Czy pamiętacie ową scenę w Wojnie i pokoju, kiedy umiera Andrzej, książę Bołkoński i w chwilę potem Natasza pyta: „I gdzie on teraz jest?”
Takiego pytania nie stawiałyby sobie nigdy żydowskie dzieci z Biłgoraja, które chętnie słuchały pobożnych opowiadań starego rebe Berysza.
Był on najstarszym mężczyzną w mieście. Twierdził, iż ma ponad osiemdziesiąt lat, ale niektórzy utrzymywali, iż przekroczył już setkę. Znany był jako gawędziarz. Opowiadając historie, piekł ziemniaki na rozżarzonych węglach. Prawił:
– W dzisiejszych czasach, ledwo spadnie śnieg i chwyci mróz, ludzie mówią, iż przyszła zima. W porównaniu z zimami mojej młodości dzisiejsze zimy są niczym. Kiedyś bywało tak zimno, iż mróz rozsadzał dęby w lasach. Śnieg sięgał dachów. Stada głodnych wilków nawiedzały miasteczko nocą, a ludzie trzęśli się w łóżkach, słysząc ich wycie. Konie rżały w stajniach, próbując wyważyć wrota z przerażenia. Psy szczekały jak opętane. Wtedy Biłgoraj był małą mieściną. Pewnej srogiej zimy umierała mała dziewczynka, Ałtełe, sierota. Wszyscy w Biłgoraju modlili się o wyzdrowienie dziewczynki, ale stało się tak, iż zmarła dokładnie w przeddzień święta Chanuki. W rok później przyśniła się swojej babci, mówiąc, iż jej życzeniem jest, aby w ostatni wieczór Chanuki wszyscy mieszkańcy Biłgoraja, wraz z rabinem i starszymi gminy, przybyli na jej grób i zapalili na nim świece chanukowe. Mieli zabrać ze sobą dzieci, jeść placki i grać w drejdla na zamarzniętym śniegu. Zabrano wówczas na cmentarz nie tylko starsze dzieci, ale również i młodsze. Zapalono światełka, odmówiono błogosławieństwa, a kobiety podawały przygotowane przez siebie placki z dżemem. Dzieci grały w drejdla na zamarzniętym śniegu, który był gładki jak lód. Złote światło świeciło nad grobem dziewczynki, co oznaczało, iż jej duszyczkę radowały obchody Chanuki. Nigdy przedtem i nigdy potem cmentarz nie wyglądał tak uroczyście, jak tamtego dnia, ósmego wieczora święta Chanuki. Wszyscy niewierzący odprawiali pokutę. choćby chrześcijanie dowiedzieli się o cudzie i uznali, iż Bóg nie opuścił Żydów.
Po czym stary rebe Berysz pogładził swą brodę i gołymi rękami wyciągnął ziemniaki z pieca, podzielił je na kilka części i poczęstował dzieci. Powiedział: – Ciało umiera, ale dusza wędruje do Boga i żyje wiecznie.
– Co robią wszystkie dusze, kiedy są z Bogiem? – spytał jeden z chłopców.
– Siedzą w Raju na złotych tronach, mają korony na głowach, a Bóg uczy ich tajemnic Tory.
– To Bóg jest nauczycielem?
– Tak, Bóg jest nauczycielem i wszystkie dusze są Jego uczniami – odparł rebe Berysz.
– Jak długo dusze będą się uczyć? – zapytał jeden z chłopców.
– Bóg będzie nauczał w swej wiekuistej szkole zawsze, ponieważ tajemnice Tory są głębsze od oceanu, wyższe od nieba i bardziej przyjemne od wszystkich przyjemności, jakich ciało kiedykolwiek mogłoby zaznać (zob. I. B. Singer, Opowiadania, Warszawa 1993, s. 21-28).
Odwieczne pytania ludzkości
Człowiek różnych epok i różnych wyznań ciągle zadawał sobie pytanie: dokąd dążymy? Jakie jest nasze ostateczne przeznaczenie? Co się dzieje z człowiekiem po śmierci? Są to pytania stare, jak sama ludzkość; nie są jednak przestarzałe, gdyż nigdy nie da się na nie odpowiedzieć wyczerpująco.
Każdy człowiek stawia je od nowa, bo w naturze każdego człowieka leży szukanie szczęścia. Oto wielkie pytania, na które Pismo Święte i nauka Kościoła nie pozostawiają nas bez odpowiedzi. Mówią nam bowiem bardzo wyraźnie, iż istnienie człowieka nie kończy się na ziemi. Śmierć otwiera przed nim nowy horyzont, jaki wyznaczy mu Boży sąd nad dobrem i złem, które on uczynił podczas ziemskiego życia.
Już Stary Testament poucza, iż w niebie istnieje księga, w której są zapisane imiona tych, którzy dobrym postępowaniem zasłużyli sobie na to, by stać się obywatelami niebiańskiego Jeruzalem. Oni to „zbudzą się do wiecznego życia”, dostąpią zmartwychwstania, i będą jaśnieć „jak gwiazdy przez wieki i na zawsze”. Natomiast ci, którzy źle postępowali, dostąpią „hańby i wiecznej odrazy”, spotka ich wieczne odrzucenie i potępienie (Dn 12, 1-3). Sprawiedliwi będą wstępować do „Domu Bożego wśród głosów euforii i dziękczynienia w świątecznym orszaku” (Ps 42, 5). Bóg „otrze z ich oczu wszelką łzę” i przyjmie ich z wielką miłością. Nie będzie tam „ani żałoby, ani płaczu” (Ap 21, 4), ale wieczna euforia i świętowanie. Dom Boży nie jest bowiem królestwem milczenia, ale domem, gdzie nieskończona ilość zbawionych uwielbia Boga za Jego przedziwny plan zbawienia i uświęcenia.
A zatem, życie człowieka to pielgrzymowanie, którego metą jest Dom Boży, umieszczony „na górze Pana” (Ps 24, 3). Pochodzimy od Boga, naszego Stwórcy i Ojca, i mamy do Niego wrócić. Jesteśmy przeznaczeni do nieba. Kardynał Suenens wyraził to zwięźle w przemówieniu do swoich kleryków: „Ziemia jest po to, aby zaludnić niebo”. Nie wolno nam nigdy zapominać, iż Bóg nas stworzył, abyśmy byli szczęśliwi, całkowicie szczęśliwi i na zawsze szczęśliwi. To wieczne i doskonałe szczęście nazywamy „szczęśliwością wieczną”.
Tę niebiańską rzeczywistość przybliża nam św. Paweł, mówiąc: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). Bóg do tego stopnia wprowadza zbawionych w swoje wieczne szczęście, iż czyni ich „uczestnikami Boskiej natury” (2 P 1, 4). To przekracza nasze ludzkie wyobrażenie. Nie przesadzamy więc, twierdząc, iż powołanie do udziału we własnej szczęśliwości Boga jest myślą przewodnią „radosnej nowiny”. „Ewangelia” nieba jest skierowana do wszystkich ludzi wszystkich czasów. To orędzie zbawienia należy głosić również ludziom nam współczesnym (zob. H. Mertens, Na zawsze z Panem, Niepokalanów 1985, s. 7-8).
Nadzieja dla naszych czasów
Żyjemy w czasach, w których starsze pokolenie czuje się zaskoczone i przerażone szybkim rozwojem i po- śpieszną gonitwą życiową, średnie pokolenie natomiast marzy o nowym raju na ziemi, a wielu młodych przeżywa zagubienie i ucieka w urojony świat narkotyków. W istocie oni wszyscy potrzebują, i to bardzo, przypomnienia radosnej nowiny o powołaniu do nieba.
Brzmi to paradoksalnie, ale jest tak: kto wzrok utkwił w niebie, ten pewnym krokiem może chodzić po ziemi. Dobremu człowiekowi sprawia wielką euforia myśl, iż Bóg miłujący człowieka w Swej bezgranicznej mądrości tak urządził wszystko na świecie, iż i śmierć ostatecznie okazuje się dla ludzi błogosławieństwem. Jest bowiem nadzieją na koniec upokorzeń, na koniec łez, na koniec niesprawiedliwości. Nadzieją na wolność, do której przecież został stworzony, a bez której nie sposób żyć.
Chrześcijanin wiodący prawe życie nie musi lękać się śmierci, ale w miarę możności powinien oczekiwać na nią z wiarą, iż przeniesie go ona do innego życia, nieporównanie lepszego niż obecne, doczesne – do życia wiecznego i szczęśliwego. O śmierci człowieczej tak mówi św. Antoni Pustelnik (251-356): „Jak z łona macierzyńskiego wychodzi nagi człowiek, tak ciało opuszcza naga dusza: jedna bywa czysta i jasna, inna zbrukana upadkami, a jeszcze inna, czarna od licznych grzechów. Dusza bowiem rozumna i miłująca Boga, pamiętając o tym, co ją czeka w życiu pozagrobowym, żyje godnie, ażeby nie zostać skazana i poddana karze. Niewierni natomiast, szaleni na duszy, o tym nie myślą i grzeszą, gardząc tym, co ich oczekuje po śmierci” (Żywot i pouczenia św. Antoniego Wielkiego, Hajnówka 2000, s. 49).
Dlatego każdy z nas powinien kierować się w życiu radą św. Bazylego Wielkiego (329-379): „Nie pozostawajmy w dotychczasowej beztrosce i obojętności, nie marnujmy lekkomyślnie obecnego czasu, nie odkładajmy do jutra i na później rozpoczęcia pracy, aby Ten, Który zażąda naszych dusz, nie zastał nas nieprzygotowanych, bez dobrych uczynków, i byśmy nie zostali wykluczeni z euforii uczty weselnej. Teraz jest czas pokuty, potem nastąpi czas wynagrodzenia; teraz jest czas trudu, potem nadejdzie czas zapłaty. Teraz jest Bóg pomocnikiem tych, którzy nawracają się ze złej drogi, potem będzie strasznym, nieomylnym sędzią ludzkich czynów i myśli. Nie można być zbawionym, jeżeli nie spełnia się uczynków zgodnych z przykazaniem Boga, i rzeczą niebezpieczną jest lekceważyć którąkolwiek z rzeczy nakazanych, jest bowiem znakiem wielkiej pychy stawać przed Boskim Sędzią, jedne prawa przyjmując, a inne pomijając” (Żywot i pisma św. Bazylego Wielkiego, s. 19-20.25).
Pomocnicy z nieba
Wszyscy mieszkańcy nieba, w szczególności święci Aniołowie, znając wagę czasu i możliwości, jakie Bóg daje każdemu człowiekowi, by dobrym ziemskim życiem zasłużył sobie na szczęśliwe życie wieczne, otaczają go nieustanną opieką, kierują nim poprzez dobre natchnienia i pobudzają do posłuszeństwa Bożym przykazaniom. Bądźmy im wdzięczni za ich miłość i troskę, i okazujmy szacunek i posłuszeństwo, gdyż oni od Boga otrzymali polecenie pomagać nam w osiągnięciu szczęśliwości wiecznej. Niech nam posłuży za natchnienie słowo Mędrca zapisane w Księdze Mądrości Syracha: „Pamiętaj o rzeczach ostatecznych” (28, 6).
Aniołowie Święci, Waszej szczególnej opiece zostały powierzone dni naszego ziemskiego życia. Nieustannie kierujcie nasze umysły i serca ku rzeczom wiecznym, by nas nie uwiodły sprawy ziemskie i nie przeszkodziły w osiągnięciu szczęścia wiecznego.
Ks. Henryk Skoczylas CSMA
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2007)
Redakcja tekstu i śródtytuły – KJB24.pl