Przewinęło się przez „Więź” kilka pokoleń redaktorów i redaktorek. Fascynujące było dla mnie doświadczenie zaufania ze strony przedstawicieli starszych generacji i wolności, jaką dawali nam, młodszym – może dlatego, iż sami byli świadomi, jak wiele nauczyli się na własnych błędach.
Oto siedemsetny numer „Więzi”. Ze wzruszeniem oddajemy go w Państwa ręce. A dla mnie osobiście to okazja, by powspominać.
Nasze czasopismo zaczęło swoją historię ponad 67 lat temu. Tamtych czasów pamiętać nie mogę. Ale znam wiele ówczesnych publikacji „Więzi”. Z pasją jako student wyszukiwałem archiwalne numery ulubionego pisma w antykwariatach. Treści, jakie tam znajdowałem, najczęściej okazywały się, o dziwo, wciąż aktualne.
Marzyłem o tym, żeby też kiedyś coś do „Więzi” napisać. Wydawało się to nieosiągalne. Ale udało się – debiutowałem na tych łamach latem 1986 r. Też szmat czasu!
Przewinęło się przez „Więź” kilka pokoleń redaktorów (redaktorek też – choć było ich, niestety, o wiele mniej). Fascynujące było dla mnie doświadczenie zaufania ze strony przedstawicieli starszych generacji i wolności, jaką dawali nam, młodszym – może dlatego, iż sami byli świadomi, jak wiele nauczyli się na własnych błędach.
W pewnym okresie publikowaliśmy artykuły, które krytycznie oceniał Tadeusz Mazowiecki – założyciel i niekwestionowany lider środowiska. Choć był wówczas przewodniczącym naszej Rady Redakcyjnej, to nie wywierał presji. Dyskutował z młodszymi kolegami i koleżankami, ale powtarzał nam: „Macie prawo decydować o kierunku pisma, choćby jeżeli ja się z Wami nie zgadzam”. Po pewnym czasie okazywało się zresztą, iż zwykle to on miał rację, bo myślał, mówiąc szachowym językiem, o kilka ruchów do przodu.
Przez wiele lat „Więź” była miesięcznikiem – choć czasem trzeba było wydawać numery łączone. Gdy w 2013 r. zdecydowaliśmy o przekształceniu pisma w kwartalnik, wielu przypuszczało, iż to zapowiedź końca i naszego czasopisma, i naszego środowiska. Jak widać – stało się inaczej.
Dziś „Więź” to nie tylko kwartalnik i wydawnictwo książkowe, jak dawniej, ale także dynamiczny internetowy serwis publicystyczny Więź.pl oraz tygodnik cyfrowy „Więź co Tydzień”. A ja przyglądam się młodszym pokoleniom w redakcji i zastanawiam, kto po latach okaże się mieć rację w tych kwestiach, o które dziś się spieramy. Choć spieramy się zaskakująco rzadko.
Dziękuję, iż są Państwo z nami! Polecamy się Państwa życzliwości – i przy lekturze naszych publikacji, i we wspieraniu naszych dalszych działań (www.wspieram.wiez.pl). Dużo dobra!
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” lato 2025.