Nie, nie dlatego, iż wydałam na ten temat książkę. Powodów jest o wiele więcej i spróbuję je tu wymienić.
Pierwszy powód jest oczywisty – spowiadają. Nie jest tak, iż życie w celibacie uwalnia ich od potrzeby dowiedzenia się, jakie skutki w życiu kobiet rodzi okres przejściowy, jakim jest ten okołomenopauzalny. Nie muszą znać detali medycznych, ale skoro spowiadają, powinni, moim nieskromnym, wiedzieć.
Klimakterium nie ogranicza się do zmian fizjologicznych. Zresztą nie bez powodu w kulturze funkcjonuje stereotyp ryczących czterdziestek i pouczających wszystkowiedzących pięćdziesiątek (jeszcze nie jestem w tym wieku, ale popouczam tutaj, a co!). Zamiast kpić z kobiet, jak to zrobił Boy-Żeleński w Słowkach, może warto byłoby dowiedzieć się, przez co przechodzą i pomóc tym w przejściu?
Szczególnie że, i to jest drugi powód, to, czego doświadczają, przekłada się na relacje z mężem i nie tylko. Zmienia się dynamika związku, dobrze więc, żeby spowiednik wiedział, w jakim kierunku taką penitentkę/parę prowadzić. I żeby zyskał tę wiedzę inaczej niż kosztem błędów na żywej tkance duchowości osób przez niego spowiadanych oraz szybciej niż po latach siedzenia w konfesjonale.
Po trzecie, mamy Kościół żeńsko-katolicki, a patrząc codziennie na wiernych na liturgii, kapłani z pewnością widzą, pań w jakim wieku jest najwięcej. Oczywiście nie mam tu na myśli widoku, jaki mają duszpasterze młodzieży lub studentów, tylko standardowy proboszcz.
Po czwarte, okres okołomenopauzalny jest kryzysowy. To oznacza, iż jeżeli chodzi o stosunek do Boga i wiary, rozwój sytuacji może iść w dwóch kierunkach. Zaangażowana, wierząca kobieta może uznać, iż ona jednak widzi się raczej w medytacji transcendentalnej oraz jednoczeniu się z Boginią Matką etc. Ewentualnie wessą ją wszelkiej maści grupy zajmujące się magią czy wróżbami, bo o tyle jest prawdopodobne, iż okres ten jest czasem zaostrzenia stanów lękowych, a tego typu zaangażowania dają – złudne, ale zawsze – poczucie bezpieczeństwa. Na szczęście jest też opcja odwrotna – kobieta będąca do tej pory na pograniczu Kościoła lub poza nim na nowo odkryje Chrystusa. To jednak może najpełniej wydać owoce, jeżeli we wspólnocie spotka się ze zrozumieniem i wsparciem, szczególnie ze strony jej przewodnika.
To dla większości z nas, kobiet, trudny czas, ale też przez to pełen możliwości, przede wszystkim podsumowań i wciągnięcia z nich wniosków, które czasem prowadzą do zmian w dotychczasowym podejściu do świata. Nie chodzi o to, żeby ksiądz, czyli mężczyzna, tłumaczył nam, co czujemy i dlaczego, ale żeby umiał w tym czasie wskazywać drogi prowadzące do wiary, wspierał duchowo i okazał zrozumienie dla naszych zmagań. Do tego jednak musi wiedzieć, z czym się zmagamy.