Byłam w Kościele na wsi. Nigdy więcej! Ksiądz nagle zaczął krzyczeć na wiernych

2 dni temu
Zdjęcie: Nastyaofly//shutterstock


Pani Monika podzieliła się z nami swoimi wrażeniami po mszy w jednym z wiejskich kościołów na Lubelszczyźnie. Jak zdradza, była zniesmaczona postawą proboszcza. "Z takich nabożeństw, mimo iż jestem osobą wierzącą, nie wyciągam nic dobrego" - napisała. Za jej zgodą publikujemy list w całości.
Mimo iż nie popieram wielu działań Kościoła Katolickiego i nie identyfikuję się z jego sympatiami politycznymi, ze względu na moją wiarę, nie zrezygnowałam z uczęszczania na niedzielne msze. Wiem, iż w tej chwili większość osób w naszym kraju "wierzy, ale nie praktykuje". Ja jednak nie zdecydowałam się na ten krok. Należę do parafii, w której księża nie mówią w czasie nabożeństw na temat polityki i rzekomej walki z religią we współczesny świecie. Poza tym praktyka religijna bardzo dobrze mi drobi. Udział w niedzielnej mszy dodaje mi optymizmu i wycisza moje wnętrze.
REKLAMA


Zobacz wideo Polacy o paleniu na balkonie:


Wybrałam się do Kościoła na wsi na Lubelszczyźnie
Moje ostatnie doświadczenia uświadomiły mi jednak, jak duże szczęście mam w tej kwestii. I wcale nie dziwię się osobom wierzącym, które rezygnują z udziału w niedzielnych mszach. To, co wydarzyło się w trakcie nabożeństwa w jednej z małej parafii na Lubelszczyźnie, naprawdę mnie przeraziło.
W ubiegłym weekend odwiedziłam moją ciocię, która mieszka na wsi. W niedzielę postanowiłam, iż wybiorę się wraz z nią do kościoła. Nigdy w nim wcześniej nie byłam. Ciocię odwiedzałam zwykle w dni robocze i soboty. Postanowiłam więc skorzystać z okazji i sprawdzić, jak msze wyglądają w jej parafii.
Byłam w Kościele na wsi. Nigdy więcej! Ksiądz nagle zaczął krzyczeć na wiernych godongphoto//shutterstock
Ksiądz zaczął krzyczeć na wiernych. Byłam zniesmaczona
Na samym początku nic nie zapowiadało, by ta msza w jakiś znaczący sposób różniła się od innych. Jednak w czasie kazania kapłan nagle "się odpalił". Skupił się na remoncie kościoła i kwestiach finansowych. Byłam w szoku, gdy zaczął krzyczeć na swoich wiernych. Miał do nich pretensje o to, iż wpłacają za mało pieniędzy. Mówił, iż "zapomnieli o swojej wierze i iż to kolejny atak na wiarę".


Ktoś może powiedzieć, iż to była wyjątkowa sytuacja, iż po prostu pechowo trafiłam. Jednak ciocia powiedziała mi, iż w ich kościele to norma. Ksiądz krzyczy na wiernych i często ma do nich o coś pretensje. Mnie przeraziła przede wszystkim jego agresja. To nie były uprzejme prośby, czy informowanie o kłopotach finansowych. On po prostu krzyczał na wiernych, bo z jego perspektywy te pieniądze mu się po prostu należą.
Moja ciocia ma tylko jeden kościół w swojej wiosce. Nie jeździ samochodem, nie może więc dojeżdżać na nabożeństwa do innych parafii. Myślę, iż ja na jej miejscu przestałabym chodzić na niedzielne msze. Bo ja z takich nabożeństw, mimo iż jestem osobą wierzącą, nie wyciągam nic dobrego.
Idź do oryginalnego materiału