Anioł, który udawał dziecko

kjb24.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: Scena z filmu Jestem Gabriel (2012), reż. Mike Norris


Aniołowie, którzy w ludzkiej postaci objawiali się bohaterom Pisma Świętego, na ogół mieli wygląd mężczyzn i odpowiadali stereotypowemu wyobrażeniu wojownika. W filmach aniołowie przybierają również postać kobiet lub dzieci, czego nie znajdziemy na kartach Biblii. Dzisiaj zajmę się tym drugim przypadkiem, to znaczy aniołem, który udawał dziecko.

W 2012 roku powstał amerykański film religijny pt. „Jestem Gabriel” („I am… Gabriel”), będący autorskim dziełem Mike’a Norrisa, który wyreżyserował go na podstawie napisanego przez siebie scenariusza. Jako ciekawostkę dodam, iż Mike Norris to syn słynnego gwiazdora kina akcji i mistrza karate Chucka Norrisa, znanego między innymi z serialu „Strażnik Teksasu”.

Film otwierają słowa z Drugiej Księgi Kronik (7,14). Są one jego przesłaniem, a zarazem najlepszym podsumowaniem: Gdy zamknę niebiosa i nie będzie deszczu, i gdy nakażę szarańczy, by zniszczyła pola, lub gdy ześlę na mój lud zarazę, jeżeli upokorzy się mój lud, nad którym zostało wezwane moje Imię, i będą błagać, i będą szukać mego oblicza, a odwrócą się od swoich złych dróg, Ja z nieba wysłucham i przebaczę im grzechy, a kraj ich ocalę.

Akcja filmu rozgrywa się we współczesnym Teksasie, w miasteczku o sympatycznej i symbolicznej nazwie Promise (czyli Obietnica). Mimo optymistycznej nazwy było ono pogrążone w marazmie i beznadziei. Od 10 lat miasteczko nękały nieszczęścia i plagi. Długotrwała susza, nieurodzaj, upadająca gospodarka i brak nadziei na przyszłość, skłaniały kolejne rodziny do wyjazdu. Dzieci nie mogły się doczekać, kiedy dorosną i opuszczą to miejsce. Mieszkańców, którzy pozostali w Promise, gnębiło bezrobocie, zubożenie i niepewność jutra. Miasto pełne było ludzi przytłoczonych problemami, którzy stracili nadzieję na lepsze jutro. Niektórzy z nich popadali w alkoholizm, innych dotknęły ciężkie choroby. Mieszkańcy Promise potrzebowali nadziei i Bóg odpowiedział im w niecodziennej formie, wysyłając tam swojego anioła pod postacią młodego chłopca o imieniu Gabriel.

Najpierw został on pokazany w towarzystwie Starca, który objaśnił mu, iż wszystko zaczęło się 10 lat wcześniej, od śmierci dziecka. Od tego momentu w miasteczku zadomowił się Nieprzyjaciel.

Tajemniczy chłopiec z matą

Ellen i Joe Murphy (małżeństwo, które 10 lat wcześniej straciło dziecko przy porodzie) natknęli się w środku pustkowia na wędrującego samotnie zakurzoną drogą chłopca ze zrolowaną matą, zawieszoną na ramieniu, ubranego w długą, jasną koszulę i białe, płócienne spodnie. Kiedy niespodziewanie pojawił się on na drodze, o mało nie uderzyli w niego samochodem.

Chłopiec przedstawił się jako Gabe (zdrobnienie od imienia Gabriel) i powiedział, iż chce dostać się do Promise. Małżonkowie zawieźli go do miejscowego doktora, który stwierdził lekkie przegrzanie organizmu. Podczas rozmowy z szeryfem chłopiec wyjawił, iż nie posiada żadnego nazwiska. Wiedział za to o różnych sprawach związanych z mieszkańcami. Powiedział doktorowi, aby przestał się obwiniać, bo Bóg po prostu ma czasem inne plany. Potem zwrócił się do Ellen i Joego, mówiąc, iż strata dziecka pozostawiła w nich pustkę, strach, złość i smutek. Zapewnił jednak, iż mają syna, który ich zna i śpiewa teraz razem z aniołami.

Szeryf Brody pozwolił, aby dziwny chłopiec tymczasowo zamieszkał u państwa Murphy’ch. Ellen zastała Gabe’a podczas modlitwy na rozłożonej macie. Zachęcił ją, aby również porozmawiała z Bogiem i nasunął pomysł, aby ze znajomymi uszyła więcej takich modlitewnych mat dla innych mieszkańców Promise, ponieważ Bóg chce, aby jego dzieci z nim rozmawiały.

Scena z filmu “Jestem Gabriel” (2012), reż. Mike Norris

Przez kolejne dni w miasteczku zaczęły się dziać rzeczy niezwykłe, a choćby cuda. Wieczorem wszyscy mieszkańcy udali się na festyn zorganizowany przez pastora i burmistrza. Wesley, chłopak z zespołem Downa, sprawiał wrażenie, jakby doskonale wiedział, kim jest Gabe. Znał choćby jego imię, co zdziwiło samego wysłannika. Wesley wyjawił, iż siedzi na zewnątrz, bo czeka na deszcz, który na pewno spadnie, skoro Gabe przybył do miasteczka. Przybysz stwierdził rozbawiony, iż nie potrafi sprowadzić deszczu, a Wesley odparł, iż wie o tym, ale może to sprawić Bóg, który posłał Gabe’a. Anioł powiedział Wesleyowi, iż jest niezwykły, potem wrócił do sali, poprosił Joego o butelkę wody i wylał ją na podłogę. W tym samym momencie na zewnątrz, wbrew wszelkim prognozom, rozpoczęła się ulewa, kończąca dziesięcioletnią suszę.

Radość z deszczu popsuło tragiczne wydarzenie. Podczas festynu nastoletnia córka pastora, Camrynn Ford, przedawkowała leki uspokajające. Kiedy upadła martwa na podłogę, Gabriel pochylił się nad nią i nagle cudownie odzyskała przytomność. Historię tę opisała w Internecie dziennikarka lokalnej prasy, Monroe, co spotkało się z nieoczekiwanym zainteresowaniem znanego dziennikarza, Franka Pierce’a.

Tymczasem Gabe odwiedził lekarza, który – jak się okazało – był śmiertelnie chory i – pogodzony ze swoim losem – wiedział, iż niebawem będzie musiał umrzeć. Doktor domyślił się, iż chłopiec to wysłannik Boga. Gabe potwierdził zaś, iż wie o śmiertelnej chorobie lekarza. Razem słuchali muzyki, siedząc na fotelach. Doktor spytał Gabriela, ile ma czasu, zanim ludzie zorientują się, kim naprawdę jest, ale chłopiec odparł, iż to nie jest istotne, należałoby raczej zapytać, ile czasu minie, nim mieszkańcy miasta zorientują się, kim naprawdę jest Bóg.

Kilka dni później Gabe uzdrowił Lucy Wall, niewidomą dziewczynkę. Kiedy była w gabinecie doktora i leżała na kozetce po zakropleniu oczu, nagle zjawił się tam, położył dłonie na jej oczach i polecił, aby mrugnęła. W tym samym momencie odzyskała wzrok.

Wkrótce wszyscy zastanawiali się, kim jest ten dziwny chłopiec, którego ulubione zajęcia stanowiły modlitwa i rozmowy o Bogu. Niektórzy myśleli, iż jego pojawienie się jest odpowiedzią na modlitwy. Inni uważali go za uciekiniera lub fałszywego proroka. Chłopiec mówił jedynie, iż przybył do Promise, aby pomóc i twierdził, iż odpowiedzią na problemy, które od dziesięciu lat nękały umierające miasto, jest Chrystus, ponieważ miejscowi zagubili drogę i nie chcieli Go słuchać. Coraz więcej ludzi pod jego wpływem nawracało się i używało mat do modlitwy.

Szeryf Brody, który po stracie żony przestał wierzyć w Boga, nie mógł zaakceptować tych wszystkich niezwykłych wydarzeń i uporczywie odrzucał ich nadprzyrodzony charakter. Zdesperowany szukał racjonalnego wyjaśnienia i próbował odkryć prawdę o chłopcu, który znikąd pojawił się w Promise. Czuł rozdrażnienie, gdy Gabe mówił mu o miłości Boga. Jego podejrzenia wzrosły, kiedy chłopiec wyleczył Chada Smitha, który podczas ucieczki przed szeryfem miał wypadek i złamał kręgosłup.

Scena z filmu “Jestem Gabriel” (2012), reż. Mike Norris

Krótko potem Gabriel osobiście zjawił się po duszę umierającego doktora i objawił mu się w anielskiej postaci. Chłopiec zgodził się na spotkanie z Frankiem Pierce’m, które zorganizowała Monroe, zachwycona faktem, iż tak znany dziennikarz postanowił przyjechać do Promise. W trakcie spotkania powiedział dziennikarzowi, iż wie o jego strachu, w którym żyje, odkąd poznał wyniki badań, iż ma przerzuty raka trzustki. Gabe potwierdził, iż przyjdzie czas potwornego bólu, ale zapewnił, iż Bóg go kocha i pragnie mu ofiarować swój najcenniejszy dar, nie uzdrowienie z raka, ale zbawienie.

Kiedy ludzie zebrali się w kościele, aby pożegnać zmarłego doktora, który był powszechnie szanowany, zjawił się tam również szeryf i agresywnie domagał się od Gabe’a odpowiedzi na pytanie, jaki ma on związek ze wszystkimi dziwnymi wydarzeniami w mieście. Na pytanie Brody’ego, kim jest, chłopiec ujawnił swoją prawdziwą tożsamość, wypowiadając słowa, będące tytułem filmu (i cytatem z Łk 1,19). Równocześnie pokazał się wszystkim obecnym na nabożeństwie ze świetlistymi, rozłożonymi skrzydłami, co wprawiło ludzi w stan religijnego uniesienia. Szeryf również padł na kolana i uwierzył.

Żegnając się z państwem Murphy, Gabe polecił im, aby uklękli. Pobłogosławił ich, a potem zniknął. Ellen, która od poronienia nie mogła mieć dzieci, została uleczona z bezpłodności.

Scena z filmu “Jestem Gabriel” (2012), reż. Mike Norris

Z punktu widzenia wiary chrześcijańskiej

Oglądałem ten film razem z żoną i mieliśmy podobne odczucia. Zgodziliśmy się, iż zawiera on dobre, podnoszące na duchu przesłanie, o tym, co może zdziałać modlitwa i wiara. Można go polecić zarówno młodszym, jak i starszym widzom.

Film oferuje nadzieję tym, którzy zmagają się z przytłaczającym zestawem problemów życiowych i pokazuje, iż smutne wydarzenia w życiu nie muszą być ostatnim słowem. Moim zdaniem znakomicie nadaje się on do wspólnego oglądania z rodziną. Warto go obejrzeć wspólnie, chociażby w celu rozpoczęcia z dziećmi dyskusji o nadziei, modlitwie oraz o tym, dlaczego złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom.

Film przypomina w gruncie rzeczy przypowieść. Anioł przybywa z przesłaniem do miasteczka, którego mieszkańcy są ślepi na podobieństwo między powolną śmiercią miasta a ich własnymi wyschniętymi duszami. Tymczasem warunkiem odrodzenia miasta jest wcześniejsze odrodzenie ludzkiego wnętrza. Nieoczekiwanie tajemniczy chłopiec przynosi im przesłanie, iż nie ma nadziei bez Chrystusa, a Promise może zostać odnowione jedynie poprzez komunię z Ojcem. Wyschnięte serca mieszkańców Promise ożywia nadzieja, równie niespodziewana, jak deszcz, który spada na ich ziemię po latach suszy.

W filmie jest mowa o odwróceniu się od grzechu i o tym, iż to Jezus Chrystus odkupił nas swoją krwią. Anioł nie jest tu po prostu psychoterapeutą, rozwiązującym życiowe problemy, jak w serialach w stylu „Dotyku anioła”. Jest autentycznym wysłannikiem Boga, który pokazuje konsekwencje odejścia od źródła życia.

Zestaw Chóry Anielskie+Koronka

Film zawiera przesłanie, iż każde prawdziwe odrodzenie musi zacząć się od odnowy życia modlitewnego. Żywa relacja z Bogiem jest tak samo potrzebna człowiekowi współczesnemu, jak temu, który żył parę tysięcy lat temu. Jedynym „sposobem”, aby tę relację nawiązać i podtrzymywać, jest szczera modlitwa. Pobożność i wiara mogą być jednak pozbawione mocy, gdy traktujemy Boga tak, jakby kilka mógł. Wśród mieszkańców Promise można znaleźć ludzi pobożnych, jednak i oni modlą się tak, jakby zapomnieli, iż zwracają się do Tego, który stworzył cały Wszechświat i który naprawdę może wszystko.

W Liście Jakuba czytamy: Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego. Eliasz był człowiekiem podobnym do nas i modlił się usilnie, by deszcz nie padał, i nie padał deszcz na ziemię przez trzy lata i sześć miesięcy. I znów błagał, i niebiosa spuściły deszcz, a ziemia wydała swój plon (Jk 5, 16-19).

Warto też zauważyć, iż jedynie upośledzony intelektualnie chłopak z zespołem Downa od razu, w naturalny sposób, rozpoznaje wysłannika Boga i jego niebiańskie pochodzenie traktuje jako coś całkowicie oczywistego. W Mt 11,25 czytamy słowa Jezusa: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, iż zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Istnieje różnica między prostą, wręcz dziecinną wiarą, a przesadnym intelektualizmem. Nie ma oczywiście nic złego w przeżywaniu wiary intelektualnie i sam też ją w znacznej mierze tak przeżywam, ale jako członek jednej ze wspólnot Wiary i Światła, poznałem wielu ludzi z upośledzeniem intelektualnym, którym nie potrzeba dowodów i rozpraw teologicznych, bo wystarcza im sama obecność Żywego Boga i Jego słowa. Czasami miałem wrażenie, iż moja wiara, przy ich wierze i ich ufności, jest naprawdę mizerna. Człowiek zbyt mocno polegający na rozumie może się pogubić. Kościół potrzebuje wybitnych teologów i biblistów, uczonych w Piśmie i filozofów, ale zawsze powinniśmy pamiętać, iż Chrystus zbudował Kościół przede wszystkim na prostych ludziach i to właśnie wiara prostaczków oraz ich modlitwa potrafią działać cuda.

Anielskie Tajemnice – ks. Mateusz Szerszeń CSMA

Z punktu widzenia artystycznego

Jak już wspominałem, film warto obejrzeć, ale należy też mieć świadomość, iż nie jest to dzieło wybitne. Dobrze, iż istnieją niezależni chrześcijańscy twórcy filmowi. Oby było ich jak najwięcej. Ale byłoby też świetnie, gdyby film chrześcijański był równocześnie filmem dobrze zrealizowanym pod względem warsztatowym. Niestety pod tym względem można mieć zastrzeżenia.

„I am… Gabriel” wypada blado chociażby w zestawieniu z filmem Mimi Leder „Podaj dalej” (2000) z Haley’em Joelem Osmentem, który to film podobno zainspirował Mike’a Norrisa. Myślę, iż w dużej mierze zawinił zbyt oczywisty scenariusz, w którym brakuje jakiegokolwiek zaskoczenia i fabuła jest przewidywalna do bólu. Czy naprawdę od samego początku widz musi wiedzieć, iż Gabriel jest aniołem? Poza tym ujawnienie mieszkańcom Promise prawdziwej tożsamości przez rozłożenie skrzydeł, wyglądających jak element kostiumu w amatorskim teatrzyku, wydaje mi się wyjątkowo tandetne i kiczowate.

W postać Gabriela wcielił się nastoletni model, Gavin Casalegna, chłopiec o przykuwającej uwagę, niebanalnej urodzie. Na plakatach filmowych eksponowano zwłaszcza ekstremalne zbliżenia jego błękitnych oczu, okolonych zasłoną długich rzęs. Uroda to wielka zaleta, ale jeżeli chodzi o talent aktorski, Gavin Casalegna zdecydowanie nie jest Haley’em Joelem Osmentem.

Nienaturalne i nieco sztywne zachowanie filmowego Gabriela można jednak uznać za zaletę, bo przecież chodzi o anioła, udającego człowieka. Gabe sprawia wrażenie dziecka autystycznego. Nie wyraża emocji, wypowiada się zawsze z powagą… trochę tak, jakby był robotem, a nie dzieckiem. I tu mamy pewien paradoks, iż anioł wysłany pod postacią dziecka, w ogóle nie zachowuje się jak dziecko. Przypomina je tylko zewnętrznie. Być może tak właśnie zachowywałby się prawdziwy anioł, bo trudno oczekiwać, aby po przybraniu wyglądu chłopca, posiadał także chłopięcą mentalność.

Roman Zając

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (4/2018)

Idź do oryginalnego materiału