Dzisiejszy świat nie odrzuca chrześcijaństwa. Owszem, odrzuca je jako religię-system, ale nie jako relację z Bogiem. Człowiek współczesny jest spragniony miłości bardziej niż kiedykolwiek.
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Szóste błogosławieństwo zwykle kojarzy się nam z czystością w sensie cielesnym: powinniśmy zachowywać czystość (według stanu) zgodnie z szóstym i dziewiątym przykazaniem Bożym: „Nie będziesz cudzołożył” oraz „Nie pożądaj żony bliźniego swego”. Owszem, ale znaczenie zwrotu „czyste serce” jest o wiele szersze.
Termin „serce” pojawia się w Biblii wielokrotnie. Jezus mówi: „Gdzie jest skarb twój, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,21). Psalmista modli się: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha” (Ps 51,12). W Pierwszej Księdze Samuela czytamy: „Człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”(1Sm 16,7). Z kolei Piotr stwierdził podczas Soboru Jerozolimskiego, iż „Bóg zna ludzkie serca” (Dz 15,8), zaś umiłowany uczeń Jezusa zapisał: „[Jezus] nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co się kryje w człowieku. (J 2,25).

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.Dzisiejszy świat bynajmniej nie odrzuca chrześcijaństwa. Owszem, odrzuca je jako religię-system, ale nie jako relację z Bogiem. Człowiek współczesny jest spragniony miłości bardziej niż kiedykolwiek
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Czym jednak jest serce? Słowo to wymyka się określeniom filozoficznym i naukowym, a przecież jakże często stosujemy je w naszej mowie! Słysząc zdanie: „Kocham ciebie całym sercem”, dobrze wiemy, o co chodzi – „Kocham ciebie jak tylko można najmocniej”.
W najtajniejszej głębi
Teolożka Ysabel de Andia w książce „Voie et voyageur” pisze: „Serce jest siedzibą życia ciała i ducha. To swoiste centrum człowieka – centrum jego życia wewnętrznego, dlatego jest synonimem słowa «wnętrze», po hebrajsku qereb. Serce jest «sumą» całego człowieka, tak jak wyrażenie «w sercu» jest równoznaczne z wyrażeniem «w najtajniejszej głębi». Istnieje opozycja między tym, co zewnętrzne, a tym, co wewnętrzne; między ustami-wargami a sercem. «Ten lud […] czci Mnie tylko wargami, podczas gdy serce jego jest z dala ode Mnie» – stwierdza prorok Izajasz (29,13). Łatwiej jest oczyścić talerz lub kubek niż serce. Kubek i talerz można zobaczyć, ale czymże jest serce?”.
Na podstawie analizy różnych fragmentów Biblii można stwierdzić, iż „serce” oznacza całe bogactwo duchowego wnętrza człowieka. Jest ono źródłem myśli, pragnień, decyzji, wzruszeń, jakie się w nas pojawiają. To swoista suma rozumu, woli i uczuć – najważniejszych władz duchowych. To coś ukrytego, dobrze schowanego, do czego nikt, poza nami, nie ma dostępu.

Bierzemy leki na nadciśnienie lub migotanie zastawek – dlaczego nie zadbać o serce duchowe?
Ks. Andrzej Muszala
Serce to synonim naszej osobowości, naszego „ja”, gdzie jesteśmy – jeżeli tylko chcemy – prawdziwi, autentyczni, nieudawani, nie na pokaz. Serce to głębia, otwartość na nadprzyrodzoność. To miejsce spotkania z Bogiem. To coś tajemniczego, boskiego, co wymyka się ludzkim pojęciom. I właśnie to serce ma być czyste.
Problem jest w nas – nie w innych
Jak pracuje serce? To w sercu rodzi się impuls, dobry lub zły. Może on przejść w sferę myśli (rozumu); zastanawiamy się nad nim, a następnie porzucamy lub przechodzimy na poziom woli – wykonania. Na przykład impuls współczucia może zainspirować kogoś do pomocy człowiekowi w potrzebie, zaś impuls zazdrości – do wyrządzenia krzywy.
Czasem jest on tak silny, iż zaciemnia rozum – człowiek od razu, bez żadnej refleksji, przechodzi do działania, co nieraz może być początkiem tragedii. Na przykład impuls seksualny może lec u podłoża zdrady małżeńskiej lub czynu kryminalnego: gwałtu, pedofilii. Impuls gniewu może prowadzić do agresji fizycznej lub słownej.

- Janusz Korczak
Sam na sam z Bogiem. Modlitwy tych, którzy się nie modlą
Jezus wie o sile naszych impulsów i przestrzega: „Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; ale co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. […] Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7,15.21-23). Problem zatem jest w nas – nie w innych…
Bój jako kardiolog
Tylko Bóg zna ludzkie serce. Tutaj nie ma gry ani udawania, tutaj kończy się wszelka fasadowość. Czy można uciec od swojego serca? Owszem, można próbować oszukać innych, a choćby samych siebie, ale nie Boga.
Jak stwierdza Ysabel de Andia, Bóg jest najlepszym kardiologiem – doskonale zna nasze serca, diagnozuje je i przepisuje środki lecznicze. Trzeba tylko podpisać zgodę, położyć się na sali chorych w Jego klinice, wykonać konieczne badania, usłyszeć diagnozę – może bolesną – i poddać się leczeniu. choćby gdyby Boski Ordynator nie stosował znieczulenia (co często się zdarza…).
Pisałem już przy drugim błogosławieństwie o propozycji wygospodarowania kilku dni na terapię duszy – dlaczego nie wyjechać w ustronne miejsce (do klasztoru, zacisznej agroturystyki lub na pustelnię) i spędzić ten czas sam na sam z Jezusem?
Carlo Carretto, mały brat Karola de Foucauld, pisał w „Listach z pustyni”, iż aby dobrze funkcjonować, potrzebuje spędzić z Bogiem sam na sam jedną godzinę każdego dnia, jeden weekend w miesiącu i jeden tydzień w roku. To znakomity przepis na zdrowe funkcjonowanie serca. jeżeli ktoś nie może godzinę, niech spróbuje 30 minut – wystarczy otworzyć Pismo Święte i przyjąć postawę Samuela: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3,10). Niech od czasu do czasu wyjedzie na 2-3 dni samotności, niekoniecznie co miesiąc, ale raz na pół roku. Szczególnie teraz, w czasie Wielkiego Postu.
Dajmy Bogu tę szansę – będzie to jedna z najlepszych inwestycji w roku jubileuszowym. „Wróć, duszo moja, do swego spokoju, bo Pan dobro ci wyświadczył” (Ps 116,6). Niestety, ciągle zbyt dużą wagę przywiązujemy do tego, co zewnętrzne, materialne; to zawsze narzuca się jako pierwsze – bo to widać, to słychać. ale przecież nosimy w sobie coś bardzo pokornego i cichego – serce.
Chrześcijaństwo to relacja
Bierzemy leki na nadciśnienie lub migotanie zastawek – dlaczego nie zadbać o serce duchowe? „Pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” – pisał prorok Ezechiel (36,25-26).
Jezus patrzy na ludzkie serce. Dla Niego liczy się tylko miłość. Chrześcijaństwo to nie (tylko) religia, ale przede wszystkim relacja. Relacja miłości. „Czy kochasz Mnie?” – pyta Jezus. Wszystko zaczyna się od tego kluczowego pytania. Ewangelia jest osobą – żywą osobą; Słowem, które przyjęło ludzkie ciało, gdyż jest spragnione miłości. „Pragnę…” – wypowiada na ostatnim wydechu.
Carlo Carretto pisał, iż aby dobrze funkcjonować, potrzebuje spędzić z Bogiem sam na sam jedną godzinę każdego dnia, jeden weekend w miesiącu i jeden tydzień w roku. To znakomity przepis na zdrowe funkcjonowanie serca
Ks. Andrzej Muszala
Dzisiejszy świat bynajmniej nie odrzuca chrześcijaństwa. Owszem, odrzuca je jako religię-system, ale nie jako relację z Bogiem. Człowiek współczesny jest spragniony miłości bardziej niż kiedykolwiek. I tylko od nas zależy, czy zdoła Go zobaczyć.
Chrześcijaństwo to serce. Serce czyste. Wolne od wszelkiego handlu z Bogiem, od wszelkiej interesowności. „Przeniknij mnie, Boże, i poznaj moje serce, / doświadcz mnie i poznaj moje myśli. / I zobacz, czy idę drogą nieprawą, / a prowadź mnie drogą odwieczną” (Ps 139,23-24).
Jak przed obrazem Moneta
Ludzie czystego serca będą oglądać Boga. Szczęście wieczne polegać będzie na visio beatifica – kontemplacji oblicza Nieskończonego.
Wyobraźmy sobie miłośnika malarstwa, który znalazł się naprzeciw „Impresji” Moneta. Stoi jak zaczarowany, nie może oderwać wzroku, czas przestał dla niego istnieć. Odpłynął w inny świat i tylko patrzy, patrzy… Wszystkie jego władze zostały zanurzone w tym, co widzi. Popadł w zachwyt, został porwany do siódmego nieba. Jest tylko on i obraz.
To tylko jakieś dalekie wyobrażenie tego, co będzie naszym udziałem w życiu wiecznym. Bóg jest nieskończonym pięknem; dzieła wszystkich mistrzów są tylko jakimś odpryskiem Jego piękna. Wpatrywanie się w Jego oblicze będzie źródłem nadprzyrodzonej ekstazy, która nie będzie miała końca. Będziemy oglądać Boga bez żadnej zasłony.
A jak stwierdził teolog niemiecki Joachim Gnilka, „oglądać Boga oznacza tak w kręgu chrześcijańskim, jak również judajskim tyle samo co: definitywne zbawienie, szczyt wiecznego uszczęśliwienia człowieka w życiu nadprzyrodzonym: «Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz» (1 Kor 13,12)”.
Wówczas będziemy mogli powtórzyć za św. Pawłem: „O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi! Któż bowiem poznał myśl Pana, albo kto był Jego doradcą? Lub kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę? Albowiem z Niego i przez Niego i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen” (Rz 11,33-36).
Rozważania ks. Andrzeja Muszali z cyklu „Droga błogosławieństw” będziemy publikować w kolejne niedziele i dwie ostatnie środy Wielkiego Postu 2025. Wszystkie teksty są dostępne tutaj.
Przeczytaj również: Patrzeć na świat oczami innego. Droga błogosławieństw (5)