Dlaczego potrzebujemy Jezusa? – pytał. Czy tylko dlatego, iż żyjemy pośród kulturowego i umysłowego zamętu, przerażeni wobec świata, który traci swoje religijne dziedzictwo? Z pobytem Kołakowskiego w Paryżu związana jest pewna świąteczna relacja z jego wizyty w Maisons-Laffitte, gdzie Józef Czapski spytał: Panie profesorze, przeczytałem pana książki i mam tylko jedno jedyne pytanie, czy Pan Bóg jest, czy Pana Boga nie ma? Kołakowski westchnął, położył palec na ustach i wyszeptał: Jest, ale cicho, ale sza, nie trzeba o tym mówić.
Ale pomyśleć można, bo jak twierdził inny amerykańsko-francuski uczony Scott Atran: Bóg nie istnieje w oderwaniu od ludzkich myśli o nim. Ważniejsze od tego, w co wierzymy, jest to, w co się angażujemy. Religia to sprawa ludzka, nie boska. Bóg nie potrzebuje religii, ideologii, immanencji, transcendencji, całej tej konceptualizacji na sposób ludzki. Bóg w ogóle nie musi być, żeby był. Nie jest dotykalny ani rozumem, ani słowem. Kryterium jego istnienia to cisza, milczenie. Z ciszy wyłoniło się słowo. A słowa, jak to słowa, wywołują dobre i złe emocje, również te religijno-konfrontacyjne, bo nie da się ubrać w słowa tego, co przedsłowne czy pozasłowne.
Kołakowski pisał rozprawę doktorską o filozofii Barucha Spinozy, skromnego szlifierza soczewek z Amsterdamu, który wzbudzał skrajne emocje, od miłości po nienawiść. Dla jednych – święty, dla innych – diabeł. Dla jednych ateista i wróg Boga, dla innych człowiek głęboko religijny, a choćby przez Boga opętany. Ten patron panteistów był wyklęty ze wspólnoty żydowskiej, a przez Kościół obłożony klątwą. Deus sive natura – Bóg to Natura, natura bez celu, dowodził Spinoza w swym hermetycznym systemie. Bóg to „nieskończenie nieskończona substancja” przejawiająca się we wszystkim i z wszystkim tożsama. Jest wszechobejmującym Rozumem i taką Mocą. Jest wszędzie, a więc poniekąd nigdzie. Jest nieskończoną i konieczną Całością. To ciągłość materii i ducha, absolutny monizm, bez żadnej transcendencji, bez dualizmu ciała i duszy.
Człowiek jest częścią tej panteistycznej Natury, w której wszystko jest poniekąd zdeterminowane (tylko w tym „poniekąd” mieści się to, co nazywamy wolnością) i tylko nam się zdaje, iż mamy wolną wolę, iż panujemy nad sobą. To iluzja, owoc naszej ignorancji. Kierują nami geny, hormony, enzymy, żądze, libido, neuronowe połączenia, psychiczne mechanizmy, społeczne uwarunkowania. Jedyne, co możemy, to starać się poznać te determinizmy i się z nimi pogodzić, by jak starożytni stoicy cieszyć się tym, kim jesteśmy i co mamy. Święty diabeł z Amsterdamu przeczuł to intuicyjnie 350 lat temu.
„Nieznanemu Bogu” – głosił napis na ołtarzu w Atenach, według relacji Pawła z Tarsu. Jego oddziaływanie na nas możemy stwierdzić jedynie za pośrednictwem psychiki, twierdził Carl Gustav Jung, nie będąc w stanie rozróżnić, czy oddziaływanie to pochodzi od Boga, czy od nieświadomości, czy Bóstwo i nieświadomość to dwie różne wielkości. Stąd krok do magicznej nieświadomości, magicznego wpływu wyrażanego przez kult, rytuał, ceremoniał, których wspólną cechą jest i kreowanie, i oswajanie tajemnicy, przez duże T lub małe t.
Wiara, niewiara, zwątpienie w narodzenie Bóstwa nieznanego należą do fundamentów naszego istnienia. Jak i… Absurd. Bo czy jest coś absurdalnego w przekonaniu, iż świat jest absurdalny? Że człowiek to Boże igrzysko (Synezjusz z Cyreny); iż gdyby Boga nie było, to należałoby go wymyślić (Voltaire); iż Bóg to wywyższony ojciec (Freud); iż życie człowieka jest baśnią przez Boga napisaną (Andersen); iż Bóg, żeby rządzić, wcale nie potrzebuje istnieć (Baude laire); iż kiedy się modlisz, to mówisz do Boga, a kiedy Bóg mówi do ciebie, to cierpisz na schizofrenię (Szasz); iż jedynym usprawiedliwieniem Boga jest to, iż On nie istnieje (Stendhal); iż Bóg i tak nam wybaczy, bo to jego fach (Heine)… I tak bez końca szukamy nadziei, która będzie nas chronić przed tyranią przypadku. Szukamy w słowach, a wiadomo, iż zaufanie do słów bywa ryzykowne, zwłaszcza połączone z emocją.
Czy nasza kultura przeżyje, jeżeli zapomni Jezusa? – pytał Kołakowski. W jakiej cywilizacji żylibyśmy bez Niego? Czy był Bogiem? Nie mam pojęcia – odpowiadał. Ale jeżeli jakiś Boży człowiek żył kiedykolwiek na tej ziemi, to był nim On.
Bóg z twarzą dziecka albo dziecko z twarzą Boga – można wybrać własną wersję buntownika miłości. Miejsce na to, co nierozstrzygalne, jest zawsze, bo… Całość, ona jest również w nas, dlatego w ogóle możemy cokolwiek wiedzieć. A prawda? No cóż, gdy jej nie ma, to i nie ma miejsca na wątpienie.
Dobrych świąt – mój, twój, ich… B O Ż E?!