Niektórzy moi Czytacze - zaangażowani w religijno - światopoglądowe dyskusje (czego kompletnie nie rozumiem) - żądają ode mnie komentarza na temat wypowiedzi pewnego katolickiego biskupa, który był uprzejmy z siebie wyrzucić stwierdzenie, jakoby Ewangelia ważniejsza była od Konstytucji. Cóż, gdyby przyjąć zasadę, iż pierwsze było jajko, później zaś kura, to - zgodnie z chronologią - aktem wyższej (czytaj - starszej) wagi była by prawdopodobnie ta pierwsza. Nie wszystko jednak, co leciwe, musi być mądre, o czym nierzadko przekonują się, siedzący w lekarskich poczekalniach pacjenci, wysłuchujący politycznych tyrad współcierpiących leciwych rydzykownych rewolucjonistów.
Odpowiadając jednak - pragnę oświadczyć, iż nie zamierzam komentować słów kogoś, kogo istnienie społeczne jest usankcjonowane wiarą w: niewidzialnych przyjaciół, zamianę wody w wino, chodzenie po wodzie, czy w inne, tym podobne, bzdety. Urągało by to mojej inteligencji, z którą jestem w szczególnie emocjonalny sposób związany, podobnie, jak i z kilkoma innymi, przydatnymi w codziennym życiu narządami.
Mam gdzieś to w co kto wierzy, dopóki nie wciska się ze swoimi imaginacjami do mojego świata. Jak kiedyś napisano: z wiarą jest jak z genitaliami: każdy ma swoje. Z klejnotami na wierzchu po mieście nie spaceruję i wymagam tego samego od innych. Golasa do domu też nie wpuszczę. Choćby nie wiadomo jak nieziemski biust to to by miało.
↡
Honorowo zachowała się nasz Władza, w ostatniej chwili odwołując podpisanie przez pana Prezydenta umowy z Australijczykami. Honorowo, albowiem głowa Państwa poleciała na Antypody z zamiarem nabycia KORWET, a po czasie (i dobrze, iż nie za późno) okazało się, iż chodziło o KUWETY. Tak adekwatnie, to - o jedną kuwetę. Kocią, wiadomo dla kogo. Pierwszy Obywatel w charakterystycznym dla siebie wiernopoddańczym geście mógłby nabyć choćby dwie - by choćby cień kota szefa wszystkich szefów mógł poczuć dobrostan nowego ładu dojnej zmiany, a nikt nie wie, co wcisnęliby mu podstępni Tambylcy. Na szczęście w porę pomyłkę wykryto i - kanałami ściśle tajnymi, poufnymi, niczym zaświadczenia o zwrocie nagród pieniężnych dla ministrów - odkręcono całą tą akcję.
Teraz małżeństwo Dudów ma zdecydowanie więcej czasu w słoneczny i nie skrępowany obecnością zdrajców i sodomitów wypoczynek.
A ten - należy się Prezydentowi jak nic. W końcu nie podpisał ostatniej ustawy - choćby sobie nie zdajecie sprawy z tego jaki to musiał być dla człowieka stres. I to w chwilę po tym, gdy wyznaczył datę samorządowych wyborów, zapominając wydrukować też ich wyniki.
Z wyborami bowiem będzie niedługo tak, jak ze startem polskich drużyn piłkarskich w europejskich pucharach - ostateczne rozstrzygnięcie rozgrywek będzie już znane w dniu losowania.
Zaprawdę - słuszną linię ma nasza władza.
↟
I już po narodowym święcie. Opuszczone ulice, po których jeszcze dwa dni temu maszerowali bezkonni husarze. Nie mogło być inaczej, skoro podczas tegorocznej aukcji Pride of Poland sprzedano dwa ostatnie wałachy, ale i tak, przyznajcie - wojowie samym łopotem swoich piór mają moc odstraszania porównywalną z tarczą antyrakietową.
Poza tym, w razie wojny - mamy zagwarantowaną nadludzką opiekę. Któryś z notabli (być może choćby Niezłomny) był uprzejmy wyjaśnić, iż bitwa warszawska, której to właśnie rocznicę obchodziliśmy, została wygrana dzięki wspólnej mocy Matki Boskiej i samego Najwyższego.
To tłumaczyło by fakt, czemu dostaliśmy w dupę w 1939 roku. Już starożytni wiedzieli bowiem, iż bóstwa mają w zwyczajach długi sen, o 4:45 rano nie byłyby w stanie obudzić żadnego z Nadprzyrodzonych choćby salwy z pancernika Schleswig - Holstein.
Więc jeżeli w najbliższym czasie zechce nas ktoś napaść, to uprzejmie proszę - po południu. I nie późnym wieczorem - o tej bowiem porze Wódz Naczelny ogląda transmisje rodeo.
↼
Wczoraj obejrzałem jak wstaje z kolan warszawska Legia. Wstała. I przydzwoniła łbem o dno. Od spodu. Po meczu trener stołecznej drużyny stwierdził, iż dalsza pucharowa gra jego teamu została zaprzepaszczona wyłącznie przez błąd arbitra.
No tak. Ci sędziowie.