HABEMUS PAPAM! NOWY PAPIEŻ TO AMERYKANIN

4 dni temu

Robert Francis Prevost. Brzmi jak nazwisko amerykańskiego reżysera, a nie namiestnika Chrystusa na ziemi. Ale to właśnie on, amerykański augustianin z Chicago, został wybrany 268. papieżem i przyjął imię Leon XIV. Czy to znak nowego początku, czy tylko kontynuacja ery Franciszka pod innym szyldem?

Leon? To jeszcze ktoś pamięta, iż był taki papież?

Ostatnim Leona na tronie Piotrowym widziano w XIX wieku, a i to niechętnie. Leon XIII zapisał się w historii głównie dzięki encyklice Rerum novarum, która jako pierwsza w Kościele odważyła się mówić o prawach robotników. Nowy papież, Leon XIV, ma inne życiowe doświadczenia – zamiast seminariów papieskich, przez dekady przemierzał Peru, organizował pracę zakonników i rozwiązywał spory kanoniczne. W Watykanie znalazł się późno, ale zrobił błyskawiczną karierę.

Zakonnik z Chicago

Robert Prevost urodził się 14 września 1955 r. w Chicago. To nie jest miejsce, z którego zwykle rekrutuje się papieży – raczej biskupów od zadań specjalnych. I rzeczywiście, zanim został głową Kościoła, był przełożonym generalnym augustianów (2001–2013), potem pracował jako biskup w peruwiańskim Chiclayo, gdzie w praktyce był kimś w rodzaju duchowego gubernatora prowincji. Gdy Franciszek szukał ludzi z Ameryki Łacińskiej, którzy rozumieją realia ubóstwa i lokalnej duchowości – Prevost był naturalnym kandydatem.

Kariera watykańska: bez fanfar, ale skutecznie

W 2023 roku został mianowany prefektem jednej z najpotężniejszych instytucji w Watykanie – Dykasterii ds. Biskupów. To właśnie ta instytucja decyduje, kto zostaje biskupem, a kto ląduje w archiwum. Prevost – spokojny, nienarzucający się, ale skuteczny – gwałtownie zyskał zaufanie Franciszka. Był jednym z jego „ludzi od misji specjalnych” i stopniowo zbierał tytuły: arcybiskup ad personam, kardynał diakon, potem kardynał biskup z diecezją suburbikarną Albano. Do Kolegium Kardynalskiego dołączył jesienią 2023. Do grona „papabili” nikt go wtedy nie zaliczał.

Wybór z zaskoczenia – i co dalej?

Konklawę miało swoich faworytów: konserwatystów z Afryki, umiarkowanych reformatorów z Europy, a także nieśmiałych kandydatów z Azji. Prevost – technokrata i duszpasterz w jednym – nie był na afiszach. Ale miał to, co często decyduje: nie miał wrogów. A to w czasach Kościoła wewnętrznie podzielonego może wystarczyć. Jego wybór to być może sygnał, iż Kościół nie szuka już gwiazdora – tylko stabilizacji.

Kim będzie Leon XIV?

Czy Leon XIV okaże się „papieżem przejściowym”, jak mówiono o Benedykcie XVI? Czy będzie próbował kontynuować reformy Franciszka, czy też wprowadzi cichą kontrrewolucję? Wybór imienia – Leon – może sugerować chęć nawiązania do tradycji papieży intelektualistów i moralnych autorytetów. Ale na razie wiemy jedno: papież z Chicago to człowiek, który więcej lat spędził w Ameryce Łacińskiej niż w Watykanie, więcej w duszpasterstwie niż w dyplomacji i więcej w klasztorze niż na salonach.

W świecie, w którym coraz częściej mówi się o końcu epoki instytucji, Kościół postawił na człowieka z zakonu, który potrafi działać bez rozgłosu. Czy to wystarczy, by nadać nowy sens słowu „papież”? Czas pokaże.

Idź do oryginalnego materiału