Czego nie chce powiedzieć Krzysztof Bosak, gdy krzyczy o zagrożeniach ze strony cudzoziemców?

1 dzień temu
Zdjęcie: Krzysztof Bosak


To bandyci drogowi, w zdecydowanej większości Polacy, są odpowiedzialni za śmierć całych rodzin lub ich członków.

– Emocje w sprawie migracji są uzasadnione i próbujemy nadać im polityczny wyraz – mówił Krzysztof Bosak 21 lipca w programie „Graffiti” w Polsat News. gwałtownie dodawał jednak, iż „nie chodzi o to, iż jesteśmy przeciw komuś, bo ma inny kolor skóry”. To chyba w ramach polemiki z kolegą z jego partii, Konradem Berkowiczem, który uważa ksenofobię za istotny element polskiej tożsamości narodowej.

Tak naprawdę politycy prawicy zdają sobie sprawę, iż igrają z ogniem. Próbują ujechać falę społecznych obaw przed migracjami. A przecież skala problemu w wymiarze medialnym jest nieproporcjonalnie wysoka w stosunku do rzeczywistości społecznej. Całościowo migranci w Polsce rzadziej popełniają przestępstwa od Polaków (choć są pojedyncze grupy, które z tego obrazu się wyłamują, jak choćby Gruzini).

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Co zatem robią politycy prawicy? Podbijają medialnie przestępstwa, zwłaszcza te ciężkie, popełniane przez cudzoziemców jako udokumentowanie swoich tez, a także powołują się na „nieoficjalne” rozmowy z mundurowymi czy anonimowymi obywatelami. W ich interesie jest bowiem budowanie lęku przed migrantami, cudzoziemcami (a przecież ksenofobia to nic innego jak lęk przed obcym).

Nie polemizuję z tym, iż doniesienia o przestępstwach powinny być badane przez organy ścigania i relacjonowane przez media. To leży w interesie publicznym. Twierdzę jednak, iż coraz bardziej wygląda na to, iż prawicowa opowieść o kłopotach z migracjami staje się listkiem figowym dla znacznie bardziej namacalnych zagrożeń, o których politycy większości stronnictw, w tym przede wszystkim prawicy, mówią mniej chętnie.

Myślę zwłaszcza o jednym, niezwykle aktualnym temacie. Czego więc nie chcą nam powiedzieć politycy tacy jak Krzysztof Bosak, gdy głośno krzyczą o zagrożeniach, jakie mają nieść cudzoziemcy?

Uwaga, zabójca jedzie!

W czwartek 10 lipca na warszawskiej Wisłostradzie zabici zostali 45-letni motocyklista i jego pasażer, 13-letni syn. Ich motocykl został staranowany przez kierującego oplem mężczyznę, który jechał pod prąd. Domniemany zabójca miał obowiązujący jeszcze dwa lata zakaz prowadzenia pojazdów, mógł być pod wpływem alkoholu, a w aucie policja znalazła narkotyki. Wraz ze swoim kompanem uciekł z miejsca tragedii.

Niecały rok temu w podobnych okolicznościach na Trasie Łazienkowskiej zamordowany został Rafał, gdy wracał wieczorem z żoną i dwójką dzieci do domu. Pędzący ponad 220 km/h volkswagen arteon wjechał od tyłu w samochód rodziny Rafała. Matka wraz z dziećmi cudem przeżyli.

Sprawca miał nagrywać zdarzenie na swoim telefonie, był pijany, prawdopodobnie pod wpływem narkotyków, miał orzeczony wieloletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Po wypadku uciekł z miejsca zdarzenia przy wydatnej pomocy swoich znajomych. Został aresztowany przez niemiecką policję w Lubece podczas próby ucieczki. Podejrzanym w sprawie jest Łukasz Żak, którego wizerunek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia odtajnił.

Sądy nie mają dostępu do ewidencji wykroczeń. Po wielokroć nakładają zakaz prowadzenia pojazdów, z którego potem nic nie wynika, bo nie ma systemu monitoringu recydywistów. Tymczasem 210 tys. kierowców ma aktywny zakaz prowadzenia pojazdów. Aż 46 tysięcy z nich wielokrotny

Bartosz Bartosik

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Jednocześnie w minionym tygodniu prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Sebastianowi M., który jest podejrzanym w sprawie wypadku na autostradzie A1 przed dwoma laty. W 2023 r., kierując bmw, pędził ponad 300 km/h, wymuszał ustąpienie drogi przez rodzinną kię, a następnie w nią wjechał, zepchnął na barierki energochłonne i spowodował wybuch pożaru w aucie. Rodzina w środku spłonęła żywcem.

Sebastian M. jest przedsiębiorcą, synem właściciela olbrzymiej hurtowni kaletniczej. Natychmiast po wypadku uciekł z Polski i ukrywał się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie przeszedł ekstradycję, a instytucjom państwowym udało się olbrzymim wysiłkiem ściągnąć go do Polski w maju 2025 r.

To tylko kilka najbardziej medialnych historii, które przypominają nam o drogowych bandytach, recydywistach i zabójcach. Świadomie używam tak wyrazistego języka, który niesie określone prawne konotacje. Zgadzam się bowiem ze stowarzyszeniem Miasto Jest Nasze i zwolennikami wprowadzenia w Polsce oddzielnego przestępstwa zabójstwa drogowego.

Potrzebny nowy artykuł w kodeksie karnym

Na ten moment prokuratura i sądy czasem stosują zapisy art. 173 kk (spowodowanie katastrofy w komunikacji), a częściej 177 kk (spowodowanie wypadku komunikacyjnego). Teoretycznie już dziś prawo daje możliwość zaklasyfikowania podobnego czynu jako zabójstwa, jednak w praktyce – jak pokazuje sprawa choćby Sebastiana M., ale także analiza Krzysztofa Sobczaka w portalu prawo.pl – zdarza się to niezwykle rzadko.

To bandyci drogowi, w zdecydowanej większości Polacy, są odpowiedzialni za śmierć całych rodzin lub ich członków. Polskie państwo nie potrafi systemowo im przeciwdziałać. Pojedyncze nowelizacje przepisów – jak uprzywilejowanie pieszych na pasach – przyniosły znakomite skutki. Ale do dziś bezkarne pozostają choćby nagrywane komórkami – często przez samych kierowców – rajdy samochodowe, horrendalne przekroczenia prędkości, wyścigi miejskie i wiele innych patologicznych zachowań. Czasem kary są nieproporcjonalnie niskie do potencjalnie tragicznych skutków. Wciąż jesteśmy też wyraźnie powyżej unijnej średniej wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym. Na milion Polaków aż 52 zginęło w ten sposób w 2024 r., czyli ponad 18 proc. więcej niż średnio w całej Unii (44 osoby na milion).

Z kolei sądy nie mają dostępu do ewidencji wykroczeń. W efekcie po wielokroć – jak było choćby w przypadku Łukasza Żaka – nakładają zakaz prowadzenia pojazdów, z którego potem nic nie wynika, bo nie ma systemu monitoringu recydywistów. Tymczasem wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Czesław Mroczek przyznał 22 lipca, iż 210 tys. kierowców ma aktywny zakaz prowadzenia pojazdów. Aż 46 tysięcy z nich wielokrotny…

Coś w tej sprawie ostatnio drgnęło, bo w trakcie sejmowej debaty z 22 lipca nad ustawami, które mają poprawić bezpieczeństwo na drogach w Polsce, kluby i koła parlamentarne w zdecydowanej większości opowiedziały się za zmianami. Warto swoją drogą przyjrzeć się proponowanej legislacji – to kawał solidnej roboty Ministerstwa Sprawiedliwości, udokumentowanej w obszernym, rzeczowym uzasadnieniu. Tylko „niezawodne” (dla wszelkiej maści lobbystów, deweloperów, banków i innych majętnych branż) Polskie Stronnictwo Ludowe zgłosiło pewną rezerwę wobec projektu.

Blef prawicy

To jednak dopiero pierwsze czytanie projektu, który nie rozwiąże większości zarysowanych tu problemów, negatywnie też odnosi się do koncepcji oddzielnej klasyfikacji zabójstwa drogowego. Tymczasem w wypadkach komunikacyjnych ginie w Polsce prawie 2000 osób rocznie. To kilkakrotnie więcej niż liczba zabójstw. W 2024 r. o zabójstwa podejrzewano 452 osoby, z czego 32 były cudzoziemcami – to statystyczne odwzorowanie udziału cudzoziemców w populacji Polski.

Nie należy tego bagatelizować – każde zabójstwo to o jedno za dużo. Tak samo nie należy bagatelizować polityki migracyjnej. Tymczasem właśnie w tej dziedzinie kolosalne są zaniedbania rządów Zjednoczonej Prawicy. Przez 8 lat nie przyjęto strategii migracyjnej, w praktyce spychając cały problem migracji na samorządy, pracodawców i agencje pośrednictwa pracy. To nie tylko stworzyło patologiczny system wyzysku pracowników z doświadczeniem migracyjnym i pogarszało warunki pracy również polskim pracownikom, ale także wyjęło migrację spod państwowej kontroli. Z kolei największym plusem polityki migracyjnej rządu Donalda Tuska jest fakt, że… istnieje.

Nie powinniśmy w tym wszystkim ulegać ksenofobicznym podszeptom liderów prawicy. Bez negowania trudności i wyzwań migracji możemy łatwo powiedzieć im: sprawdzam. Okaże się prawdopodobnie, iż blefują. Bo realnie to nie migracje zagrażają dziś naszemu codziennemu bezpieczeństwu, ale drogowy bandytyzm. W tym temacie na cito potrzebujemy konkretów politycznych i sprawnej retoryki.

Idź do oryginalnego materiału