Egzorcysta: Kontempluj Jezusa, a nie Złego ducha!

kjb24.pl 8 miesięcy temu

Każdy z publikowanych przez nas wywiadów z kapłanami posługującymi jako egzorcyści cieszył się szczególnym zainteresowaniem czytelników i internautów. Ma to pewnie swoją, nieco sensacyjną wymowę, ale też przecież, jako duchowi podopieczni św. Michała Archanioła, niejako „skazani” jesteśmy na poruszanie tematyki walki duchowej. Tym razem więc, zamiast wprowadzenia do rozmowy, pozwalamy sobie na apel do Ciebie czytelniczko/czytelniku. Po zakończeniu lektury poniższego wywiadu wróć do strony tytułowej naszego pisma i przeczytaj jego tytuł, najlepiej na głos. Tytuł ten, stanowiący przecież imię św. Michała Archanioła, przypomina najdobitniej o tym, co w rzeczywistości walki duchowej i każdej innej dziedzinie naszego życia winno być najważniejsze. Tak jak podkreśla to nasz dzisiejszy rozmówca, tak jak podkreślali to wszyscy egzorcyści, z którymi rozmawialiśmy. Nie koncentrujmy się na Szatanie. Skoncentrujmy nasze serca i umysły na Bogu.

Pochodzi Ksiądz z parafii p.w. św. Michała Archanioła w Toruniu i należy do Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła. Czy z upływem lat na tej drodze powołania odkrywał Ksiądz postać tego anioła, objawiła się ona Księdzu jakoś, czy też jest to takie stałe nabożeństwo?

To właśnie kult do św. Michała Archanioła leży pewnie u samych korzeni, czy to mojego powołania, czy całej formacji wiary. Już od najmłodszych lat, świadomie czy nieświadomie, przeżywałem obecność św. Michała, choćby w patronacie mojej parafii. I stąd pewnie decyzja, aby swoje życie, swoje powołanie, realizować właśnie w zgromadzeniu, które nie tylko nosi Jego imię, ale ma w swoim charyzmacie zawołanie świętego Michała Archanioła: „Któż jak Bóg!”.

Oczywiście, ten mój kult z lat chłopięcych się do dzisiaj zmienił. Na pewno umocnił się pod względem doktrynalnym, ale też i pod względem świadomego życia i świadomej posługi. Wiele momentów doświadczenia zła, niebezpieczeństw życia pokazało mi, jak bardzo niezbędny jest w naszym kroczeniu ścieżką wiary św. Michał Archanioł i jego wstawiennictwo. I tę modlitwę, w moich latach młodzieńczych prawie gdzieś tam zapomnianą, odmawianą bardzo rzadko – mały egzorcyzm papieża Leona XIII – właśnie teraz, w czasie mojej posługi kapłańskiej i życia dojrzałego, mocno odkryłem na nowo jako wielką pomoc w kroczeniu w wierze, w pokonywaniu zasadzek, które nieprzyjaciel zbawienia ciągle przygotowuje.

Czy w takim razie doświadczył Ksiądz osobiście jakiejś szczególnej pomocy ze strony świętego Michała?

Było takich sytuacji dość dużo. Na przykład w 2000 r. z 50-osobową grupą z rzymskiej parafii polecieliśmy do Turynu na nawiedzenie Całunu. Pogoda była piękna, nawiedziliśmy Całun, później był czas na chwilę zwiedzania. Po południu jednak rozszalała się ulewa tak wielka, iż gdy chcieliśmy wrócić na lotnisko, okazało się, iż ulice są pozalewane. Wtedy w grupie zrodził się pewien niepokój, by nie powiedzieć panika. Zacząłem odmawiać modlitwę Leona XIII do świętego Michała Archanioła, odmawiałem ją w sposób nieustanny, non stop. Nasz kierowca znał inną drogę dojazdową do lotniska, ale tam również zatrzymała nas policja, gdyż droga była nieprzejezdna. Chyba po godzinie, półtorej różnych objazdów i nieprzerwanej modlitwy dojechaliśmy do lotniska małą dróżką. Tam nie było już żadnej kontroli bezpieczeństwa, od razu wsiedliśmy do samolotu, który czekał tylko na naszą grupę i zaraz po naszym wejściu wystartował. Następnego dnia, oglądając wiadomości z Turynu, zobaczyłem wodę, która dosięgała mostów. Wszystkie place i ulice były zalane, ale my bezpieczni, spokojni, byliśmy już w Rzymie… Tamta interwencja świętego Michała Archanioła była bardzo namacalna, wyraźnie widoczna.

W rytuale dla egzorcystów również zawarte są modlitwy do świętego Michała Archanioła. Czy korzysta z nich Ksiądz w swojej posłudze?

Jak najbardziej. Rytuał dla egzorcysty to jakby mszał czy podręcznik i trzeba z niego korzystać bardzo skrupulatnie. Tak jak w czasie odprawiania mszy świętej kapłan nie może dodawać swojej inwencji na przykład do modlitwy eucharystycznej, czy innych modlitw Kościoła, bo tchnie to choćby niewiernością Kościołowi, tak samo i rytuał powinien być odmawiany bardzo wiernie. Wydaje mi się, iż im mniej jest modlitw takich dewocyjnych, prywatnych, tym lepiej. W rytuale jest umieszczona właśnie modlitwa Kościoła, jest on zatwierdzony przez Kościół i modlitwa do św. Michała, czy choćby poświęcenie św. Michałowi, która są jego częścią, są przeze mnie używane w takiej właśnie formie, w jakiej są zapisane w rytuale.

I to wystarcza? Nie potrzeba cudowności?

Wydaje mi się, iż to właśnie wierność Kościołowi, niekiedy taka choćby powiedzielibyśmy „prosta”, gwarantuje skuteczność modlitwy i naszego działania. Czasem, gdy patrzymy na różne dewocjonalne „dodatki” w celebracji na przykład Eucharystii, widzimy, iż myśl Kościoła jest w nich zdeformowana.

Słyszy się często diagnozę, iż mamy dziś do czynienia z nadmiernym zainteresowaniem złem, egzorcyzmami. Książki o egzorcyzmach sprzedają się bardzo dobrze. Z drugiej strony zło trzeba przecież jakoś demaskować, nazywać je po imieniu. Z doświadczenia kapłańskiego Księdza – jak znaleźć w tym adekwatną proporcję?

Na nasze spotkania egzorcystów w Associazione Internazionale Esorcisti – Międzynarodowym Stowarzyszeniu Egzorcystów przyjeżdża często ks. bp Giovanni D’Ercole z Ascoli Piceno. To egzorcysta z wieloletnim stażem, który posługiwał choćby w krajach afrykańskich. Często, dzieląc się swoim doświadczeniem, przypomina on nam, egzorcystom, iż nasza posługa powinna być podobna do wzrostu ziemniaków. Jak to rozumieć? Cała istota ziemniaka tkwi w ziemi, jest niewidoczna dla ludzkiego oka. To, co widzi się na zewnątrz, jest adekwatnie nieistotne.

Tak też w Krakowie uczyli nas profesorowie teologii moralnej – nie wolno opowiadać przypadków sakramentu pojednania na spotkaniach towarzyskich, rodzinnych, bo czasem te opowieści księży o spowiedzi mogą powodować pewne zgorszenie. Człowiekowi czasem choćby do głowy nie przychodzi, iż można w dany sposób zgrzeszyć, i ksiądz opowiadając o tym swobodnie, a może choćby i swawolnie, może drugiego człowieka zgorszyć. Podobnie jest z posługą egzorcysty – Kościół zaleca w rytuałach, aby egzorcyzmy odbywały się na uboczu: w małych oratoriach, salkach, kaplicach. Tak, aby nie były to celebracje widowiskowe, nagrywane; aby nie robić z nich show dla mass mediów. Muszą się one odbywać z szacunkiem dla drugiego człowieka i z pewną dyskrecją.

Tymczasem w dzisiejszym świecie mass-mediów o obecności zła, Szatana, mówi się dużo, może choćby i za dużo. To tak jak z mówieniem o niebezpieczeństwach płynących z zażywania narkotyków. Z jednej strony jest to zagrożenie, przed którym trzeba dzieci i młodzież ostrzec. Ale jeżeli mówi się o tym za dużo, może też niekiedy w taki sposób pobudzający ciekawość, to natura człowieka sprawia, iż czasem chce on narkotyków spróbować, mimo iż wie, iż to niewłaściwe, iż może pociągnąć za sobą poważne skutki.

Jest wiele osób, które są psychicznie rozchwiane, i takie przesadne mówienie o działalności złego wzmacniać może zamieszanie w ich sercach. Dlatego też potrzeba rozwagi, bowiem z drugiej strony publikacje i książki o Szatanie są jak najbardziej potrzebne po to, abyśmy nie bagatelizowali obecności złego w naszym życiu. Fundamentalna znajomość objawów działania złego ducha przyda się wszystkim, ale wydaje mi się, iż na tym można byłoby poprzestać. Te wszystkie opowieści i świadectwa szczególnie nadzwyczajne, może niekiedy choćby przesadzone, lepiej jest pomijać. Czasem to wcale nie służy wzrostowi wiary, tylko zaspokajaniu ciekawości. Nie możemy włożyć Szatana między bajki i lekceważyć go, ale też nie wyolbrzymiajmy jego znaczenia. To jest stworzenie tak jak my i on również jest poddany Bogu. Nie możemy przydawać mu jakichś szczególnych mocy, których on nie posiada. Bardziej, niż wchodzeniem w tajemnicę zła i kontemplowaniem go, powinniśmy interesować się Jezusem i tajemnicami wiary. Kontemplacja zła jest poza wymiarem naszej wiary i naszej pobożności.

Jak w takim razie podchodzi Ksiądz do rozpowszechniania tego, co Szatan mówi podczas egzorcyzmów i w ogóle do kwestii dialogowania z nim? Niektórzy uważają, iż jest w tym dobro duchowe, iż dzięki takim wypowiedziom wiemy np. o obecności Maryi podczas modlitwy, czy o niechęci Szatana do wody święconej.

Diabeł jest kłamcą i ojcem kłamstwa, dlatego też rozgłaszanie posłania diabła wypowiedzianego w czasie egzorcyzmu uważam za niewłaściwe. Lepiej zamiast tego publikować przesłanie ewangeliczne.

Tak samo zresztą z dialogowaniem ze złym. Czemu ma ono służyć? Jak ma ono wzmocnić moją wiarę? Wiarę w co, w kogo? Widząc obecność złych duchów nie potrzebuję znać ich imion i tajemnic, tym bardziej, iż Szatan pod wpływem egzorcyzmu może mówić prawdę, ale nie musi. Rozpowszechnia się więc często stwierdzenia sensacyjne, ale niekoniecznie prawdziwe. Prawdziwa jest Ewangelia. Drogą, prawdą i życiem jest Jezus. Może czas poświęcany na studiowanie rozmaitych demonicznych wypowiedzi warto więc spożytkować na pogłębienie znajomości Słowa Bożego? Przecież nie chodzi nam o to, żeby coraz bardziej wierzyć w złego ducha, tylko żeby mieć coraz bardziej żywą wiarę w Jezusa.

A jak w ogóle doszło do tego, iż został Ksiądz egzorcystą we Włoszech?

Pierwszym i jedynym egzorcystą w każdej diecezji jest jej biskup, który czasem tą swoją władzą egzorcysty dzieli się z innymi kapłanami. W diecezji Civita Castellana, gdzie posługuję, biskup był przekonany o skuteczności i adekwatności egzorcyzmów, ale kapłan, który sprawował je od wielu lat, tracił już siły i zdrowie, potrzebne były zmiany. I wtedy właśnie biskup zwrócił się najpierw do mnie osobiście, a później do moich przełożonych, z prośbą o sprawowanie posługi egzorcystycznej.

Ważne jest, aby mandat egzorcysty był mandatem przekazanym na piśmie, z podpisem biskupa. Całkowicie niebezpieczne jest sprawowanie tej posługi w sposób nieupoważniony. Trzeba w niej bowiem szczególnie mocno stać na fundamencie wiary i Kościoła. Nie można za dużo improwizować, tak jak już mówiłem o używaniu rytuału. Trzeba być wiernym i trzeba pozostawać w jedności z biskupem miejsca – pierwszym egzorcystą.

Dlaczego ordynariusz miejsca powierzył tę funkcję właśnie Księdzu? Przygotowywał się Ksiądz do niej jakoś szczególnie?

Biskup rozeznaje, który z kapłanów ma predyspozycje do objęcia posługi egzorcysty. Pewnym przygotowaniem do niej są już święcenia kapłańskie. Pewnie, iż nie da się tej posługi nauczyć z książek, ważne jest poznanie sposobów oddziaływania złego, poznanie pewnych objawów, ale jest to wszystko doświadczenie, które zdobywa się poprzez praktykę, z pomocą innego egzorcysty. Ja na przykład przez 2 lata asystowałem w posłudze ojca kapucyna, Carmine De Filippisa, i poprzez to asystowanie, poprzez towarzyszenie mu w trakcie egzorcyzmów, gdzie modliliśmy się razem, wiele rzeczy wypracowałem. O. Carmine przekazał mi nie tyle wiedzę, co doświadczenie.

Później to już chyba każdy wypracowuje sobie swój styl posługi, tylko musi to być posługa ściśle związana z Kościołem, z biskupem. Aby w posłudze egzorcysty działała siła Kościoła, egzorcysta sam musi być z tym Kościołem złączony. Oczywiście, w dalszej kolejności modlitwy innych osób są nie tylko wskazane, ale koniecznie. Ja na przykład jestem związany z siostrami karmelitankami z Ronciglione. I w dniach, gdy pełnię swoją posługę egzorcysty, one adekwatnie cały czas się modlą.

Czy posługa egzorcysty we Włoszech ma inną specyfikę niż posługa egzorcysty w Polsce? Słyszymy na przykład czasem, iż we Włoszech jest dużo wróżek, co wpływa mocno na duchowe perypetie ludzi…

Nie mam szczególnego kontaktu z egzorcystami polskimi i dlatego trudno mi się wypowiadać się o sytuacji w Polsce. We Włoszech sytuacja, przynajmniej pod względem statystycznym, wygląda tak, iż na przestrzeni jednego roku ok. 13 mln Włochów korzysta z usług wróżek, Tarota, itp. Oczywiście nie za „Bóg zapłać”, ale za grube pieniądze. Pokazuje to obniżający się poziom wiary. Spośród ludzi, którzy trafiają do wróżek, ok. pół miliona kończy u egzorcysty.

Jeśli brakuje żywej, choćby „prostej” wiary; wiary opartej o życie sakramentalne, modlitwę, różaniec, adorację Najświętszego Sakramentu; wiary, która jest konkretem naszego życia, to wtedy pojawiają się duchowe zawirowania, różne trudności w życiu duchowym, wobec których ludzie nie szukają pomocy w Słowie Bożym, w sakramentach, tylko właśnie w takich niepewnych źródłach, jak np. wróżki. Wielu z nich przychodzi do mnie właśnie po kontakcie z takimi „specjalistami”.

Dlaczego Pan Bóg względem niektórych dopuszcza nękanie, a względem innych nie?

Odpowiedzi na to pytanie może być bardzo wiele. Dopuszczenie nękania może być dla nękanego formą zadośćuczynienia za grzechy, może być nawoływaniem do jego prawdziwego nawrócenia. Pan Bóg ma swoje drogi i patrząc na to w ten sposób nie zawsze nękanie przez złego ducha musimy interpretować jako coś tylko złego. To może być bowiem zło, które poprowadzi do większego dobra, na przykład właśnie do głębszego przeżywania wiary.

Jak więc osoby nękane poprowadzić do tego dobra?

Lekarstwem na ich problemy jest powrót do normalnego życia chrześcijańskiego. Ze mszą świętą, z modlitwą, z sakramentami. To jest taki mały, powiedziałbym, iż choćby taki lepszy egzorcyzm. Bo do egzorcyzmu ludzie podchodzą niekiedy w sposób bardzo bajkowy i magiczny. Spotykając gdzieś jakiegoś egzorcystę proszą o błogosławieństwo czy egzorcyzm, po którym wszystko ma wrócić do „normalności”, czyli do dawnego życia. A tymczasem Pan Bóg, dając próbę zetknięcia się ze złem, nawołuje do nawrócenia.

Osobom, które zwracają się do mnie z prośbą o pomoc, pozostawiam zawsze coś w rodzaju zadania domowego – modlitwę różańcową, uczęszczanie na msze, życie sakramentalne. jeżeli ktoś tego zadania domowego nie wykonuje, to powtórne przychodzenie do mnie jest tylko stratą czasu i zawracaniem głowy, oszukiwaniem siebie, świadczącym o chęci szukania w życiu magicznych rozwiązań.

Osoby naprawdę cierpiące z powodu nękań złego, zwykle bardzo chętnie podejmują modlitwy różańcowe, których wcześniej często w ogóle nie znały. Niekiedy trzeba im podarować różaniec i cały schemat odmawiania modlitwy różańcowej. Niestety zdarza się, iż gdy już przychodzi uspokojenie, często tę modlitwę i życie wiarą porzucają.

Co więc popycha tych ludzi do przyjścia do egzorcysty?

Popycha ich na pewno osobiste cierpienie, ale też cierpienie ich bliskich. Na pewno to cierpienie popycha ich bardziej niż moc wiary. Choć egzorcyści wskazują też, iż zdarzają się osoby, które ciągle przychodzą do egzorcysty, samemu czyniąc z siebie takiego jakby „bożka”. Jest w tym chęć bycia w centrum uwagi, ukryta pycha. Dlatego egzorcysta musi dysponować darem rozeznania.

Wiele osób przychodzi też po prostu z chęci bycia wysłuchanym, opowiadają całą historię swojego życia, proszą co najwyżej o błogosławieństwo, bez żadnego egzorcyzmu. Choć czasem ci ludzie są tak poranieni, że, też pod wpływem sensacyjnej literatury, wydaje im się, iż zostali opętani. A prawdziwy ich problem tkwi w nieuporządkowanym życiu, w którym nie ma wiary. Egzorcysta, widząc taki przypadek, odsyła często człowieka do spowiednika czy duszpasterza w parafii, aby nie zabierał on miejsca w kolejce ludziom naprawdę potrzebującym egzorcyzmu. Ale proszę pamiętać, iż posługa egzorcysty to nie tylko wyrzucanie złych duchów – to posługa pocieszenia i wzmocnienia.

W Polsce też mówi się, iż ogromnym problemem egzorcystów jest brak czasu w pełnienie posługi, i iż kolejki są bardzo długie. Czy we Włoszech jest podobnie? Jak poradzić sobie z tym problemem?

Potrzebne jest przede wszystkim dobre przygotowanie proboszczów, kierowników duchowych, spowiedników. Tak, by mogli oni stanowić pierwsze „sito”. Aby wyłuskiwali tych, którzy potrzebują wsparcia, wysłuchania, sakramentu pojednania, czy kierownictwa duchowego, ale nie zawsze egzorcysty. Ja też staram się zachęcać wiernych, by z problemami duchowymi szli w pierwszej kolejności do swojego proboszcza.

Wielu moich znajomych egzorcystów ma zaufane osoby, które przeprowadzają wstępne wywiady z przychodzącymi: pytają o objawy, trudności i oceniają, gdzie człowieka należy skierować. Ja również, jeżeli jestem w kontakcie z księdzem z danej parafii, konsultuję z nim przypadek konkretnego człowieka. Ale też, gdy osoba, która czuje się zagrożona bądź nawiedzana przez złego ducha, dzwoni bezpośrednio do mnie, to zapraszam ją na rozmowę. Takie spotkanie trwa na ogół ok. pół godziny i, o ile istnieje taka potrzeba, umawiamy się na kolejny raz.

Podkreśla Ksiądz, iż najważniejsze są sakramenty, niemniej chciałbym zapytać również o sakramentalia: szkaplerze Matki Bożej i św. Michała Archanioła, wodę święconą, relikwie świętych. Jak chrześcijanin może korzystać z tego dobrodziejstwa i czy doświadczył Ksiądz mocy sakramentaliów w swojej posłudze?

Sakrament jest widocznym, mocnym znakiem działania Jezusa i trudno porównywać np. sakrament pojednania z posługą egzorcysty. To sakrament pojednania jest najwłaściwszym egzorcyzmem i u naszych prawosławnych braci egzorcyzm włączony jest choćby w ten sakrament. Natomiast niektórzy, choćby księża, podchodzą do sakramentaliów, czyli środków pomocniczych, z takim troszeczkę lekceważącym uśmiechem.

Tym niemniej na drodze wiary nie możemy lekceważyć darów, jakie daje nam Kościół, począwszy od wody święconej, czy choćby wody egzorcyzmowanej. Stanowią one wielką pomoc. Tego m.in. nauczyłem się od o. Carmine. Wodę stosował on nie tylko na rozpoczęcie modlitwy i egzorcyzmów, gdzie jest ona niezbędna, ale błogosławił choćby wodę przynoszoną ze sklepu. W trakcie egzorcyzmu wykorzystywane są też sól i olej. Jest z nimi związana specjalna formuła w rytuale i to również są dodatki, których używamy codziennie, przy przygotowywaniu posiłków.

Egzorcyści opisywali również przypadki, gdy dręczonemu podawano herbatę na wodzie święconej lub obiad z dodatkiem soli egzorcyzmowanej. Wiadomo, woda jest pierwszą materią, używaną przy Chrzcie Świętym, w tym procesie przechodzenia z ciemności do światła, do życia. Stąd zresztą powiedzenie, iż diabeł boi się święconej wody.

Używanie wody święconej przy wchodzeniu do kościoła, kreślenie nią znaku Krzyża Świętego, też nie jest gestem całkowicie drugorzędnym. To gest, który wzmacnia naszą wiarę i nas. Podobnie jak różaniec, szkaplerze czy medaliki – ale pamiętajmy, by były one poświęcone! W tym wszystkich oczywiście potrzebna jest wiara, bo jeżeli używanie sakramentaliów odłączone jest od wiary, wówczas mamy do czynienia z myśleniem magicznym. Poświęcone przedmioty mają służyć człowiekowi jako pomoc w walce duchowej i jeszcze silniejszym przylgnięciu do Jezusa.

A jakie znaczenie w tej walce duchowej i dla tego przylgnięcia do Jezusa mają sanktuaria? Z Sanktuarium św. Michała Archanioła w Monte Sant’ Angelo na czele…

Sanktuarium na Gargano jest sanktuarium antycznym, znaczącym nie tylko dla Włochów, ale i dla całego Kościoła. Z nim w naturalny sposób kojarzone jest nasze zgromadzenie. I przybywające tam liczne pielgrzymki są widocznym znakiem obecności oraz działania świętego Michała Archanioła w dzisiejszej drodze ludu Bożego. Sam, przynajmniej raz w roku, przyjeżdżam na Gargano na 2-3 dni skupienia, szczególnego powierzenia Panu Bogu wszystkich osób, które spotykam w swej posłudze

.

Dziękuję za rozmowę i proszę o przesłanie do Czytelników „Któż jak Bóg”.

Kto sięga po pismo, które ma w swoim tytule słowa „Któż jak Bóg”, raczej nie robi tego przypadkiem, ani spontanicznie. Ci, którzy nie chcą mieć z Panem Bogiem nic wspólnego, pisma z takim tytułem w ogóle nie wezmą do ręki. Dlatego czytelnicy, którzy w sposób regularny wczytują się w Wasze artykuły, już w ten sposób podpisują się pod sztandarem świętego Michała Archanioła, i też swoim życiem winni głosić zawołanie „Któż jak Bóg”.

Życzmy sobie tej właśnie prawdziwej obecności Boga pośród nas. Boga żywego, działającego w Kościele, w sakramentach, poprzez żywe Słowo Boże; Boga, który daje siebie, który przygotował nam swoje mieszkanie poprzez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna. Wszystkie przeszkody, które nas w życiu spotykają, właśnie w tym zawołaniu „Któż jak Bóg” mogą być wyprowadzane na drogę ku naszemu zbawieniu, ku naszemu dobru.

z ks. Januszem Konopackim CSMA

proboszczem parafii

p.w. bł. Marii Assunty

i św. Anastazji w Nepi

oraz

egzorcystą diecezji

Civita Castellana

rozmawiał

ks. Piotr Prusakiewicz CSMA

Artykuł ukazał się w nr 6/2018 Któż jak Bóg.

Idź do oryginalnego materiału