Chrystusa.
Czy więc III wojna światowa mogłaby przybliżyć ludzkość do zbawienia? Paradoksalnie – tak. jeżeli w jej ogniu zapłoną dusze, które zwrócą się do Boga z wiarą. jeżeli w ruinach tego świata wzrośnie tęsknota za światem wiecznym. jeżeli cierpienie otworzy oczy, a śmierć uświadomi, iż życie nie kończy się tutaj. Bóg potrafi pisać prosto po liniach krzywych. Może z największego zła wydobyć dobro, którego dziś jeszcze nie pojmujemy.
Oczywiście nie modlimy się o wojnę. Modlimy się o pokój. Ale nie o taki pokój, który jest wygodną obojętnością wobec Boga. Modlimy się o pokój serca, który płynie z miłości i prawdy. jeżeli jednak świat nie chce Boga – historia uczy, iż Bóg czasem dopuszcza, by człowiek doświadczył konsekwencji swoich wyborów. I może właśnie w tym doświadczeniu, granicznym i przerażającym, wielu odnajdzie drogę do nieba.
Dlatego w obliczu tej hipotezy nie chodzi tylko o strach, ale o czujność. O gotowość. O życie tak, jakby każda chwila mogła być ostatnia. Bo prawdziwa wojna toczy się nie o granice i politykę. To wojna o duszę. I tę bitwę możemy wygrać – niezależnie od tego, co stanie się ze światem – jeżeli tylko będziemy trzymać się Boga.
ks. Mateusz Szerszeń CSMA
-
Sekrety serca. Refleksje o życiu i wierze45,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Królowa Aniołów. Rozważania różańcowe25,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Post Świętego Michała Archanioła30,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Modlitwy Wielkiej Mocy – ks. Mateusz Szerszeń30,00 zł z VATDodaj do koszyka