Szukanie oparcia w Kościele, który przekazuje Ewangelię, jest dobrym tropem. Ale szukanie oparcia w monolitycznej doktrynie prowadzi na manowce.
Zostałem niedawno zaproszony, aby wygłosić prelekcję o teologii Franciszka. Słuchaczami byli ludzie po studiach tworzący grupę – jak to sami nazywali – „duszpasterstwa postakademickiego”. Bardzo gwałtownie prelekcja zamieniła się w dyskusję, która skoncentrowała się wokół wypowiedzi Franciszka podczas spotkania z młodzieżą w Singapurze (13 września 2024 r.).
Chodziło o ten fragment: „Wszystkie religie są drogami dojścia do Boga. Są – dokonuję porównania – jak różne języki, różne wyrażenia, aby tam dotrzeć. Ale Bóg jest Bogiem dla wszystkich. A ponieważ Bóg jest Bogiem dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. «Ale mój Bóg jest ważniejszy niż twój!». Czy to prawda? Jest tylko jeden Bóg, a my, nasze religie, są językami, ścieżkami prowadzącymi do Boga. Ktoś jest sikhem, ktoś muzułmaninem, ktoś hinduistą, ktoś chrześcijaninem, ale są to różne ścieżki”.
Szukanie oparcia w Kościele
Najbardziej aktywni uczestnicy spotkania bardzo krytycznie ocenili te słowa Franciszka. Twierdzili, iż nie bardzo wiadomo, dlaczego mają być katolikami, skoro inne religie też prowadzą do Boga. Ale w trakcie dyskusji okazało się, iż ich główny problem z tą wypowiedzią był inny. Można go opisać słowami „potrzeba oparcia”.
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.
Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Otóż wypowiedź Franciszka naruszyła ich pewność, poczucie oparcia, jakie znajdują w katolicyzmie. W rozmowie pojawiło się przeciwstawienie: po jednej stronie postmodernizm, który odrzuca prawdę w imię wszechobecnego relatywizmu; a po drugiej Kościół, który głosi Chrystusa – Prawdę.
Tę prawdę rozumieli jako prawdę obiektywną, która jest solidnym oparciem. Jej depozytariuszem pozostaje Kościół katolicki, a depozytem tejże prawdy są dogmaty. Wiara, która nie daje oparcia, nie jest – w ich przekonaniu – wiarą, ale ułudą. Zatem uprawnione jest oczekiwanie wobec Kościoła, iż będzie głosił prawdę, która daje oparcie.
Rozmowa, którą tu zrelacjonowałem, pomogła mi zrozumieć, iż spory wokół teologii i nauczania Franciszka nie są w pierwszym rzędzie sporami wewnątrzteologicznymi, zrozumiałymi tylko dla specjalistów. Ich teologiczny, warsztatowy aspekt jest podrzędny. Istota tego sporu dotyczy egzystencji, sposobu przeżywania wiary, znaczenia wiary dla człowieka, a w konsekwencji – sposobu rozumienia misji Kościoła.
Dwa rodzaje pewności
Uczestnicy tej rozmowy traktują swoją wiarę bardzo poważnie – jako oparcie w życiu. Właśnie dlatego poczuli się niepewnie. Wypowiedź Franciszka podważyła sposób przeżywania ich wiary katolickiej, jej rozumienie, które dawało im oparcie.
- Ks. Grzegorz Strzelczyk
Po co Kościół
W trakcie dyskusji dość precyzyjnie opisaliśmy charakter oparcia, jakiego szukali w Kościele. Pozwolę sobie opisać ten charakter jako pewność opartą na niezmiennej strukturze prawdy obiektywnej. Aby lepiej wyjaśnić, na czym takie oparcie polega oraz przedstawić koncepcję alternatywną, posłużę się analogiami.
Otóż, ten rodzaj pewności jest podobny do zaufania, które pozwala nam spokojnie wsiadać do samolotów i podróżować nimi. Wsiadamy i podróżujemy, bo samoloty są zbudowane i przetestowane według obiektywnych reguł fizyki i opartej na niej techniki; bo obsługujący je ludzie działają według stabilnych, dobrze sformułowanych procedur; bo istnieje międzynarodowe prawo regulujące zasady latania samolotami, a na straży przestrzegania tego prawa stoją potężne instytucje.
Ale istnieje także inny rodzaj pewności, oparcia. Jest to oparcie jakie daje słowo, przysięga wierności, na przykład małżeńska. Tutaj mamy zupełnie inną logikę, ale jest to oparcie wcale nie mniejszej wagi, bo przecież na takim słowie małżonkowie budują swoje życie. Te słowa nie pojawiają się znikąd. Są owocem historii, jaka wydarzyła się między dwojgiem ludzi pośród innych ludzi, w jakiejś kulturze. Ale nie są po prostu produktem tej historii i kultury. Płyną z serca ludzkiego. Są pieczęcią wolnej decyzji.
Wierność i milczenie Boga
Do logiki słowa przysięgi i wierności wobec tego słowa odwołuje się Biblia. Ale analogia wierności małżeńskiej i wierności Boga nie jest doskonała, gdyż Bóg jest Inny.
Bóg nie jest jak drugi człowiek: cielesny, żyjący w czasie, blisko nas. Bóg jest poza czasem i przestrzenią, jest transcendentny i bliski zarazem. Wcielenie zmienia, wzmacnia tę bliskość, ale nie usuwa transcendencji Boga. Zatem także wierność Boga okazuje się inna niż wierność człowieka.
Nie jest to dla nas łatwa wierność. O jej trudności wielokrotnie czytamy w psalmach. Psalmista żali się Bogu na jego milczenie i brak odpowiedzi: „Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz, [wołam] i nocą, a nie zaznaję pokoju” (Ps 22,3).
Są dwa rodzaje pewności. Pierwszy to zaufanie, które pozwala nam podróżować samolotami. Drugi to oparcie, jakie daje słowo, przysięga wierności
ks. Jan Słomka
Poczucie nieobecności Boga, Jego milczenia, braku odpowiedzi, jest opisywane przez mistyków jako noc ciemna oraz na wiele innych sposobów. Ale to doświadczenie nie jest zarezerwowane dla nielicznych. Można jako takie właśnie doświadczenie opisać naszą aktualną sytuację duchową.
Współcześnie kulturowo rozumiany Zachód żyje „jakby Boga nie było”. Jednocześnie wiemy – lepiej niż pokolenia, które żyły przed nami – iż w innych kulturach dominują inne religie. Zresztą te religie są obecne także tutaj, na Zachodzie. To wszystko sprawia, iż nasza wiara boryka się ze sprzecznościami oraz z poczuciem milczenia i nieobecności Boga.
Jak to możliwe, iż jest jeden Bóg, Stwórca nieba i ziemi oraz jeden Zbawiciel świata, Jezus Chrystus, a z perspektywy większości ludzi na świecie jest to tylko jedna z wielu opowieści religijnych? Pytamy i Bóg nie odpowiada. Milczy, kiedy głośno wołamy.
Dlaczego być katolikiem?
W ten sposób wracamy do pierwszego pytania, jakie padło w trakcie dyskusji: dlaczego mam być katolikiem, skoro inne religie też prowadzą do Boga? Otóż nie ma to pytanie logicznej, obiektywnej odpowiedzi. Nie ma takiej odpowiedzi, która by raz na zawsze zamykała sprawę i dawała pewność podobną do opisanego wyżej pierwszego rodzaju zaufania.
Odpowiedzi dawane przez historyków i kulturoznawców pokazują, jak to się stało, iż tu i teraz w Polsce dominuje katolicyzm. Ale nie pomagają one w odpowiedzi na postawione wyżej pytanie. O wiele ważniejsze jest spojrzenie na historię własnego życia, a przede wszystkim własnej wiary. Ale tę historię też możemy ująć wyłącznie jako bierne przyjęcie kultury, w której wyrośliśmy. o ile uznamy tę perspektywę za ostateczną – nie znajdziemy oparcia, powodu, aby pozostać katolikami, gdy rozpada się kultura naszego dzieciństwa.
Zatem i w takim spojrzeniu wstecz nie znajdujemy odpowiedzi, która raz na zawsze zamyka sprawę. Perspektywy kulturowe traktowane jako wyłączne punkty oparcia okazują się podobne do piasku z przypowieści Jezusa o budowaniu domu.
Szukanie oparcia w Kościele, który przekazuje Ewangelię, jest dobrym tropem. W tym sensie intuicja i lęk uczestników spotkania są uzasadnione. Ale szukanie oparcia (i odpowiedzi na narastające poczucie niepewności oraz sprzeczności demolujące obraz świata) w dogmacie, w monolitycznej doktrynie, rozumianej jako niezmienna obiektywna struktura prawdy, prowadzi na manowce. Przede wszystkim zamyka na różnorodność rzeczywistości. Uniemożliwia też prawdziwy dialog z innymi ludźmi. A wiara, która zamyka, nie może być życiodajna.
Franciszek o wierze jako oparciu
W swojej pierwszej encyklice „Lumen fidei” Franciszek odpowiada niemal wprost na postawione przez uczestników dyskusji pytanie, a zwłaszcza na ich poszukiwanie w wierze oparcia. Wie on, iż wiara, która nie jest oparciem w życiu, jest nic nie warta.
W tym kontekście wskazuje na żywe Słowo Boga: „Wiara rozumie, iż słowo, rzecz pozornie krótkotrwała i ulotna, gdy wypowiedziane jest przez Boga wiernego, staje się rzeczą najbardziej pewną i niewzruszoną ze wszystkich, tym, co sprawia, iż możliwa jest nasza dalsza wędrówka w czasie. Wiara przyjmuje to Słowo jako mocną skałę, na której można budować jak na solidnych fundamentach” (LF 10).
- Marek Kita
Zostać w Kościele / Zostać Kościołem
Ten motyw papież rozwija w dalszych punktach encykliki (23-26). Są one medytacją o wierze, prawdzie i miłości rozważanych we wzajemnym powiązaniu, a centrum tej medytacji stanowi kwestia oparcia, jakie znajdujemy w Słowie. Postawione przez uczestników dyskusji pytanie o oparcie jest więc dobrym kluczem hermeneutycznym w lekturze tych punktów „Lumen fidei”. adekwatnie dopiero, gdy nosimy w sobie takie pytanie, jesteśmy w stanie ze zrozumieniem je przeczytać.
Kościół i Tradycja
Franciszek w „Lumen fidei” pisze też o Kościele jako „Matce naszej wiary” (37-39). Wie on, iż „nie można wierzyć samotnie”. Słuchamy Słowa, szukamy w Słowie oparcia i pytamy, czy to Słowo pochodzi od Boga.
Właśnie w Kościele, wspólnocie uczniów Chrystusa trwającej w czasie od ziemskiego życia Jezusa do dzisiaj, znajdujemy oparcie. Wiara w Kościół jest zaufaniem, iż właśnie w Kościele zostało wiernie przekazane Słowo. Ten przekaz wiary w Kościele został nazwany „Tradycją apostolską”.
Świadomość znaczenia Tradycji była w Kościele obecna od początku, a oficjalne nauczanie o Tradycji jako wiernym przekazie nauki Jezusa w Kościele zostało ogłoszone na Soborze Trydenckim, w „Dekrecie o przyjęciu świętych ksiąg i Tradycji” (sesja IV, 8 kwietnia 1546 r.). W dekrecie tym, po potwierdzeniu boskiego pochodzenia Pisma Świętego, czytamy o: „tradycjach niepisanych, które – przyjęte przez apostołów z ust samego Chrystusa bądź przez nich samych przekazane jakby z ręki do ręki – dzięki podpowiedzi Ducha Świętego dotarły aż do nas”.
I nieco dalej: „Tradycje należące zarówno do dziedziny wiary, jak i obyczajów, ustnie przekazane przez Chrystusa lub podane przez Ducha Świętego i w nieprzerwanym następstwie są przechowywane w Kościele katolickim”.
Dwie interpretacje Tradycji
Ale choć w przytoczonych tu słowach Sobór ogłosił oficjalne nauczanie Kościoła o Tradycji, nie sprecyzował, jak należy rozumieć ową „Tradycję”. Dlatego aż do dzisiaj realizowane są na ten temat dyskusje teologów.
Upraszczając, możemy wskazać na dwie linie interpretacji zawartego w dekrecie soborowym pojęcia Tradycji. Jedna z nich postrzega Tradycję jako zestaw definicji dogmatycznych tworzących monolit, niezmienną obiektywną strukturę prawdy. Historyczny aspekt Tradycji jest traktowany jako służebny. Kolejne orzeczenia dogmatyczne są po prostu elementami budującym gmach. Raz umieszczone w jego konstrukcji są jak cegły w murze.
Światło wiary daje inny rodzaj rozumienia niż to, które proponuje usystematyzowania wiedza teologiczna
ks. Jan Słomka
Natomiast druga ścieżka, która podąża również Franciszek, podaje interpretację Tradycji idącą w zupełnie innym kierunku. Franciszek pisze, iż „dzięki Tradycji apostolskiej, przechowywanej w Kościele pod opieką Ducha Świętego, mamy żywy kontakt z początkową pamięcią” (LF 40). I rozwija to twierdzenie pokazując Tradycję jako żywą pamięć Kościoła.
Dogmatyczny wątek jest w tym ujęciu tylko cząstką większej, niepodzielnej całości. Pamięć ludzka przechowuje nie tyko słowa, ale także smaki, zapach, obrazy, uczucia… Tak samo Tradycja, pamięć Kościoła, żyje w liturgii, tradycjach, sposobach życia duchowego, w różnorodnej pamięci całego Ludu Bożego. Franciszek raz po raz podkreśla, iż jest to pamięć żywa. Jakby chciał odsunąć skojarzenia z niewzruszoną obiektywną konstrukcją.
W ramach komentarza uzupełniającego sięgnijmy do słownika polsko-łacińskiego. Otóż polskie słowo „tradycja” kojarzy się z zachowywaniem, pielęgnowaniem zastanych elementów kultury, ze stałością; natomiast łacińskie „traditio” wywodzi się od czasownika „tradere” i wskazuje na czynność przekazywania.
Zaufać Słowu
Franciszkowa refleksja pokazuje, iż doktryna ujmowana jako samodzielna całość, oderwana od życia Kościoła, staje się martwa i niezrozumiała, przestaje być życiodajna. Traktowanie doktryny katolickiej jako osobnej, pozaczasowej konstrukcji prawdy jest sprzeczne z jej naturą i tworzy tylko pozorne oparcie dla naszego życia wiarą.
W tym miejscu warto przypomnieć, iż Franciszek jest papieżem, a więc jego interpretacja Tradycji ma wagę większą niż tylko intelektualną; jest czymś więcej niż tylko jedną z wielu interpretacji Tradycji wypracowywanych przez teologów.
Młodzi ludzie, z którymi spotkał się Franciszek w Singapurze, są żywą rzeczywistością dzisiejszego świata i otwierają nasze spojrzenie na wieloreligijną różnorodność ludzi i ludów żyjących na Ziemi.
Zrozumienie tej rzeczywistości w wierze, także w wierze Kościoła, nie polega na skonfrontowaniu jej z literą wąsko rozumianej doktryny albo z systemem twierdzeń i koncepcji teologicznych usiłujących wpisać wieloreligijną rzeczywistość świata w sztywne struktury intelektualne i dogmatyczne.
Zrozumienie w wierze jest zobaczeniem tych ludzi w świetle wiary, a więc także zobaczeniem w świetle wiary wszystkich ludzi na świecie, w całej ich różnorodności, również religijnej. Światło wiary jest światłem miłości wydobywającym z mroku prawdę. Daje nam inny rodzaj rozumienia niż to, które proponuje usystematyzowania wiedza teologiczna. Ta usystematyzowana wiedza jest niezbędna, ale ma znaczenie pomocnicze. Nie jest w stanie zagłuszyć milczenia Boga.
Nie ona też ma być punktem oparcia w wierze, ale zaufanie Słowu. Jestem katolikiem, bo wierzę Bogu.
Przeczytaj także: Detronizacja dogmatu?