Kalina Jędrusik śpiewała kiedyś piosenkę napisaną przez Jeremiego Przyborę, w której padały słowa: Ratunku! Ratunku! Na pomoc ginącej miłości. / Nim zamrze w niej puls pocałunków i tętno ustanie zazdrości. Jako pewną ciekawostkę warto odnotować, iż istnieją filmy ukazujące aniołów posłanych przez Boga właśnie po to, aby uratować czyjeś małżeństwo, tak jakby w odpowiedzi na to rozpaczliwe wołanie gasnącej miłości. Wołanie, które oczywiście niekoniecznie musi być zwerbalizowane. Taką misję otrzymał anioł Dudley, w którego rolę wcielił się amerykański aktor Cary Grant, a za drugim razem – Denzel Washington.
W 1947 roku na ekranach kin pojawiła się sympatyczna bożonarodzeniowa komedia „The Bishop’s Wife” („Żona biskupa”), wyreżyserowana przez Henry’ego Kostera na podstawie powieści Roberta Nathana i będąca lekkim, rozrywkowym filmem, wykorzystującym komediowe talenty dwóch znakomitych aktorów – Cary’ego Granta i Dawida Nivena. Tytuł może wydawać się nam dziwny, podobnie jak tematyka, którą są małżeńskie perypetie… biskupa, ale oczywiście nie jest to biskup rzymskokatolicki, tylko należący do anglikańskiego Kościoła episkopalnego, gdzie jak wiadomo nie obowiązuje celibat.
W każdym małżeństwie w pewnym momencie może pojawić się kryzys, wynikający z rutyny, braku czasu i wielu innych czynników. Małżeństwa protestanckich duchownych nie są tu żadnym wyjątkiem. Św. Paweł pisał co prawda, iż biskup może mieć żonę (1 Tym 3, 2; Tyt 1, 6) oraz iż powinien być mężem jednej żony oraz dobrym rządcą własnego domu, trzymającym dzieci w uległości (1 Tym 3, 1-5. 8-10. 12), znajdziemy jednak w jego listach również uwagę, iż Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, który wstąpił w związek małżeński zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie (1 Kor 7, 32). Problem bohatera filmu „The Bishop’s Wife” polegał na tym, iż oddał się całkowicie posłudze kościelnej, czyli „troszczył się o sprawy Pana”, ale przestał zabiegać o to, jak przypodobać się żonie, co skądinąd pokazuje, iż celibat ma jednak głęboki sens.
Dudley w 1947 roku
Biskup Henry Brougham próbował pozyskać fundusze na budowę nowej katedry, licząc na wsparcie bogatej wdowy, pani Agnes Hamilton, której notabene zawdzięczał to, iż został biskupem. Kobieta była gotowa wyłożyć pieniądze, ale pod warunkiem, iż jej zmarły mąż zostanie uhonorowany w katedrze marmurową płytą ze złotymi literami, a św. Jerzy na witrażu otrzyma jego twarz. W obliczu różnych problemów Henry zaniedbał swoją rodzinę – żonę Julię i córeczkę Debby. Ich małżeństwo przeżywało kryzys.
Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem na ziemię zstąpił anioł Dudley, który przybrał postać nienagannie ubranego, wysokiego, przystojnego i szarmanckiego mężczyzny, potrafiącego swoim ujmującym zachowaniem zauroczyć każdą spotkaną osobę. Kiedy biskup uświadomił sobie, iż ze względu na natłok obowiązków, nie będzie mógł w sobotę wyjść z żoną, mimo obietnicy, którą jej złożył, poprosił Boga, aby udzielił mu wskazówek, jak ma rozwiązać swoje problemy.
W tym samym momencie Dudley, który do tej pory jedynie obserwował, zbierając informacje i czekając na moment, kiedy biskup osobiście zwróci się do Boga z prośbą o pomoc, natychmiast zmaterializował się w jego gabinecie. Oznajmił, iż jest aniołem, który przybył w odpowiedzi na jego modlitwę. Miał mu służyć pomocą, dopóki Henry nie wypowie innej modlitwy, w której powiadomi Boga, iż już nie potrzebuje takiego wsparcia.
Oczywiście biskup nie krył swego sceptycyzmu, ale Dudley nie chciał uczynić żadnego cudu na potwierdzenie swej tożsamości. Wiele wskazywało jednak na to, iż mówi prawdę, bo wiedział wszystko o sytuacji Henry’ego i znał wszystkich po imieniu. Kiedy do gabinetu weszła Julia, Dudley bez mrugnięcia okiem wyjaśnił, iż jej mąż zaangażował go, aby pomagał mu w pracy jako asystent, a na pytanie, co robił wcześniej, odparł, iż zajmował się pracami społecznymi w centrum.
Nazajutrz, gdy biskup udał się na spotkanie w sprawie pozyskiwania funduszy, anioł użył swoich nadprzyrodzonych mocy, aby uporządkować dokumentację (wirujące w powietrzu kartki same wskoczyły do adekwatnych przegródek), a potem odnalazł w parku Julię, rozczarowaną faktem, iż jej mąż odwołał wspólne wyjście. Pomógł małej Debby, aby rówieśnicy zaakceptowali jej udział w zabawie, a Julię zaprosił do francuskiej restauracji (do której kiedyś chodziła z Henrym i w której się zaręczyli).
Pojawienie się Julii w restauracji w towarzystwie przystojnego mężczyzny wywołało plotki wśród członkiń Komitetu Katedralnego. Przy okazji Dudley zadziwił Julię znakomitą znajomością języka francuskiego. Widząc, iż panie z Komitetu plotkują na ich temat, zaprosił je do stolika i gwałtownie oczarował.
Później razem z Julią odwiedził starego profesora, któremu przywrócił wiarę w sens pisania monografii na temat starożytnego Rzymu, dzieląc się z nim zdumiewającą historią pewnej znalezionej rzymskiej monety. Stary profesor pod wpływem opowieści anioła ponownie zaczął odczuwać entuzjazm badacza. Dudley pozwolił sobie wtedy na mały cud – sprawił, iż butelka z winem stojąca na stoliku zawsze pozostawała pełna, ale wino to nie powodowało odurzenia.
Tymczasem Henry zaczął odczuwać zazdrość. Po powrocie Dudleya i Julii zażądał na osobności od swego asystenta, aby udowodnił, iż jest aniołem, chociażby poprzez spowodowanie lewitacji stolika, ale Dudley oznajmił, iż nie przybył po to, aby robić takie głupie sztuczki.
Nazajutrz biskup słyszał, jak Dudley opowiada Debby historię Dawida, któremu anioł podpowiedział, aby odnalazł zagubioną owieczkę, a potem dał mu siłę do tego, aby zwyciężył Goliata dzięki procy. Ponieważ Henry był umówiony z panią Hamilton, Julia poszła na próbę chóru chłopięcego w kościele św. Tymoteusza razem z Dudleyem. Anioł rozmyślnie powstrzymał Henry’ego przed dołączeniem do nich (sprawił, iż biskup przykleił się do krzesła w salonie pani Hamilton).
W kościele św. Tymoteusza Dudley pokierował chórem. Nieoczekiwanie zjawili się wszyscy chłopcy, choć część z nich zamierzała wagarować. Kiedy Dudley dyrygował, ich śpiew stał się zachwycający i pełen uniesienia. Okazało się, iż Dudley zna imię każdego z chłopców.
W drodze powrotnej Dudley przekonał Julię, aby poszli na łyżwy, do czego nakłonił także taksówkarza Sylwestra. Z Julią wykonał mistrzowski popis jazdy, a Sylwestra nauczył jeździć.
Wszyscy, którzy zetknęli się z Dudleyem, odczuwali względem niego miłość, a on udzielał im pomocy w zupełnie nieoczekiwany sposób. Jedynie Henry czuł coraz większą frustrację, widząc, iż anioł zajął jego miejsce. Biskup oznajmił Dudley’owi, iż może odejść, bo sam rozwiązał swój problem z katedrą, godząc się na wszystkie żądania pani Hamilton. Anioł wyraził rozczarowanie, iż uzyskał fundusze kosztem poświęcenia zasad. Spytał także, czy budowa okazałej katedry ma sens w czasach, gdy wielu ludzi potrzebuje pożywienia i schronienia. Henry stwierdził jednak, iż pani Hamilton nigdy nie dałaby pieniędzy na taki cel.
W wigilię, pod nieobecność biskupa, Dudley zmaterializował się w gabinecie i dał wychodne sekretarce, która przepisywała kazanie. Powiedział, iż ją w tym wyręczy, aby mogła spokojnie zrobić zakupy. Następnie spalił kazanie w kominku i podyktował maszynie do pisania inną treść. Przed wyjściem użył swoich mocy, aby przyozdobić choinkę, a następnie udał się do rezydencji pani Hamilton.
Na harfie stojącej w salonie zagrał nieznany nikomu (poza panią Hamilton) utwór pewnego przedwcześnie zmarłego kompozytora. Wzruszona kobieta opowiedziała mu, iż był to jedyny mężczyzna, którego kochała i którego odrzuciła, wybierając bogacza. Uświadomiła wtedy sobie, iż to poczucie winy było powodem starań o uhonorowanie katedrą zmarłego męża.
Kiedy biskup i Julia zjawili się u pani Hamilton, Dudleya już tam nie było, staruszka zaś całkowicie się zmieniła. Była serdeczna i ciepła. Powiedziała im, iż spotkanie z Dudleyem stanowiło największe duchowe przeżycie w jej życiu. Postanowiła odtąd wspierać biednych i potrzebujących, a Henry’ego poprosiła, aby pokierował tym przedsięwzięciem.
Później Dudley zjawił się w domu Julii. Miał świadomość, iż jego misja dobiegła końca, ale nie chciał jeszcze odchodzić. Miał dość ciągłej tułaczki i egzystencji, w której „nic nie jest ani ciepłe, ani zimne, ani głodne, ani syte”. Julia powiedziała mu jednak, iż musi odejść, bo czuła, iż zakochuje się w nim, a przecież jej miłością był Henry.
Kiedy z płaczem wybiegła z pokoju, do domu powrócił Henry i na widok Dudleya oznajmił, iż gotów jest z nim walczyć o Julię, choćby jeżeli anioł miałby go spopielić piorunem. Dudley oznajmił jednak, iż nie jest to konieczne, ponieważ odchodzi. Wyjaśnił też Henry’emu, iż w jego misji nie chodziło wcale o budowę katedry, ale o szczęście Julii i ratowanie ich małżeństwa.
Ostatecznie rozstali się w przyjaźni. Chwilę później biskup zapomniał o tym, iż nawiedził go kiedykolwiek anioł, a kazanie, które wygłosił podczas świat Bożego Narodzenia (w rzeczywistości napisane przez Dudleya) uznał za swoje, gdyż tak naprawdę wyrażało jego skryte przemyślenia.
Dudley 30 lat później
W 1996 roku pojawił się film pod tytułem „Żona pastora” (tytuł oryg. „The Preacher’s Wife”) w reżyserii Penny’ego Marshalla. Został on nakręcony jako remake filmu z 1947 roku.
Amerykanie lubią na nowo opowiadać stare historie, w bardziej współczesnej scenerii. W konsekwencji powstają zwykle nędzne popłuczyny oryginału. Trzeba jednak przyznać, iż film „Żona pastora” na tle innych tego typu produkcji wychodzi jakoś obronną ręką.
W tej drugiej wersji Dudley (grany przez czarnoskórego Denzela Washingtona) uratował małżeństwo pewnego baptystycznego kaznodziei. Fabuła jest bardzo podobna. Pastor Henry Biggs, kierujący wspólnotą baptystów, przeżywał kryzys związany z nadmiarem obowiązków. Przemęczenie sprawiło, iż zaczynał mieć wątpliwości natury religijnej. Ilość członków wspólnoty malała, finanse kościoła św. Mateusza, którym zarządzał, były w żałosnym stanie, a na dodatek krótko przed świętami zepsuł się bojler. Pastor Biggs, poświęcając zbyt dużo uwagi wiernym, zaniedbywał równocześnie oddaną mu bezgranicznie żonę Julię (Whitney Houston) i synka Jeremiasza. Widząc, iż w jego domu źle się dzieje, zdesperowany poprosił Boga o pomoc.
Następnego dnia w mieście zjawił się elegancki i szarmancki anioł Dudley, ubrany w popielaty płaszcz, garnitur i kapelusz. Wylądował plecami na śniegu obok Jeremiasza i jego kumpla Hakima, robiących właśnie „anioła”. Kiedy wystraszone dzieci uciekły, Dudley dał upust swojej euforii z faktu przybycia na Ziemię.
Pastor, któremu się przedstawił na ulicy, z uporem nie chciał wierzyć, iż ma do czynienia z wysłannikiem Boga. Kiedy Henry’emu zepsuł się samochód, Dudley sprawił, iż silnik odpalił. Ponieważ pastor zaproponował mu, iż go podwiezie, podczas jazdy wyjaśnił zasady obowiązujące aniołów.
Później poszedł do kancelarii parafialnej, gdzie przedstawił się sekretarce, Beverly, jako asystent pastora, wysłany z kurii. Anioł poznał też Julię, urodziwą pastorową, która pięknie śpiewała utwory gospel i miała wygląd Whitney Houston.
Pastor Biggs po powrocie z sądu zastał Dudleya zadomowionego już w kancelarii i dobrze znanego jego rodzinie. Pozostając w lekkim szoku, zaakceptował jego obecność. Nie pozwolił jednak Dudleyowi, aby towarzyszył mu w spotkaniu z bogatym przedsiębiorcą Joe’m Hamiltonem, który chciał wybudować nowoczesne osiedle, łącznie z centrum handlowym i kortami tenisowymi. Biznesmen zamierzał również postawić ogromną świątynię i próbował nakłonić Henry’ego, aby objął posadę jako duszpasterz bogaczy, porzucając swoich wiernych oraz kościół św. Mateusza.
Ponieważ zbliżało się Boże Narodzenie i harmonogram Henry’ego stał się jeszcze bardziej napięty, Dudley zaczął spędzać większość czasu z Julią, niejako zastępując jej męża. Poszli razem na lunch, innym razem na łyżwy, spędzili też wieczór w klubie jazzowym, w którym kiedyś śpiewała. Matka Julii, Margueritte, zaczęła być podejrzliwa wobec Dudleya, ponieważ uważała, iż doprowadzi on do rozbicia małżeństwa jej córki.
Niespodziewanie sam anioł zdał sobie sprawę, iż zakochuje się w Julii. Gdy Biggs zauważył ich wzajemną fascynację, kazał mu opuścić swój dom i zwolnił z posady asystenta. Dudley chciał sprawdzić w anielskim podręczniku, jak zachować się w takiej sytuacji, ale zdenerwowany pastor wyrwał mu z ręki książeczkę i wrzucił ją do kominka, co spowodowało lekką eksplozję.
Anioł udał się do Hamiltona. Bogacz zastał go w salonie, grającego na fortepianie. Dudley wyjawił, kim jest naprawdę i kiedy wstał, okazało się, iż fortepian przez cały czas gra, a zepsute radio działa, przekazując słowa z przeszłości Hamiltona. Dudley powiedział biznesmenowi, aby posłuchał głosu swego serca. Tymczasem pastor Biggs zrozumiał, iż rodzina jest najważniejszą rzeczą w jego życiu i postanowił być lepszym mężem i ojcem.
Dudley odwiedził raz jeszcze kościół św. Mateusza, aby pożegnać się z Julią. Później wymazał wspomnienia wszystkich, z którymi się spotkał i sprawił cud, dając rodzinie Biggsów wspaniale udekorowaną choinkę jako prezent. Podczas pasterki pastor wygłosił porywające, zaimprowizowane kazanie o nadziei i o miłości, rezygnując z przygotowanego wcześniej tekstu, w którym chciał ogłosić kapitulację wobec żądań pana Hamiltona. W kazaniu wspomniał również o aniołach, którzy czekają w kolejce, aby Bóg posłał ich na pomoc ludziom. Słowa pastora poruszyły głęboko biznesmena, który zrezygnował ze swoich planów wykorzystania wykupionej hipoteki kościoła św. Mateusza.
Po nabożeństwie Dudley, wzięty za jakiegoś nieznajomego, pogratulował pastorowi kazania. Jedynie Jeremiasz, który miał czystą i niewinną wiarę dziecka, wciąż go pamiętał i podszedł, aby mu życzyć Wesołych Świąt.
Smutek anioła
Nie będę snuł rozważań, kto jest lepszy – Dudley o wyglądzie Carego Granta, czy też czarnoskóry Dudley o wyglądzie Denzela Washingtona. W obu filmach anioł jest ucieleśnionym dobrem, chodzącym wdziękiem i mężczyzną o nieskazitelnej urodzie, roztaczającym aurę uroku osobistego. Czy taki byłby anioł, gdyby oblekł ludzkie ciało? Doskonały pod każdym względem? Czy jakikolwiek mężczyzna mógłby konkurować z takim aniołem?
A jednak paradoksalnie to Dudley zazdrości biskupowi i pastorowi, bo on jest „tylko” aniołem, a oni są ludźmi i mają kochające ich żony. „Tak bardzo czekałem na tę chwilę” – mówi z zachwytem anioł pod postacią Denzela Washingtona, leżąc na śniegu, chwilę po swoim zejściu na ziemię.
Anioł, który pragnie zanurzyć się w ziemskim, fizycznym bycie to motyw wielu filmów. Człowieczeństwo wielokrotnie ukazywane jest jako coś, co fascynuje aniołów. Wystarczy wspomnieć filmy Wima Wandersa „Niebo nad Berlinem” oraz „Tak daleko, tak blisko”, gdzie aniołowie mają świadomość, iż to ludzie są celem i przedmiotem troski Boga, a oni są jedynie posłańcami Bożej miłości. Dudley wie jednak, jakie są reguły gry i akceptuje fakt, iż musi odejść, kiedy skończy swoje zadanie, choćby jeżeli przywiązał się do ludzi, powierzonych jego opiece. Praca aniołów może wydawać się trochę niewdzięczna, bo po zakończeniu misji ludzie w ogóle nie pamiętają o tym, iż w ich życiu pojawił się wysłannik Nieba.
W obu filmach bardzo wyraźnie wybrzmiewa również, iż to Bóg wie lepiej od nas, czego potrzebujemy. Głównym powodem wysłania anioła nie była pomoc w budowaniu katedry czy rozwiązywanie finansowych problemów parafii, ale ratowanie małżeństwa, które w oczach Boga okazało się cenniejsze. W czasach, gdy rozwody stanowią prawdziwą plagę, cieszą filmy, które pokazują, iż sam Bóg gotów jest zaangażować się w pomoc małżonkom przeżywającym kryzys, aczkolwiek trzeba przyznać, iż metody działania posłanych przez Niego aniołów mogą wydawać się kontrowersyjne.
Roman Zając
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (4/2017)