
Wysłuchaj rozważania:
CUD 7. Miłosierdzie względem umarłych pożytecznym jest dla duszy, a często i dla ciała naszego.
„Dobrze czyni duszy swej człowiek miłosierny…” (Ks. Przyp. 11, 7).
Miłość chrześcijańska powinna skłaniać nas do modlitwy za dusze skazanych na śmierć przez sprawiedliwość ludzką, a które cierpiąc w Czyśćcu potrzebują naszej pomocy. Następujący przykład wielką jest do tego zachętą.
Około roku 1620 był w okolicach Rzymu pewien młodzieniec życia bardzo rozwiązłego i gorszącego, który dla swej niecnoty i złych obyczajów stał się dla wszystkich przedmiotem obrzydzenia, a choćby nieprzyjaciele jego postanowili go zabić. Nieszczęśliwy ten człowiek, pomimo złego życia, miał wielkie politowanie nad duszami w Czyśćcu cierpiącymi. Dawał za nie jałmużnę, obligował kapłanów, aby odprawiali Msze Święte, czasem choćby modlił się gorąco za nie. Dla tej jednej cnoty, Pan Bóg, uczynił mu miłosierdzie i zachował go od śmierci doczesnej i wiecznej
Jednego dnia, nieprzyjaciele jego, chcąc mu życie odebrać, zaczaili się w lasku przy drodze, którą on miał przejeżdżać. Młodzieniec nic o tym nie wiedząc, jedzie konno do Tivoli, właśnie tą samą drogą, gdy spostrzega na drzewie człowieka powieszonego. Przejęty litością, wstrzymuje konia, aby się pomodlić za tę biedną opuszczoną duszę; wtem widzi, o cudo! umarły spada na ziemię, ciało się ożywia, człowiek powstaje, zbliża się do niego, bierze konia za uzdę, mówiąc: „zsiądź z konia, pozwól mi pojechać na nim; zaczekaj tu trochę, zaraz powrócę, idzie tu o życie twoje!“ Młodzieniec z przerażenia ledwo żywy, słowa nie wyrzekłszy, oddaje konia, umarły wskrzeszony siada na niego i pędzi dalej. Nieprzyjaciele, słysząc nadjeżdżającego, strzelają, a widząc, iż jeździec spadł z konia, bojąc się by ich nie pojmano, wszyscy uciekli najmocniej przekonani, iż zabili swego przeciwnika, gdy ten przestraszony, drżący, z miejsca się nie ruszył. Wtem ujrzał widmo wracające, które, zatrzymując się przed nim, rzecze mu; „Słyszałeś ten wystrzał? Dla ciebie to był przeznaczony; zginąłbyś na duszy i na ciele. Dusze czyśćcowe, nad którymi masz politowanie, uprosiły u Boga, abym przyszedł ratować cię w tym niebezpieczeństwie. Dziękuj Bogu za tę wielką Łaskę, módl się za nie i nadal, a szczególnie popraw życie, staraj się o cnoty, jak to każdy dobry Chrześcijanin czynić powinien, aby zbawił duszę swoją“.
Po tych słowach trup wrócił znowu na swe miejsce, jakby niewidzialna ręka zawiesiła go na gałęzi. Trudno wyrazić, co się działo w duszy młodzieńca; otworzyły mu się oczy, obrzydził złe nałogi swoje, a wsparty Łaską Bożą, opuścił świat i wstąpił do Zakonu ostrej Reguły, gdzie żył w pokucie i w wielkiej świątobliwości.
Także prawdziwym jest to słowo Pisma Świętego: „Dobrze czyni duszy swej człowiek miłosierny…” (Ks. Przyp. 11, 7).
CUD 8. Czyściec za próżne rozmowy.
„Z ust twoich sądzę cię… sługo…” (Łuk. 19, 22).
Święty Ambroży bardzo zaleca dziewicom Panu Bogu poświęconym zachowanie milczenia, szczególnie w kościele, gdzie są zebrane dla śpiewania na Chwałę Boską. Oto pamiętny przykład, z którego widzimy, jak rozmowy w miejscach świętych nie podobają się Panu Bogu.
W jednym klasztorze Cystersek, zwanym Świętego Zbawiciela, dwie młode dziewice znakomitego rodu i bogactwa, Gertruda i Małgorzata, poświęciły się Panu Bogu przez śluby zakonne. Zajmowały one obok siebie miejsce w kościele w czasie zakonnego nabożeństwa. Gertruda, chociaż bardzo cnotliwa, miała nieszczęsną wadę wielomówstwa; często nie zachowywała milczenia i pociągała do tego swoją towarzyszkę, za co była ciężko karaną po śmierci. Po krótkiej chorobie umarła w kwiecie wieku. Pogrzebiono ja w grobach klasztornych pod ołtarzem. Jednego wieczora, kiedy zakonnice zgromadzone były w kościele na nieszpornym nabożeństwie, Gertruda ukazuje się przed ołtarzem, przyklęka według zwyczaju i siada na swym miejscu obok Małgorzaty. Na ten widok biedna siostra strwożona, drżąca, upada bez przytomności na ziemię. Wszyscy biegną jej na ratunek, orzeźwiają, pytają, co się z nią dzieje: ona odpowiada, iż widziała siostrę Gertrudę siedzącą przy niej i iż po skończonych nieszporach wstała, przyklękła przed ołtarzem i znikła.
Przełożona bojąc się aby to nie było jakie złudzenie szatańskie, dała jej radę: „Kiedy Gertruda znowu się pokaże, powiedz jej: „Niech błogosławi”, o ile ona odpowie według naszego zwyczaju „Bóg“ — wtenczas ją zapytaj, skąd przychodzi i czego żąda“.
Dnia następnego, o tejże godzinie, umarła znowu się ukazuje. Małgorzata pozdrawia ją, mówiąc: „Niech błogosławi!”— „Bóg” odpowiada zjawisko. „Kochana siostro Gertrudo, mówi dalej zakonnica, skąd przychodzisz o tej godzinie i czego żądasz?“
— „Przychodzę, mówi ona, wypłacać się Sprawiedliwości Boskiej na temże miejscu, gdziem grzeszyła z tobą, gdziem tyle razy w czasie świętych obrzędów przerywała milczenie dla rozmowy niepotrzebnej i ciebie do tego pociągała. O, żebyś wiedziała, ile cierpię! cała jestem w ogniu, język mój szczególnie gore. Droga siostro, korzystaj z mego przykładu: strzeż się wielomówstwa, żebyś na taką karę nie zasłużyła”. To mówiąc znikła.
Kilka razy jeszcze przyszła prosić o modlitwy zakonnic, aż póki za ich przyczyną nie była z mąk uwolnioną. Wtenczas pożegnała czule swoją towarzyszkę, w oczach podniosła kamień grobowy i znikła.
Te silne wzruszenia oddziałały na zdrowie Małgorzaty; niedługo zapadła w ciężką chorobę tak dalece, iż sądzono, iż już umarła. Ale to był rodzaj zachwycenia, w którym były jej objawione cudowne rzeczy przyszłego żywota, które ona, wróciwszy do przytomności, opowiadała zdziwionym siostrom swoim, zachęcając je do coraz większej gorliwości o nabycie cnót zakonnych. Sama zaś strzegła się najmniejszej obrazy Boskiej i do końca życia pilnie pracowała nad uświęceniem duszy swojej.
Cuda Boże w świętych duszach czyśćcowych G. O. Rossignoli, 1935r