Niektórzy mówią: „Chrystus nas zbawił, umarł za nas
krzyżu, to ja już jestem zbawiony i nic już nie muszę robić, bo i tak pójdę do
nieba”.
Oczywiście, iż nas wszystkich zbawił i otworzył nam bramę
do nieba, ale to zbawienie można zmarnować. A jak? Przestając Go słuchać; robiąc
wszystko, co się samemu chce; przestając chodzić do spowiedzi i wyznawać swoje grzechy;
przestając przyjmować Komunię św. i zamykając się na inne sakramenty, które są
w Kościele katolickim; słuchając fałszywych proroków i głosząc innym fałszywą
naukę.
Jezus przecież powiedział: „I wtedy jeśliby wam kto
powiedział: Oto tu jest Mesjasz, oto tam: nie wierzcie. Powstaną bowiem
fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą znaki i cuda, żeby wprowadzić
w błąd, jeżeli to możliwe wybranych. Wy przeto uważajcie!” (Mk 13, 21-22)
No i co na te słowa odpowiedzą ci, którzy wybierają sobie
z nauki Jezusa tylko to, co im się podoba? To co jest łatwe, proste i
przyjemne? Tylko uzdrawianie i czynienie cudów bez przyjmowania cierpienia?
Czyż niektórzy nie zaczęli wierzyć bardziej charyzmatycznym mówcom niż
Jezusowi?
A co mówi św. Jan? „Jeśli mówimy, iż nie mamy grzechu, to
samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. o ile wyznajemy nasze grzechy,
Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej
nieprawości. jeżeli mówimy, iż nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w
nas Jego nauki”. (1 J 1, 8-10)
Dlaczego więc niektórzy twierdzą, iż nie grzeszą? A ty,
ty też tak twierdzisz? A czy właśnie w ten sposób nie marnujesz swojego
zbawienia i schodzisz z drogi, która prowadzi do nieba, i w dodatku nie
posilasz się Komunią św.? A jak ktoś nie posila się w trakcie długiej wędrówki,
to co się z nim stanie? Czyż nie zasłabnie i nie dojdzie do celu?
Ewelina
Szot