W wypowiedziach przedstawicieli KEP o komisji ds. wykorzystania seksualnego widać mijanie się z prawdą i grę pozorów prowadzoną z osobami pokrzywdzonymi.
Wiarygodność – to słowo towarzyszy mi przez ostatnie kilkanaście dni, począwszy od 12 czerwca 2025 r., kiedy Konferencja Episkopatu Polski nagle odsunęła prymasa Polski, abp. Wojciecha Polaka, od prac nad powołaniem komisji niezależnych ekspertów ds. zbadania zjawiska wykorzystania seksualnego w Kościele katolickim w Polsce, oraz rozwiązała jego zespół, który – zgodnie z decyzją KEP – od ponad dwóch lat przygotowywał projekt działania komisji.
Od tego momentu opinia publiczna mogła zapoznać się ze szczegółowym kalendarium pracy zespołu, z informacjami o relacjach zespołu z Radą Prawną KEP, a choćby z przebiegu obrad biskupów. Nie ma potrzeby powtarzania tych informacji.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Powód, dla którego piszę te słowa, jest inny – potrzeba upomnienia się o prawdę i uczciwość przekazu w formalnej komunikacji na ten temat ze strony episkopatu oraz brak zgody na manipulacje tym przekazem.
Lepiej byłoby nic nie wyjaśniać
Rzecz jasna, KEP miała prawo rozwiązać zespół prymasa – w każdym momencie i z każdego powodu. Mogła choćby nie podawać żadnego uzasadnienia. Problem polega na tym, iż biskupi podjęli swą decyzję w konkretnym momencie – gdy po ich stronie był do wykonania adekwatnie finalny ruch niezbędny do powołania komisji, a dorobek zespołu prymasowskiego był do tego całkowicie wystarczający.
Powtórzę: jest to autonomiczna decyzja KEP, do której ma ona prawo, a w konsekwencji nie musi wyjaśniać powodów swojej postawy. Niestety, kłopot w tym, iż wyjaśnia… A lepiej (choćby z punktu widzenia moralności chrześcijańskiej) byłoby już nic nie tłumaczyć, niż brnąć w pokrętne próby ratowania wizerunku.

Bp Oder chce włączyć do prac nad komisją nowe osoby, „które będą mogły wnieść inne wartości, inną wrażliwość i nowe widzenie rzeczywistości”. Co było niewłaściwego lub niewystarczającego w wartościach członków rozwiązanego zespołu prymasowskiego, w ich wrażliwości czy sposobie widzenia rzeczywistości?
Michał Królikowski
Głos zabrali do tej pory publicznie: wiceprzewodniczący KEP, abp Józef Kupny; nowy przewodniczący nowego zespołu (na razie wciąż jednoosobowego) powołanego do opracowania dokumentów komisji, bp Sławomir Oder oraz rzecznik KEP ks. Leszek Gęsiak SJ. W ich wypowiedziach musimy zmierzyć się (a sięgnę po wcale nie najbardziej nieprzychylną interpretację zdarzeń) ze słowami mijającymi się z prawdą, z gestami co najmniej pozbawionymi elegancji oraz z grą pozorów prowadzoną z osobami pokrzywdzonymi. Inna interpretacja byłaby bardziej prawdopodobna tylko wówczas, gdybyśmy założyli niezrozumienie, brak wiedzy lub brak wyczucia, jak należy obchodzić się z osobami poranionymi.
Chciałbym poniżej przytoczyć najważniejsze wypowiedzi cytowanych duchownych, a następnie zestawić je z rzeczywistością.
Wszystkie dokumenty prawne leżały na stole
Po dyskusji nad projektem studyjnym dokumentu,
który pozostaje podstawą do dalszych prac nad powstaniem komisji,
biskupi uznali, iż potrzebne pozostało przygotowanie dokumentów prawnych,
w oparciu o które będzie mogła działać komisja.
W związku z tym powołany został nowy zespół
pod przewodnictwem bp. Sławomira Odera.
Przygotowany przez niego dokument ma m.in. określić skład komisji,
dokładny jej cel, zakres działania, kompetencje
czy sposoby finansowania,
a więc te rzeczy, które są w dokumencie studyjnym abp. Polaka,
a które teraz zostaną przełożone na język przepisów.
[L. Gęsiak SJ]
ODPOWIEDŹ: Zespół prymasa Polski przedstawił do decyzji KEP konkretny pomysł na to, jak komisja miała być zorganizowana, jak działać i do czego zmierzać. Te i inne szczegółowe rozwiązania zostały zapisane w formie paragrafów i punktów, przy użyciu zdań wyrażających zobowiązania lub powinności, w zapisach regulacyjnych i organizacyjnych. Dokładnie w taki sposób pisane są ustawy, rozporządzenia, umowy, statuty spółek czy fundacji.
Oprócz zasad komisji przygotowano także jej statut potrzebny do powołania nowej osoby prawnej realizującej jej zadania. Na stole leżały więc wszystkie dokumenty prawne potrzebne do powołania komisji niezależnych ekspertów.
Mają one charakter definitywny, są bowiem projektem kompletnym. Określają m.in. cele komisji, sposób kreacji jej składu, zasady jej pracy i finansowania. Dla formalnej możliwości powołania komisji nie zachodzi zatem realna potrzeba opracowywania innych dokumentów.
W pracach zespołu kierowanego przez abp. Polaka brało udział (w zależności od etapu) od 6 do 8 prawników, w tym również osoby specjalizujące się w prawie kanonicznym o niekwestionowanej kompetencji zawodowej i naukowej. Formę finalną dokumentom nadało trzech utytułowanych prawników z doświadczeniem legislacyjnym i obytych z praktyką obrotu prawnego.
Jak związać ręce „niezależnej” komisji
Ten etap, na którym jesteśmy teraz,
to czas na opracowanie szczegółowych dokumentów,
które będą organizowały wewnętrzne prace tejże komisji
[bp S. Oder]
ODPOWIEDŹ: Wypowiadając powyższe słowa, biskup gliwicki wyjaśnił, iż chodzi m.in. o konieczność dopracowania zasad organizacji pracy, dostępu do archiwów kościelnych oraz kwestii finansowania. Wszystkie te kwestie zostały w projektach zespołu prymasa jasno opisane. Nie wszystkie bardzo szczegółowo, jednak ten brak konkretyzacji nie był przypadkowy.

- Tośka Szewczyk
Nie umarłam. Od krzywdy do wolności
Kluczowe jest bowiem przesądzenie, czy komisja ma być niezależna od episkopatu oraz jaką rolę przyzna się jej przewodniczącemu. Zespół abp. Polaka przyjął założenie o autonomiczności komisji, niezależności ekspertów oraz pełnej podmiotowości jej przewodniczącego w organizacji pracy komisji, jej relacjach z episkopatem i otoczeniem.
Jeżeli tak ma się stać, to komisja nie może otrzymać narzuconego szczegółowo opisanego modelu wewnętrznego funkcjonowania – w ten sposób miałaby związane ręce. Jej relacje z gremiami kościelnymi powinny natomiast powstawać w dialogu lub przynajmniej z udziałem osoby, która ma wziąć odpowiedzialność za prace komisji.
Jeśli tworzenie aktów wykonawczych komisji ma nastąpić na poziomie episkopatu, to tym samym należy domniemywać, iż założenia wypracowane przez zespół prymasowski zostały odrzucone.
Inne wartości i inna wrażliwość?
Potrzeba jest włączenia nowych osób,
które będą mogły wnieść inne wartości,
inną wrażliwość i nowe widzenie rzeczywistości.
[bp S. Oder]
ODPOWIEDŹ: „Inne” mają być osoby… Inne niż kto? Zespół zebrany przez delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, abp. Wojciecha Polaka, składał się z niemal dwudziestu osób: świeckich, księży, zakonników, sióstr zakonnych, biskupów; osób o wszechstronnej kompetencji — teologów, socjologów, pedagogów, historyków, prawników, w tym również osoby z dużym doświadczeniem w pracy z pokrzywdzonymi oraz pracy w komisji o podobnym charakterze jak ta, która miała być powołana.
W zespole tym znaleźli się kluczowi uczestnicy systemu przeciwdziałania przemocy związani z Biurem Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, Centrum Ochrony Dziecka, Fundacją Św. Józefa, wiodący prawnicy zaangażowani w ten proces, przedstawiciele zakonów wskazani przez nie autonomicznie.
Trzon zespołu był związany z liderami systemu prewencji w strukturach kościelnych, na co dzień wspierającymi pokrzywdzonych, szkolącymi delegatów diecezjalnych i innych uczestników całego modelu wsparcia i przeciwdziałania wykorzystaniu osób o wysokiej podatności na zranienie. Łączy ich wspólna wrażliwość, przekonanie o tym, iż brak obojętności i radykalne opowiedzenie się po stronie pokrzywdzonych jest oczekiwanym przewrotem kopernikańskim w Kościele, o którym mówił jednoznacznie papież Franciszek, a potwierdził w ostatnich dniach Leon XIV.
Jakie zatem „inne wartości”, jaką „inną wrażliwość”, jakie „nowe widzenie rzeczywistości” ma przynieść zespół bp. Odera? Co było niewłaściwego lub niewystarczającego w wartościach członków rozwiązanego zespołu prymasowskiego, w ich wrażliwości czy sposobie widzenia rzeczywistości? Tego ostatecznie nie wyjaśniono, natomiast skierowano do nas konkretną prośbę (zob. cytat poniżej).
Kwestia zaufania
Obdarzmy zaufaniem nowy zespół i wspierajmy go w działaniach,
które – jak wierzymy – zaowocują ustanowieniem komisji
[abp J. Kupny]
ODPOWIEDŹ: Prymas Polski abp Wojciech Polak nie działa w obszarze troski o pokrzywdzonych jako biskup diecezji gnieźnieńskiej. Został kilka lat temu wybrany, zresztą w atmosferze dużego niepokoju o wizerunek Kościoła katolickiego, delegatem KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży.
Przez te lata stał się twarzą episkopatu w obszarze troski o osoby krzywdzone. To również jego działania, podejmowane wspólnie z uczestnikami całego systemu, sprawiły, iż środowisko to cieszy się zaufaniem osób, które zostały wykorzystane seksualnie przez duchownych.
Koszt rezygnacji z osoby prymasa jako prowadzącego ten projekt nie został dostrzeżony przez KEP. Natomiast osoby reprezentujące pokrzywdzonych i ci, dla których sprawa ta jest ważna, zostali postawieni wobec nagłej zmiany partnera. Czy można wymagać od tych, którzy proszą o troskę i otrzymują ją niespecjalnie hojnie, by nagle zaufali nowej osobie, dotychczas w tym środowisku nieznanej? Zwłaszcza gdy nie wiadomo, dlaczego do tej zmiany w ogóle doszło?
Prawo kanoniczne bez wrażliwości duszpasterskiej?
Jesteśmy w takiej przestrzeni, gdzie język wrażliwości duszpasterskiej,
który był oczywisty w ustach Księdza Prymasa,
musi zostać sprecyzowany i ukierunkowany w taki sposób,
aby nie było wątpliwości prawnych co do tego,
w jaki sposób komisja będzie funkcjonować.
[bp S. Oder]
ODPOWIEDŹ: Przede wszystkim: jaki sens ma wcześniej cytowana prośba o zaufanie, skoro należałoby nim obdarzyć osobę, która programowo ma zerwać z językiem wrażliwości duszpasterskiej? Dlaczego w ogóle – przy takim temacie, przy takich krzywdach – biskupi zakładają nieadekwatność języka dialogu i towarzyszenia?
Ponadto wypowiedź ta ponownie mija się z prawdą. Język dokumentów przygotowanych przez zespół prymasa Polaka był prawniczy. W mojej ocenie – a co nieco znam się na prawie – był to poziom wystarczający dla decyzji o powołaniu i ustanowieniu komisji.
Jaki sens ma prośba o zaufanie bp. Oderowi, skoro on sam twierdzi, iż programowo chce zerwać z językiem wrażliwości duszpasterskiej?
Michał Królikowski
Problem jest jednak jeszcze głębszy, skoro słowa te wypowiada bp Sławomir Oder jako prawnik kościelny, który ma dopilnować schematy procesu powstawania komisji. Tym samym nowy przewodniczący nowego zespołu dystansuje się od głównego nurtu wykładania i rozumienia norm prawa kanonicznego, które ma – jak się współcześnie podkreśla – być prowadzone właśnie w duchu duszpasterskim.
Normy te programowo ukierunkowane są na określone dobro, tak też są tworzone. Nieprzypadkowo ostatni kanon Kodeksu prawa kanonicznego nakazuje, aby stosować prawo „mając przed oczyma zbawienie dusz, które zawsze musi być w Kościele najwyższym prawem” (kan. 1752).
Jaki wyższy szczebel?
W tej chwili wchodzimy niejako na wyższy szczebel naszej pracy,
która służyć będzie dopracowaniu konkretnych zasad funkcjonowania.
[bp S. Oder]
Mówimy zatem o kontynuacji prac, a nie o nowej rzeczywistości.
[L. Gęsiak SJ]
ODPOWIEDŹ: Zespół prymasa Polaka opracował dwa dokumenty o charakterze prawnym. Pierwszy to szczegółowe zasady działania komisji, drugi – statut publicznej kościelnej osoby prawnej, którą miała być, niezależna od KEP i zakonów, komisja.
W mozolnym dialogu wewnątrz KEP biskupi do tej pory zgodzili się dosłownie tylko na kilka rzeczy.
I tak, komisja nie ma zajmować się wyłącznie odległą historią, ale zbada problem do czasu swego utworzenia. Nie będzie prowadziła rozliczeń w sprawach indywidualnych, ale skupi się przede wszystkim na identyfikacji mechanizmów pokrzywdzenia i reakcji instytucjonalnej.
Przy ogromnej determinacji prymasa Polski przyjęto, iż komisja powinna mieć prawo do odbierania świadectw od osób pokrzywdzonych. Z samej nazwy rozwiązanego zespołu prymasa możemy wnioskować, iż biskupi myśleli nie tyle o niezależności komisji jako takiej, ile o jakiejś „niezależności ekspertów”, a także o interdyscyplinarności komisji.
Konferencja Episkopatu Polski nie przyjęła zatem do tej pory modelu komisji, ale zadecydowała o potrzebie pracy nad jakimiś aktami wykonawczymi. Ani to kontynuacja, ani wyższy szczebel.
Brak szacunku i brak koncepcji
Dokumenty przygotowane przez zespół Prymasa
to bardzo dobry punkt wyjścia
do sformułowania zasad funkcjonowania tejże komisji.
Biskupi są zdeterminowani w tym, aby ta komisja powstała.
[bp S. Oder]
ODPOWIEDŹ: Ale jaka ma być ta komisja? Rada Prawna KEP jednoznacznie odrzuciła przecież koncepcję przedstawioną przez zespół prymasa Polski i rekomendowała Konferencji Episkopatu odmowę powołania jej w myśl tej propozycji.
Może i biskupi są absolutnie zdeterminowani, by – jakąś – komisję powołać, zgodnie z tym, co zresztą publicznie i pisemnie obiecali, także skrzywdzonym. Dlatego powołali nowy zespół (bez składu) dla celu stworzenia dokumentów (nie wiadomo jakich), które z pewnością nie są potrzebne do jej erygowania. Nie przyjęli natomiast jak dotąd, żadnej koncepcji procesu badania przypadków wykorzystania seksualnego w Kościele.
Tymczasem, po przedstawieniu KEP dokumentów prawnych koniecznych do powołania takiej komisji i rozpoczęcia jej własnej pracy nad dalszymi regulacjami wykonawczymi, rozwiązany został zespół prymasa Polaka oraz zapowiedziano konieczność sięgnięcia po „inną wrażliwość”, „inny język”, „innych ludzi”, wzywając do zaufania, przekonując o „wejściu na wyższy szczebel”. Nadzieję na to ma przynieść nowa twarz i niewiadoma. A przekonać – brak szacunku dla prymasa i jego współpracowników.
Co jest największym dorobkiem, który pozostawia po sobie zespół prymasa Polski? Mamy na stole wypracowany przez zespół ekspertów dojrzały projekt procesu wyjawienia prawdy o krzywdach. Jest to opowiedzenie się za koncepcją komisji prawdy, pojednania i przemiany, która da siłę pokrzywdzonym i wspólnocie Kościoła. Na końcu tej drogi jest wiarygodność, ta ludzka i ta ewangeliczna.